czwartek, 4 lutego 2010

109.'A nie mówiłem, że jeszcze się zobaczymy?'

 

Tak milutko mi się spało, w ogóle cieplutko i słodziutko... ale nie mogłam tak dłużej czując na sobie czyjeś ślepia. I doskonale wiedziałam do kogo one należą. Szanowny pan Kaulitz nie ma, co robić, tylko się na mnie gapi. Czy on nie wie, że to przeszkadza podczas snu? Ja go zaraz mogę uświadomić. Nie dość, że w nocy nie dał mi spać, to jeszcze teraz...bezczelność. Aż się sobie dziwię, że z nim wytrzymuję... powinnam dostać jakich medal za to, chociaż on też. Ja jestem zdecydowanie gorsza...

-Toom, zaraz cię trzepnę.- Zagroziłam mu nie otwierając oczu i przewróciłam się na drugi bok. Nie minęła chwila jak poczułam jego łapska na swoim ciele i te namiętne usta na szyi. Czy on kiedykolwiek będzie miał dosyć?- Ja próbuje tu spać, wiesz?- Wymruczałam w poduszkę jednocześnie próbując zrzucić jego dłonie ze swojego brzucha, które bardzo mnie rozpraszały, tym bardziej, że z każdą chwilą zsuwały się coraz niżej...

-Nie śpij... taki piękny dzień...- Odezwał się nie odrywając ust od mojej skóry.- Kocham cię.

-Tak, wiem... ja ciebie też, ale jednak wolałabym odespać noc...

-Słucham?

-No mówię, że chcę spać.- Burknęłam poirytowana i odwróciłam się na plecy podnosząc do góry powieki.- Jesteś nieznośny.

-Ale nie o to pytam... powiedziałaś, że ty mnie też?

-Co ja cie też?- Przewróciłam oczyma. Czy on nie widzi, że jestem zaspana i ledwo kontaktuje ze światem. Halo! Dopiero, co otworzyłam oczy, skąd mam wiedzieć o co mu chodzi... on w ogóle mnie nie rozumie.

-Kochasz mnie?

-Powiedziałam?- Teraz ja sama się zdziwiłam. Może rzeczywiście mi się wymsknęło... czasem mówię wiele rzeczy nie za bardzo będąc tego świadoma. Bo niektóre słowa są takie naturalne, że wychodzą same z siebie...

-Tak, wczoraj też, ale myślałem, że mi się przesłyszało...

-Wczoraj? Ja wczoraj w ogóle coś mówiłam?- Zmarszczyłam brwi.

-Zdarzyło ci się, gdy...

-Dobra nie kończ, już pamiętam.- Przerwałam mu przypominając sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Mogę stwierdzić, że obydwoje jesteśmy jakimiś niewyżytymi napaleńcami. Tak. Stanowczo tak jest. Spokojnie moglibyśmy odegrać wszystkie sceny w filmach pornograficznych... ale o czym ja tu mówię. Przecież powiedziałam mu że go kocham. Znaczy się wymsknęło mi się to dwa razy. Oczywiście to prawda, ale chciałam zrobić to w jakichś innych okolicznościach.- Co cię tak dziwi? To chyba oczywiste, że cię kocham. Może i miałam jakieś wątpliwości, ale już sobie przypomniałam...- Stwierdziłam z pełnym przekonaniem.- A po wczorajszym już naprawdę nie mam żadnych.- Dodałam z uśmiechem.

-Jesteś wspaniała.- Szepnął nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Tak ładnie się we mnie wpatrywał...ahh...

-Ty też, nawet, gdy mnie budzisz rano.- Podniosłam się lekko, aby dosięgnąć jego ust, które po chwili złączyłam ze swoimi w krótkim pocałunku.

-Więc teraz, gdy już jesteś pewna swoich uczuć...- Złapał moją dłoń i uniósł ją okazując pierścionek, który rzucał się w oczy.- Czy możemy wrócić do swoich planów?

-Masz na myśli ślub?- Zapytałam cicho uśmiechając się delikatnie. Cieszyło mnie to, a jednocześnie przerażało. Ale przecież się zgodziłam... ile jeszcze mamy czekać? I właściwie po co czekać? Nie, no... to takie dziwne...

-Tak... chyba, że się rozmyśliłaś. W końcu wiele się wydarzyło...

