poniedziałek, 4 stycznia 2010

104.'Chciałabym, żebyś opowiedział mi o nas...'

 

Po wywiadzie, w związku z tym, iż Tom nie miał już żadnych obowiązków związanych z zespołem na ten dzień, pozwoliłam sobie to, wykorzystać. Nie wiem, czy to odpowiedni moment na takie rozmowy, ale zaryzykuję. Mam już dosyć czekania, tej ciągłej niewiedzy. Chce tylko poznać swoje życie, chyba mam do tego prawo... bo ostatnio o niczym innym nie myślę, tylko o tym co było i co będzie.

-Tom, możemy porozmawiać?- Weszłam do jego pokoju, a właściwie naszej sypialni, w której nie sypiamy, jakie to skomplikowane. Był trochę zaskoczony moim widokiem, ale skinął niepewnie głową wyrażając zgodę. Zamknęłam więc za sobą drzwi i usiadłam na łóżku.- Chciałabym, żebyś opowiedział mi o nas... od początku. Chce wiedzieć, jak to się zaczęło...- Nie owijałam w bawełnę. Jakoś nie brałam pod uwagę, że on nie ma ochoty o tym mówić.- Zrobisz to dla mnie?

-Ale lekarz mówił, że nie powinienem przywracać wspomnień...

-Tom, ale ja muszę to wiedzieć.- Spojrzałam na niego stanowczo dając do zrozumienia, że nie odpuszczę. Westchnął cicho i usiadł obok mnie.

-Więc... wszystko się zaczęło od tego, że przyszedłem do ciebie prosić cię o to, abyś zastąpiła w zespole Georga. On zachorował na białaczkę, dlatego nie mógł z nami grać, ze względu na leczenie. Zgodziłaś się, a potem wszystko działo się tak szybko... wszystkie próby, spotkania i trasa. Właściwie dopiero podczas trasy zrozumiałem, że tak naprawdę cię lubię. Wiesz, zawsze patrzyliśmy na siebie z góry i docinaliśmy sobie...ale coś się nagle zmieniło. Z dna na dzień łączyło nas coraz więcej... stawałaś się dla mnie kimś niezwykłym, kimś na kim naprawdę mi zależało.- Mówił, a ja słuchałam uważnie i wpatrywałam się w niego jak w obrazek, bo mówił z taką pasją, że aż coś ściskało mnie w środku.- Kiedyś obraziłaś się na mnie o coś i wywiozłem cię windą na samą górę, nie było to do końca przemyślane... trochę mi nie wyszło, ale w końcu zdecydowałem się cie pocałować. To był nasz pierwszy pocałunek... tylko, że tobie się to raczej nie spodobało, rozpłakałaś się, zanim uciekłaś powiedziałaś, że mam nigdy więcej cie nie dotykać. Było mi wtedy tak bardzo głupio...później ignorowałaś mnie, ale w końcu ci przeszło znowu przez jakieś przypadki spędzaliśmy razem więcej czasu, nawet zdarzyło się, że znowu się całowaliśmy...nie pamiętam wszystkiego dokładnie, ale było naprawdę fajnie... do czasu kiedy nie pojawił się Herry.- Tu urwał na chwilę, wyczułam, że nie lubi wymienionej przed chwilą osoby i pewnie dowiem się niedługo dlaczego.- Wmówił ci, że porwał twoją siostrę, chciał, żebyś z nim była, ale byłaś na tyle mądra, że nie uległaś. Wszystkim zajęła się policja i okazało się, że Melanie była cała i zdrowa w domu. Przez to wszystko zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, przynajmniej tak mi się wydaje... mogłem nazwać cię swoją przyjaciółką i to chyba było moim błędem. Bo nigdy nie byłaś moją przyjaciółką... kochałem cię. Jednak żebym to zrozumiał potrzebowałem trochę czasu... nie było łatwo, ale udało się. Czułaś do mnie to samo, nie odtrąciłaś mnie... byłaś pierwszą kobietą, którą pokochałem tak mocno...


