poniedziałek, 21 września 2009

86. 'I to nie była już tylko nadzieja.'

 

Dwa tygodnie później...


Bill z przejęciem wpatrywał się w swojego brata, który czuł się już zdecydowanie lepiej. Wszelkie kabelki, jakie były w niego wczepione jeszcze niedawno zniknęły, a chłopak bez problemu umiał już sam usiąść. Zupełnie jak małe dziecko, które uczy się wszystkich podstawowych czynności. Mimo radości jaka go ogarniała, gdy patrzył na Toma, cały czas czuł niepokój przed najgorszym. Wiedział, że musi w końcu wyznać mu prawdę, co do Carmen. Chłopak coraz częściej o nią wypytuje i wydaje się, jakby czegoś zaczynał się domyślać.

-Bill, skoro Carmen nie może do mnie przyjść, ja mogę iść do niej. Pomógłbyś mi...

-Nie wiem, czy to jest dobry pomysł.- Stwierdził niepewnie starając się wymyślić jakąś dobrą wymówkę, lecz nic nie przychodziło mu do głowy, poza wyznaniem prawdy. Tak bardzo nie chciał, aby cierpiał...

-Ale dlaczego? Ja już dłużej nie wytrzymam, muszę się z nią zobaczyć. Usłyszeć, powiedzieć, że ją kocham...brakuje mi jej.- Wyznał ze smutkiem w głosie.- Poza tym ona też mnie potrzebuje... musimy wymyślić imię dla dziecka. Już niedługo będzie można poznać płeć!

-Tom!- Miał już dosyć jego fascynacji, nie mógł tego znieść.- Carmen, poroniła. Nie będziecie mieli dziecka.- Być może nie był to najdelikatniejszy przekaz, ale nie potrafił inaczej. Chciał mieć to jak najprędzej za sobą. Blondyn zamarł wpatrując się w niego z przerażeniem w oczach. Wiedział, że nie mówią mu prawdy. Wiedział, że cały czas coś jest nie tak. Ale nie sądził, że prawda może, aż tak zaboleć.

-Bill, gdzie ona jest?- Zapytał rozgoryczony, jego dłonie mimowolnie zacisnęły się na pościeli. A milczenie brata tylko pogarszało sytuację.- Do cholery, co jej jest!? Dlaczego mnie okłamujesz!?

-Nie denerwuj się... Carmen, przechodzi leczenie, dlatego nie może do ciebie przyjść.- Powiedział cicho spuszczając wzrok.

-Nie wierzę ci. Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego, coś się stało i ty nie chcesz mi tego powiedzieć.- Jego głos z każdą chwilą drżał coraz bardziej. Obawiał się najgorszego i już sam nie wiedział, czy chce poznać dalszą część prawdy.

-Ona po prostu... zapadła w śpiączkę, dlatego nie może do ciebie przyjść.- Wydusił w końcu, ale nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy.

-Kiedy?

-Po tym wypadku...

-Chcę się z nią zobaczyć. Zaprowadź mnie do niej...- Spojrzał na niego błagalnie, a jego oczy wypełniły się łzami.

-Powinieneś jeszcze odpoczywać...

-Nie chcę! Muszę ją zobaczyć!- Krzyknął sfrustrowany. Czarnowłosy nie chciał z nim dyskutować, to chyba jedyne co może dla niego zrobić w obecnej sytuacji. Chyba nic się nie stanie, jeżeli na chwilę wyjdzie z łóżka...

-Dobrze, ale tylko na kilka minut... I tak dłużej nie pozwolą ci tam być.


#


-Boże, on wie?- Blondynka z przerażeniem spojrzała w szybę za, którą dostrzegła Toma. Bill skinął twierdząco głową zwracając swój wzrok ku niej. I tak nie było, aż tak źle jak się spodziewał. Mógł przecież zareagować o wiele gorzej, ale on był spokojny... tak jakby nic się nie działo. Jakby wszystko zaraz miało wrócić do normy. Gdy prowadził go do niej, nie odezwał się, ani słowem. Jednak to, że jest taki spokojny, nie oznacza, że nie przeżywa. W głębi jest mu naprawdę ciężko i nic nie jest w stanie opisać jego uczuć.- Jak to zniósł?

-Był zły, że mu nic nie powiedzieliśmy.

-A co powiedział lekarz?

-Bez zmian. Rozwój choroby się zatrzymał, ale ona nadal się nie wybudza. Tak naprawdę nie wiedzą, co mają robić. A przecież ona może spać kilka miesięcy, kilka lat...

-Jak oni mogą nie wiedzieć!? Przecież są lekarzami... muszą wiedzieć co robić!- Uniosła się zupełnie nie rozumiejąc, jak w ogóle coś takiego może mieć miejsce.- A oni nawet nie wiedzą, dlaczego zasnęła. Przecież nie uderzyła się w głowę, właściwie nic jej się nie stało, poza tym, że obtarła sobie rękę! Tom, zamortyzował cały upadek... nie pozwolił, aby coś jej się stało... dlaczego, dlaczego ona, nadal śpi...- Mówiła wpatrując się tępo w podłogę. To była ta chwila, w której zwątpiła, w której straciła siły, a on doskonale o tym wiedział. I nie potrafił odpowiedzieć na jej pytania, nie umiał jej pomóc, ani pocieszyć. Nie znał słów, które pomogłyby jej odzyskać wiarę.- To jest takie niesprawiedliwe...

-Co pacjent tutaj robi?- Lekarz wskazał na Toma zwracając się do czarnowłosego. Nawet nie zauważył, kiedy pojawił się obok.

-Musiałem go tu przyprowadzić, chciał ją zobaczyć...

-Mógł pan najpierw ze mną porozmawiać. To jest szpital, tu się nie robi, to na co ma się ochotę.

-Ale on ją kocha, musi przy niej być...- Bill uniósł swój wzrok na mężczyznę.

-Za trzy dni wypiszemy go do domu. Proszę za pięć minut odprowadzić go do sali.- Polecił, po czym odszedł. Chłopak objął Sarę ramieniem wzdychając ciężko. Tylko tyle mógł dla niej zrobić, po prostu być.


#


Krople deszczu odbijały się od szpitalnych okien, w całej sali słychać było tylko ich dźwięk zmieszany z cichym oddechem chłopaka. To była dla niego zupełnie nowa sytuacja, nie wiedział do końca, jak powinien się zachować. Jego ukochana dziewczyna po prostu zasnęła i już się nie obudziła. A tak bardzo chciał ją chronić... nie mógł pozwolić, aby cokolwiek jej się stało. Co z tego, że osłonił ją własnym ciałem, skoro i tak trafiła do szpitala, skoro jest w gorszym stanie niż była... i straciła dziecko. Nie ma jednej chwili, w której by się nie obwiniał. Gdy tylko na nią spojrzy, jego serce przeszywa ból. Przecież ona jest niczemu niewinna, dlaczego musi tu leżeć zupełnie oddalona od świata? Dlaczego to, on nie może być na jej miejscu. Gdyby tylko mógł wziąłby na siebie wszystkie jej cierpienia...

-Przepraszam, że nie umiałem zapewnić ci bezpieczeństwa.- Położył delikatnie głowę na jej brzuchu jednocześnie ściskając bladą dłoń. Czuł, jak jej serce bije... to była jedyna oznaka, że w ogóle żyje. I że jeszcze walczy.-Pamiętasz co mi obiecałaś? Obiecałaś, że będziesz walczyła i się nie poddasz... proszę, nie zawiedź mnie, kochanie...- Zamknął oczy wsłuchując się w ciszę. Wielka pustka wypełniała jego duszę i wiedział, że tak będzie dopóki, ona do niego nie wróci. Dopóki nie otworzy swoich oczu i nie obdarzy go swoim ciepłym spojrzeniem, dopóki nie rozchyli malinowych warg i nie wypowie jego imienia...

-Tom...musisz już iść.- Drgnął słysząc za sobą głos brata.- Lekarz powiedział, że wypiszą cię za trzy dni.- Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu. Nie miał pojęcia, co on musi czuć... nie chciałby być na jego miejscu, wystarczy, że jako jego brat wszystko przeżył z dużą siłą.-Chodź, wystarczy na dzisiaj...

-Nie chcę, żeby była sama...- Szepnął podnosząc głowę i spoglądając na jej śpiącą twarz. Mówił tak cicho, jakby bał się, że ją zbudzi... a przecież bardzo chciał, aby się obudziła.

-Nie będzie, zaraz przyjdzie do niej Melanie. Chodź już...

-Kocham cię, przyjdę jutro...- Podniósł się i nachylił nad nią całując ją w czoło. Uśmiechnął się spoglądając na nią ostatni raz i dołączył do brata. Po chwili obydwoje wyszli kierując się w milczeniu do jego sali. Już nie miał żadnych wątpliwości, co do tego, że Carmen się obudzi. Mało tego, był nawet pewien, że wyzdrowieje. I to nie była już tylko nadzieja. On po prostu miał pewność, nie potwierdzoną niczym. Bo nawet lekarz nie może zapewnić go o tym, że będzie dobrze.-Wiesz Bill... kupiłbyś jakieś kwiaty, tak tam pusto i szaro... a Carmen lubi konwalie.- Odezwał się do brata siadając na swoim łóżku. Czarnowłosy spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, ale nie chciał drążyć, po prostu skinął głową na znak, że spełni jego prośbę. I nie stanowiło dla niego przeszkody nawet to, że konwalie rosną w maju... Pamiętał doskonale, jak Tom poruszył niebo i ziemię, aby zdobyć te kwiaty w październiku, kiedy jeszcze nie żywił do Carmen takiego uczucia. Chciał wtedy tylko ją przeprosić... i właściwie był wściekły, że to na niego spadło zadanie, aby przekonał ją do przyłączenia się do ich zespołu.-Co piszą w gazetach?

-Niewiele wiedzą. Tylko tyle ile im powie David, a on dużo nie mówi. Nie chce robić zamieszania...wszyscy się bardzo martwili o ciebie. O Carmen zresztą też, już chyba do nich dotarło, że na serio jesteście razem.

-To fajnie. A wiesz, że pograłbym sobie na gitarze? Brakuje mi naszych koncertów i wywiadów, a nawet tych głupich sesji zdjęciowych. Chętnie bym sobie po pozował...nie chcę stracić swojej pozycji „Boga Seksu”.- Zaśmiał się wprawiając brata w osłupienie. Nie wydawało mu się to normalne... był zbyt radosny. Przecież jego dziewczyna leży nieprzytomna i nie wiadomo, czy w ogóle wyzdrowieje, a on rozmawia z nim i zachowuje się jak gdyby nigdy nic.-Swoja drogą skoro ja jestem Bogiem, Carmen musi być Boginią. Chociaż... nie wiem, czy chciałbym, aby jacyś faceci ślinili się na jej widok.

-Tom, powinieneś jeszcze odpoczywać. Późno już, lekarz nie pozwala mi długo z tobą siedzieć, musisz mieć spokój, a ty zdecydowanie za dużo mówisz.- Bill przerwał jego wywody. Tak naprawdę bał się go słuchać...- Połóż się, przyjdę do ciebie jutro. Trzymaj się.- Rzekł na koniec i czekając jeszcze, aż gitarzysta się ułoży, zgasił mu światło następnie wychodząc.

Chłopak przytulił się do poduszki jednak cały czas miał otwarte oczy, wcale nie było tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Przecież to tylko maska, która przysłania wszystkie czarne myśli. Bo on nie chce mówić, że ma nadzieję. On chce powtarzać, że ma pewność... i nie chce okazać swojej słabości.


[...]-Koochaanieee! Gdzie jesteś?? Carmen...- Już z korytarza nawoływał swoją dziewczynę z nadzieją, że zaraz wyskoczy. Nie miał pojęcia, gdzie się ukryła.- Carmelko, ty moja gdzie jesteś??- Wszedł do pokoju, lecz była w takim miejscu, że nawet jej nie zauważył.-Carmen, nooo...

-Tutaj...- Odezwała się wystawiając głowę z szafy. Idealne miejsce na wyciszenie się.

-Co ty tam robisz?- Zmarszczył brwi spoglądając na nią zdziwiony.

-Siedzę, nie widać?

-A wiesz, która jest godzina?- Zapytał podchodząc do niej i roztwierając drzwi szafy.-Hej, sukienka ci się pogniecie... wyłaź stąd.

-Mam to gdzieś. Nigdzie się stąd nie ruszę, mam zamiar spędzić tutaj sylwestra.- Oświadczyła naburmuszona i założyła ręce na piersi opierając się o ścianę.

