sobota, 16 stycznia 2010

106.'...ale chyba nie myślicie znowu o dziecku?'

 

Kolejny dzień rozpoczął się naprawdę ciekawie... albo może zależy dla kogo. Tak się złożyło, że byłam sama w domu kiedy w odwiedziny wpadła pewna pani. Nie trudno było się zorientować, że to mama bliźniaków. W każdym razie z moimi lukami w pamięci nie było łatwo i wiedziałam o tym już, jak tylko przekroczyła próg. Coś mi się zdaje, że ona tak do końca za mną nie przepadała. Najgorsze jest to, że nawet nie mogę być tego pewna. Poza tym jak ja mam się zachowywać? Co robić? Jak odpowiadać na pytania? A może po prostu powiedzieć, że miałam wypadek i straciłam pamięć? Nie... nie, bo jeszcze pogorszę swoją sytuację, a tego nie chcę. Lepiej, aby nic nie wiedziała.

-I jak się czujesz? Coś mizernie wyglądasz.- Skomentowała lustrując mnie uważnie swoim spojrzeniem.- Pewnie mało jesz, te wszystkie diety to jakieś przekleństwo. Naprawdę nie ma sensu się w to bawić, tym bardziej w takim wieku.

-Nie odchudzam się.- Stwierdziłam.- Napije się pani czegoś?

-Nie, nie zawracaj sobie głowy. Jak będę chciała sama sobie zrobię. A moi synowie w pracy, jak zawsze? I tak cię samą tu zostawiają na całe dnie? Nie nudzisz się? Takie życie chyba nie jest zbyt ciekawe.- Mówiła, jakby ją ktoś nakręcił, a ja wyraźnie wyczuwałam jakieś aluzje.

-Nie narzekam, Tom stara się spędzać ze mną jak najwięcej czasu.- Przyznam, że trochę zaczynał mnie irytować ton kobiety i ja sama nie umiałam udawać przyjemnej, gdy ona taka nie była.

-No, ale to przecież i tak nie to samo. Muzyka zawsze była na pierwszym miejscu, dlatego też byłam zaskoczona, gdy mi cię przedstawił. W końcu teraz musi dzielić czas na dwie.

-Bill, też ma dziewczynę, jakoś nie narzekają.- Mruknęłam.

-No tak, Sara... porządna dziewczyna. I teraz podobno w telewizji pracuje? Od razu było widać, że uzdolniona i zaradna.- Pokiwała głową z uznaniem.-A ty czymś się zajmujesz?

-Jeżeli chodzi o to, czy pracuję to nie. Odkąd odeszłam z zespołu nie miałam innej pracy.

-Uczysz się więc?

-Nie.

-Więc co ty robisz, jak jesteś sama?- A przez chwilę naprawdę sądziłam, że może jednak będzie fajnie i ta rozmowa będzie przyjemna zarówno dla mnie, jak i dla niej, jednak myliłam się. Ależ jestem naiwna.

-Spędzam czas z przyjaciółmi, tańczę, sprzątam...

-Czyli żyjecie z jednej pensji?

-Trudno nazwać to pensją, ale jeżeli chodzi pani o pieniądze, to tylko Tom je zarabia, aczkolwiek ja też owe posiadam.- Trudno było mi zachować naturalny ton. Naprawdę byłam zdenerwowana i czułam się, jak na jakimś przesłuchaniu. Nie wiem, co ja jej zrobiłam, że mnie traktuje w ten sposób...

-Rozumiem... ale chyba nie myślicie znowu o dziecku?

-A dlaczego pani pyta?

-No bo różnie bywa, a z tego co wiem, tamta ciąża była przypadkiem. Poza tym jesteście jeszcze młodzi, chyba nie chcecie się bawić w rodziców? To dużo obowiązków i wielka odpowiedzialność.

-Wiem o tym i w przyszłości nie wykluczam takiej opcji, jeżeli tylko będę mogła.- Nie ukrywam, że miałam ochotę zrobić jej na złość. Chętnie powiedziałabym, że już jestem w ciąży, no ale nie będę może przesadzała.-Poza tym lekarz mówił ostatnio, że pojawiła się szansa, więc... kto wie, może jednak już niebawem...

-Lepiej zaczekajcie z tym, powinniście bardziej dojrzeć.- Poradziła, czyżby się wystraszyła? Przecież teraz jest moda na młode babcie...

