poniedziałek, 21 kwietnia 2008

8. ' Nikt mnie nie zje, nie martw się.'

-no pięknie! Ja tu zrywam się z samego rana z łóżka, bo moja przyjaciółka chce ze mną pogadać, a ty co?! Śpisz sobie w najlepsze!- Nagle usłyszałam pretensjonalny głos swojej przyjaciółki która wparowała do mojego pokoju niczym burza, od razu pozbawiła mnie mojej kołdry i odsłoniła zasłony. Nie ma to jak „miła” pobudka… no ja ją po prostu uwielbiam, moja najlepsza przyjaciółka…. Jak to się w ogóle stało, że ona nią jest?

-Sara, nie krzycz. Już przecież wstaje.- Jęknęłam podnosząc się niechętnie z cieplutkiego łóżka…

-no to masz dziesięć minut.- Stwierdziła, a ja ze skrzywioną miną zabrałam swoje ciuchy i skierowałam się do łazienki. Dziesięć minut… to ja w tym czasie zęby umyję i się ubiorę, a co z makijażem!? Czy ona myśli, że mam taki guziczek „TURBO dopalanie” ? No to ją rozczaruję, bo nie mam.

Zmobilizowałam się i wykonałam poranne czynności najszybciej jak tylko potrafiłam, ale oczywiście musiało mnie jeszcze coś tego dnia wkurzyć i to z samego rana. Czasami wolałabym być chłopakiem. A dokładnie raz w miesiącu przez te pare dni… i to akurat dzisiaj musiały nadejść te dni… nic dziwnego, że mam zły nastrój. Zawsze tak mam. Zrobiłam wszystko co trzeba, pominęłam makijaż i wróciłam do pokoju gdzie czekała na mnie Sara.

-no więc o czym chciałaś pogadać?

-y… o mnie chyba…- zastanowiłam się, bo już sama nie wiedziałam o czym chcę z nią porozmawiać… jeszcze wczoraj to wiedziałam, ale obawiam się że jak jej powiem o swoich wątpliwościach to ona pomyśli że się poddaję, ale tak nie jest! Nie, no mimo wszystko to moja przyjaciółka, na pewno mnie zrozumie, albo przynajmniej spróbuje.

-oho, czyżbyś już się zakochała?- Zapytała rozsiadając się na moim fotelu. Przewróciłam oczami, ona znowu zaczyna…

-nie. Chodzi mi o ten zakład. Tylko mi nie przerywaj!- Rozkazałam, przewidując iż Sara będzie miała ochotę wtrącić się ze swoją wypowiedzią. Teraz musiałam powiedzieć wszystko bez przerywania i bez względu na skutki czekać na jej reakcję…- na początek mówię, że na pewno nie zrezygnuję, ale skoro jesteś moją przyjaciółką, chciałam się z tobą podzielić moimi przemyśleniami i tym co do tej pory zauważyłam, nie tylko u niego, ale i u siebie!- Zaczęłam, a blondynka tylko uważnie na mnie patrzyła i nawet nie myślała, żeby się odezwać…- Bo… ja się chyba trochę przeliczyłam, on jest strasznie trudny! I taki tajemniczy! Taki dziwny! A najgorsze jest to że mnie cholernie intryguje to jego zachowanie i sama jego osoba! Gdyby nie to, zapewne bym zrezygnowała…. Ale wiesz co? Nie zrezygnuję. Dopnę swego. Za trzy miesiące będę wiedziała o nim wszystko, będę go znała lepiej od jego brata.- Zakończyłam i opadłam na łóżko. Odziwo Sara milczała. Może z nią coś nie tak?

-aha. To czekam. A tak zmieniając temat… dlaczego nasyłasz na mnie jakiś gościów?- Odezwała się po chwili, od razu skojarzyłam o co chodzi…a raczej o kogo…

-yy… wiesz co… ja już muszę się zbierać. Wiesz, próba.- Uśmiechnęłam się niewinnie i jak najszybciej potrafiłam opuściłam swój pokój. Sara coś tam za mną jeszcze wołała, ale nie zrozumiałam… wpadłam do łazienki i się w niej zamknęłam, tak uciekam przed własną przyjaciółką… w sumie to nie wiem czy ona jest zła za to czy nie… nieważne…

Zrobiłam sobie delikatny makijaż, zajęło mi to trochę czasu, miałam nadzieję że w tym czasie Sara sobie poszła… a jednak się myliłam, gdy wyszłam akurat ją napotkałam…