-Nie rozmyśliłam się.- Zapewniłam go spoglądając mu w oczy.- Chce zostać twoją żoną.- Jak to uroczo brzmi. Żona. I będę miała takie samo nazwisko jak on... hm... Carmen Kaulitz, idealnie.

-Kiedy? Pobierzmy się od razu!- Ożywił się nagle prawie, że podskakując na łóżku. - Wyjedziemy gdzieś i zabierzemy ze sobą tylko najbliższych...

-Spokojnie, przecież nie da się tak od razu... trzeba wszystko przygotować i w ogóle.- Spojrzałam na niego rozbawiona. Ten jego zapał był nienormalny. Nigdy bym nie pomyślała, że Kaulitz będzie chciał tak szybko się żenić. Ten sam co niegdyś wolał niezobowiązujące przygody.

-To się da zrobić... góra miesiąc! Ja zaraz mogę zadzwonić...

-Ej, czemu ci się tak spieszy?- Zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Bo ja tak długo na to czekałem... myślałem, że już nigdy do tego nie wrócimy...

-Dobrze, będzie jak chcesz i kiedy chcesz.- Zwyczajnie zmiękłam. On jak czasem coś powie, to można się rozpłynąć i w ogóle... dlaczego ja nie umiem mu odmawiać? Ja już nie pamiętam co to „nie”.

-Ale ty też musisz chcieć...

-Ja chcę, twój pomysł bardzo mi się podoba.- Zapewniłam go z uśmiechem. Przecież to takie romantyczne...

-A nie wolisz, czegoś bardziej hucznego?

-Skromnie, też jest ładnie. Zresztą to nie ma znaczenia, ważne, żebyśmy się ożenili.

-Tak... już dzisiaj postaram się zrobić coś w tej sprawie, im szybciej tym lepiej.

-A jesteś pewien, że to nie za szybko? Ja wiem, że oświadczyłeś mi się już dawno, ale mimo wszystko jesteśmy młodzi...

-No, a na co mamy czekać? Aż nam trzydziestka stuknie? Para młoda musi być młoda, a nie. Zresztą, ja nie mam najmniejszych wątpliwości, co do tego, że chcę dzielić z tobą resztę swojego życia.- Wyrecytował z przejęciem. Dobra, nie mam już wątpliwości... niech się dzieje co chce!

-To wszystko jest takie niewiarygodne... jak w bajce.- Rozmarzyłam się kładąc głowę na jego torsie. Czasami czułam się jak jakaś księżniczka, której spełniają się wszystkie marzenia. Kto by pomyślał, że będę chciała tak szybko wyjść za mąż. Że będę tak bardzo zakochana... nie wiem, jak mogłam nie pamiętać, tego, że go kocham. Niesamowicie się cieszę, że mam to już za sobą. Po tym wypadku nie raz bałam się, co będzie jeżeli go nie pokocham, albo sobie nie przypomnę... ale to byłoby niemożliwe. Jego nie można, nie kochać.

-Na szczęście to prawdziwe życie, jak widać nie tylko w bajkach może być pięknie...- Pocałował mnie w czoło tuląc do siebie...


#


-Ja nie wiem, co ty sobie myślisz, że jak umówiłam się z tobą raz czy dwa, to już niby wszystko ci wolno?- Brunetka skrzyżowała ręce spoglądając na chłopaka.

-Nie raz, ani dwa, tylko ponad dwadzieścia.- Zauważył z triumfalnym uśmiechem, lecz na niej nie zrobiło to wrażenia, czego się właśnie spodziewał. Spędził z nią tyle czasu, że znał ją lepiej niż samego siebie.

-A co to za różnica...- Westchnęła obojętnie.

-Jednak jakaś jest. Gdybyś umówiła się ze mną mniej razy, znaczyłoby to, że ci nie zależy, a skoro umówiłaś się ze mną, aż tyle razy to znaczy, że ci musi zależeć!- Wyrecytował z wielkim zaangażowaniem. Miał nadzieję, że w końcu uda mu się ją nieco złagodzić i będzie mógł z nią normalnie rozmawiać, bo jak na razie Amelia za wszelką cenę udaje zimną i obojętną na wszystko co z nim związane.

-Wróciłam do Alexa.- Wypaliła, a blondyn, aż wytrzeszczył oczy nie wiedząc, czy może się przesłyszał.

-Słucham!?

-No wróciłam do niego...- Wzruszyła ramionami nie okazując zbytniego entuzjazmu. A jego plany właśnie runęły jak domek z kart.

-Nie wierzę! Po tym wszystkim!?

-On się zmienił...

-Zmienił?! Amelia! Nie wierzę, że TY, taka... taka, no taka dziewczyna, wróciłaś do niego! Gdzie twój honor?!- Nie potrafił się już nawet dobrze wysłowić. Był zszokowany i jednocześnie zdenerwowany. Nie pojmował całej sytuacji.

-Przestań... to moja sprawa, nie wiem po co ci to mówiłam w ogóle.- Mruknęła niezadowolona jego reakcją. Nie miała ochoty słuchać, jaka jest głupia i naiwna, bo dobrze o tym wiedziała. Jednak musiała tak postąpić, nie widziała już innej możliwości.

-Więc po co się ze mną spotykałaś? Ja w ogóle cie nie rozumiem...

-Nie musisz mnie rozumieć.- Stwierdziła.

-Naprawdę wierzysz, że on się zmienił?

-Nie! Ale co z tego!? To nie twoja sprawa i w ogóle nie mam zamiaru z tobą o tym rozmawiać. Żegnam!- Zakończyła poirytowana i nie zwlekając dłużej odeszła. Jemu się wydaje, że wszystko jest takie proste... może i jest, ale nie dla niej. Dla niej wszystko jest trudne i wymaga zbyt wiele siły, której ona nie posiada.


#


Tom został w domu, dzięki czemu mogłam spędzić z nim kolejny dzień z czego się niezmiernie cieszę. Jak dla mnie on wcale nie musi pracować, chociaż to jest oczywiście niemożliwe. Nie rzuci przecież zespołu przez moje widzi mi się. Poradzimy sobie i bez tego.

Po śniadaniu chłopak przyniósł mi laptopa i nakazał, abym szukała jakiegoś miejsca na naszą podróż poślubną. Jak widać, wcale nie zwolnił tempa, a wręcz je przyspieszył. Mnie to nie przeszkadza, jestem szczęśliwa wiedząc, że tak bardzo mu na mnie zależy i chce mnie za żonę. Przecież to zaszczyt.

A więc przeglądałam wszelkie oferty, oczywiście patrząc wyłącznie na ciepłe miejsca. Marzyła mi się gorąca plaża... Tomowi, na pewno też, w każdym razie nie miał nic przeciwko, bo się nie odzywał. Siedział zamyślony obok mnie, dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi, dopiero wtedy wstał i poszedł otworzyć.

Dokąd ja właściwie chciałabym pojechać? To takie trudne, jest tyle pięknych miejsc... zresztą, czy to ważne, gdzie będziemy? Najważniejsze, że razem i tego się trzeba trzymać. Bo co mi po słońcu, plaży, wodzie, jeżeli nie miałabym u swojego boku jego... on jest całym moim szczęściem i nic tego nie zmieni. Wielbię go ponad wszystko i nie mam już wątpliwości, że to on jest tym jedynym. Chyba bym umarła, gdybym go straciła. Jest jak moje prywatne powietrze, bez którego nie mogę funkcjonować. Nigdy jeszcze nie byłam nikomu tak bardzo oddana, nigdy na nikim tak mi nie zależało i nigdy nie było w moim życiu takiej osoby dla, której byłabym w stanie uczynić wszystko. Nie było dopóki nie pojawił się on. Mój własny, wymarzony, idealny książę.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy tylko zaczęłam o nim myśleć. Podróż poślubna od razu wyleciała mi z głowy, a ja odpłynęłam, gdzieś w nieznane. Czy to w ogóle możliwe, aby kogoś tak mocno kochać? I to wszystko co się wydarzyło... straciłam pamięć, a czuję się, jakby nic się nie stało. Nie potrzebowałam wiele czasu, aby przypomnieć sobie co to jest miłość. Wystarczyło mi ponad dwa miesiące, żeby zrozumieć, że go kocham. Według mnie to bardzo mało, dlatego wierzę, w to wszystko, co było i co będzie. Jestem pewna swoich uczuć, jak jeszcze nigdy.

-Wyjdź stąd i lepiej więcej się nie pokazuj.- Wróciłam na ziemię słysząc srogi i zdenerwowany głos mojego ukochanego. Rzeczywiście trochę długo „otwierał te drzwi”, ciekawe kto go tak denerwuje.