-Wydaje mi się, że nasza dojrzałość jest wystarczająca zarówno na małżeństwo jak i dziecko.- Oświadczyłam dobitnie. Naprawdę brakowało mi jeszcze tego, żeby matka mojego chłopaka zarzucała mi brak dojrzałości. Ale oczywiście! Najlepiej jest wszystkich oceniać z pozoru. Bo ona na pewno wie ile przeszłam w życiu i jaka jestem. Zna mnie po prostu perfekcyjnie, lepiej niż swojego syna. Zaraz mnie szlag trafi...

-No jak uważasz... w końcu to wasza sprawa, ale chyba wiesz, że Tom ma wymagającą pracę...

-Wiem, ale to w niczym nie przeszkadza. Poza tym, on bardzo chce mieć dziecko.- Chyba nie skłamałam. Te słowa same wydobyły się z moich ust, może pod wpływem impulsu, ale to była prawda. Prawda...

-Może jednak najpierw ślub?

-Może.

-No trudno, ja już będę się zbierała, liczyłam na to, że zastanę któregoś z bliźniaków. Może innym razem.- Wstała z miejsca i udała się do wyjścia, odprowadziłam ją z wielką przyjemnością.

-Tak, do widzenia.- Uśmiechnęłam się serdecznie, choć nie było w tym krzty realności.

-Do widzenia.

Zatrzasnęłam za nią drzwi z wielką ulgą. Nie wiem, czy ożenię się z Tomem, nawet jak będę go kochała nie wiadomo jak mocno. Przeraża mnie świadomość, że miałabym taką teściową. Chyba, że widywałabym ją raz w roku... najlepiej na jej urodziny, bo nie chciałabym sobie psuć świąt, czy czegoś. Nie wiem kompletnie o co jej chodzi, ale za to widzę, że mnie nie lubi. Może jakby wiedziała, że Tom nie pozwala mi pracować miałaby inne zdanie... zaraz, zaraz... Tom, nie pozwala mi pracować? Skąd ja o tym wiem? Przecież my w ogóle nie rozmawialiśmy o pracy... Jezu, może te tabletki co kazano mi łykać tak na mnie działają? Czasem mówię coś nieświadoma tego, że tak naprawdę o tym nie pamiętam. Mam nadzieję, że to są dobre oznaki powrotu pamięci... może nie pamiętam jeszcze wielu rzeczy, a to są tylko szczegóły, ale zawsze coś!

Uśmiechnęłam się sama do siebie, już miałam iść do kuchni, kiedy po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Czyżby szanowna mama wróciła? Cofnęłam się więc, aby otworzyć, ale nie była to mama bliźniaków, tylko jakiś chłopak. Albo może facet? Wszystko jedno, w każdym razie nie znam gościa.

-O co chodzi?- Zmierzyłam go wzrokiem, był wysoki, miał ciemną karnację i ciemne włosy...i najwyraźniej nie raczył udzielać mi żadnych wyjaśnień. Bez skrępowania wszedł do środka, bezczelnie przesuwając mnie na bok. Zapowietrzyłam się z wrażenia. Co to ma niby być!?- Sorry, co ty sobie robisz?!

-Spokojnie lalka, nie unoś się tak.- Mruknął obojętnie i rozejrzał się po przedpokoju następnie wchodząc w głąb domu. Zamknęłam drzwi podążając za nim z oburzeniem wymalowanym na twarzy.- Zawołaj tego swojego kochasia.

-Pff, za kogo ty się człowieku uważasz?! Wyjdź stąd natychmiast.- Nakazałam stanowczo krzyżując ręce na piersi.

-Skarbie, daruj sobie. Więc gdzie jest ten cały Kaulitz?- Szczerze miałam ochotę normalnie mu przywalić. Co za chamstwo!

-Nie udzielam takich informacji nieznajomym, żegnam pana.- Wycedziłam patrząc na niego ze złością.- Chyba nie muszę odprowadzać do drzwi?

-Słuchaj mała, my się chyba nie zrozumieliśmy...- Zrobił kilka kroków w moją stronę, co zmusiło mnie do cofnięcia się.- Nie przyszedłem z tobą dyskutować. Pytam grzecznie, więc ty grzecznie odpowiadaj.

-Jeżeli w ciągu trzydziestu sekund stąd nie wyjdziesz, zawołam ochronę.- Zagroziłam nie tracąc pewności siebie. On chyba nie myśli, że się go wystraszę.

-Nie radziłbym.- Uśmiechnął się ironicznie i odsłonił lekko kurtkę ukazując mi... broń? To już przegięcie. Co to w ogóle ma być?!- Więc, jak będzie kotku? Dogadamy się?

-Spieprzaj.- Syknęłam i nie wahając się odepchnęłam go z całej siły do tyłu.- Masz jeszcze piętnaście sekund.- Rzuciłam i nie obdarzając go nawet spojrzeniem ruszyłam w stronę schodów.

-Dobrze, skoro tak stawiasz sprawę.- Rzekł, wyczułam, że sobie odpuścił.- Jednak myślę, że jeszcze się spotkamy. Więc, do miłego zobaczenia.- Zakończył, po czym opuścił dom. Odetchnęłam głęboko z ulgą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mógł mi coś zrobić...ale nie zrobił, więc chyba jednak nie jest taki odważny, jakiego udaje...


#


Chłopak zatrzymał samochód pod wysokim budynkiem, gdzie znajdowało się mieszkanie towarzyszącej mu brunetki. Odwróciła się do niego posyłając mu wdzięczny uśmiech.

-Wielkie dzięki, znowu zaoszczędziłam na taksówce.

-Żaden problem, mam po drodze.- Stwierdził również się uśmiechając.

-To może wejdziesz?- Zaproponowała i to nie była z jej strony zwykła grzeczność. Bardzo chciała, aby spędził z nią trochę czasu.

-Innym razem... chciałem wyjść gdzieś z Carmen...

-No tak, Carmen to, Carmen tamto. Rozumiem.- Mruknęła zawiedziona i odpięła pasy.

-O co ci chodzi?- Zmarszczył brwi lustrując ją uważnie wzrokiem, wyraźnie wyczuł jakąś aluzję w jej słowach.

-Po prostu... wydaje mi się, że trochę przesadzasz.- Wzruszyła ramionami.- Ja wiem, że to ważna dla ciebie osoba, ale ty skaczesz wkoło niej, a ona co? Nic. To wasza sprawa, ale mimo wszystko uważam, że jakbyś przyjechał do domu kilkanaście minut później, nie stałoby się nic strasznego.- Przewróciła oczami, w najmniejszym stopniu nie chciało jej się wierzyć, że ten chłopak jest tak ślepo zakochany. Była pewna, że w końcu mu to minie i drastycznie obudzi się z tego chorego snu nie wiedząc, co ma robić.

-No, nie stałoby się...- Przyznał jej rację choć w głębi cały czas myślał tylko o tym, aby wrócić już do domu. Z drugiej strony jednak... dziewczyna miała trochę racji. Już od dawna daje mu do zrozumienia, że przesadza. Może rzeczywiście zachowuje się trochę zbyt nachalnie? Nie powinien chyba przesadzać z okazywaniem swojej miłości, mógłby tym zrazić do siebie Carmen, a tego w życiu by nie chciał. Poza tym, jeżeli to on cały czas przejmuje inicjatywę, jak ona ma go pokochać? Albo przynajmniej zrozumieć, że go kocha.

-Więc pozwól jej trochę odetchnąć i wejdź na szklankę zimnej wody.- Uśmiechnęła się zachęcająco.- Poza tym, chyba możesz poświęcić chwile czasu przyjaciółce?

-Okej, ale niedługo.- Zaznaczył ulegając jej propozycji i również odpiął pasy, następnie wysiadając z wozu. Dziewczyna ruszyła przodem, a on udał się za nią... im dłużej na nią patrzył tym mniej miał wątpliwości. Chyba naprawdę przyda mu się chwilowa zmiana towarzystwa i myśli. Sam zaczyna już zauważać, że jego miłość zamienia się w obsesje. Bo usilnie pragnie odzyskać, to co stracił... a może jednak sprawdzi się strategia, nic na siłę...


#


-Bill? Jesteś sam?- Zdziwiłam się widząc czarnowłosego. Myślałam, że obydwoje kończą o tej samej porze... tak przynajmniej było do tej pory, zawsze wracali razem.

-No, a Toma jeszcze nie ma? Przecież mówił, że jedzie do domu.- Stwierdził marszcząc brwi.

-Jak widać, nie ma go... myślałam, że przyjechał z tobą.

