Weszłamdo klubu, który o dziwo nie był przepełniony mnóstwem ludzi.Spodziewałam się raczej, jakiegoś tłoku, ale wcale mi to nieprzeszkadzało. Bo, co mnie obchodzi ile ludzi przebywa w klubie?Wzrokiem wyszukałam stolik przy, którym znajdowała się mojagrupa. Ja oczywiście dołączam jako ostatnia, pomyślałam, żeskoro i tak nie mogę przyjść razem z Tomem, aby nie wzbudzaćpodejrzeń, to wstąpiłam do sklepu, żeby kupić jakiś prezentGeorgowi. W końcu to impreza na jego cześć.
Podeszłamdo nich uśmiechając się wesoło. Oni też wyglądali na bardzozadowolonych. Przynajmniej do czasu...
-Hej,Carmen. Nareszcie jesteś!- Okrzyknęła Sara. Coś mi się wydaje,że oni zdążyli już trochę wypić. Naprawdę tak bardzo sięspóźniłam? Moja radość jest uzasadniona, ale radość Sary? Wsumie, to też. Przecież cieszy się na mój widok, mam dobry wpływna ludzi.
-No,jestem, jestem. I mam nawet prezent dla Georga!- Oznajmiłam radośniei wszyscy zwrócili na mnie swoje zaciekawione spojrzenia. Anajbardziej zainteresowany był sam Georg, który wyglądał na niecozaskoczonego.-proszę, myślę, że ci się spodoba.- Wręczyłam muładną torebeczkę, po czym usiadłam obok Sary, a jednocześnienaprzeciwko Toma. Oj, nie wiem, czy to był odpowiedni wybór...mamnamyśli wybór miejsca...bo, to jest tak jakbym była potworniegłodna, miała przed sobą ulubiony przysmak, a nie mogła go zjeść.Męka!
-No,Georg, pokaż co tam Carmen ci kupiła...-Gustav siedzący obokgłównego bohatera dzisiejszego wieczoru klepnął go w ramię.Brunet niewiele myśląc wsadził ręce do torby i wyjął z niejczarną koszulkę, która miała z przodu wielki napis głoszący:JESTEM NAJMOCNIEJSZY, a z tyłu było napisane jego imię. Ah, temoje pomysły...
-Ha,a to dobre!- Skomentował Bill, właściwie dopiero teraz zwróciłamna niego uwagę. Coś dziwnie wyglądał... jego twarz... czy on mapodbite oko!? I plaster na czole!?
-Bill,a tobie, co się stało?- Spojrzałam na niego z rozbawieniem, bonaprawdę komicznie wyglądał, a jego makijaż wcale nie zakrywałwiele...choć na pewno się starał...
-Billmiał bliski kontakt z encyklopedią i drewnianymi drzwiczkami, ajakby tego było mało musiał sam sobie jeszcze wargę doprawić.-Sara wyręczyła go swoją ironiczną wypowiedzią, w którejwyraźnie dało się wyczuć gniew. Czyżbym o czymś nie wiedziała?Bardzo możliwe, bo ostatnio jestem bardzo zajęta sobą. W każdymrazie jej nastrój diametralnie uległ zmianie.-prawda, żeniesamowite?- Uśmiechnęła się złośliwie, po czym wstała- idędo toalety.
-Eh...Bill,nie wiedziałam, że z ciebie taka oferma- Spojrzałam na chłopaka,a ten wzruszył tylko ramionami.
-Niewiem, jak wy, ale ja zakładam tą fenomenalną koszulkę i idętańczyć... widziałem boską brunetkę...- Zakomunikował Georg ipodniósł się z miejsca wykonując wcześniej zapowiedzianączynność, następnie uśmiechnął się czarująco i ruszył naparkiet. Jakoś brunetka dobrze mi się nie kojarzy...ale koszulkaidealnie do niego pasowała. Trafiłam w dziesiątkę.
Międzypozostałymi zapadła trochę niezręczna cisza, zupełnie jakbyśmysię dopiero, co poznali i nie wiedzieli za bardzo jak ze sobąrozmawiać. Byłam w tej chwili jedyną dziewczyną w tymtowarzystwie, trochę dziwnie się poczułam, choć zwykle mi to nieprzeszkadzało... może gnębiła mnie świadomość, że muszęudawać przed wszystkimi, że wszystko jest jak dawniej, a przecieżnie jest. Wbrew pozorom dużo się zmieniło. A największa zmiana toja i Tom.
Wyprostowałamsię i wlepiłam wzrok w blat stołu, wyraźnie czułam, że Tom sięwe mnie wpatruje. Ja nie mogę... muszę stąd wyjść i toobowiązkowo razem z nim!
-Idędo baru po coś do picia, chcecie coś?- Uniosłam nieznacznie głowęoczekując odpowiedzi, lecz wszyscy zaprzeczyli kręcąc głowami.Wzruszyłam ramionami i wstałam.
-Idęz tobą.- Dredziarz poderwał się z miejsca i podążył w mojeślady. Jak ja się cieszę, że on o tym pomyślał. Przecież o tomi właśnie chodziło.
Przecisnęliśmysię przez tańczące pary i usiedliśmy przy barze wielceszczęśliwi.-nareszcie...-Westchnął głośno spoglądając na mniezalotnie.
-To,co pijemy?- Spytałam szukając wzrokiem barmana, który gdzieś sięulotnił.
-Agdzie ten koleś, co tu obsługuje?
-Mniesię pytasz?- Odwróciłam się w stronę baru i jak na za zawołaniepojawił się wysoki blondyn. Całkiem ładny nawet... no, ale nie wmoim typie. Zdecydowanie, nie...
-Codla pani?- Posłał mi szarmancki uśmiech.
-a...sok, pomarańczowy poproszę.- Odparłam uprzejmie po czym usiadłambokiem, tak aby móc patrzeć na Toma. Chłopak coś nie wyglądałna zadowolonego... chyba barman o nim zapomniał... zabawne...
-Ekhm!A ja „wściekłego psa”*, poproszę!- Oznajmił głośnozwracając na siebie uwagę blondyna- Bo my tu jesteśmy razem, jakbypan nie zauważył.- Dodał poważnym tonem na, co ten skinął głowąi poszedł robić swoje.
-Myślałam,że zaraz wychodzimy...a ty takie rzeczy zamawiasz...- Mruknęłamuważnie na niego patrząc. No cóż, nie uśmiecha mi sięciągnięcie go za sobą. A chyba mieliśmy inne plany na tenwieczór.
-Przecieżto tylko jeden. Od tego się nie upije. Poza tym, zanim wyjdziemymusimy zatańczyć, a ja bez alkoholu nie tańczę.
-Ha,ale ja nie mam zamiaru tańczyć.- Oznajmiłam mu, na co zrobiłzdziwioną minę- nie mogę jeszcze przemęczać nogi.
-Ale...takijeden wolny, chociaż...poprzytulamy się trochę.- Powiedziałzachęcająco i naprawdę tak to brzmiało...
-Ah!Taniec przytulaniec!
-Tojedyna okazja, żebym mógł mieć cie blisko przy sobie i nikt niemógłby nic podejrzewać. W końcu to tylko taniec.
-Ojej,Tomuś chce się przytulać...- Uśmiechnęłam się słodko izeszłam z krzesła, żeby do niego podejść. Nie mogłam sięoprzeć...
-Chodźtu do mnie- Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie- chybamogę cie pocałować? Nikt nas nie widzi...- Rozejrzałam siędyskretnie dookoła, po czym musnęłam jego wargi...
-Ekhm!-Znajome chrząknięcie. Skąd ja to znam? Odskoczyłam on niego, jakoparzona od razu odwracając się za siebie. I co ujrzałam?! Blondczuprynę, należącą do Sary...-podobno mieliście zamówić sobiepicie. Ale dobra, nie brnę w to. Carmen, możemy pogadać?
-Y..jasne...chodź...-Wydukałam i lekko popchnęłam ją w stronę wyjścia. Jak mamyrozmawiać, to na osobności, a nie wśród tłumu.
Wyszłyśmyna zewnątrz. Tak nagła zmiana temperatury wstrząsnęła moimciałem. W środku było okropnie duszno, a na dworze jest po prostuzimnooo! Brrr...
-Sorry,że cie wyciągnęłam, ale ja muszę się wygadać bo chybaeksploduje...- Zaczęła niepewnie, a ja oparłam się o ścianęchowając ręce do kieszeni, aby choć trochę ochronić je przedzimnem.
-Noco ty. Mów, co ci na sercu leży... ha, albo kto.- Wyszczerzyłamsię, ale ona jakoś nie miała humoru. Przecież to był żart.Powinna się zaśmiać...eh...-no dobra, przepraszam. Mów o cochodzi, już nie będę.
-Bowiesz jak ja nienawidzę kłamstwa?- Zapytała z nutką złości wgłosie, skinęłam twierdząco głową.-i wiesz, że nienawidzękłamstwa szczególnie od przyjaciół?- Znowu skinęłam głową,ciekawe o co chodzi...-i że nienawidzę kłamstwa prosto w oczy?- Poraz kolejny skinęłam głową. Czy ona ma na myśli mnie?-Jamyślałam, że przyjaciele mają do siebie zaufanie i w ogóle.
-Sara...aleja...- Zacięłam się nie wiedząc, co mam powiedzieć. Nie chcęstracić przyjaciółki przez swój potajemny związek. Jeżeli onawie, że ja ją oszukuje... jak ja jej mam powiedzieć, że jestem zTomem? Boje się, że się wkurzy...
-Coty!?- Otworzyła szerzej oczy- tylko nie mów, że ty też mnieokłamałaś.
-E...y..ja...? Ale... to ty nie mówisz o mnie?- Boże, ale się wrobiłam...nie, no, nie!
-Mówięo Billu.-Westchnęła z rezygnacją, jakby zupełnie nie skapnęłasię, że coś przed nią ukrywam. Ja bym od razu zauważyła, żekręcę. No, ale najwyraźniej Sara ma większe zmartwienia...
-Towy już jesteście na tym etapie?
-Carmen!Jakim etapie? Czy ja mogę porozmawiać tak, jak z moją dawnąprzyjaciółką? Czemu ty się tak zmieniłaś...? Zakochałaś się,prawda?- Spojrzała mi prosto w oczy. Zrobiła to specjalnie, ja towiem. Najpierw wyrecytowała mi swoją formułkę o przyjaźni, ateraz będzie patrzeć tymi swoimi ślepiami, żebym się przyznała.
-Ja?No co ty...- Odwróciłam głowę w bok.
-Carmen.
-Nodobra! Zakochałam się. Jak zawsze masz racje.- Wyznałam robiącniewinną minkę.
-Ja?Przecież to ty zawsze masz racje.- Trzepnęła mnie w ramie.
-Miałaśmi się wyżalić...- Przypomniałam jej, mając nadzieję żezapomni o tym, co jej powiedziałam.
-Innymrazem, wracaj do Toma, bo uschnie z tęsknoty!- Zaśmiała się. Ah,ta moja przyjaciółka...Jak ja ją kocham ^^
-Dzięki.-Ucałowałam ją w policzek i czym prędzej wróciłam do klubu. Niemiałam wyrzutów, bo Sara mi pozwoliła, poza tym uśmiechała się,więc nie jest z nią źle...
#
Uśmiechnęłasię pod nosem widząc, jaka Carmen jest rozpromieniona. Teraz jejszczęście jest najważniejsze.
Poprawiławłosy i również chciała podążyć w ślady przyjaciółki, kiedyz klubu wyszedł Bill.
-Ah,tu jesteś. Będziesz tak już zawsze się przede mną chowała?-Zapytał opierając się o ścianę. Wyglądał dość niepokojąco,szczególnie jak tak dziwnie na nią patrzył.
-Niechowam się, wyszłam tylko na świeże powietrze.- Wyjaśniłakrótko po czym chciała wejść do środka, ale jego mocny uściskskutecznie jej to uniemożliwił.
-Aco z naszym planem?- Stał na tyle blisko, że bez problemów mogławyczuć od niego alkohol.
-Nieaktualne.-Oznajmiła i szarpnęła ręką, aby ją puścił.
-Jak,to? Zresztą nieważne. Alle to chyba nie znaczy, że nie możemy sięspotykać.
-Ah,ale tak się składa, że ja nie widzę powodów, aby się z tobąwidywać. Tym bardziej, że jesteś...-Zamilkła nie chcącpowiedzieć za dużo. Bo chyba określenie, które jej się nasunęłobyło zbyt mocne.
-Nojaki?- Założył ręce na piersi wiercąc w niej dziurę swoimspojrzeniem.
-nieważne.Nie chce mi się z tobą gadać.- Burknęła odwracając się wstronę drzwi.
-Ku.rwa,co ja ci takiego zrobiłem!?
-Oh,nic! Zupełnie nic! Ja tylko mam takie humorki!- Obróciła sięgwałtownie prawie go taranując, przez co ledwie utrzymał się nanogach, do czego przyczyniły się procenty, które zdążyły jużuderzyć mu do głowy.
-Awięc jesteś rozkapryszoną dziewczynką. Sądziłem, co innego.
-Jateż sądziłam, co innego.
-Czyli,co? Obydwoje się rozczarowaliśmy? Super.
-Akuratnie wiem czy super, ale nie mam ochoty dłużej drążyć tegotematu. Więc odpuść.-Zakończyła i już bez zastanowienia weszłado klubu. Jak dla niej, ta rozmowa w ogóle nie miała sensu.Zwyczajnie się zawiodła. A ona nie należy do osób, które niezwracają uwagi na szczegóły. Bo szczegóły wbrew pozorom mająznaczenie w życiu.
Rozejrzałasię dookoła i zauważając, że Carmen kieruje się w stronęwyjścia, chciała do niej podejść, lecz poczuła mocneszarpnięcie, aż zakręciło jej się w głowie... znajomy zapachdotarł do jej nozdrzy, była pewna, że to Bill, ale nie zdążyłazobaczyć jego twarzy, ani w jakikolwiek sposób zareagować...
#
Tojest niesamowite. Zostawić Toma na pięć minut, a on nie dość żezdąży się upić to jeszcze... no właśnie! Ciekawe,co to za inteligentna brunetka się koło niego kręci. Nie, no ja goo nic nie podejrzewam. Przecież jest impreza, wszyscy tańczą, todlaczego nie on? W porządku. Nic się nie dzieje! Ale czy ona musisię do niego kleić!? I dlaczego to musi być brunetka! A myślałam,że to blondynki są tymi złymi Jemuto wcale nie przeszkadza. Nie, nie jestem zazdrosna. Terazkulturalnie się wycofam, nie mam zamiaru konkurować z tądziewczyną.
-Carmen,a ty dokąd się wybierasz?- Nagle wyrósł przede mną Gustav, a jużmiałam wyjść.
-Eh..głowa mnie boli, idę do domu.-Wyjaśniłam wymyślając coś napoczekaniu, żeby uwierzył- Przeproś ode mnie Georga.
-Głowa?Myślałem, że czujesz się świetnie... może co innego cię boli?-Zerknął znacząco w stronę starszego Kaulitza, który wyginał sięna parkiecie wraz ze swoją towarzyszką.
-Żeniby co?- Udałam głupią, o ile mi wiadomo Gustav jeszcze niezostał uświadomiony, iż jestem z Tomem, więc powinien sięnabrać, na moją „obojętność”.
-Carmen,no bez przesady. To, że myślę dłużej, nie znaczy, że jestemtępy. Widziałem was, przyjaciele tak się na siebie nie patrzą...tojakaś tajemnica?
-Nie.-Mruknęłam-ale naprawdę nie mam ochoty tutaj siedzieć, przepraszam.
-Rozumiemcię. Ale ja na twoim miejscu, to bym pogonił tą barbie.
-Niejestem jego niańką, jego sprawa co robi i z kim spędza czas... niejest dzieckiem, a ja nie mam zamiaru walczyć z jakimiśdziewczynami.-Wyrecytowałam z nutką żalu w głosie. Bo to miałbyć nasz wieczór, mieliśmy stąd wyjść razem...-idę,cześć.
-Okej,trzymaj się.-Uśmiechnął się i odszedł gdzieś. A ja zawróciłam,mam tylko nadzieję że nie spotkam Sary... jej już na pewno niebędę się tłumaczyć...
###
[przed odczytaniem poniższej treści skonsultuj się z psychiatrą lub psychologiem ;-)]
Przez jakiś czas będzie kolorowo, dopóki mnie nie zemdli xD A tak naprawdę, to do czasu, aż skończą mi się notki, które mam napisane ^^
Zupełnie nie wiem, dlaczego mieliście takie skojarzenia, co do tego ich dyskretnego wymknięcia się ^^ Chyba was rozczarowałam, ale to jeszcze nie ten czas. ;D
Wiecie? Doszłam do wniosku, że kocham moją siostrę. Nie wiem, co bym zrobiła gdybym jej nie miała. Szkoda tylko, że to doceniam dopiero, gdy chce mi pomóc ;D
Niestety życie, jest tak głupio skonstruowane, że ludzie nawet nie mają czasu, aby na bieżąco okazywać rodzinie, jak jest ważna.
Ferie się kończą, chyba się załamię ;( nie chce wracać do szkoły i w dodatku od razu pisać jakieś głupie testy ;/ grr.. nie tylko ja jestem walnięta, moja dyrektorka również ;D
Ale ja jestem lepsza, bo jestem krzywa xD i mam radochę. ;>
Więc po tym jakże długim i zupełnie zbędnym monologu, żegnam się ;] Jak ja lubię gadać od rzeczy, nawet sobie nie wyobrażacie ;p
pozdrawiam, całuję, ściskam, ;*;*
[szlag mnie trafia z tą czcionką ;/]