-Ja jestem bardzo wytrwały i nie odpuszczę tak łatwo.- Drugi głos wydał mi się dziwnie znajomy, jakbym już gdzieś go słyszała... ten fakt tylko jeszcze bardziej mnie zaniepokoił, bo nie kojarzyłam go zbyt dobrze.

-Jeszcze raz się zbliżysz do mnie, albo mojej rodziny zawiadomię policję.

-Ty mnie straszysz!?- Warknął nieprzyjemnie, a ja już nie mogłam wytrzymać. Musiałam sprawdzić, co się tam dzieje. Odłożyłam laptopa na stół i wstałam kierując się do przedpokoju. Cała zagotowałam się w środku widząc, jak jakiś facet przygniata mojego Toma do ściany. Miałam ochotę podejść i go rozszarpać!-To ja powinienem...

-Puszczaj go!- Krzyknęłam rozwścieczona nie pozwalając mu dokończyć. Mało mnie obchodziło, co miał do powiedzenia. Nikt nie będzie w ten sposób traktował mojego narzeczonego! O nie.

-Ooo, kogo ja widzę. A nie mówiłem, że jeszcze się zobaczymy?- Odsunął się od niego i posłał mi kpiący uśmiech.- Waleczna ta twoja laleczka.- Mruknął w stronę Toma, teraz już doskonale wiedziałam kim jest. To dokładnie ten sam idiota co mi groził bronią.

-Carmen, zostaw nas samych.- Gitarzysta odezwał się w końcu kierując w moją stronę swoje spojrzenie. Może i bym go posłuchała, ale na pewno nie w tej sytuacji. Nie zostawię go na pastwę tego kretyna.

-Nie zostawię.- Zarzekłam stanowczo.- Poza tym twój kolega już wychodzi.- Wlepiłam wzrok w chłopaka, który roześmiał się pod nosem.- Ja nie żartuje, albo stąd wyjedziesz, albo nie ręczę za siebie.- Zagroziłam podchodząc do niego. Byłam w stanie naprawdę się na niego rzucić i zrobić mu krzywdę.

-Jej, jaka ty groźna!

-Carmen, proszę cię...

-Nie!- Fuknęłam poirytowana.- On nie będzie z tobą rozmawiał! On nie będzie w ogóle się do ciebie zbliżał. Nie wiem, co was łączy, ale nie będziesz widywał się z jakimś bandziorem!- Ani na chwilę nie spuściłam z tonu.- A ty znikaj stąd zanim zadzwonię po policje, a jak nie pamiętasz drogi zawołam ochronę.- Odwróciłam się w stronę drzwi, nakazując mu wzrokiem przez nie wyjść. Wcale się go nie bałam.

-Może zapanuj nad tą swoją dziewczyną, co?- Ponownie zwrócił się do Toma. On mnie naprawdę wkurza, ja już nie mam ochoty dłużej tego przeciągać. Czy on myśli, że ja sobie żartuję? To jest w dużym błędzie.

-Nikt nie będzie nade mną panował.- Syknęłam i bez dłuższego zastanowienia wyciągnęłam z kieszeni telefon, nie miałam zamiaru się w nic bawić, to wszystko zaczynało mnie coraz bardziej wkurzać.

-Schowaj to lepiej zanim zrobisz coś głupiego.- Już w ogóle go nie słuchałam tylko wybrałam numer policji. Ja nie lubię żartować w takich sytuacjach. A jego głupie gadki nie robią na mnie wrażenia.

-Odłóż to, bo go zabije!- Usłyszałam nagle, a gdy uniosłam wzrok Tom, miał już pistolet przy głowie. Teraz już zupełnie przestało mi się to wszystko podobać i mogę stwierdzić, że właśnie zaczęłam się bać. Nie miałam wyjścia, musiałam odpuścić.. nigdy bym sobie nie wybaczyła, jakby coś mu się przeze mnie stało. Rozłączyłam się natychmiast i odłożyłam urządzenie na szafkę.-No, od razu lepiej.

-Zostaw go...- Powiedziałam cicho. Już nie byłam taka pewna siebie. Bałam się o niego...

-A może jakieś proszę?

-Proszę...

-To ja teraz kulturalnie wyjdę, a z tobą rozmówię się kiedy indziej i bez świadków.- Oświadczył i schował broń, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą.- Żegnam.- Wyszedł zostawiając nas samych. To było straszne...

-Tom, czego on chce...?- Zapytałam przez łzy. Przecież on mógł zrobić mu krzywdę... jak ja mam spokojnie żyć, wiedząc, że jakiś psychopata przyczepił się do mojego narzeczonego!

-Kochanie, przepraszam....- Przygarnął mnie do siebie przytulając.-Obiecuję, że to załatwię, już więcej go nie zobaczysz...

-Ja nie chce, żeby on coś ci zrobił...boję się o ciebie, proszę zgłoś to na policje... niech go zamkną...- Wyszeptałam w materiał jego koszulki.- Jak ciebie nie było i byłam sama, też przyszedł...chciał z tobą rozmawiać, ale nie powiedziałam mu, gdzie jesteś... wtedy też miał broń.- Wyznałam z nadzieją, że to przekona go do złożenia doniesienia na tego faceta.

-Czemu nic mi nie powiedziałaś?

-Chciałam, ale jakoś nie było okazji... a potem zapomniałam... Poza tym, ty też nic mi nie powiedziałeś o nim! Kto to jest?- Odsunęłam się od niego oczekując wyjaśnień.

-Stary znajomy... przypomniał sobie nagle, że mnie zna i wyobraża sobie nie wiadomo co.

-I czego chce od ciebie? Bez powodu by cię nie nachodził.

-Pożyczyłem mu raz pieniądze, ma jakieś kłopoty czy coś...ale teraz chce znacznie więcej, a ja nie będę mu płacił. Nie wiem w ogóle za kogo on się uważa.- Skrzywił się oburzony.

-Dlatego zgłosisz to na policje i będziemy mieli spokój, tak?- Uniosłam na niego swoje zaniepokojone spojrzenie. Nie był przekonany co do tego pomysłu i od razu to wyczułam...- Tom?

-Oj, tak. Zaraz zadzwonię.- Potwierdził w końcu i pocałował mnie delikatnie w usta, dzięki czemu od razu się uspokoiłam...


###

 

Jestem otwarta na krytykę... więc może w końcu ktoś by z tego skorzystał? ;>

pozdrawiam ;*

 


 

19 komentarzy:

  1. hopeinheart@amorki.pl4 lutego 2010 16:43

    1?

    OdpowiedzUsuń
  2. hopeinheart@amorki.pl4 lutego 2010 16:47

    Ha, pierwsza jestem xD Ja nie wiem, ten odcinek jakoś szybko mi minął i wciąż mi mało... W każdym razie nie pasuje mi ta cała historia z tym 'dawnym znajomym' Toma. Moim zdaniem ukochany Carmen nie powiedział jej całej prawdy i boję się, co tak naprawdę może się pod tym kryć... ;/ A zapał Toma do ślubu jest cudowny ;D Widać od razu, że zależy mu, by Carmen jak najszybciej została jego żoną i nie widzę w tym nic złego. W końcu są dla siebie stworzeni :>Pozdrawiam ;*Julk@

    OdpowiedzUsuń
  3. NIEEEEEEEE!!!!!!Depresja itp... załoba narodowa!...;(((ryczy...

    OdpowiedzUsuń
  4. I jestem druga... XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Słońceee ^^ Pierwsze moje pytanie: nie chciałabyś robić szablonów dla [uber-die-norm]? Przemyśl to, byłabym niezmiernie szczęśliwa, mogąc Cię mieć w swojej załodze ;) A co do odcinka, to cóż ja biedna mogę rzec? Wszysto super, tylko jakbym spotkała amelkę, to rozwaliłabym ją o najbliższy mur xD Jesteś cudowna, wiesz o tym, prawda? ;*****

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie pisze z Tobą od tylu godzin, że nic nie moge napisać... a w szkole nie było czekolady... ale bez czekolady też się dobrze placze, wiesz? xDA jak nie wiedziałaś, to już wiesz... noo... to może ja przejde do odcinka .... To dobry pomysł, pierwszy dzisiaj ^^Ja to się dziwie Carmen, że nie kopnela tego faceta... to zazwyczaj działa ^^Albo mozna go pociągnąc za włosy xDTo, o dziwo, bardzo wkurza chłopaków xDI jakoś Tom mnie nie przekonał... Trzeba go pilnować, bo nie zadzwoni na policje ^^ xDpzdr. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. Podoba Ci się taka krytyka? xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ka., zmieniasz szablony prawie tak często jak Nika.! xD. Skomentuje później oO.