-...wtedy dowiedzieliśmy się, że jesteś w ciąży i masz białaczkę. Lekarz powiedział, że musisz wybierać.. albo utrzymasz ciążę z ryzykiem, że nie dożyjesz porodu lub po prostu potem umrzesz, albo usuniesz ciążę i podejmiesz się leczenia. Oczywiście wybrałaś życie dziecka...walczyliśmy razem, chcieliśmy przetrwać wszystko, wierzyliśmy, że się uda. Że wyzdrowiejesz i będziemy szczęśliwą rodziną...oświadczyłem ci się, a ty się zgodziłaś. Wszystko się układało, miało być dobrze...już zawsze, ale ktoś to wszystko zepsuł... po prostu wszystko nam zniszczył. Poroniłaś, zapadłaś w śpiączkę... jedyne co dobre, wyzdrowiałaś...- Słuchałam go już co najmniej dwie godziny i ani razu mu nie przerwałam. Nie byłabym w stanie nawet wydobyć z siebie głosu... byłam w tak ogromnym szoku, że nawet nie wiedziałam co czuję. Jedyne co miałam ochotę zrobić, to wybuchnąć płaczem. I czułam, że powoli zbliża się moment, w którym to zrobię.-Po tych wydarzeniach wszystko właściwie wróciło do normy... tylko kilka dni temu Bill wpadł do pokoju, jak burza a ty dostałaś drzwiami w głowę. I chyba sama wiesz, jakie są tego konsekwencje..- Dopiero teraz uniósł na mnie swój wzrok, a ja nie wytrzymałam i dałam upust łzom.-Carmen...ale nie płacz...proszę...- Ujął moją twarz w dłonie ścierając przy tym mokre krople z moich policzków, które i tak zaraz zastąpiły nowe.

-Dlaczego ja nic nie pamiętam...- Wykrztusiłam, choć wiedziałam, że mi nie odpowie. Bo skąd on to może wiedzieć?-Dlaczego...

-Kochanie, to nie twoja wina... wszystko będzie dobrze, zobaczysz...- Przytuliłam się do niego mocno na bardzo długą chwilę, co pozwoliło mi się uspokoić. Ciepło bijące z jego ciała działało kojąco, najchętniej zostałabym w jego ramionach już na zawsze. Bez żadnych zmartwień i problemów, bo czułam się naprawdę bezpieczna. Tym bardziej nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego go nie kocham.-Już niedługo wszystko będzie, jak kiedyś... a nawet lepiej.

-Bardzo bym chciała, żebyś miał racje.- Szepnęłam unosząc głowę, aby móc na niego patrzeć. Jest taki idealny...

Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu, jego oczy były magiczne i pewnie, gdyby nie to, że się poruszył zaczarowałby mnie. Przybliżył się do mnie niepewnie muskając moje wargi, było to dla mnie coś nowego i szokującego, bo jeszcze nigdy odkąd tu jestem tego nie robił. Oczywiście mam na myśli czas, który pamiętam. Pomimo tego, że zrobił to bardzo niepewnie i trwało to, krótko było bardzo przyjemne. Nawet miałam ochotę na więcej...

-Przepraszam... wiem, że nie powinienem.- Odwrócił wzrok, a ja uśmiechnęłam się właściwie do siebie. Jaki on jest słodki...

-W porządku, przecież to nic złego.- Tak naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież nie walne prosto z mostu, żeby mnie całował bo mi się to podoba, albo właściwie dlaczego, nie?-Tom...jeżeli chcesz, możesz mnie całować, mi to nie przeszkadza... w końcu chyba jesteśmy parą.

-Tak bardzo za tobą tęsknię...

-Ale ja jestem i cały czas będę.- Pogładziłam go dłonią po policzku. Chciałabym mu obiecać, że go pokocham, że będzie jak dawniej... że będę z nim już zawsze, tak jak tego chcieliśmy. Chciałabym obiecać, że nadejdzie dzień, w którym znowu wyznam mu miłość i dzień, kiedy staniemy przed ołtarzem, bo tak miało być... miałam zostać jego żoną.

-Nie chcę, żebyś się męczyła... żebyś była ze mną z przymusu... kocham cię, ale jeżeli chcesz odejść, zrób to proszę teraz, zanim na dobre uwierzę, że będziesz moja.- Spojrzał na mnie swoimi szklanymi oczami. Coś ścisnęło mnie w środku, był taki smutny...

-Nie męczę się, chcę dać nam szansę. Chce znowu móc powiedzieć, że cię kocham...- Wyznałam mu, chyba tylko tyle mogłam powiedzieć.

-Dziękuję, to bardzo wiele dla mnie znaczy.- Pochwycił moją dłoń, a ja poczułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po moim ciele, a jakby tego jeszcze było mało wpatrywał się we mnie w taki niesamowity sposób... to takie cholernie miłe.