-Wiem, że Alex się nie spisał, ale przecież nie będzie tak źle. Może nawet lepiej, że będziemy w takim skromnym gronie...a z jedzeniem jakoś sobie poradzimy, będzie fajnie zobaczysz.- Starał się ją przekonać, ale jej naprawdę było miło w tej głupiej szafie. Nie jej wina, że mam jakieś kaprysy.- No, chodź... chce ci kogoś przedstawić.

-Jak to jakaś blondynka o niebieskich oczach to od razu mówię, że nie chce jej poznawać.- Zaznaczyła i wyszła ze swojej ciemni.

-Niewiele się pomyliłaś, naprawdę.- Uśmiechnął się łapiąc ją za rękę.- Ale to żadna dziewczyna. Poza tym...ślicznie wyglądasz.- Pocałował ją szybko i zaraz pociągnął w stronę wyjścia.

-Czekaj, to jakiś chłopak?- Zatrzymała go z zaciekawieniem oczekując odpowiedzi, skinął głową potwierdzając.- Nie jestem rozczochrana?- Spytała, po czym zaczęła poprawiać swoje włosy nie czekając na odpowiedź. Wygładziła materiał sukienki i wyprostowała się.- Już możemy iść.

-Wiesz... może jednak ja nie będę cię nikomu przedstawiał...

-Nie, no co ty... ja bardzo chętnie go poznam. Chodźmy...[...]”


Uśmiechnął się do siebie przypominając sobie sylwestra. Ona zawsze była taka inna, jej wyjątkowość zaskakiwała go na każdym kroku. Nigdy nie spotkał kogoś tak niezwykłego i nikt nie potrafił go tak oczarować.

Samotna łza spłynęła mu po policzku, ale natychmiast ją otarł następnie zaciskając mocno powieki. To tylko wspomnienie...a takich jest wiele. Mnóstwo pięknych chwil, które wywołują radość w sercu. Jednak najgorzej jest wrócić do rzeczywistości...

 

###

 

O jaaa, przeraża mnie, że to już 86 odcinek ;o

Jak to się w ogóle stało?? xD

Zaczęłam już pisać nowe opowiadanie, kłopot w tym, że jakoś nie widzę końca tego xD Ah... ^^

I mimo wszystko nie zmienię nicka xD Wiem, że KAT byłby idealny, ale już się przyzwyczaiłam do Ka. i mam z tym miłe wspomnienia ;p

 

pozdrawiam ;*********

 

 

13 komentarzy:

  1. Jaaaaa. Nie wiem co mam powiedzieć kuwa oO. Na miejscu Billa też bym się przestraszyła tego co mówił jego brat oO. Jak wyskoczył z tym 'Bogiem Sexu'. No, ale oczywiście to była maska. On naprawdę bardzo cierpi. Teraz widać jak bardzo kocha Carmen, jak bardzo mu na niej zalezy, jak bardzo nie chce i nie dopuszcza do siebie w ogóle takiej możliwości, że może ją stracić. On już nawet przyznaje otwarcie, że nie ma nadziei, ale ma pewność. I to akurat mi się bardzo podoba. Grunt to dobre nastawienie do tej całej sytuacji. Za to też go podziwiam. Że potrafi. Że potrafi tak do tego podejść.Chyba przejmę jego postawę i powiem... Czekam, aż Carmen się obudzi, bo jestem przekonana, że tak właśnie się stanie;). (Od razu lepsze samopoczucie kuwa xD)Ogółem ślicznie to wszystko opisałaś. Genialnie.!P.S. Mojej uwadze nie umknęło, że w gablotce 'Info', zwiększyłaś ilość 'xD' Taaak, zuważyłam to^^ :DPozdrawiam Ka(t) :D :*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. cudny ;)) niech Tom wierzy, że ona się obudzi i wyzdrowieje ;) na pewno tak będzie ;)) tylko trzeba jeszcze troszkę poczekać ;))) pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. trzecia... heh, ale przeczytam potem ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. No i bardzo dobrze, że nie widzisz końca tego opowiadania, bo ja je kocham - należy do grona moich ulubionych xDOdetchnęłam z ulgą, bo Tom faktycznie mógł zareagować gorzej na wiadomość, że Carmen poroniła i teraz jest w śpiączce. Ale również mnie przeraziły jego słowa - zupełnie tak, jakby się niczym nie przejmował, choć to oczywiście taka maska. Musi wierzyć, że jego narzeczona wkrótce się obudzi i pomimo straty dziecka będą szczęśliwi.Nowe opowiadanie? Mam nadzieję, że mnie o nim powiadomisz ;>Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to tak... zacznę od końca.. tak.. orginalnie?Nie zmieniaj nicka, bo ja też się już przyzwyczaiłam XDCo do nowego opowiadania - tez o th?? ( mam taka nadzieje XD)Mial byc dlugi koment, a jakos sama nie wiem o czym pisac. Moze to przez moj podly nastrj, moze przez to, ze sie rospisuje, a to nagle nie moge uzywac alt`u bo jakis dziwne rzeczy mi wyskakuja XD A moze to przez to, ze jeszcze mam lzy w oczach... albo ze juz ci o tym pisalam.Wiesz, nie chodzi mi o to, ze kazdy odcinek jest taki sam, ale sa bardzo podobne, mowia o zyciu w szpitalu i cierpieniu bohaterow. Teraz juz za pozno, ale to powinien byc jeden baardzo dlugi odcinek, bo jak tak czytam, to akcja posowa sie powoli... ale to dobrze, choc mam juz dosc szpitala XD Niech wrezcie sie obudzi i da biednemu, opuszczonemu tomusiowi calusa. taki happy end spzitalny, bo konca opowiadania sama przecioez nie widzisz, a mi to bynajmniej nie przeszkadza.co do tego odcinka, yo uwazam, ze powinnas tez opisac cala sytuacje z perspektywy przyjaciolki carmen, bo na jakos ostatnio jest TYLKO dziewczyna billa, a przeciez jej uczucia sa bardzo wazne, jako wlasnie tej jedynej i najlepszej psiapsioly carmen...Hmmm... wzielo mnie na wspomnienia.. pamietasz jak pierwszy czy drugi raz do ciebie pisalam?? spytalam, czy chce mi sie czytac te 60 pare odcinkow... a mi sie chcialo, wytrwalam okolo 20 odcinkow i wiem, ze bede tu do konca, bo wspaniale piszeszWiem, wiem... powtarzam sie, ale taki twoj los XD Musisz czytac i udawac, ze cie to cieszy XDale pisalas kiedys, ze lubisz sluchac i pomagac innym, no teraz sluchaj i piszXDpozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. PS. : tylko ty dostajesz ode mnie takie dlugie komenty XDChyba mam dzis za duzo wolnego czasu i poprawil mi sie humor ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż... Podziwiam Toma. Wątpię, abym ja tak potrafiła. Nawet jeśli byłaby to osoba, którą kocham... Jestem zbyt pesymistyczna. Ale dobrze, że Tom jest inny. xDD W końcu nadzieja dużo daje. Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. notka jest super. oprócz tego, ze smutna.moze to dobrze, ze Tom sie juz o wszystkim dowiedzial. przynajmniej nie bedzie zwodzony na kazdym kroku. no i skoro on ma nadzieje,ze ona sie obudzi, to dobrze. w konu to go bedzie jakos trzymac po tych wszystkich zlych wiadomosciach.czekam na next,.ps. mam nadzieje,ze sie rozczytasz, ale moje [pl]znaczki odmawiaja posluszenstwa xD

    OdpowiedzUsuń
  9. ja chciałam przeprosić, bo widzisz i patrzysz i widzisz, że mnie nie ma. chciałabym bardzo mieć czas, żeby choćby to przeczytać... tak mi brakuje tego świata i sposobu, w jaki pozwalałaś mi zapomnieć o rzeczywistości. w jaki ja sama zatapiałam się w marzeniach... to brzmi głupio, że nie mam czasu i chcę cię przeprosić, że mnie tu nie ma. dziękuję za wszystko, za twoje ciepłe słowa i twórczość. życzę powodzenia. z całego serca.ściskam i całujęlukrowa su .ka;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem! Przepraszam, że nie komentowałam na bieżąco, ale przez weekend nie miałam dostępu do internetu i również szkoła przyczynia się do tego, żebym nie miała nazbyt wolnego czasu.A więc: Tom chyba dobrze zareagował, w każdym bądź razie mogło być o wiele gorzej. Bardzo podobało mi się, jak mówił do Carmen, kurcze, prawie łezka mi się zakręciła w oku.I to wspomnienie, kiedy C siedziała w szafie.Ona musi się obudzić! Musi!Czekam na następny odcinek z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń