Tom wraz z Emi pojechali do studia, a ja zostałam sama. Nie byłam zła, że nie mogliśmy dokończyć naszej porannej zabawy. Jestem bardzo wyrozumiała...no, ale szkoda, że nic z tego nie wyszło, naprawdę miałam ochotę... Mam nadzieję, że następnym razem nikt nam nie przerwie bo to wcale nie jest fajne.
Gdy wstałam, ogarnęłam trochę naszą sypialnię, a potem zajęłam się sprzątaniem reszty domu. Ktoś musi się tym zajmować, a tak się składa, że ja nie mam nic ciekawszego do roboty. Amelia dzisiaj raczej nie złoży mi niezapowiedzianej wizyty... chyba, że tym razem przyjdzie z katalogiem z butami na ślub. Ona się martwi o mój wygląd na ślubie bardziej, niż ja sama. No, ale ona zawsze się wszystkim ekscytowała...to nie znaczy, że dla mnie to jakaś normalka. Po prostu jeszcze nie nadszedł czas, abym ja to przeżywała.
Sprzątanie nie zajęło mi zbyt wiele czasu, gdyż w domu ogólnie staraliśmy się utrzymywać porządek. Tak, bardzo dobrze sobie radzimy mieszkając w trójkę. I tak większość czasu spędzamy poza nim, a przynajmniej bliźniacy.
Zważywszy na to, że już we wrześniu miałam zostać żoną Toma, chciałam się dobrze sprawdzić w tej roli, dlatego przydałoby się podszkolić umiejętności kulinarne. Taak. Ja i kuchnia. Najwyższy czas się z tym zmierzyć. Będę dbać o to, aby mój mąż się systematycznie odżywiał, a gdy będzie wracał zmęczony z pracy będę czekała na niego z obiadem... o ile będzie to możliwe. Jego praca jest dość nieprzewidywalna...
Miałam zamiar dzisiaj ugotować obiad, nie wiem jak mi to wyjdzie, ale od czegoś trzeba zacząć. Poza tym mamy gościa, więc trzeba go porządnie ugościć. Muszę pokazać się z jak najlepszej strony.
Udałam się do kuchni wesołym krokiem zastanawiając się cały czas co ugotować, aby nie było za trudne i żeby było wegetariańskie. Swoją drogą ja nie wiem czemu mój kochany mężczyzna przestał jeść mięso skoro je lubi... to bardzo utrudnia, niestety. Ale ja coś wymyślę...
Otworzyłam lodówkę sprawdzając jakie produkty mam do dyspozycji. Gdy tak stałam w zamyśleniu do moich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi, co mnie zaskoczyło, a może nawet lekko przeraziło. Przecież wszyscy są w studiu... więc kto to? A jeśli to ten facet?! Może znowu przyszedł nam grozić?
Zamknęłam drzwiczki lodówki i czym prędzej skierowałam się do wyjścia chcąc sprawdzić kto mnie niepokoi, jednak zanim zdążyłam opuścić kuchnię ujrzałam przed sobą Billa...
-Bill?- Zdziwiłam się i zamrugałam powiekami uważnie go lustrując. Coś było nie tak...wyglądał jak jakiś wrak człowieka...w ogóle był brudny i jakby pobity? Co jest?- Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w pracy? Co ci się stało?- Zasypałam go pytaniami. Naprawdę nie wyglądał najlepiej. Spojrzał na mnie zamglonymi oczami i wszedł w głąb pomieszczenia nie odzywając się.- Co się stało?- Powtórzyłam odwracając się do niego.
-Nic.- Mruknął wymownie i nalał sobie wody do szklanki następnie ją opróżniając. Zauważyłam też, że ma krew na dłoniach i na ubraniu...
-Jak to nic? Jesteś ranny?!- Podeszłam do niego i zaczęłam go oglądać doszukując się wszelkich najdrobniejszych ran.-Kto ci to zrobił?- Uniosłam jego głowę za podbródek zmuszając, aby patrzył mi w oczy. Nie wmówi mi, że wszystko gra.
-To nic wielkiego, naprawdę.- Zapewnił mnie, ale ja wiedziałam swoje. Przecież nie jestem ślepa, widzę jak wygląda. Co on mi tu za kity będzie wciskał.
