Trzech nastolatków i jeden mężczyzna siedzieli przy stoliku rozmawiając o planach na najbliższą przyszłość. Wyczekiwali przyjścia dziewczyny, która miała zastąpić na jakiś czas ich przyjaciela. Byli nastawieni pozytywnie z wyjątkiem Toma, który siedział jakby naburmuszony i nie zwracał na nic uwagi.
-tylko chłopcy, czy ona zdąży przez dwa dni wszystkiego się nauczyć?- Zapytał w pewnej chwili Jost i spojrzał na Toma, oczekiwał odpowiedzi właśnie od niego, choć pytanie zostało skierowane do wszystkich. Sądził, że to właśnie Tom zna ją najlepiej… może i znał, ale za nic nie chce się do tego przyznać, udaje nawet przed samym sobą…
-na pewno się nauczy. Jest zdolna.- Zapewnił go szybko Bill. Tak, był pewien, że Carmen sobie poradzi. Słyszał o niej bardzo dużo i to dlatego zaproponował właśnie ją. Sam znał ją właściwie tylko z widzenia, może wymienili pare razy kilka zdań, ale nigdy nie rozmawiali ze sobą dłużej niż pięć minut. To były takie chwile, przy okazji… Jednak bardzo go intrygowała, ale on nie miał niestety czasu, żeby ją bliżej poznać. Za to wiedział, że jego brat widuje się z nią niemalże codziennie. Zawsze jak wracał do domu narzekał jaka to ona wredna i jak bardzo go denerwuje. Wiele razy starał się mu coś uświadomić, ale na marne. Bo jego zdaniem jak się kogoś nie lubi to się z nim za wszelką cenę unika kontaktu, a jego brat nic nie robił w tym kierunku. Bill uważał, że po prostu w jakiś sposób się do niej przywiązał i wręcz nie może żyć choćby nawet bez jej głupich tekstów. Takie nieświadome uzależnienie…
- to super. A jesteście pewni, że można jej ufać?
-tak. Podobno to porządna i poukładana dziewczyna.- Czarnowłosy za wszelką cenę starał się ją przedstawić w jak najlepszym świetle, chociaż tak na prawde nie wiele o niej wiedział.
-pff. Oczywiście, a na każdej imprezie zarywa innego kolesia…- burknął pod nosem Tom, wszyscy spojrzeli na niego z niemałym zaskoczeniem. Nie spodziewali się usłyszeć coś takiego na jej temat, w szczególności od niego. On chyba sam siebie nie słyszy. Mówi o niej w ten sposób, a sam postępuje znacznie gorzej.
-która jest godzina?- Odezwał się do tąd milczący Gustav. David spojrzał na swój zegarek, jako jedyny go posiadał.
-za pięć szesnasta.- Odparł kierując swój wzrok na drzwi, w których co jakiś czas pojawiali się ludzie. Jego uwagę przykuła niewysoka blondynka. Była wyjątkowo ładna i bardzo dobrze się prezentowała.
- Właściwie jak wygląda ta dziewczyna?- Zwrócił się do Toma, bo był przekonany, że to akurat on wie najlepiej. Dredziarz uniósł niechętnie głowę i spojrzał na menagera.
-szczupła blondynka, zielone oczy, niedługie włosy… nie wiem, no…- mówił jakoś bez przekonania. Po prostu nie potrafił jej opisać. I za wszelką cenę nie chciał przyznać, że jest bardzo ładna. A doskonale to widział. Podobała mu się i zapewne gdyby nie ich złe stosunki, chętnie by się nią zajął po swojemu…
-a to nie ona przypadkiem?- Jost wskazał na tą samą dziewczynę, która jeszcze przed momentem stała w drzwiach a teraz wieszała kurtkę na wieszaku. Tom obrócił się w jej stronę i zlustrował dokładnie swoim wzrokiem. Blondynka, czerwona bluzka z nie za dużym dekoltem, ale podkreślająca jej dość okazały biust, luźne, czarne biodrówki z dużą ilością kieszeni, które sprawiały wrażenie, że jej nogi są nieco bardziej zbudowane… Ta dziewczyna bardzo mu się podobała, jednak nie wierzył w to iż to jest właśnie Carmen. W prawdzie była podobna, ale to niemożliwe, żeby ona tak wyglądała…
-nie to nie ona.- Zaprzeczył odwracając głowę z powrotem w stronę menagera.- Ona na pewno się spóźni…
-jesteś tego pewien? Ona idzie w naszą stronę…
-pewnie po autograf.- Na jego twarzy zagościł cwany uśmiech…
#
Weszłam do kawiarni, w której byłam umówiona na spotkanie. Bardzo przyjemne miejsce. Jestem nawet kilka minut przed czasem. To dobrze, że jestem punktualna, takie cechy się ceni. Bynajmniej ja je cenię u innych.