-Dobra, koniec tych smętów. Nie można cały czas się zadręczać...- Gdy tylko to powiedziałam po pokoju rozległo się pukanie. Obydwoje spojrzeliśmy zaskoczeni w stronę drzwi... czyżby to Bill, który właśnie nauczył się pukać?- Proszę.- Rzuciłam by po chwili ujrzeć swoją siostrę. Dawno jej nie widziałam, sądziłam, że będzie wyrażała mną większe zainteresowanie... ale może coś się zmieniło, a ja tego nie pamiętam? Przecież zawsze miałyśmy ze sobą dobry kontakt.

-Cześć... nie chce wam przeszkadzać, może przyjdę kiedy indziej?- Cofnęła się dostrzegając nasze złączone dłonie.

-Nie przeszkadzasz, my już skończyliśmy.- Odezwał się Tom jednocześnie puszczając moją rękę.- Wejdź, ja idę do Billa.- Podniósł się i zapraszając do środka moją siostrę ulotnił się zamykając za sobą drzwi. Chyba czeka mnie kolejna rozmowa. Jak tak patrzeć na to z boku, trochę to śmieszne...najpierw chłopak, teraz siostra... ciekawe kto następny? Może Bill? Albo Sara... z nią też przydałoby się pogadać.

-Więc co cię do mnie sprowadza?- Usadowiłam się wygodnie robiąc jej przy okazji miejsce, które zaraz zajęła. Nie wyglądała na zbyt radosną, więc domyślam się, że ma jakiś problem. W sumie nie dziwię się, że przyszła właśnie do mnie. W końcu jestem jej siostrą, jedyną jaką posiada.

-Chciałam porozmawiać, ale jak nie jesteś w nastroju, czy coś...

-Nie, no ja widzę, że raczej ty nie jesteś. U mnie wszystko gra. - Stwierdziłam przyglądając jej się z uwagą.- Co się dzieje?

-Właściwie nic takiego... ja tylko...nie, no przecież to zupełnie nic takiego, normalna rzecz... przecież wiadomo, że takie sytuacje się zdarzają, nawet najbardziej odpowiedzialnym ludziom... a czasu się nie cofnie.- Zaczęła coś kręcić z czego niewiele rozumiałam, ale byłam pewna, że coś ją gryzie.

-Melanie, ja wiem, że niewiele pamiętam, ale jesteś moją siostrą i cie znam. Więc przestań biadolić o niczym i przejdź do konkretów. Co się takiego wydarzyło, że jest to zupełnie normalne?

-Jestem w ciąży z twoim menadżerem, a właściwie byłym menadżerem... no z menadżerem Tokio Hotel... no z Davidem jestem w ciąży, z Jostem...Davidem Jostem.- Wypaliła nieco nieskładnie, ale tego i tak nie było można nie zrozumieć. Moje zaskoczenie nie miało granic. Czy ona sobie ze mnie żartuje? Ciąża, jak najbardziej, ale z Davidem? Halo!- Wiem, co sobie myślisz...mi po prostu było z nim dobrze, czułam się bezpiecznie... jest w końcu taki dojrzały i odpowiedzialny, przystojny, zabawny... i w dodatku wcale się nie złościł, gdy mu o tym powiedziałam.

-A spróbowałby.- Warknęłam sobie w myślach. W głowie mi się to wszystko nie mieści, ale nie będę nikogo oceniała, ani potępiała. Z tego, co słyszę ten człowiek sprawił, że moja siostra była szczęśliwa, chyba powinnam być mu wdzięczna. O matko, to on teraz będzie moim szwagrem?- I co zamierzacie?

-Ja chcę urodzić, a on chce być ojcem...

-To chyba dobrze?

-Tak, ale sama nie wiem... czy to wszystko ma w ogóle sens? Jego wiek wcale mi nie przeszkadza, tylko on przecież ma już jedną rodzinę, co prawda jest rozwiedziony, ale mimo wszystko... nie wiem co robić.- Westchnęła ciężko spuszczając wzrok.

-Mel, daj spokój. Nie zawracaj sobie głowy innymi, tylko zajmij się sobą. Jak chcesz z nim być, to po prostu bądź i twórzcie rodzinę.- Skwitowałam zupełnie naturalnie. Ja nie widziałam problemu. Skoro chcą razem być, nic nie stoi im na przeszkodzie. To prawie jak mi i Tomowi.