-Trzeba to opatrzyć.- Skwitowałam bez wahania i wyciągnęłam z szafki apteczkę. Najpierw siniaki, a potem wyjaśnienia.- Siadaj.- Nakazałam odsuwając mu krzesło. Z niechęcią wykonał moje polecenie, a ja wzięłam do ręki wodę utlenioną i nalałam odrobinę na wacik po czym przyłożyłam mu to do rany w okolicach brwi, na koniec zaklejając ją plastrem. Oczyściłam mu resztę twarzy i zajęłam się podbitym okiem.- To pięknie teraz będziesz wyglądał.- Skomentowałam.- Coś jeszcze ci uszkodzili?- Zapytałam spoglądając na niego, na co uniósł ręce pokazując swoje podrapane dłonie.
-Upadłem i sobie je poharatałem...- Skrzywił się niezadowolony. Tak, jego idealne, piękne, zadbane rączki...
-Jak to się stało?
-Wracałem wczoraj do domu i napadła mnie jakaś grupka chłopaków...- Wyznał spuszczając wzrok.-Nie wiem czego chcieli... nudziło im się...
-Dobrze, że nie zrobili ci nic gorszego.- Westchnęłam, czarnowłosy syknął z bólu, gdy przejechałam mu zwilżonym wacikiem po dłoni. Nieźle się załatwił, ale i tak miał szczęście.
-Co ze mnie za facet skoro nie umiem się nawet obronić... a jakbym był z dziewczyną, to nawet nie chce myśleć, co by było...
-Oj przestań... przecież ich było więcej, nikt by sobie nie poradził. A ty jesteś porządnym facetem.- Wyrecytowałam stanowczo i pocałowałam go w czoło. Nagle coś jakby mnie olśniło. Poczułam się tak jakoś dziwnie... uśmiechnęłam się pod nosem sama nie wiem, dlaczego... coś mnie rozbawiło, chyba sobie przypomniałam... a raczej świta mi w głowie jakiś urywek...
-Z czego się cieszysz?
-Czy my kiedyś się całowaliśmy?- Wypaliłam nagle spoglądając na niego uważnie, teraz i on się uśmiechnął.
-Tak. Zaciągnęłaś mnie do łazienki i pocałowałaś, a potem przepraszałaś...- Wyjaśnił wracając myślami do tamtej sytuacji. Wiedziałam, że coś sobie przypomniałam...
-No widzisz, jesteś świetnym facetem.- Zaśmiałam się.
-Szkoda, że tylko ty tak uważasz.
-Nie przesadzaj, jest jeszcze Sara i wiele innych dziewczyn, masz miliony fanek.- Nie sądziłam, że Bill mógłby mieć tak niską samoocenę. Nigdy tego nie okazywał. Być może to wydarzenie było dla niego w jakiś sposób poniżające, ale przecież wiadomo, że by sobie z nimi nie poradził. Nie powinien się za nic obwiniać...
-Wiem...
-Proponuję, żebyś wziął gorącą kąpiel i założył świeże ubrania.- Rzekłam z uśmiechem na co skinął głową zgadzając się ze mną.
-Nie wiem, jak ja mogłem spędzić noc na ulicy...
-Straciłeś przytomność?
-Chyba tak... a może zasnąłem...
-Biedaku... idź się odśwież, a ja zrobię ci coś do jedzenia.- Poklepałam go delikatnie po ramieniu co najwyraźniej sprawiło mu ból bo skrzywił się.- Poszukam jakiejś maści.- Dodałam zauważając to. Było mi go strasznie szkoda. Czym sobie zasłużył? Jak tak w ogóle można, on jest taki niewinny...
-Dzięki, jesteś kochana.- Uśmiechnął się z wdzięcznością i wstał udając się do łazienki. Ja zaś schowałam apteczkę i zajęłam się przyrządzaniem dla niego kanapek. Zaparzyłam mu gorącej herbaty i w międzyczasie kiedy go nie było znalazłam jakąś maść na poobijane plecy i inne części ciała. Mam nadzieję, że trochę mu ulży...