Zdjęłam z siebie kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu osób, które mnie wyczekują. Spostrzegłam jedną zainteresowaną twarz moją osobą, czułam na sobie wzrok jakiegoś mężczyzny, nie wyglądał na zbyt starego. Może to on? Tak to on. Gdyby nie ten idiota w czapce, siedzący naprzeciwko niego, zapewne bym nie wiedziała. Ale tego inteligenta poznałabym wszędzie. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę stolika, przy którym siedziała cała czwórka. Może trochę się denerwowałam, ale na pewno nie było tego po mnie widać. Jak trzeba to potrafię chować swoje emocje. Gdy już się zbliżałam, wszystkie spojrzenia ze stolika zostały skierowane na mnie. A jednak jestem interesująca. Super, bo zrezygnowałam z olbrzymiego dekoltu. Nie mam zamiaru robić siebie bóg wie kogo, wolę się ładnie ubrać, tym też można zwrócić na siebie uwagę. Dzisiaj jeszcze zrobiłam sobie wyjątkowo porządny makijaż. Jestem idealna w każdym calu. Bynajmniej na razie.
-dzień dobry. -Uśmiechnęłam się przyjaźnie do najprawdopodobniej menagera zespołu. Mężczyzna od razu wstał i odwzajemniając mój uśmiech wyciągną rękę w moją stronę.
-witam. Ty zapewne jesteś Carmen. David Jost, menager zespołu, bardzo mi miło cię poznać.
-mi pana również.- Uścisnęłam jego dłoń. Czułam na sobie wzrok reszty osób. Najbardziej mnie ciekawił Tom, który jak na niego ukradkiem spojrzałam patrzył na mnie jakby zaskoczony. Czyli mi się udało? Jestem niezwyciężona!
-oh, jaki tam pan. Mów mi David. W końcu mamy razem współpracować.- Ten facet mi się podoba. To znaczy nie w tym sensie… chodzi o to, że ogólnie jest miły i sympatyczny. Nie jakiś sztywniak…
-a jednak, Tom. Dziwne że jej nie poznałeś.- Odezwał się Gustav patrząc dziwnie na Toma. A następnie wstał i również podał mi rękę, przedstawiając się przy tym. Billa już poznałam kiedyś więc, nie było potrzeby żeby to powtarzać drugi raz. Usiadłam obok Billa, bo tylko tam było wolne miejsce. Za bardzo nie wiedziałam jak mam się zachować i co mówić, jednak moje obawy były zbędne. David sam zaczął i wcale nie zabrzmiało to zbyt poważnie.
- no więc, bardzo fajnie, że się zgodziłaś. Właściwie uratowałaś nam zespół. Niestety Georg zachorował i nie może w najbliższym czasie z nami grać. Wystarczy, że podpiszesz tą umowę i będziesz tym czasowym członkiem zespołu Tokio Hotel. Oczywiście wcześniej się zapoznaj z jej treścią, żeby było wszystko jasne…- podsunął mi jakąś kartkę. Jak tylko zobaczyłam ile musiałabym czytać, odechciało mi się… nie przeczytam tego! Chyba oni sa uczciwi?
-myślę, że nie będzie takiej potrzeby. I tak się na tym nie znam. Po prostu podpisze.- Stwierdziłam z lekkim uśmiechem. Nie byłam za bardzo pewna swoich poczynań, ale co takiego może być w takiej umowie? Na pewno nic strasznego.