    OdpowiedzUsuń
  9. serio? ^ ^ .Nie podobalo mi się... jakoś nudno i wgl.Myślałam, że Tom coś zrobił ciekawego.A tu nuuuuda !Nie no żartuje przecież :* Co fakt myślałam, że tom zrobił coś poważnego i będzie masakryczna kłutnia z Carmen aleeee to wszystko trzynało w napięciu i tu sie okazje takie cos xd . Podobało się bardzo XD.Achh... :* Pozdrawiam ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  10. tak tak zrobiłam mój wieczny bład. napisałam kłutnia zamiast kłótnia xd . sory.Zapraszam do mnie ! www.th-th.blog.onet.pl ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Super.Szablonem jestem wręcz zachwycona ;)a co do notki, to wyszła świetnie. Dobrze, że im to wszystko się tak układa. W koncu teraz Tom może skakać z radości, że może usłyszec od niej, że go kocha.I zastanawia mnie ten facet i to, czy Tom aby napewno mowi prawdę. Oby.czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  12. Raczej nikt nie jest chętny na skorzystanie z propozycji "jestem otwarta na krytykę". Irytuję mnie ten koleś -.- , ale myślę , że Tomi trochę zabarwił tą historię na swoją korzyść [wiem, wiem - zawsze doszukuję się ciemnych stron no ale co ja poradzę na taką siebie] Amelia i Alex znowu razem?! - raczej zrobiła to aby go spławić , tak mi się wydaje ; DD.Czekam na kolejny ; **

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny szablon ;) bardzo mi się podoba ;) a co do treści... niech Tom zgłosi to na policje, bo przecież ten koleś może mu coś zrobić. psychopata głupi..;) pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaką krytykę? To co piszesz jest świetne a ja się mam w krytyka bawić? Normalnie jakieś kpiny, ale ok.Podoba mi się to że tak dużpo się dzieje chociaż stanowczo za mało o Amelii, bo strasznie mnie ciekawią Jej dalsze losy... Odcinki dosc długie, ale możesz piać dłuższe, wcale się nie obrażę!Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Czuję niedosyt! Chcę więcej :(((((( !!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Nikt nie korzysta, bo nie ma czego krytykować, o. xD I mnie tam si ę bardzo podobało. ^^ Ten początek taaaaki romantyczny. ^^ I właśnie! Kompletnie zapomniałam o Amelii i Andreasie. No, niech oni będą razem i niech ona nie udaje takiej niedostępnej, no. xD Chciałabym wiedzieć, kim naprawdę jest ten chłopak, który groził jej i Tomowi. Bo jakoś nie chce mi się wierzyć w to, co powiedział Tom...Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  17. Ka., ale jak można krytykować Ciebie ;P Przecież to co T y piszesz to idealne jest ;pp Ale słodzę xddA te szablony to naprawdę zmieniasz w ekspresowym tempie xddDobra to teraz przechodzę do odcinka ;D Tom jest okropby, bo po pierwsze jak to tak można swoją narzeczoną (ale to ładnie brzmi ^^) budzić, a po drugie bo nie powiedział jej kim jest owy facet z bronią i po trzecie bo najprawdopodomniej nie powiedział jej prawdy (tak xd?)A co do Andreasa i Amelii to myślałam, ze coś z tego wyjdzie. Ale z charakterkiem Amelii to mogło to nie wyjść xdd Ale... zobazcymy w następnych odcinkach, nie xddTo ja czekam ;DPozdrawiamQueenBlack

    OdpowiedzUsuń
  18. Matko, nie ma jak mój zapłon xD. Musiałam zachorować, żeby mieć czas na nadrobieni zaległości oO. Bez kitu xD.Aaaaaa ona go kocha.! Ja jeb.ie to było oczywiste, ale ucieszyłam się prawie tak ja Tom, gdy to przeczytałam xD. Słodko xD. No i powrócił motyw ślubu,wspaniale. Mam nadzieje, ż tym razem dojdzie on do skutku i nie przeszkodzi im w tym nikt, chociażby ten 'dawny znajomy' oO. Dziwny ten typek oO. Ale jeżeli Tom mówi prawdę, to dlaczego od razu tego nie zgłosił na policję oO. Może w tym jest jakieś drugie dno czy coś ;> oO.Czekam na next<3Szablon przepiękny.! Pozdrawiam:*:*:*

    OdpowiedzUsuń