Wrócił do mnie po kilkunastu minutach już czysty i pachnący. Miał na sobie tylko bokserki, więc teraz mogłam wyraźnie widzieć jego sine plecy, musiał naprawdę bardzo dostać. Aż mnie coś ścisnęło w środku. Jakbym tak ich dorwała to pozabijałabym jak muchy.
-Zjedz, a potem nasmaruje ci plecy. Powinno przestać boleć...
-Zajmujesz się mną lepiej niż mama.- Zauważył z uśmiechem. Nie wiem, czy to był komplement, ale najważniejsze było, że on jest zadowolony. Nie ma to jak uśmiech na twarzy Kaulitza.
-Dzwoniłeś do Josta?
-Tak, powiedziałem że jestem na badaniach...
-Ale przecież i tak się dowie.
-Wiem... I nie mów nic Sarze.- Poprosił spoglądając na mnie w swój specjalny sposób.
-Okej. Wyleczę cię i zanim się spotkacie nie będzie śladu.- Puściłam mu oczko.
-Jesteś Aniołem, Carmen.
-Jestem tylko twoją przyszłą bratową, muszę o ciebie dbać. Tym bardziej, że jesteś taki sam jak Tom.- Rzekłam.
-No chyba nie do końca...
-Szczegóły.- Mruknęłam ze śmiechem.- Teraz jedz, a ja zajmę się obiadem.
-Będziesz gotowała?
-Tak. Mam nadzieję, że was nie potruję.
-Może ci pomogę?
-Ty masz jeść.- Wskazałam na talerz kanapek.- To wszystko ma zniknąć.- Zaznaczyłam srogo. W końcu, jak mam grać rolę mamusi to muszę być stanowcza, czy nie?
-No dobra... ale później ci pomogę.
-Okej...- Zgodziłam się nie chcąc już dłużej dyskutować. Skoro tak mu zależy, nie będę się sprzeciwiała. Może razem uda nam się dokonać czegoś w miarę jadalnego... choć umiejętności Billa w kuchni są chyba gorsze od moich. Jednak co dwie głowy to nie jedna.
-Co oni dokładanie ci zrobili?- Zapytałam Billa z przerażeniem patrząc na jego plecy. Ja rozumiem, że mogli go pobić, tak jak mówił... ale on wyglądał, jakby go poturbowali, czy coś.
-No mówiłem ci...
-Ale to wygląda jakbyś się o coś uderzył.
-A no... bo to jeszcze pamiątka po Sarze.
-Ona cie bije!?
-Niee..- Zaśmiał się.- Po prostu się uderzyłem.
-Ja nie wiem co wy wyrabiacie...- Pokręciłam z dezaprobatą głową i nałożyłam mu na plecy maść następnie ją dokładanie rozsmarowując. Pomógł mi w obiedzie więc sobie zasłużył. Ugotowaliśmy zupę i jakieś risotto. Wszystko wegetariańskie, żeby każdy mógł zjeść. I chyba bardzo dobrze nam to wyszło, czekaliśmy tylko na Toma i Emi, dlatego przed tym chciałam zająć się jego plecami, jak mu wcześniej obiecałam.
-Ale fajnie... może jeszcze mi masaż zrobisz?- Odezwał się rozmarzonym głosem, na co ja prychnęłam. Chyba trochę mnie przecenia.
-I co jeszcze?
-Nie wiem... a masz jakieś propozycje?
-Bill, chyba ci za dobrze.- Stwierdziłam i zabrałam swoje ręce z jego pleców.-Koniec. Nakryj do stołu.- Wytknęłam mu język i zakręciłam maść następnie odkładając ją na miejsce.-Idę umyć ręce, a ty w końcu weź się ubierz, a nie paradujesz mi tu pół nagi.- Dodałam jeszcze i szczerząc się skierowałam kroki do łazienki. Mam dzisiaj chyba za dobry humor... miło było spędzić dzień w towarzystwie Billa. Dawno się tak fajnie nie bawiłam, ale nic w tym dziwnego, skoro go nigdy nie ma w domu. Czasem w ogóle zapominam, że tu mieszka. Szkoda, że dopiero takie wydarzenia pozwalają nam ze sobą rozmawiać i przebywać.
#
-Może wyskoczymy, gdzieś na obiad?- Zaproponowała brunetka uśmiechając się zachęcająco.- Chyba nam się należy po ciężkim dniu pracy, nie?- Dodała chcąc go przekonać. Widziała, że chłopak ma wątpliwości, zresztą zawsze je miał, gdy coś proponowała. Nie mogła uwierzyć, że Tom Kaulitz jest pantoflarzem.
-A nie lepiej zjeść coś w domu?
-Twoja narzeczona raczej nie gotuje.- Stwierdziła z przekonaniem i w sumie miała rację. Zwykle coś zamawiali, ale jemu to nie przeszkadzało. Wcale nie oczekiwał od Carmen, że będzie mu gotowała.
-No nie...- Zgodził się z nią.- To pojedziemy coś zjeść i weźmiemy im coś na wynos.
-Świetny pomysł. Ale chyba nie będziesz do niej dzwonił?- Zapytała widząc jak gitarzysta wyciąga telefon z kieszeni.- Tom, czy ty możesz choć raz zrobić coś bez jej wiedzy? Ona cie nadzoruje, czy jak?
-Po prostu chciałem uprzedzić, że wrócę później...- Wzruszył ramionami nie widząc w tym nic złego. Tak, on mógłby dzwonić do niej na okrągło i to z byle czym.
-Wydaje mi się, że Carmen nie oczekuje, abyś mówił jej co robisz w każdej minucie.- Rzekła przekonującym tonem.- Poza tym to zajmie nam z godzinę, nawet nie zauważy, że wrócisz później. Nie mówiłeś jej wcale, o której będziesz.- Zauważyła.- Więc chowaj ten telefon i idziemy na obiad.- Uśmiechnęła się do niego. Uległ jej namową, co ją w zupełności satysfakcjonowało. Miała nadzieję, że podczas ich wspólnego mieszkania uda jej się nieco zmienić sposób patrzenia Toma na swoją partnerkę. Ona chciała go tylko uchronić przed dużym błędem...
-To dokąd?
-Otworzyli niedawno taką wegetariańską knajpę, podobno jest dobra.
-Jesteś wegetarianką?- Zdziwił się.
-Tak.- Potwierdziła zadowolona. Przynajmniej mają ze sobą coś wspólnego. Czuła się znacznie bezpieczniej wiedząc, że Carmen nie pamięta nic z przeszłości. Właśnie dlatego tak uprzejmie się do niej odnosiła. A ona nie zmarnuje okazji, aby się zbliżyć do Toma. W końcu ma pełne prawo się z nim przyjaźnić... poza tym on wcale nie ma nic przeciwko, co jej się bardzo podoba. Uzyskała jego sympatię i zaufanie na czym jej zależało...
###
Dla wszystkich "fanek", które pojechały po Billu za występ na fesiwalu w San Remo. Jak Wy się zawiodłyście na Nim, tak ja zawiodłam się na Was. I Amen ^^
A liczyłam na to, że będzie dla mnie xD1. xD
OdpowiedzUsuńBiedny Bill... i dziś i w tym starszym odcinku, który planujesz XDA Tom głupieje... po co on jej słucha wgl...? Nie mam weny na komentarz... musisz mi to wybaczyć... xDpzdr. ;*
OdpowiedzUsuńOoooo ta laska mnie strasznie wkurza !! . grrr...Biedny Billuś :( . A tom też mnie wkurza ! . Taki naiwny...
OdpowiedzUsuńaaa czemu fanki pojechaly po billu bo nie bardzo wiem?
OdpowiedzUsuńOoj biedny Bill. Ta cała Emi mnie irytuje, co za baba ! Znów chce pokrzyżować plany Carmen.meine-liebe.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńBiedny Bill... Co za dałny mu to zrobiły?! Dobrze, że Carmen się nim zajęła. Kochana jest xDA Emi nadal knuje! Głupia małpa ;// Tom nie może się jej tak łatwo dać! Carmen się wkurzy, jak oni wrócą najedzeni ;/ I kto znowu zawinił?! EMI! Ugh ;/ Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńBiedny Bill. Mam nadzieje, że szybko mu to zejdzie.Wydaje mi się, a nawet jestem tego pewna, że Carmen nie będzie zadowolona z tego, jak sie dowie, że Emy zaciągnęła Toma do jakiejś tam restauracji. Z resztą ona nieźle umie go nakręcić, by zapewne coś osiągnąć. nie lubie jej.
OdpowiedzUsuńNo i weź teraz i powiedz, że nie miałam racji co do Emi... Nosz capica jedna... Wrrrrr, ale się wkurzyłam... Mogłaby się odwalić raz na wieki... Weź ją uśmierć czy coś... Haaah... Biedny Billoszek, poturbowali go... Coś mi się jednak wydaje, że gość kręci... Piękny odcinek ;****
OdpowiedzUsuńPowtórzę tutaj słowa wielu komentujących: biedny Bill. Ale się wystraszyłam, jak przyszedł taki posiniaczony i zakrwawiony, ale od razu skojarzyło mi się z tym całym kumplem Toma, który nachodzi jego i Carmen w ich domu. Na pewno chcą dojść do Toma i potraktowali tak jego brata, boję się, że wkrótce zabiorą się za Carmen... A przy okazji: mmm, jaką troskę mu okazała xD Ale nie dziwię się, biedak potrzebował trochę troskliwości i możliwości doprowadzenia się do porządku.Ta Emi wpienia mnie coraz bardziej. Tom jest albo głuchy, albo głupi, innych opcji nie ma - przecież to widać jak na dłoni, że ona chce go odciągnąć od Carmen i obawiam się, że z czasem to jej się uda i najchętniej nakopałabym jej do du.py. Niech trzyma łapy z daleka!Pozdrawiam i czekam oczywiście na next ;*
OdpowiedzUsuńJaaaaa tą Emi to tylko dorwać i wywieść do Ghany, albo kuwa na Jowisz-.- Co za sucz, która paskudnie wykorzystuje ludzi i sytuację. Zresztą sama przyznała, że podoba jej się fakt, iż Carmen nie pamięta przeszłości... Wrrrr, nie lubie jej.Matko, szkoda Billa. Co za kretyni go pobili? oO. Mam nadzieję, że naprawdę im się tylko nudziło, a nie, że to było zaplanowane i nie daj Boże miało się kiedyś powtórzyć...Czyżby Carmen powolutku zaczęła wracać pamięć? Nie wszystko na raz, no ale stopniowo;> Tak jak teraz, skojarzyła pewne fakty^. Ale mogłoby to tak działać zawsze ;d. W sensie, że jak np. pocałuje Toma to przypomni sobie wszystkie pocałunki z nim;D. A to już niezły wyczyn i duża część pamięci odzyskana xD. W końcu robili to nie raz, nie dwa xD. Zamotałam?xDDDCzekam na next. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOł... Ciekawe kto Billa skatował, biedak. Ale naprawdę, aż mi się go żal zrobiło. Hm, dziwne. xDA ta końcówka to też mroczna, zua i niedobra! Nigdy nie lubiłam Emi, o. I teraz coraz bardziej jej nie lubię, o ile to jeszcze możliwe. Świetna notka, pozdrawiam. ;]
OdpowiedzUsuńHejo:) dopiero do Was dolaczam... no ale musialam przeciez tyle nadrobic:P Opowiadanie świetne:) tylko kurcze jak czytam o tej calej Emi to mi sie cisnienie podnosi...;/ Nie no ona nie moze rozwalic Tomowi i Carmen zwiazku... to jest niedopuszczalne:P Nie on wreszcie sie "obudzi" i zobaczy ze ta... dziewczyna chce mu zniszczyc to wszystko... kurcze noo... tyle juz przeszli razem... ech... czekam z niecierpliwościa na next notke... Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;P www.th-th.blog.onet.plPojawil sie nowy odc.
OdpowiedzUsuńYeaah bomba odcinek :) ale Tom to niech przejrzy na oczy...A co do występu w San Remo - amen!pozdro :*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;)) już 2 lata? ale tan czas leci ;D biedny Bill... pewnie go bolało ;/ jacyś idioci się nudzili... a ta Emi mi się nie podoba.. pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńO rany ! Przecudny, boski, wspaniały nagłówek ! Zawsze miałaś ładne zdjęcia w nagłówkach, ale tym razem przeszłaś samą siebie ! Uh, jaki on cudowny. Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam ;) ;**
OdpowiedzUsuń