-Ten wypadek jednak coś zmienił ci w głowie, jesteś jakby... mądrzejsza?- Zmarszczyła brwi spoglądając na mnie, a ja zgromiłam ją spojrzeniem.- Nie, no oczywiście ty zawsze byłaś mądra.- Dodała zaraz.- Ale wiesz... z drugiej strony może teraz będzie lepiej?

-Ta, ty chyba coś nabroiłaś i się teraz cieszysz, że tego nie pamiętam.

-Czasami lepiej jest nie wiedzieć.- Uśmiechnęła się, ta rozmowa musiała przynieść jej wielką ulgę. Nie ma to jak siostrzana rada.- A jak sobie radzisz z Tomem?

-Chyba dobrze. Nawet nie sądziłam, że on jest taki... niezwykły.

-Musi być skoro zawrócił ci w głowie. A przecież tobie nie łatwo jest zawrócić, no nie? To dobry chłopak, bardzo się dzięki tobie zmienił i naprawdę byłaś z nim szczęśliwa, więc lepiej zostań z nim, bo na lepszą partię nie trafisz. Taki cud zdarza się raz w życiu...

-Ej, no weź przestań tak go chwalić... podoba ci się?

-A tobie, nie? Ja tylko mówię, co myślę. Już się przyzwyczaiłam, że jesteście razem. I miałam nadzieję, że będę twoim świadkiem na ślubie...

-Może jeszcze kiedyś będziesz..

-Liczę na to. Dobra, lecę już i tak wam przerwałam...- Wstała udając się do drzwi.- Powodzenia, trzymaj się.

-Cześć.- Pożegnałam się i zostałam sama. Jestem już wyczerpana wszelkimi rozmowami, jak ja to w ogóle wytrzymuje?


###

 

Cóż, zbliżam się do końca... właśnie dzisiaj stwierdziłam, że zakończe to w 115, może 120 odcinku xd

Chyba, że obliczenia mi nie wyszły xd w każdym razie tak czy siak i tak nie wykorzystam wszystkich planów, ale trudno. Kiedyś trzeba skończyć, a ja mam już nowy pomysł na opowiadanie xd

pozdrawiam.

14 komentarzy:

  1. Jak miło... XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczułam się, jesli chodzi o ten funtest i juz za chwile zacznę go robic... wiec komentarz krótki XDBardzo fajnie opisałas te rozmowe i wgl.. tak jakos miło... nie weim jak to okreslic, ale jak tak sie czyta o Carmen i Tomie, jak on sie w to wzystko wczuł i opowaida z pasja o ich związku, jak ona go słucha i stara się to wszystko ogarnąc... ehhh XDNo ale usunięcia Billa ci nie daruje ;Ppzdr. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę szczerze? Poprzedni szablon był o niebo lepszy xD Cóż, ja wciąż mam nadzieję, że nie wytniesz takiego numeru jak na księżniczce i będzie happy end... A co do odcinka to genialny xxD ;**** [sacrifice-for-love]

    OdpowiedzUsuń
  4. hopeinheart@amorki.pl4 stycznia 2010 21:36

    Ty, jak to dziwnie widzieć na blogach datę 2010 oO. Aż nie mogę uwierzyć, że przyszedł już Nowy Rok.Kurczę, Tom to się rozgadał. Ja mu w ogóle gratuluję - udało mu się opowiedzieć całą historię jego miłości z Carmen w dwie godziny!! Szybko się uwinął i nie dziwię się, że Carmen tak to przyjęła. Mi też byłoby przykro, gdybym nie pamiętała takich wyjątkowych chwil w moim życiu. Mmm, pocałunek... Coraz lepiej się między nimi dzieje. Po raz kolejny miałam nadzieję, że może podczas opowieści Toma albo ich pocałunku, Carmen uderzy nagle grom z jasnego nieba i wszystkie wspomnienia wrócą jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale niestety tak się nie stało. Jak długo masz mnie trzymać w niepewności? ^^Nie spodziewałam się wizyty Melanie, cieszę się jednak, bo wszystko wygląda na to, że między siostrami wraca dawny, dobry kontakt. I wiesz co? Zdziwiłam się, że David chce być przy Mel i być prawowitym ojcem jej dziecka, bo myślałam nawet, że się wymiga. Powinna się cieszyć!Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. hopeinheart@amorki.pl4 stycznia 2010 21:37

    Żeby nie było niedomówień - to ja, Julk@ xDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mimo wszystko myślę, że to dobrze. Powinna wiedzieć, co było, bo może to pomoże jej w jakiś sposób dotrzeć do wspomnień. A na miejscu Melanie też miałabym wątpliwości. Bo niby jest osiągalny, no ale z rozwodnikami to zawsze tak dziwnie! xDOgólnie świetna notka, szkoda tylko, że już zmierzasz do końca. Przyzwyczaiłam się do tego opowiadania. ;]Pozdrawiam. ^.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak! W końcu poważna rozmowa z przyszłym (tak?) mężem ;d I siostrą ;) W sumie to takie rozmowy mogą męczyć (szczególnie ta z Tomem. Matko 2 godziny gadania! Musiało go to zmęczyć. A pomyśleć, że to wszystko przez Billa xd).Jak to chcesz skończyć na 115-120?! Kaaaa.! No ja wiem, że wszystko ma swój koniec, no ale nie możesz skończyć tak szybko, no! xdAle jak narazie czekam na coś nowego ;PPozdrawiam,QueenBlack

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaaaa.! Jaki zaje.bisty szablon oO. Kuuuuwa.! Wymiata oO. Podoba mi się wszystko. Ta zieleń jest taka... uspokajająca oO. No i oczywiście Tom i jego sylwetka^^ Mrrrr xD. Cudownie xD.A odcinek? Jeee jeszcze lepiej oO. Dzięki opowieści Toma, nie tylko Carmen, ale i czytelnicy mogli poznać dawne dzieje tej najwspanialszej pary^^ Bardzo fajnie to opisałaś, wiesz?xD. Mam taką nadzieję ;D. Świetnie jak zwykle xD.Ale, że jak koniec? Ale ale ale nie. A gdzie 200 odcinek?:> W ogóle to jak masz pomysły to pisz ile wlezie.! Nie wolno bagatelizować pomysłów, bo się obrażą.!<3Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm....sama nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że jak narazie nikt się nie pozabijał i, że jakoś wszystko sie trzyma. A najbardziej Tom. Dobrze, że David chce być ojcem i razem z Mel stworzyć rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  10. dobrze, że jej to wszystko opowiedział ;)) mam nadzieje, że wróci jej pamięć i wszystko będzie jak dawniej ;)) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. przypomni sobie?;Dzakocha się na nowo ? ;Dczy odejdzie po 3 miesiącach? :( Ojjj ale jestem ciekawa ^ ^ Super . ;pp Nieładnie tak wykorzystywać utratę pamięci siostry x D

    OdpowiedzUsuń
  12. "(...) a właściwie naszej sypialni, w której nie sypiamy, jakie to skomplikowane." - i wiesz, właśnie za takie błahe, z pozoru nie znaczące słowa tak bardzo cię uwielbiam. Głupie, proste zdania, a jednak posiadają w sobie tyle magii, że w momencie gdy je czytam jakaś ich cząstka odbija się rykoszetem o moje serducho, w wyniku czego to właśnie ono zaczyna bić swoim rytmem. Za to ci dziękuję.A i swoją drogą to nareszcie dowiedziałam się bardzo dużo o TM i to bardzo, bardzo dobrze. I od kogo? Od Toma, no! ;D A Carmen... Carmen jest niesamowita po prostu. To co wygaduje przechodzi najśmielsze oczekiwania, jest taka... ludzka, prawdziwa, realna.Niesamowita jesteś. Tak samo jak Melanie, swoją drogą... nie wiem za dużo o tej dziewczynie, ale jest intrygująca. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż , jest weekend dlatego teraz nadrabiam , szkoła mi daje się nieźle we znaki i nie mam czasu nawet na te moje ulubione opowiadania! ; ((.A co do odcinka , odnoszę takie wrażenie , że Carmen się męczy , że się zmusza do pokochania Toma , zamiast starać się go pokochać tak od samego początku , poznać na nowo jego zalety [no i wady] , starać się spędzać z nim mnóstwo czasu. Może nie od razu pozwalać całować itd. Ale powiedzieć mu aby jej pomógł siebie poznać. Aby ich związek miał nowe zasady , aby zacząć go na nowo. Żeby wszystko odbudować , od samego początku. Postawić nowe fundamenty i zacząć budować ich nowy dom , którym będzie związek.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeeej. Nawet nie wiesz jak miło się czyta, jak im się układa! Wiesz, nawet się wzruszyłam trochę. Życzę im jak najlepiej, oboje tyle przeszli. Mam nadzieje, że jakimś cudem Carmen odzyska pamięć!I wiesz, perspektywa końca trzech-miesiecy mnie dołuje. Tak bardzo kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń