Krążyliśmy po parku napawając się świeżym powietrzem, które zaczynało pachnieć już wiosną. To był świetny pomysł, żeby tak po prostu wyjść sobie na spacer. Z pewnością zrobiło to dobrze nie tylko nam, ale także naszym dzieciom. Poza tym to zawsze jakaś odskocznia od codziennego życia.
-No patrz idę obok ciebie, trzymam cię za rękę, masz już duży brzuszek, a oni i tak się na ciebie gapią, aż im cieknie z pyska…- Tom przerwał w pewnej chwili ciszę swoim pełnym oburzenia głosem. Ja myślałam, że my się tu relaksujemy wiosennym spacerkiem, a on zaprząta sobie tą swoją śliczną główkę, jakimiś bzdetami…
-Na ciebie też patrzą mój drogi i już nie powiem, co przy tym robią.- Stwierdziłam mając na myśli jego psychiczne fanki… no dobra, może nie wszystkie takie są. Ale i tak ich nie lubię… Na szczęście zgarnęłam Toma tylko dla siebie i nikomu go nie oddam.
-Ale ja to co innego… to tylko fanki, a ciebie podrywają.
-Nie zauważyłam.- Stwierdziłam nieprzejęta. Jakoś nigdy wcześniej mój mąż nie zwracał na to uwagi. No, ale to chyba normalne, że faceci się patrzą na kobiety? I czasem je podrywają? Przecież nie mamy na czole wypisane, że jesteśmy mężatkami, czy też mamy chłopaków.
-Wystarczy, że ja zauważyłem… chyba za skąpo się ubrałaś.- Mruknął, na co ja wybuchnęłam śmiechem. Normalnie rozwalił mnie… czy on widzi, co ja mam na sobie? Nawet nie mam nagich nóg!- Z czego się śmiejesz? Ta kiecka przyciąga uwagę.
-To może ja nie będę wychodzić z domu?
-O, to świetny pomysł.
-Wariujesz Kotku.- Pokręciłam z dezaprobatą głową.- Nie przejmuj się tak każdym spojrzeniem, dla mnie liczy się tylko twoje.- Zapewniłam go obdarzając słodkim całusem w policzek.
-Nie umiem, za bardzo cię kocham.- Objął mnie w pasie przyciągając bliżej siebie.- Usiądziemy tu? Lubię tę ławkę. Kojarzy mi się z nami… z początkiem naszej miłości.
„Otworzyłam szeroko oczy, gwałtownie się poruszając na ławce, gdy poczułam czyjeś wargi na swoich ustach.
Jezus Maria! Ten to ma wejście, chce mnie zabić? Przecież zawału mogłam dostać.
-Zwariowałeś? Wystraszyłeś mnie!- Naskoczyłam na niego, aż się odsunął, lecz uśmiech wcale nie znikał z jego twarzy.
-Przepraszam, nie mogłem się oprzeć, tak słodko wyglądałaś.
-I to jest powód, żeby tak znienacka, bez mojej wiedzy?- Zamrugałam oczami nie spuszczając z niego wzroku. Naprawdę się wystraszyłam, a po ostatnich przeżyciach jestem strasznie przewrażliwiona. Mam na myśli między innymi pogróżki Herrego, o którym zdążyłam już zapomnieć...
-No, ale przecież wiadomo, że to ja. Bo kto inny?- Opadł obok mnie.-Chyba, że o kimś nie wiem...
-Wiesz, że się spóźniłeś?-byłam tak miła, że go oświeciłam.
-Eh...wiem, ale moja mama zadzwoniła akurat jak miałem wychodzić...- Westchnął kładąc głowę na moim ramieniu.- Przepraszam...Mruknął po czym cicho ziewną. Co mu jest? Jakiś taki ospały... czy ja go nudzę?
-A ty się dobrze czujesz? Zaraz tu zaśniesz.-Szturchnęłam go lekko na co się skrzywił. Taka piękna pogoda, a on będzie spał i to jeszcze na ławce w parku!
-Nie wyspałem się... jestem strasznie zmęczony...
-Ah... a może dlatego, że całą noc się wierciłeś zamiast spać i przy okazji mnie budziłeś.-Przypomniałam mu uśmiechając się pod nosem. Ja również nie mogłam spać, ale wypiłam rano mocną kawę i jakoś żyje.
-Bo tobie to łatwo mówić... ja byłem taki podekscytowany tym wszystkim... tym, że ci powiedziałem.. i w ogóle.. cały czas myślałem co teraz będzie...-Podniósł głowę pozwalając mi ujrzeć jego twarz i świecące brązowe tęczówki...
-Teraz co by się nie działo, będzie wszystko dobrze.-Uśmiechnęłam się do niego najczulej jak potrafiłam. Ja nie wiem czy w ogóle tak umiem... przecież nigdy tego nie robiłam...
-Będzie dobrze- Powtórzył z entuzjazmem całując mnie w usta, a zaraz po tym położył się na moich kolanach.
-Inteligent.-Zaśmiałam się, gdy wtulił się w mój brzuch powodując na moim ciele fale gorących dreszczy.
-Carmelka...-Wymruczał w materiał mojej kurtki. I nastała cisza. Wsłuchiwałam się w jego oddech, jakby nic innego nie wydawało żadnych dźwięków. Nie słyszałam wiatru, nie słyszałam przechodzących ludzi, pływających kaczek... słyszałam tylko jego. Jego oddech i bicie jego serca...”
Uśmiechnęłam się do wspomnienia i z największą przyjemnością usiadłam obok niego. Tyle się działo w naszym życiu i nadal się dzieje. To niesamowite, że na początku chcieliśmy spróbować być razem, a teraz jesteśmy małżeństwem…
#
-Bill jesteś niesamowity. Wziąłeś tak po prostu wszystko na swoje barki i nawet przez chwilę nie narzekałeś…- Rzekła z podziwem Rose, która wpadła odwiedzić córkę swojej zmarłej kuzynki. Oczywiście każdy z rodziny Sary jest mile widziany, Bill nie miał zamiaru ograniczać córce kontaktów z rodziną jej matki. Poza tym Rose była jedną z niewielu, którzy pochwalali jego zachowanie.- A malutka jest przesłodka, wykapany tatuś.- Zachwycała się nie szczędząc komplementów Wokaliście. Melanie przysłuchiwała się wszystkiemu czując, jak z każdą chwilą jej ciśnienie wzrasta. Nie miała nic do Rose, ale wydawało jej się, że brunetka przesadza. Zupełnie jakby chciała przypodobać się Muzykowi. A jej naturalnie w najmniejszym stopniu nie odpowiadała taka konkurencja… Wysoka, szczupła, powabna brunetka… w dodatku rodzina Sary. Czy w ogóle miałaby przy niej jakiekolwiek szanse? Może, gdyby nie była w ósmym miesiącu ciąży…
-To prawda. Jest najśliczniejsza na świecie.- Przyznał z dumą posyłając jej promienny uśmiech, na co jego dziewczyna wywróciła teatralnie oczami zastanawiając się, jak długo jeszcze potrwa ta cała szopka. Wcale nie chciała być zazdrosna jednak, to było silniejsze…
-Oczywiście zawsze służę pomocą, jakby coś się działo. Będę teraz mieszkać przez jakiś czas u cioci, a może niedługo też przeniosę się tu na stałe.- Wyznała po czym też blondynka podniosła się ze swojego miejsca zwracając tym samym na siebie uwagę, gdyż zajęło jej to dobrą chwilę.- Ja chyba nie mogłabym być w ciąży… jak ty sobie radzisz? Ledwo wstajesz…- Zwróciła się do niej obserwując uważnie jej ruchy.
-Jakoś sobie radzę. Pójdę zajrzeć do Sary.- Odparła z wymuszoną uprzejmością i ulotniła się z salonu nie mając ochoty przebywać w ich towarzystwie, ani sekundy dłużej. Jakby chciała posłuchać przesłodzonych rozmów, obejrzałaby tandetną telenowelę. Tam chociaż głównej roli nie odgrywałby jej chłopak.-Czemu zawsze musi zjawić się jakaś panna, gdy jest dobrze?- Mruknęła do siebie ze zrezygnowaniem stawiając ostrożnie kolejne kroki na stopniach. Westchnęła ciężko kierując się do dziecięcego pokoju, gdzie spała mała Sara. Weszła po cichu do środka i podeszła do różowego łóżeczka. Dziewczynka smacznie spała mając przy tym przesłodki wyraz twarzy. Naprawdę była podobna do Billa i to bardzo. Uśmiechnęła się do siebie i poprawiła jej kocyk następnie gładząc delikatnie jej gładki policzek. Była taka drobniutka… dzieci, to zdecydowanie cuda. – A ty maluszku, kiedy do nas dołączysz?- Pomasowała swój duży brzuch zwracając się do jeszcze nienarodzonego Colina. Patrząc na córeczkę Billa, nie mogła się już doczekać, kiedy weźmie w ramiona swojego synka. Oczywiście Sara teraz była także jej dzieckiem… jednak, to nie jest takie samo uczucie, które towarzyszy matce, gdy przytula do piersi małą istotkę, która mieszkała sobie pod jej sercem przez kilka miesięcy.- No, ale dobrze… siedź sobie tam, aż do ustalonego terminu, co najmniej, ok? Żebyś mi nie zrobił niespodzianki… Mamusia nie lubi takich niespodzianek.- Zastrzegła. Mimo wszystko obawiała się porodu, to chyba wydawało się być najgorsze.
-Kruszynkoo moja…- Odwróciła się słysząc głos należący do Billa. Chłopak zrobił kilka kroków w jej stronę i objął ją w pasie spoglądając w niebieskie tęczówki.
-Ja kruszynka? Ty chyba nie widzisz, jaka jestem wielka.- Spochmurniała nagle.
-I tak jesteś moją Kruszynką i zawsze będziesz. I kocham cię taką wieeelką…wiesz?- Pocałował jej nosek powodując uśmiech na twarzy.
-A ja ciebie takiego… małego?- Odparła niepewnie, na co ten się zaśmiał.- Szczupłego o…- Poprawiła się po chwili namysłu.- Ale i tak cię jeszcze podtucze.- Szepnęła mu do ucha i znowu mogła usłyszeć jego chichot.- No nie ma tak, że tylko ja będę tu gruba pff… jesteśmy parą, jednością. Musimy się dzielić wszystkim… nawet tłuszczykiem.- Wyszczerzyła się do niego i została obdarzona słodkim pocałunkiem, tym razem w usta.
-Jesteś najcudowniejszą kobietą na ziemi.
-Rumienię się, gdy tak mówisz…- Spuściła wzrok na jego koszulkę.
-Słodko wtedy wyglądasz. – Uniósł lekko jej głowę za podbródek, aby na niego spojrzała.- I pamiętaj, że żadna kobieta nie ma przy tobie szans. Choćby była ósmym cudem świata… nigdy nie zostawię cię dla innej, jesteś moim największym skarbem i szczęściem.- Wyznał sprawiając, że jej oczy zaszkliły się ze wzruszenia. Jest taka delikatna… zawsze to dostrzegał. Była dla niego jak najpiękniejsza róża, krucha i delikatna, lecz potrafiąca się bronić.
-Nigdy nie wierzyłam w bajki, a tymczasem stoję w ramionach księcia…- Powiedziała półszeptem wpatrując się w niego bez opamiętania…
###
A w następnym odcinku:
[…]-Bill o co chodzi? Mówisz takimi zagadkami…- Mruknęła nic nie rozumiejąc, lecz wygrzebała się spod pościeli i podążyła za Wokalistą. Mała Sara już nie płakała tak bardzo, jak przed kilkoma minutami jednak nadal była niespokojna.- Nie możesz jej uspokoić, tak?- Zapytała zerkając na dziewczynkę, a chłopak wyciągnął ją z łóżeczka.
-Przytul ją.- Wyciągnął w jej kierunku ręce z maleństwem.[…]
-Tom Kaulitz na zakupach?- Gitarzysta drgnął lekko słysząc za plecami damski głos. Był przekonany, że to jakaś fanka… jednak, gdy tylko się odwrócił doznał szoku, jak bardzo się pomylił.[…]
-Nawet nie waż się zbliżać do mojej żony, rozumiesz?!- Wysyczał przez zaciśnięte zęby.[…]
-Ja pierdole… jaka ty jesteś żałosna! Ty w ogóle… ty nic nie rozumiesz kobieto!- Uniósł się, aż odsunęłam się od niego nieco zaskoczona taką reakcją. Zresztą Simone także była zdumiona.
-Uważaj na słowa. Nie zapominaj do kogo mówisz.- Skarciła go niezadowolona.[…]