-Może coś mu wypadło... pewnie zaraz przyjedzie.- Wzruszył ramionami i poszedł do kuchni. Ja natomiast nie byłam taka spokojna. Cóż, po dzisiejszej wizycie tego dziwnego faceta mam chyba czego się obawiać. Skro groził mi, a chodziło mu o Toma to chyba coś jest nie tak. Dobrze by było, jakbym wiedziała o co chodzi. Naprawdę się o niego boję... przecież zawsze wracał do domu od razu po pracy.

-Wasza mama dzisiaj była...- Dołączyłam do niego, trzeba się czymś zająć żeby nie wymyślać głupot. Z Tomem, na pewno jest wszystko w porządku.

-Tak? Po co? Nie mówiła, że przyjedzie.

-Nie wiem, po co. Chciała raczej widzieć się z wami.- Stwierdziłam zajmując miejsce przy stole. Ten temat też mi właściwie nie pasował. Tę wizytę również wspominam niefajnie. Choć chyba wolałabym odbyć dwie rozmowy z ich matką niż z tym facetem.

-Rozmawiałyście?

-Tak.- Skinęłam głową.- Przeprowadziła ze mną wywiad. Czy ja jej coś zrobiłam, że mnie tak nie lubi?

-Nie, jej wystarczy, że się w ogóle pojawiłaś, nie musiałaś wcale nic robić.- Oświecił mnie.- Sam nie wiem, o co jej chodzi. Zresztą myślałem, że już cie zaakceptowała, ale widzę, że jednak nie.

-Bardzo mnie wkurzyła i szczerze... nie chciałabym kiedykolwiek powtarzać spotkań z nią.

-Wiem i cie doskonale rozumiem.- Uśmiechnął się wyrozumiale.- Ale nie martw się, będzie dobrze. W końcu musi jej przejść. Może jak wejdziesz do naszej rodziny, coś się zmieni...

-O ile w ogóle wejdę...- Mruknęłam.- Bill... ale twój brat nie ma żadnych problemów, co?

-No nie ma... przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo.

-A ty masz jakieś?- Zapytałam, w końcu on też ma na nazwisko Kaulitz, a tamten pajac mógł się przecież pomylić.

-Niee... u mnie też wszystko gra, a co?

-Nic, tak tylko pytam...- Uśmiechnęłam się nie dając niczego po sobie poznać. Nie będę mu tym zawracała głowy. Najpierw zaczekam na Toma.- Wiesz... zadzwonię może do niego...


###


14 komentarzy:

  1. Czuję się dowartościowana...i uwaga, uwaga....JESTEM PIERWSZA!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. agata9993@op.pl16 stycznia 2010 22:55

    Nie mogłaby szybciej dzwonić? dzwoni i dzwoni, a ja już jestem ciekawa czego się dowie :D I co to w ogóle za koleś?Dobry odcinek jak zawsze, ale wydawało mi sie chyba że... krótszy? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. agata9993@op.pl16 stycznia 2010 22:56

    (...) się nie podpisałam xDAgaTom :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm.... Hm.... Ekhm..... No więc, stwierdzam iz że... nie no... ja nie mam weny na nic.... ;/To jest niefajne uczucie... No ale nic.Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham!Tom to cham! Od razu lepiej XdJak on mogł iść do tej laski?jak on smial wgl?!Jak bym go dorwała to by dostał ... Bo on wgl nie mysli...a ten facet to ten... no jak on miał na imie? XDPamietam, ze jakoś dziko XDI bede mogła molestowac Toma... A te zdjecie... och, ach, ech i o jeny XDbedzie co robic, jak nie będziesz chciala dodac odcinka na OP ;P :PAle ja nie wiem jak ty mogłas cos takiego tam zobaczyc... że niby jak... ? nie wgl... za dużo twc droga Ka. ^^ XD:Ppzdr. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Łaaach ^^ Pani matka kurczę se wyskoczyła, no ;) Lekko się dziewczyna przeraziła faktem, że to ma być jej teściowa... A ten koleś to czego niby szukał? Sczęścia czy co? No śicznie, oby next był szybciutko ;****

    OdpowiedzUsuń
  6. Notki jeszcze nie przeczytałam, zrobie to zaraz i skomentuje xDa u mnie nowość xdwww.th-th.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Łoooł...;)Zaintrygowałaś mnie jeszcze baaardziej...;)Ach mama bliźniaków nigdy nie przepadała za Carmen z sobie tylko znanych powódek...Cóż...Ten facet...W co ten Tom się znów wpie.przył?Przepraszam za wyrażenie...(które na dodatek musiałam lekko ocenzurować kropką bo onet nie dodaje komentarzy z przekleństwami...==')Dziś po prostu jestem po grupowej demoralizacji...xDKontynuując...Carmen jest odważna, nie ma co...Ja bym tak nigdy nie potrafiła do gościa z bronią powiedzieć...Tak po prostu- spie.przaj...Naprawdę podziwiam...Czekam na następny ;)))Kathy[lonely-tears]

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuu! xD Rozmowa z przyszłą (mam nadzieję) teściową xd Nieźle xdI się zastanawiam kim był ten facet, no! I czego chciał...Mam tylko nadzieję, że Tomowi nie wpadnie nic głupiego do głowy...Jejuu! Ja na tą fotkę w nagłówku mogę patrzeć cały czas i nie mam dosyć <33 xdDobra, czekam na nowe ;PPPozdrawiamQueenBlack

    OdpowiedzUsuń
  9. Oł, czyżby Tom wplątał się w jakieś mroczne i zue interesy? oj, oj. xD A jeśli chodzi o mamę bliźniaków... Też nie chciałabym mieć takiej teściowej. xD Ale cóż poradzić. Niektórzy ludzie mają swój oryginalny i niezmienny sposób myślenia. Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. nie dziwie się Carmen, że nie chciałaby się widywać z matką bliźniaków ;D jakaś ta kobieta dziwna ^^ no a co do tego kolesia to... chyba raczej powinna powiedzieć i Billowi i Tomowi ;D a odcinek świetny, jak zawsze ;)) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No aż się zdenerwowałam , kiedy zobaczyłam koniec odcinka , no nie! Boję się , że ta cała Emi zaciągnie Tomasza do łóżka , albo tam będzie ten koleś , a to nie jest ten , który zaczepił Carmen w clubie? Boje się tego co może się wydarzyć ...Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaczyna się robić ciekawie ;)Ciekawe jaki był cel Simone skoro nawet Bill nie wiedział o jej "niespodziewanej" wizycie?I coś mi się zdaje -ale obym sie myliła-żeby do niczego tam nie doszło...u tej "psełdo"przyjaciółki. I ten facet? robi się podejrzanie, ale ciekawie, wiec czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  13. Nieeee no w co ten Tom się wplątał? oO. Swoją drogą Carmen jest odważna oO. Nie jedna na jej miejscu, gdyby zobaczyła broń to byłaby gotowa na wszelkie poświecenia ze starchu. A ona ci.ul i drzwi mu pokazała xD. No i w tym wypadku podziałało:>Simone mnie wnerwiła. Głu.pia krowa. Pfff niech spada na drzewo-.- Trzebabyło jej powiedzieć, że jest w ciązy trojaczej o. XDPodobało mi się^ <3Pozdrawiam<3:*:*

    OdpowiedzUsuń
  14. hopeinheart@amorki.pl18 stycznia 2010 22:19

    Jak mam być szczera, to wywiad pani Kaulitz również mnie zirytował. Przyszła sobie i zadaje milion pytań, mnie na miejscu Carmen totalnie by rozwaliło. Szczerze mówiąc, również sądziłam, że od pobytu Carmen w szpitalu po tym całym zamachu, stosunek Simone do niej zmienił się, sądziłam, iż zaakceptowała narzeczoną swojego syna do tego stopnia, by móc z nią normalnie porozmawiać. Widocznie się pomyliłam, albo Simone znów się coś w głowie popierniczyło -.-Kurde, znowu ten dziwny facet i po raz kolejny pojawiło mi się skojarzenie związane z narkotykami. Miał broń! Wystraszyłam się, że jeszcze coś Carmen zrobi, ale jednak się wycofał. O co w ogóle chodzi? Na miejscu bohaterki opowiedziałabym pierwszej lepszej zaufanej osobie, w tym wypadku Billowi.Nie podoba mi się to, że Emi zaciągnęła Toma do siebie do domu. Widać, że ta dziewczyna na niego leci i robi wszystko, żeby go 'uwolnić' od Carmen. Niech trzyma łapy z daleka!Bardzo mi się podobało. Pozdrawiam ;**Julk@

    OdpowiedzUsuń