…Zerwałam się z łóżka jak oparzona, miałam jakiś koszmar nocny, a właściwie już poranny…i oczywiście z tego strachu już wszystko zapomniałam, nie mam pojęcia co mi się śniło. W każdym razie, dobrze, że to tylko sen. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, była dopiero ósma. Normalnie nie wiem co się ze mną dzieje. W nocy nie mogłam zasnąć, śnią mi się jakieś koszmary i budzę się za wcześnie, a zazwyczaj śpię jak najdłużej się tylko da. Denerwuje się? Raczej nie. A może jednak? Nie wiem czemu, ale odnosze wrażenie, że denerwuje się bardziej tym zakładem niżeli tym iż jestem w zespole. To na pewno przez Sarę, nagadała mi jakiś głupot wczoraj na temat mnie i Toma i teraz są oto efekty. Koszmary to rozumiem, ale żebym ja się denerwowała? Przecież jeszcze niedawno byłam pewna w stu procentach że wygram zakład...
No dobra skoro tak wcześnie wstałam, mogę zrobić dobry uczynek i iść do sklepu po świeże bułki. Melanie zapewne jeszcze śpi… a to się zdziwi.
Wstałam i po wykonaniu wszystkich porannych czynności zeszłam na dół. Wzięłam swoją torbę, komórkę i portfel, a następnie ubrałam się i wyszłam. Sklep był tylko jedną ulice dalej. Właściwie to z mojego domu wszędzie było blisko… ma się to szczęście…
-e..Sorry mała, gdzie tu jest sklep?- Nagle na mojej drodze wyrósł jak z pod ziemi jakiś typ. Nie znałam go, chyba nie jest z tąd. Ale w ogóle co to za tekst? Do mnie się tak nie mówi.
-Duży, idź za mną to dojdziesz.- Odpowiedziałam mierząc go wzrokiem i bez namysłu ruszyłam w dalszą drogę. Słyszałam za sobą jego kroki, to znaczy, że mnie posłuchał. Bardzo dziwne, że nic nie powiedział. Z resztą co mnie to obchodzi… pytał tylko o drogę. Ale nie zaprzeczę, że jest przystojny. Dobrze zbudowany, wygląda na inteligentnego, tylko te jego teksty… no w sumie to za wiele nie powiedział, nie powinnam go oceniać nie znając.
Dotarłam pomyślnie do sklepu, nieznajomy chłopak wszedł tuż za mną. Minęła zaledwie chwila, a ja już zapomniałam, że w ogóle ktoś mnie o coś pytał. Nie mogę się zajmować takimi błahostkami… nawet jak te błahostki, będą najprzystojniejsze na świecie…
Zapłaciłam za swoje zakupy i wyszłam, przyspieszyłam nieco tępa, chciałam mieć więcej czasu, żeby się przygotować za nim pójdę do Kaulitzów.
-ej mała! Zaczekaj!- Ktoś zawołał za mną. Niechętnie się zatrzymałam i obróciłam w jego stronę. To był ten sam koleś co mnie zaczepił w przeciwnej drodze. Czego on chce?
-może mogłabyś mi pomóc?
-sorry, nie mam czasu.- Chciałam go spławić, na prawde nie miałam czasu na pomaganie, może gdyby moje życie dzisiaj było takie jak dwa dni temu, chętnie bym go wspomogła, ale nie jest. Teraz nie mogę. Dopiero zaczynam a już czuję smak tej całej kariery, którą krótko mogę określić- brak czasu.
-ej no mała, nie daj się prosić. Ja chce tylko pare wskazówek.
-Alyson jestem.- Automatycznie się przedstawiłam swoim drugim imieniem, gdy poraz kolejny usłyszałam to głupie określenie. Chociaż… nawet fajnie to brzmiało. Mała… tyle, że ja nie jestem mała.- Jakie wskazówki?
-bo niedawno się tu przeprowadziłem i zabardzo się nie orientuję gdzie co jest…
-no dobra, dam ci trzy najważniejsze wskazówki.- Zaczęłam uważnie na niego patrząc.-Po pierwsze: Nigdy nie zadzieraj z osobami, które wyglądają z pozoru sympatycznie. Po drugie: pełna kultura. A po trzecie: Skontaktuj się z Sarą. Ona ma dużo wolnego czasu, na pewno chętnie pokaże ci miasto.- Wycedziłam i szybko wyjęłam z torby jakąś kartkę i długopis, aby zapisać mu numer do mojej przyjaciółki. Na pewno się ucieszy… o ile mnie nie zabije z tej radości. Tak, lubię na nią zwalać coś czego ja nie mogę.- No, tylko zwracaj się do niej uprzejmie.- Wcisnęłam mu kartkę i schowałam długopis.- Pa!- Obróciłam się szybko i ruszyłam w swoją stronę.
-dzięki mała!- Usłyszałam jeszcze na koniec. Tuman. Ale dobra, mogę to jeszcze wybaczyć i tak już więcej go nie zobaczę… Biedna Sara…
#
Niewiarygodne, że zrobiłam śniadanie. Tak jak myślałam, moja siostra była nieźle zaskoczona, ale pozytywnie. Zjadłam szybko coś lekkiego, nie to co przygotowałam, bo ja nie jadam takich posiłków… a więc śniadanie zrobiłam tylko dla mojej siostry, jaka ja jestem uczynna!
Było już po dziewiątej, a ja dopiero robiłam sobie makijaż, jakoś specjalnie się nie spieszyłam… przecież mam sporo czasu. Na pewno się nie spóźnię, nie ma w ogóle takiej opcji. Tak się zastanawiam jakim cudem nie dzwoniła jeszcze do mnie Sara, powinna zadzwonić ze swoimi pretensjami… chyba, że ten chłopak jej się spodobał… ciekawe… chociaż, jak rozmawiał z nią tak jak ze mną to raczej mało możliwe, żeby zrobił na niej pozytywne wrażenie. Sara jest bardzo wymagająca…
-Carmen! Jest za dwadzieścia dziesiąta!- Usłyszałam krzyk siostry, tak się wystraszyłam, że podskoczyłam i strąciłam przy tym butelkę z perfumami, która staczając się ze stolika powywracała wszystkie kosmetyki lądując na końcu na podłodze w kawałkach… i po perfumach.
-cholera!- Zaklęłam pod nosem, patrząc na kawałki szkła. Te perfumy były moimi ulubionymi! Dostałam je na urodziny i nie mam pojęcia gdzie można dostać takie same. Wielka strata… i jak ja teraz zabłysnę przed Kaulitzem!? To wszystko wina mojej siostry. Nie prosiłam ją, żeby mówiła mi która jest godzina!
Chyba już późno. Zostawiłam po sobie bałagan i wzięłam wszystko to co mi potrzebne, a najważniejsze bas. Zeszłam na dół, gdzie napotkałam Melanie…
-posprzątaj po mnie. Nie wiem kiedy wrócę..- Rozkazałam i z cwanym uśmiechem wyszłam z domu. Wolałam nie czekać na jej reakcję. No cóż, to przez nią nabałaganiłam, więc niech teraz sprząta…
-może powróżyć?- Nagle nie wiadomo skąd wyskoczyła przede mną jakaś starsza kobieta, zagradzając mi drogę. Wróżka? Dobre sobie. Ja niby miałabym się nabrać na jej czary?
-nie, dziękuję.- Odmówiłam próbując ją wyminąć, teraz na prawde mi się spieszyło. Jak bym się spóźniła to byłoby coś potwornego, dla mnie.
-ale ja nie chcę pieniędzy.- Kobieta tak łatwo mi nie odpuściła, co było bardzo ciekawe. Bo po co chce mi wróżyć, skoro nie chce za to kasy?- To nie zajmie dużo czasu.
-dobra, ale szybko.- Po chwili namysłu zgodziłam się, nie chcąc się z nią kłócić.
-daj mi rękę-Obojętnie podałam jej swoją dłoń, zaczęła jej się uważnie przyglądać. Dosyć zabawnie to wyglądało… ja nie wierzę w takie rzeczy…
-osiągniesz sukces, twój talent zostanie doceniony…- zaczęła mówić, patrzyłam na nią uważnie i słuchałam. Może kiedyś mi się to przyda?- Nie powinnaś bawić się czyimiś uczuciami, będziesz tego żałowała.
-co? Ale ja się nie bawię…- przerwałam jej, lekko się bulwersując. Niby czyimi uczuciami miałabym się bawić? Chyba nie chodzi jej o Toma? Nie, no nie dajmy się zwariować. Przecież to brednie…
-miłość i tak zwycięży, słuchaj rad swojej przyjaciółki. Trzy miesiące to bardzo dużo i wiele się może zmienić w tym czasie…
-trzy miesiące?- Powtórzyłam po niej. Jeszcze chwila i jej na prawde uwierzę… skąd ona to wie? Pewnie Sara ją na mnie nasłała! Zapewne chciała, żebym wycofała się z zakładu. Ale nie ze mną te numery.- Przepraszam, ale musze już iść.- Dodałam nie czekając na jej odpowiedź…
-nie wierzysz mi? Rozumiem cię, czasami sama sobie nie wierzę, ale to jest prawda. I do tego wcale nie trzeba magii…
-dziękuję bardzo, na pewno przemyślę pani słowa. Dowidzenia.- Pożegnałam się szybko i ruszyłam w swoją stronę. Muszę przyznać, że ta cała „wróżka” mnie zaintrygowała… ale przecież nie mogę jej uwierzyć. Nie jestem aż tak naiwna… rady przyjaciółki? Miłość silniejsza? Sukces? Co to w ogóle ma być? Nic dosłownego, żadnych konkretów…namąciła mi tylko w głowie…
Westchnęłam głośno i wyjęłam z torby telefon, aby sprawdzić która jest godzina. Mimo wszystko trochę czasu minęło gdy rozmawiałam z tą kobietą…. Za dziesięć, dziesiąta. Chyba powinnam zdążyć, jeszcze tylko dwie ulice i będę na miejscu, o ile nie zatrzyma mnie jakiś czarodziej…
Przeszłam szybkim krokiem ostatnie metry dzielące mnie od bramy do domu Kaulitzów i już po chwili stałam przed furtką. Niestety nie ma tak łatwo, wielcy bliźniacy Kaulitz mają ochroniarzy, którzy jak zwykle pomylili mnie z jakąś fanką. Powinni zacząć mnie już kojarzyć… ja nie jestem zwykłą dziewczyną, czy fanką Tokio Hotel. Ja teraz jestem basistką tego zespołu i nie życzę sobie, żeby ktoś mnie legitymował!
-a więc jak masz na nazwisko?- Usłyszałam pytanie ze strony wielkiego „goryla”, aż mnie coś w środku ścisnęło ze złości. Przez tego palanta się spóźnię, a stoję pod ich domem!
-człowieku, nie: „masz”, tylko: „ma pani”! Nie przeszłam z panem na „ty”!- Syknęłam, mężczyzna uśmiechnął się głupio wymieniając spojrzenia ze swoim towarzyszem.- Jestem umówiona z zespołem, na próbę. I jak panowie mnie zaraz nie wpuszczą, będę spóźniona, a tego bardzo nie lubię.- dodałam nieco spokojniej, ignorując ich głupie uśmiechy.
-jaką próbę?
-zaraz mnie szlag trafi. Nie mam ochoty tłumaczyć wszystkiego takiemu tumanowi! Zapytaj Kaulitzów, czy na mnie czekają i będziesz miał problem z głowy.
-za kogo ty się uważasz, żeby mi rozkazywać? Nie wspominając już o tym, że zwracasz mi uwagę, a sama mówisz mi na ‘ty’, nie jestem twoim kolegą!- Teraz to on się zbulwersował. Ale wcale mi się nie zrobiło głupio, może i popełniłam mały błąd w wypowiedzi, ale to nie ja go dręczę tylko on mnie. Zostały mi dwie minuty, jak mnie zaraz nie wpuszczą to wybuchnę. Czy zawsze ktoś musi mnie zatrzymać?!
-to co mam zadzwonić do Kaulitza i powiedzieć, że się spóźnię bo jego ochroniarz przetrzymuje mnie przed furtką do jego własnego domu, w którym jesteśmy umówieni?!
-niech ci będzie, ale jeżeli okaże się, że kłamiesz będziesz miała kłopoty.- Zagroził i otworzył tą nieszczęsną furtkę. Prychnęłam tylko i podążyłam za nim do drzwi. Mężczyzna nacisną na dzwonek…
-„też mi coś, ochrona a sama wejść do domu nie może”- pomyślałam w złości. Ten typ popsuł mi humor. Naskarżę na niego…
Nagle drzwi otworzyły się i staną w nich, nie kto inny jak Tom Kaulitz, a spodziewałam się jakiejś służącej prędzej…
-o Carmen, punktualna jesteś.- Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam, widziałam jak na twarzy ochroniarza pojawia się grymas niezadowolenie, że nie miał racji.
-ja nigdy się nie spóźniam.- Zapewniłam go i weszłam za nim do środka…
###
Lady_November: JESTEŚ DALTONISTKĄ ;P
No i jest sześć, cyferka piękna, notka niekonieczie ;p Mam nadzieję, że nie jest najgorzej... kolejna może pojawi się w tym miesiącu, a może nie... wszystko się może zdarzyć... ;)) za dużo tych może, ale niczego nie można być pewnym xD
pozdrawiam :*
Pierwsza lecę czytać!Lady_November
OdpowiedzUsuńjak ja bym stłukła ulubione perfumy to bym się poryczała xDmasz racje jestem daltonistką xDno i notka super xD
OdpowiedzUsuńBoska notka xDTa wróżka mnie tylko utwierdziła w tym, ze sie w sobie zakochaja xDAkcja z ochroniarzem jest najlepsza xDCzelam na cD xD
OdpowiedzUsuńślicznie :)) czekam na newsik :)) pozdraawiam:****
OdpowiedzUsuńładnie, ładnie... heh :D podoba mi się xD
OdpowiedzUsuńNie lubię wróżek. Za ochroniarzami też nie przepadam.Tłuc ulubionych perfum nie cierpię.Przepraszam, muszę iść poszukać jakichś zapałek, czy czegoś, żeby wsadzić między powieki. Albo po prostu pójść spać. I odespać cały tydzień :(
OdpowiedzUsuńłogień! Njaepsze co może być. Jestem tutaj nowa i całkowicie przypadkiem, ale to musiało być przeznaczenie.Rewelacyjne opowiadanie przeczytałam wszytskie odcinki i jestem pod takim wrazeniem ze brak mi słow. Jka ty rewelacyjnie piszesz, ja też tak chcę!Sama tez pisze właściwie dopiero zaczynam, ale coś nie bardzo mi to wychodzi, i wiesz chyba moja samoocena poszła w dół. Bo moje przy twoim to jak pchła, takie malutki;/Dobra, kończę....Moge dodac do linków? *prosim*plug.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńChyba 'nie przeszłam' :|
OdpowiedzUsuńwystrzałowo napisane
OdpowiedzUsuń