-jeżeli już ze mną nie masz o czym rozmawiać, to spadam. Pa.- Rzekła i zeszła po schodach. Odetchnęłam z ulgą, ona też mnie zaskakuje… ale skoro na mnie nie krzyczała, to znaczy że ten chłopak nie jest taki zły i wcale jej to za bardzo nie przeszkadza, że ośmieliłam się go skierować do niej…

 

#

 

Znowu musiałam przebrnąć przez tą ochronę za nim znalazłam się w domu Kaulitzów, dzisiaj na szczęście wpuścili mnie bez żadnych oporów. No i to na ich szczęście, bo ja dzisiaj jestem w złym humorze i wszystko mnie drażni, więc lepiej żeby uważali… nie tylko ci ochroniarze… no cóż, raz w miesiącu mam prawo na takie „wyskoki”, w końcu to ja się z tym męczę!

-To co Carmen, zaczynamy?- Zapytał uśmiechnięty Bill, najchętniej to powiedziałabym: nie. No ale bez przesady… przecież nie jestem obłożnie chora, a to że mnie brzuch boli to już szczegół…

-jasne.- Skinęłam głową i wzięłam swoją gitarę. Wszyscy stanęli na swoich miejscach i się zaczęło… Kolejne godziny męki… przez ten czas starałam się unikać jakich kolwiek rozmów, po prostu nie chciałam przypadkiem na kogoś się złościć, bo w sumie to czemu oni mają „dostawać” za moje humorki? Nie lubię się wyżywać na ludziach… chociaż kiedyś, bardzo chętnie robiłam to na Tomie, teraz nie mogę…

-dobra, chwila przerwy.- Zarządził Gustav po jakiś trzech godzinach grania. Odłożyliśmy instrumenty i każdy chwycił za swoją szklankę z wodą, ja też. Strasznie chciało mi się pić… to granie jest chyba bardziej męczące od sportu. Nigdy jeszcze nie grałam w takich długich ilościach czasu…

-muszę do toalety, zaraz wracam.- Zakomunikowałam moim towarzyszom i biorąc swoją torbę udałam się do łazienki. Dzisiaj byłam bardzo mało rozmowna, właściwie to tylko przytakiwałam albo odpowiadałam krótkimi zdaniami…

Dużo czasu nie spędziłam w tym jakże pięknym i eleganckim pomieszczeniu, szybko do nich wróciłam. Jakoś specjalnie się tym nie przejęli siedzieli i o czymś sobie gadali… mnie też to nie obchodziło… usiadłam sobie pod ścianą i odpoczywałam rozmyślając… zupełnie się od nich odcięłam, byłam tylko ja i moje myśli…

-Alyson, wiesz że jutro wyjeżdżamy, nie?- Na ziemie sprowadził mnie głos wokalisty. No i całkiem drastycznie mnie sprowadził, aż zadrżałam… bo jakoś tak zapomniałam że to już jutro… skinęłam twierdząco głową… trochę niepewnie, ale chyba tego nie zauważył…

-jutro nieco wcześniej, bo o siódmej po ciebie przyjedziemy.- Tak, to rzeczywiście „nieco” wcześniej… tylko trzy godziny… super.

-jedziemy do Francji jakbyś nie wiedziała.- Kontynuował, a ja tylko mu przytakiwałam, powiedział jeszcze coś o koncertach i próbach… właściwie to mnie trochę wprowadził do tego świata… nie wyglądało to aż tak strasznie, ale jednak łatwo nie będzie…

-dobra to co wracamy do próby?

-yhy…

 

#

 

-tylko nie mów, że mnie odprowadzisz!- Uprzedziłam chłopaka, za nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. Domyślałam się, że znowu będzie chciał ze mną iść, tyle, że ja na prawde nie potrzebuję ochrony. Tyle razy wracałam w nocy sama do domu i nic się nie działo, a teraz tak mi dziwnie jak codziennie jestem odprowadzana pod sam dom i to jeszcze przez Kaulitza…

-a czemu nie?

-bo dzisiaj ide sama. Nie masz lepszych zajęć? Nikt mnie nie zje, nie martw się. A po za tym umiem się bronić.- Zakomunikowałam i skierowałam się w stronę wyjścia.

-ale dzisiaj jest już znacznie później niż wczoraj.- Zauważył udając się za mną.

-idź spać inteligencie. Poradzę sobie.- Zapewniłam go i nie czekając na jego reakcję wyszłam. Chyba wiadomo, że dzisiaj wolałam wracać sama, jeszcze bym powiedziała mu coś niemiłego, co zepsułoby mój plan i miałabym trudniejszą drogę do zwycięstwa. Ale to nawet miłe, że mu tak zależy na moim bezpieczeństwie…co ja gadam!? To wcale nie jest miłe, nie zapominaj się Carmen! Chyba potrzebuję jakiegoś psychologa, bo czuję że kiedyś zwariuję…

Jutro wyjazd, a ja jeszcze nawet się nie spakowałam, będę miała co robić w nocy… właściwie to strasznie się tego boję… boję się tych koncertów, reakcji fanów… w końcu zastępuję im Georga! Takiego wielkiego chłopa, zastąpi niewielka dziewczynka… już się boję reakcji tych wszystkich dziewczyn… mam nadzieję, że mnie nie zabiją… ja chce jeszcze żyć. No przynajmiej przez te trzy miesiące. Jak wygram zakład to będę mogła spokojnie odejść z tego świata…

Nawet nie zauważyłam jak znalazłam się pod swoim domem, prawie go ominęłam, na szczęście w porę się zorientowałam, że jestem na miejscu. Weszłam ostrożnie do budynku z obawą, że zaraz wyskoczy skądś moja przyjaciółka, jak to zwykle bywało… ale tym razem nie. W domu panowała cisza. Czyżby Melanie nie było? Niemożliwe. Nie zostawiłaby otwartego domu. Udałam się do swojego pokoju, sądziłam że moja siostra jest u siebie, nie chciałam jej przeszkadzać. Bóg jeden wie, co ona tam robi…

Po chwili bezczynnego stania na środku pokoju, zaczęłam pakować swoje rzeczy do dużej torby. Zajęło mi to wszystko strasznie dużo czasu, skończyłam chyba koło dwudziestejtrzeciej. Miałam już iść się myć, ale odziwo zadzwonił telefon… o tej porze? Ktoś spać nie może czy co? Byłam już potwornie zmęczona, a myśl że musze wstać jutro przed szóstą żeby się wyrobić, dobijała mnie… Niechętnie zeszłam po schodach na dół i odebrałam…

-witaj Carmen.- Usłyszałam po drugiej stronie męski głos, który doskonale znałam. Tylko skąd on wiedział, że to ja skoro nawet nie zdążyłam się odezwać.?- Dobrze, że nie śpisz, skarbie.- Po tych słowach myślałam, że wybuchnę ze złości. Jak on śmie do mnie dzwonić i jeszcze tak mówić?! Przecież wyraźnie mu powiedziałam, że nic między nami nie będzie!

-czego chcesz!?- Warknęłam do słuchawki, byłam na prawde wściekła.

-oj co tak niemiło? No ale skoro tak chcesz, ja też będę niemiły. Bo jak ostatnio się widzieliśmy trochę niegrzecznie mnie potraktowałaś.

-pff. Nie rozumiesz co to znaczy : nie!?

-mi się nie odmawia kochanie, no ale pewnie nie wiedziałaś, to mogę ci to wybaczyć.

-jesteś żałosny!- Zironizowałam, ten człowiek potrafił wyprowadzić z równowagi bardziej niż Kaulitz.

-oh… nie denerwuj się tak. Z resztą nieważne. Nie po to dzwonię…

-to czego do cholery chcesz!?

-jutro u mnie o dwudziestej, pasuje?

-Nie, nie pasuje!- Fuknęłam. Teraz na prawde przegiął, za kogo on mnie ma!?

-a to dlaczego? Bo wiesz, mi pasuje. Więc lepiej, żeby tobie też pasowało.!

-co ty sobie wyobrażasz!? Nie jestem dziwką! Odwal się ode mnie! Nigdy z tobą nie będę!- Oświeciłam go krzycząc przy tym.

-to się jeszcze okaże czy nie będziesz, bo ja sądzę inaczej. Radzę ci się nie sprzeciwiać i przyjść jutro.

-chyba śnisz! Nawet jakbym chciała, nie mogę bo wyjeżdżam!

-to nie wyjedziesz, proste. Jutro o dwudziestej, inaczej wcześniej czy później tego pożałujesz.