-no skoro tak uważasz. Na pewno nie będziesz żałowała.- Jost podał mi jakiś długopis, a ja bez dłuższego namysłu podpisałam się w wyznaczonym miejscu.- a więc panno Carmen, witamy w zespole! Acha, tylko czy zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz w ciągu dwóch dni wszystko załapać jeżeli chodzi o piosenki?
-w dwa dni?- Zapytałam lekko zaskoczona. Jednak nie przerażało mnie to. Jak ja się na coś uprę to potrafię dokonać cudów. Więc i to nie problem. A to zaskoczenie, które odczuwałam to chyba z tego powodu iż to tak szybko poszło, nawet nie pytał o nic szczególnego… najwyraźniej jestem ich ostatnią deską ratunku i wierzą na słowo…
-tak, za dwa dni wyjeżdżamy w trasę. I potem to już tylko jedynie próby.- Wyjaśnił.
-aha, nie ma problemu.- Uśmiechnęłam się pewnie. Czuję, że swoją postawą przekonuję go do siebie coraz bardziej.
-to od jutra zabierajcie się do roboty. Tom daj Carmen nuty do wszystkich piosenek, czy co tam trzeba… ty tam wiesz najlepiej z resztą. Ja się nie znam..
-yhym…- mruknął chłopak. Odczułam od niego jakąś niechęć, albo mi się tylko wydawało? Mam nadzieję, że moje wysiłki nie pójdą na marne…
-no dobra, to ja się zbieram, a wy nie wiem… może jakoś się poznajcie? W końcu już niebawem będziecie razem grali.- Rzekł David wstając z miejsca- no to do zobaczenia za niedługo.- Uśmiechnął się na pożegnanie i ruszył w stronę drzwi. Teraz poczułam się bardziej niezręcznie niżeli na początku. No cóż… ja jedna, ich trzech… i co ja mam mówić? Halo, gdzie moja pewność siebie? Chyba odeszła razem z Davidem…
-ehem… długo grasz?- Cisza została przerwana przez Billa. On taki spokojny…
-no dość długo.- Odpowiedziałam. Na prawde jakoś dziwnie się czułam. Jakoś nieswojo? Przecież muszę się przyzwyczaić…
-to jutro wpadnij do nas o dziesiątej, okay?- Wyskoczył nagle Gustav, który został zgromiony spojrzeniem przez czarnowłosego.
-chyba do nas Gustav.- Zwrócił mu uwagę, a ten uśmiechnął się niewinnie. Super, ale co to znaczy „do nas” ? - Wiesz gdzie mieszkamy?
-jasne, że wiem. Tam gdzie pełno różowych lalek.- Jakoś szybko pożałowałam tego co powiedziałam. To chyba nienajlepiej zabrzmiało… w końcu teraz należę do tego zespołu…
-no właśnie.- Ku mojemu zdziwieniu żaden się nie zbulwersował. Odetchnęłam cicho. Zastanawiało mnie dlaczego Tom milczy? Coś jest nie tak. On w ogóle psuje mój genialny plan! To ja tu główkuję jakby się ubrać, a on milczy! I co ja mam zrobić?
Nasza rozmowa z biegiem czasu stawała się coraz luźniejsza, opowiedziałam im trochę o tym co robię na co dzień i tym podobnym, a oni słuchali, ja także dowiedziałam się czegoś o nich. Zeszła nam dobra godzina a nawet może więcej? Nie liczyłam czasu. Tom mówił niewiele, właściwie odzywał się tylko wtedy jeśli ktoś go o coś zapytał, a jego wypowiedzi też nie były zbyt długie. Może ma zły humor? Nie wiem. Ale wcale mi się to nie podoba. Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje. W co on w ogóle pogrywa?! Najpierw przychodzi i prosi, potem dziękuję i przeprasza, a teraz co?! Nagle mu wszystko przeszło? Udawał tylko, żebym się nie rozmyśliła, bo inaczej jego kariera mogłaby się skończyć?!
-dobra, to chodź z nami, Tom przekaże ci to co trzeba.- Rzekł Bill podnosząc się. Wszyscy poszli w jego ślady wraz ze mną. Wzięłam swoją kurtkę i wyszliśmy.
Na dworze było już ciemno i zrobiło się zdecydowanie chłodniej niż było po południu. No w końcu mamy jesień… nic dziwnego.
Szliśmy wolnym krokiem rozmawiając ze sobą właściwie o niczym, ale najważniejsze, że w ogóle potrafimy jakoś się dogadać. Było zabawnie i poważnie. Mogę już stwierdzić, że są fajni. Bynajmniej Bill i Gustav. A pan Tom? Ten się chyba obraził na cały świat, bo w ogóle się nie odzywał.
Doszliśmy do posesji Kaulitzów, odziwo nie było żadnych fanek. Pewnie poszły na kolację. Bo one chyba się czymś odżywiają, nie?
-to ja tu zaczekam.- Oznajmiłam, oczywiście Bill zaraz zaczął gadać żebym weszła z nimi jednak ja twardo stałam przy swoim. Jakoś nie chciałam tam wchodzić nie wiem czemu, ale z drugiej strony nie chciałam specjalnie, gdyż wiedziałam, że jak Tom przyniesie mi to co ma przynieść to będzie sam. A o to mi właśnie chodzi. Może uda mi się coś wywęszyć.
Stałam tak pod ich bramą i czułam się normalnie jak te ich fanki. Dziwne uczucie…
Na szczęście długo czekać nie musiałam, gdyż zaraz pojawił się Tom z jakąś małą reklamówką. Stanął koło mnie i przez chwile w jakiś dziwny sposób na mnie patrzył.
-proszę. -Wręczył mi nagle to co trzymał w ręce- i jutro o dziesiątej.- Dodał i już miał odchodzić. Ale nie mogłam na to pozwolić. Nie podoba mi się jego stosunek do mnie.
-Tom!- Zawołałam za nim, a on się zatrzymał i zwrócił w moją stronę. –Sądziłam, że miedzy nami już jest wszystko okey. Sam pisałeś, że chcesz zakopać ten topór wojenny…
-żartowałem.- Uśmiechnął się ironicznie. Poczułam się jak idiotka. Bo właśnie o to mu chodziło. Zrobił ze mnie idiotkę! Miałam ochotę go uderzyć, albo wykrzyczeć mu coś mocnego. Jednak się opanowałam, nie będę się poniżała do jego stopnia.
-dziękuję za kwiaty.- Powiedziałam spokojnie i odwracając od niego swój wzrok miałam zamiar odejść…
###
E.. nie komentuje tej notki... ja się tam nie znam na tych całych umowach i koncertach, więc wybaczcie jeżeli coś jest nie tak jak być powinno ;D
Jeszcze nie wiem kiedy kolejna notka... chyba w maju :D W moje urodziny xD Nie, no... żartuję... w tym miesiącu będą jeszcze dwie :D Aż dwie xD No dobra, a więc do napisania! :))
pozdrawiam :*
miałam zamiar odejść... ale Tom mnie zatrzymał i pocałował xD żartuje Tom nie jest taki głupi chyba xDnotka beznadziejna i do du.py xD A tak na prawdę to fajna nawet bardzo fajna ale za krótka xDTo tyle xDCzekam na next xDja chcę notkę 14.04 xD
OdpowiedzUsuńjak zawsze boomba xD czekam na news :** pozdrawiam:****
OdpowiedzUsuńdobrze było... ale ten tekst Toma "Zartowalem" bez komentarza xD... ja nie mogę... ale on głubi! no comments!
OdpowiedzUsuńŻartowałem. Żartowałem. Żartowałem.Normalnie słyszę jakieś echo tych słów. Zatkało mnie. Wyobraziłam sobie jeszcze ten jego wredny uśmiech i mnie trafia, no!A, no i gadaj mi tu zaraz, kiedy masz urodziny! :)
OdpowiedzUsuńBoska notka xDAle z tego Toma cham;/Nie musiała jej móówic wprost, że z tymi kwiatrami to taka ściema;/Dobrze, że chociaż Bill i Gustav ratuja sytuacje;DInrormuj mnie na gg o nowej notkce 12352001czekam na cD xD
OdpowiedzUsuńFajnie, fajnie. ^^ Chociaż ja nie uznałabym czerwonej bluzki za elegancką, eh. Dziwi mnie zachowanie Toma, wręcz intryguje. Ciekawa jestem co z tego wyniknie, ha, pozdrawiam.[gazetto.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuń