wtorek, 15 września 2009

84.'Zazdrościł miłości...'

 

Blondynka weszła do sali rozglądając się po niej uważnie, gdy nie dostrzegła nikogo innego poza nieprzytomnym chłopakiem leżącym na łóżku, zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niego zajmując miejsce na krześle. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego w ciszy. Właściwie nie wiedziała po co tu przyszła, powinna być przy siostrze... ale nie miała już siły patrzeć na jej bladą twarz bez żadnego wyrazu, który wskazywałby na to, że żyje. Tom, wyglądał znacznie lepiej i chyba trochę jej to przeszkadzało. Winiła go za wszystko, choć to nie on był winien. Doskonale pamiętała, jak jej siostra przez niego cierpiała, ale jeszcze bardziej to, jaka była dzięki niemu szczęśliwa. Jeszcze nigdy nikt nie sprawił, że wyglądała, jakby unosiła się ponad ziemią. W jakiś sposób straciła ją przez niego, ale kiedyś musiał nadejść ten czas. Przecież nie może się nią wiecznie opiekować, teraz ktoś inny musi przejąć inicjatywę. I jest pewna, że to właśnie on, będzie tą osobą. Osobą, która się nią zaopiekuje i będzie ją chroniła. Da jej wszystko, co najlepsze. A przede wszystkim miłość, której całe życie pragnęła.

-Masz szczęście, że zrobiłeś więcej dobrego, niż złego.- Odezwała się nagle.- I mam nadzieję, że mnie teraz słyszysz, bo więcej ci tego nie powiem. Dziękuję.- Niepewnie złapała go za rękę.- Musisz się obudzić, ona cie teraz potrzebuje. Co cię tam jeszcze trzyma? Wracaj i bądź przy niej. Ona bez ciebie nie wyzdrowieje.- Wyszeptała, a oczy zaszły jej łzami. Puściła go i wstała szybko z miejsca słysząc za sobą, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Odwróciła się spoglądając na Gustava, który był nieco zdziwiony jej widokiem.- Ja już wychodzę, chciałam tylko sprawdzić co u niego.- Wytłumaczyła się choć chłopak wcale tego nie oczekiwał. Ale ona lubiła, gdy wszystko było jasne.- Wracam do Carmen.- Uśmiechnęła się do niego blado i wyminęła go opuszczając salę. Perkusista westchnął tylko i podszedł do przyjaciela.

-Cześć, Tom.- Przywitał się z nim, jakby wcale nie spał.- Poprawię ci poduszkę...- Rzekł następnie wykonując wspomnianą czynność i usiadł obok.- Opowiedzieć ci coś? Wiem, że wszyscy mówią ci żebyś wracał, a ja powiem ci co się dzieje, gdy ciebie nie ma, co ty na to? Na pewno jesteś ciekaw, zawsze chcesz wszystko wiedzieć.- Zaśmiał się.- A więc... o! Mam nowinę, już wiem dlaczego Georg odszedł z zespołu. Oczywiście chodziło o dziewczynę, ale normalnie nie uwierzysz! On będzie ojcem!

-To, tak jak ja...- Zamarł słysząc czyjś głos. Nie, to nie był czyjś głos, ale Toma. Spojrzał na niego, chłopak dopiero otwierał oczy, co przyszło mu z niemałym trudem. Gustav, zupełnie nie wiedział, co ma zrobić. Osłupiał z wrażenia. Poczuł radość, a jednocześnie smutek... jego przyjaciel właśnie się wybudził, a pierwsze o czym wspomniał, to dziecko, którego już nie ma.

-Tom! Mój Boże! Chłopie, nareszcie! Zawołam lekarza...- Poderwał się z miejsca zmierzając do drzwi. Cały, aż się trząsł nie mogąc jeszcze w to uwierzyć. Równocześnie z nawoływaniem lekarza wyjął z kieszeni telefon, aby poinformować o wszystkim Billa i Georga, którzy czekali na jakieś wieści.

Po chwili w sali pojawił się mężczyzna w białym kitlu, od razu zajął się Tomem, który jeszcze nie do końca się we wszystkim orientował. Chyba nawet nie docierało do niego, co się wydarzyło i gdzie się znajduje. Jednak powoli jego pamięć przywracała obrazy z całego wydarzenia. I tylko jedna myśl...

-Carmen...- Jego źrenice powiększyły się, gdy wypowiedział imię dziewczyny, a serce przyspieszyło bicia.-Carmen... gdzie ona jest?- Wyszeptał z trudem wydobywając z siebie głos. W głowie plątało mu się pełno myśli, miał wielki kłopot z koncentracją, ale musiał usłyszeć, że wszystko jest dobrze.

-Proszę nic na razie nie mówić.- Lekarz miał nadzieję, że tym uda mu się nieco zwlec z odpowiedzią. Nie był pewien, czy to właśnie on powinien go poinformować o stanie narzeczonej i całej obecnej sytuacji.- Wygląda na to, że wszystko powoli wraca do normy...- Odezwał się, gdy Gustav wrócił do pomieszczenia.- Tylko proszę go nie męczyć, musi teraz bardzo dużo wypoczywać i dużo pić.

-Oczywiście, dopilnuję, aby miał spokój i się nie męczył.- Zapewnił blondyn.- To znaczy, że już wszystko jest w porządku? Nie ma żadnego zagrożenia?

-Raczej nie, rana się ładnie goi... pacjent się obudził, więc wszystko powinno być dobrze. Tylko... żeby się nie denerwował.- Mężczyzna spojrzał na niego znacząco, Gustav od razu wiedział o co chodzi i wiedział też, że nie będzie łatwo.- Przynajmniej przez jakiś czas... jak najdłuższy. Rozumie pan?

-Tak...- Pokiwał twierdząco głową zerkając w stronę gitarzysty, który leżał nieruchomo patrząc nieprzytomnym wzrokiem przed siebie.

-Za jakąś godzinę zabierzemy go na badania.- Poinformował na koniec i wyszedł zostawiając perkusistę samego z najtrudniejszą decyzją jaką przyszło mu podjąć. Zupełnie nie wiedział, jak się ma zachować i co ma powiedzieć, gdy Tom zapyta o Carmen.

-Długo spałem?- Tom przechylił głowę w jego stronę krzywiąc się przy tym z bólu, jaki poczuł.

-Tylko kilka dni... ale to podobno normalne. Zresztą miałeś szczęście.- Uśmiechnął się do niego niewyraźnie i podszedł do okna opierając się o parapet. Nie chciał okazać swojego zdenerwowania...

-Warto było...nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś jej się stało.- Szepnął, a jego przyjaciel zacisnął usta z emocji, jakie nim targały.-Carmen... ona odpoczywa w domu, prawda?

-Nie do końca...- Mruknął oddychając szybciej.- Odpoczywa w szpitalu...leży w sali niedaleko ciebie.- To nie było do końca kłamstwo. Nie umiał powiedzieć całej prawdy, ale nie umiał też skłamać.

-Co jej się stało?!- Gitarzysta wyraźnie się zaniepokoił, co było raczej nie wskazane. Gustav nawet nie chciał myśleć, co by było, gdyby powiedział mu wszystko. Nie, nie może tego zrobić... przynajmniej nie teraz.

-Nic takiego... po prostu trzymają ją na obserwacji, w końcu jest chora, prawda? Muszą jej pilnować, aby wszystko było w porządku...- Odpowiedział nieco ciszej.

-Już się nie mogę doczekać, kiedy znowu się zobaczymy...- Chłopak wyraźnie się uspokoił, a potwierdzeniem na to był jego uśmiech, który pojawił się z chwilą, gdy pomyślał o ukochanej.

-Przepraszam cię na chwilę, muszę wyjść do toalety. Zaraz wrócę...- Blondyn niewiele myśląc opuścił pomieszczenie. To nie na jego siły. Jeszcze chwila i wszystko by wyjawił, albo rozpłakałby się jak dziecko...

-Gustav! Co z Tomem?!- Usłyszał krzyk Billa, który prawie, że biegł w jego stronę ciągnąc za sobą Sarę. Perkusista uniósł na niego swoje przygaszone spojrzenie...

-Obudził się, lekarz mówi, że jest coraz lepiej, ale... Bill, on pyta o Carmen. Ja nie wiem, co mam mówić... lekarz powiedział, aby go nie denerwować. On nie może się o wszystkim dowiedzieć!

-Co mu powiedziałeś?

-Że Carmen leży w szpitalu, ale jest tylko na obserwacji...

-W porządku, pójdziemy do niego.- Poklepał przyjaciela po ramieniu i wraz ze swoją dziewczyną wszedł do środka, aby jak najprędzej zobaczyć się z bratem.-Tom!


#


-Dzień dobry, pani jest siostrą Carmen?- Melanie odwróciła się słysząc za sobą męski głos, skinęła twierdząco głową.- Jestem David Jost, menadżer Tokio Hotel.- Przedstawił się wyciągając do niej rękę, którą bez słowa uścisnęła.- Bardzo mi przykro, że tak wyszło... powinienem był zadbać o to, aby pani siostra miała odpowiednią ochronę. Po prostu czasem nie mam siły z nimi dyskutować, są strasznie uparci. Ale to wcale mnie nie usprawiedliwia. Jeżeli będzie trzeba zapłacić za leczenie, oczywiście pokryję wszystkie koszty, a gdy Carmen stanie już na nogi będzie miała najlepszą ochronę. To naprawdę utalentowana dziewczyna.

-Wiem...czy Tom wie o wszystkim?

-Nie, na razie nie chcemy mu tego mówić. Lekarz twierdzi, że lepiej będzie poczekać, aż dojdzie do siebie.- Odparł spoglądając na szybę, za którą znajdowała się śpiąca blondynka. Aż trudno było uwierzyć, że to właśnie Carmen.

-Ma pan może chwilę czasu?- Spojrzała na niego z zapytaniem.

-Mam jakieś pół godziny, a mogę jakoś pani pomóc?

-Chciałam się napić kawy i potrzebuję po prostu towarzystwa...- Odpowiedziała nieco niepewnie. Jej głos był zupełnie wyczerpany, nie było w nim słychać nawet najmniejszej odrobiny życia. A ona sama miała już dosyć tej panującej dookoła ciszy. Musiała z kimś porozmawiać, albo po prostu pobyć.

-Oczywiście, z przyjemnością. Chętnie poznam siostrę, Carmen.- Uśmiechnął się do niej i po chwili obydwoje bez zbędnych słów wsiedli do windy zjeżdżając na parter, gdzie znajdował się niewielki bufet.

Usiedli przy jednym ze stolików i zamówili kawę, przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy zajmując się wyłącznie swoim trunkiem. Mężczyzna nie bardzo wiedział, jak powinien z nią rozmawiać. W końcu jest jej bardzo ciężko w takiej sytuacji... a on w żadnym wypadku nie chciał się narzucać swoimi słowami. Teraz w ogóle nie mógł pojąć, dlaczego jeszcze kilka tygodni temu był tak bardzo przeciwny związkowi Toma i Carmen. Przecież od samego początku ich wspólnej kariery było widać, że coś między nimi jest. To uczucie potrzebowało jedynie czasu... a może po prostu im zazdrościł? Zazdrościł miłości, którą sam już dawno stracił.

-Nie jestem zbyt towarzyska...- Głos blondynki przerwał jego rozmyślenia, właściwie w samą porę. Nie chciałby wracać do wspomnień.

-To jest akurat zrozumiałe. Zresztą, ja wcale nie jestem lepszy... cały czas tylko praca i praca. Niedługo zupełnie zapomnę jak się rozmawia z normalnymi ludźmi.

-Carmen, nigdy nic o panu nie mówiła.

-Wcale jej się nie dziwię. Na początku byłem tak zabiegany, że pewnie nawet nie zwracała na mnie uwagi, a potem... no cóż, byłem dość nieprzyjemny w stosunku do niej. Czego mogę jedynie żałować, ale mam nadzieję, że pani siostra nie ma mi tego za złe.

-Na pewno nie... ona szybko zapomina, tym bardziej, że ma na głowie znacznie ważniejsze sprawy. Raczej nie chowa zbyt długo urazy.- Stwierdziła z przekonaniem.

-Mam nadzieję, że będę mógł to od niej usłyszeć.

-Tak w ogóle, pan się przedstawił, a ja nawet nie powiedziałam, jak mam na imię.- Ocknęła się nagle, jakby wracając do życia.- Jestem Melanie May.

-Bardzo mi miło.- Uśmiechnął się do niej.- Ah, no i jakby trzeba za coś zapłacić, czy coś... to tutaj jest mój numer telefonu.- Wręczył jej swoją wizytówkę.- Albo może też pani skontaktować się ze mną, przez chłopaków.

-Dziękuję, mam nadzieję, że obejdzie się bez pieniędzy.

-Naprawdę miło jest tak sobie siedzieć w takim towarzystwie, ale niestety muszę wracać do pracy. Mam teraz wiele kłopotów z powodu tego wypadku.- Spojrzał na nią przepraszająco.

-Rozumiem, nie zatrzymuję pana. Dziękuję, że poświęcił mi pan chwilę, dobrze mi to zrobiło.

-Cała przyjemność po mojej stronie.- Podniósł się z miejsca zasuwając za sobą krzesło.- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powtórzymy takie spotkanie, tyle że w milszych okolicznościach.- Podszedł do niej i uścisnął jej dłoń.-Do widzenia.

-Do widzenia.- Uśmiechnęła się, a mężczyzna skierował się do wyjścia. I znowu została sama. Czasem zastanawia się jaki sens ma życie w samotności. Gdyby nie Carmen nie miałaby zupełnie dla kogo żyć... może czas coś z tym zrobić? Jednak to nie takie proste. Już nie raz się sparzyła... ale może spróbuje dopiero, gdy wszystko wróci do normy. Teraz najważniejsza jest siostra. A oferta pomocy ze strony jej menadżera jest jak najbardziej mile widziana, jeżeli zajdzie taka konieczność. Wszystko jest możliwe, medycyna w dzisiejszych czasach nie jest tania. A ona zrobi wszystko, aby Carmen była zdrowa...

 

###

 

Czasem jak czytam wasze komentarze, czuję się jak jakiś kat xD Ale z drugiej strony bardzo się cieszę, że moje opowiadanie wzbudza jakiekolwiek emocje ;o

 

!K!N!@!: Ja też już jestem :)

 

pozdrawiam ;*

 

 

11 komentarzy:

  1. No teraz będę odważna i będę się starała komentować każdy odcinek!. Bardzo podoba mi się wątek Tom'a który darzy ogromnym uczuciem Carmen. Mam nadzieję , że i ona obudzi się w najbliższych odcinkach. A na moim blogu odcinek pojawi się w porach wieczornych. Ale poinformuję Cię na gadu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co? Myślałam, że to ja szybko zmieniam szablony, ale za Tobą to już nie nadążam xD Oczywiście bardzo mi się podoba, śliczne kolory ^^Jezu, Tom się obudził. Długo na to czekałam ! Teraz tylko czekam na to, aż Carmen wróci do zdrowia. Wiesz, że jeśli spróbujesz ją uśmiercić, to Cię tu zabijemy, prawda? ;> Ona ma wyzdrowieć i być z Tomem szczęśliwa, już na zawsze. Tylko boję się, jak on zareaguje kiedy dowie się, że jego narzeczona wcale nie jest na obserwacji...Czekam niecierpliwie na następny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście Tom się obudził. ^^ A jeśli chodzi o to, co Gustav mu powiedział... Może i dobrze, ale z drugiej strony sama nie wiem, co o tym myśleć. W każdym razie to była naprawdę ciężka decyzja. A David cudownie się nawrócił, łaaaa. Ale lepiej późno niż wcale. Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Tom się obudził ;) wreszcie ;) mam nadzieje, że u Carmen też wreszcie nadejdzie ten moment ;p co do rozdziału, świetny ;) nie dziwie się Gustav nie wytrzymał i wyszedł... ciekawe kiedy Tom się o wszystkim dowie... no i mam nadzieje, że to wszystko się ułoży. domyślam się, że łatwo na pewno nie będzie, ale wiem, że sobie poradzą ;)) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Katem JESZCZE nie jesteś ale będziesz jak spróbujesz skończyć to opowiadanie! Pamiętaj o mojej depresji! xD Jesteś świetna w tym co robisz i rób to nadal bo jak nie to ja się załamię! xDA teraz o odcinku... tak się cieszę że Tom się obudził ;D Ale teraz problem jak mu powiedzieć o Carmen... Tak się biedaczek cieszył na to dziecko ;( szkoda mi ich... oby z Carmen wszystko było okey... Oni muszą być szcześliwi! Nie ma innej rady. Zbyt wiele przeszli by na końcu spotkała ich kolejna i decydująca tragedia. NIE! NIE! NIE!PS. W następnym odcinku chcę dedykację za ten jubileuszowy komentarz xD 800 xD I to mój ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. heh... tylke czekalam, a teraz nie moge przeczytac... jutro, obiecuje, bardziej sobie niz tobie, bo jak bym mogla zrobic inaczej ??;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka jest super.Dobrze, że Tom już się obudził. Ciekawe ile uda się reszcie trzymać w "tajemnicy" to, w jakim stanie jest Carmen. No i Georg zostanie tatusiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaraz mnie rozniesie oO. Piszę po raz trzeci ten komentarz;p. Nie chce się dodać, a przecież nie używam wulgarnych słów.! xD. Dobrze, że sobie skopiowałam oO.I dobrze sie czujesz.! Bo jesteś katem! Tak tak tak!!! xD. No i oczywiście, że wzbudza emocje! Mną aż targa czasami jak czytam xD.Ładny szablon;) Mi się nigdy nie chce zmieniać tych pier.dół (aa to pewnie przez to słowo nie chciało się dodać xD) oO.Ciesze się, że Tom się obudził i jest już prawie zdrowy, ale normalnie współczuje mu, jak się dowie co tak naprawdę dzieje się z jego ukochaną Carmelką... Jeju to było takie smutne jak powiedział, że on również będzie tatą:(. Melanie zdobyła się na powiedzenia słów dziękuje ;D. Ciekawe czy Tom to usłyszał:>Wybacz, nie mam weny na komentarze oO. Jestem chora i o. Gratuluję Ci matko chrzestna xD.P.S. Masz bardzo ciekawy napis w rubryce 'info' xDD.Pozdrawiam :);*;*

    OdpowiedzUsuń
  9. No nareszcie.... TOMASZ SIE OBUDZIL TO JUZ WSZYSTKO BEDZIE DOBRZE xd... tylko biedny dozna szoku, ze nie berdzie mial bachorka na glowie, teraz jakos bardziej zaluje, ze maluch nie przezyl, niz wtedy kiedy sie o tym dowiedzialam. Tak mysle, ale raczej sie nie myle, choc znajac ciebie, to wszystko jest mozliwe, ze jost bedzie krecil z panną may XD No ale najpierw to ja chce zobaczyc toma i carmen, razem, zdrowych i szczesliwych... no i przydalby sie odcinek, ktrorego kolwiek opowiadania w ten weekend, bylabym ci wdzieczna ;P.... Jeszcze zapomnialam podziekowac za szablon... róz troche daje po oczach, ale juz mnie nie przygnębia XDI wiesz, troche szkoda, ze nie przerwalas na czyms waznym tego odcinka, bo nie moge prosic o nowy odcinek, bo cos mi sie stanie. dzis jestem spokojna, choc niepokoi mnie tom, który bedzie smutny, jak sie dowie o carmen i bobasie.... a ja nie lubie jak tom jest smutny ( to sie nazywa oddana fanka) ;( ;D;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadanie wzbudza naprawdę wiele emocji!Jestem ciekawa jaka będzie reakcja Toma gdy dowie się prawdy...Może lepiej, że nie dowiedział się teraz, gdyż nie może się denerwować ale...Ale takie kłamstwo może mieć bardzo negatywne skutki...Bo jak wzbudza się w kimś nadzieję a potem ta nadzieja...Przestaje istnieć to...Och jest źle...Mam nadzieję, że jakoś im się jeszcze ułoży...I nareszcie Jost zmądrzał...Myślałam, że to nie nadejdzie...Przepraszam, ze komentuję dopiero teraz ale dawno nie byłam na blogach...

    OdpowiedzUsuń