-myślisz, że jestem taka głupia?! To się mylisz.- Oznajmiłam opanowywując swoje emocje, nie czekałam już na odpowiedź, nie miałam zamiaru dłużej go słuchać, rozłączyłam się…

Cała wręcz drżałam ze złości… wcale się go nie bałam, on mi nie może nic zrobić… nie odważy się… a po za tym i tak mnie już tu nie będzie… w sumie to nie wiem do czego on mógłby być zdolny, ale chyba nic mi nie zrobi? Nie, no przecież nie mogę się go bać. Nie ja. Teraz nie mogę się tym dręczyć, jutro wyjeżdżam i wracam za kilka tygodni, w tym czasie na pewno o mnie zapomni! Dupek…

 

###

 

Lady_N.: Taaaaaaaa... pierwszy raz w życiu ^^

Leila: Wszystko w swoim czasie xD Chyba byłoby nudno jakby już byli razem? No ale może nastąpi to szybciej, a może wcale ? ;D Bo kto w ogóle powiedział, że oni bedą razem?? xD

 

Jak mnie długo nie było. ^^ Te kilka dni wystarczyło, żeby sobie pomyśleć i zaczekać na wenę, ta notka akurat była pisana bardzo dawno temu, ale tak czy inaczej pisać muszę... To na pewno moja siostra i jej 'walnięte' dzieci tak na mnie zadziałały... no, nie... słodkie dzieci ;D Słodkieee... tak samo jak słodka Carmen xD

 

7 komentarzy:

  1. natalka.tomasz@onet.eu21 kwietnia 2008 22:06

    No co ty masz do dzieci swojej siostry? Osobiście znam tylko jedną i uważam, ze sie w ciebie wdała xD Nie pytaj mnie jak to możliwe bo sama nie wiem ;DNotka świetna xD i no ten teges...coś ja miałam...ach tak... Tom jest fajnym inteligentem :P błehehe xDPozdrawiam ;*Lady_Novmeber

    OdpowiedzUsuń
  2. Super notka xDCo ten kole chce jej zrobic?;/Jakis nawiedzony;/Ja juz to wiem ze oni beda razem xDJA to czuje ;DCzekam na nexta xD

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze super xD heh jestem ciekawa co będzie dalej :)) pozdrawiam:* i czekam na news:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo właśnie pisałam z nią i wymieniała mi opowiadania na które wart zajrzeć, ale nie wiem czy ta k-n ktorą mi opisywała to ty. . . Eh, skomplikowane. I wiesz co masz rację ma ogromny talent. Znowu zaczęla pisac, ale boi się reakcji innych, bo w końcu ostatnie opowiadanie tak bez słowa opuściła.. .Eh jej nowy adres to pogodno.blog.onet.pl<- gdybyś chciała. . .A co do odcinka? Jest fenomenalny i śmieszny zwłaszcza początek. Napisałabym więcej, ale śpieszę się an egzamin. Widzisz nawet przed testem znajdująę czas by przeczytać u ciebie odcinek.:P Zycz mi powodzenia.Pozdrawiam gorąco:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Nikt? A ten koleś, co gadał z Carmen przez telefon? Mam uzasadnione podejrzenia, że on nie zawahałby się jej zjeść. Bez żadnych wątpliwości mogę powiedzieć nawet, że już układa sobie menu na kolację "jutro o dwudziestej". Grrr...Spodobało mi się nazwanie Georga dużym chłopem (czy coś w tym rodzaju). Rzeczywiście, trafne określenie :).I ani mi się waż porównywać żadnych, ale to żadnych dzieci do tej rozwydrzonej Alyson [nie mogłam powstrzymać się, żeby tak jej nie nazwać... mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe ^^]. Dzieci są cudowne. Wczoraj dostałam samochodzikiem w łeb. Ale to nic. Dzieci są cudowne. Chociażby dlatego, że przywracają twoją wenę :P.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dowiedziałas się od Dojcz? Osz, no a mowiłam żeby nie rozpowiadała. Ja tez się strasznie cieszę, ze mogę sparwiac pisaniem komuś przyjemnośc, ale boje się ze znowu zawiodę. Ze znowu nie będę potrafiła napisac zdania i w końcu usunę się w cień. I nie płacz. Proszę.Kocham:**

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa. . . Wszystko poszlo praktycznie idealnie na tescie. Oo taka zadowolona jestem ze tak łatwo mi to przyszlo. ale zaczynam się bac jutrzejszego dnia. Przynam szczerzez ze jestem tepakiem matematyczno-fizyczno-chemicznym, a moje zdolności matematyczne sa na etapie 4 klasy podstawowki. koszmar. . .Całuję:))

    OdpowiedzUsuń