Jest wtorek, więc jest też nowy odcinek :D
Rozdział 8
- No pięknie! Ja tu zrywam się z
samego rana z łóżka, bo moja przyjaciółka chce ze mną pogadać, a ty co?! Śpisz
sobie w najlepsze! – Podskoczyłam na łóżku, gdy przez sen dotarł do mnie
pretensjonalny głos mojej przyjaciółki, która wparowała do mojego pokoju niczym
burza. Od razu pozbawiła mnie kołdry i odsłoniła zasłony. Nie ma to jak „miła”
pobudka… no ja ją po prostu uwielbiam, moja najlepsza przyjaciółka…. Jak to się
w ogóle stało, że ona nią jest?
-
Sara, nie krzycz. Już przecież wstaję - jęknęłam podnosząc się niechętnie z
cieplutkiego łóżka. Po wczorajszym dniu padłam jak mucha, zasypiając właściwie
natychmiast po przyłożeniu głowy do miękkiej poduszki. Nic dziwnego, że straciłam
poczucie czasu i zapomniałam nie tylko o umówionym spotkaniu z Sara, ale i w
ogóle o kolejnych próbach z zespołem.
Omiotłam
pokój zaspanym spojrzeniem i widząc, jak moja przyjaciółka stoi nade mną z założonymi
rękami na biodrach, wiedziałam, że zbyt dużą cierpliwością to ona dziś nie
grzeszy.
-
No to masz dziesięć minut - stwierdziła, a ja ze skrzywioną miną zabrałam swoje
ciuchy i skierowałam się do łazienki. Dziesięć minut… to ja w tym czasie zęby
umyję i się ubiorę, a co z makijażem!? Czy ona myśli, że mam taki guziczek
„TURBO dopalanie” ? No to ją rozczaruję, bo nie mam. A by się przydał, oj by
się przydał!
Zmobilizowałam się i wykonałam
poranne czynności najszybciej jak tylko potrafiłam, ale oczywiście musiało mnie
jeszcze coś tego dnia wkurzyć i to z samego rana. Czasami wolałabym być chłopakiem.
A dokładnie raz w miesiącu przez tę parę dni… I to akurat dzisiaj musiały
nadejść te dni… Nic dziwnego, że mam zły nastrój. Standard. Zrobiłam wszystko
co trzeba, pomijając makijaż i wróciłam do pokoju, gdzie czekała na mnie Sara.
-
No więc o czym chciałaś pogadać? – rzuciła nie zwlekając. Czemu jej się tak
wiecznie spieszy? To takie dziecko w gorącej wodzie kapane. Zważywszy, że u
mnie ostatnio wszystko się dzieje, jakby ktoś włączył przyspieszone tempo, drażni
mnie to, że i ona je ma. Gdzie ja mam szukać siły i cierpliwości na to
wszystko?
-
Yh… o mnie chyba…- westchnęłam, zastanawiając się nad tym, bo już sama nie
wiedziałam o czym chcę z nią konkretnie gadać. Jeszcze wczoraj to wiedziałam,
ale obawiam się, że jak jej powiem o swoich wątpliwościach to ona pomyśli, że
się poddaję. Ale tak nie jest! Nie, no mimo wszystko to moja przyjaciółka, na
pewno mnie zrozumie, albo przynajmniej spróbuje. Czy nawet przyjaźń musi być taka
pogmatwana w moim życiu?
-
Oho, czyżbyś już się zakochała? – zapytała z chytrym uśmieszkiem na twarzy i
rozsiadła się na moim fotelu. Przewróciłam teatralnie oczami. Ona znowu zaczyna… Eh, co ja
z nią mam.
-
Nie. Chodzi mi o ten zakład. Tylko mi nie przerywaj! - rozkazałam, przewidując,
iż Sara będzie miała ochotę wtrącić się ze swoją wypowiedzią. Teraz musiałam
powiedzieć wszystko bez przerywania i bez względu na skutki czekać na jej
reakcję. - Na początek mówię, że na pewno nie zrezygnuję. Ale skoro jesteś moją przyjaciółką, chciałam
się z tobą podzielić moimi przemyśleniami i tym co do tej pory zauważyłam, nie
tylko u niego, ale i u siebie! – zaczęłam od razu podkreślając, że nie chodzi
tylko o mnie. Blondynka posłusznie milczała, jedynie przypatrując mi się z uwagą.
W sumie chyba już wolę, gdy papla bez sensu. Wtedy wyraz jej twarzy nie jest taki
nurtujący… Ona nawet jak z pozoru niewinnie na ciebie patrzy, i tak masz wrażenie,
że coś ci sugeruje! - Bo… ja się chyba
trochę przeliczyłam. On jest strasznie trudny! I taki tajemniczy! Taki dziwny!
A najgorsze jest to, że mnie cholernie intryguje to jego zachowanie i sama jego
osoba! Gdyby nie to, zapewne bym zrezygnowała…. Ale wiesz co? Nie zrezygnuję.
Dopnę swego. Za trzy miesiące będę wiedziała o nim wszystko, będę go znała
lepiej od jego brata – Zakończyłam wypuszczając ze świstem powietrze z ust i
opadłam na łóżko. To było niebywale stresujące! Bo teraz boję się, że cokolwiek
nie powiem, będzie odebrane, jakbym faktycznie coś miała do tego Inteligenta. W
kwestiach uczuciowych. O dziwo Sara milczała. Może z nią coś nie tak? Chyba się
zawiesiła. Albo analizowała teraz moje słowa w tym swoim wielkim mózgu, by za
chwilę znowu wyskoczyć mi z jakimiś farmazonami o miłości…
-
No w porządku. Cieszę się, że się tym ze mną dzielisz. Mam nadzieję, że tobie
też dzięki temu lżej – odezwała się w końcu, aż za bardzo dojrzale jak na
siebie. Nie wiem co jej dziś jest, ale ewidentnie coś być musi! - A tak
zmieniając temat… Dlaczego nasyłasz na mnie jakichś gościów? – dodała jeszcze a
ja od razu skojarzyłam o co chodzi… a raczej o kogo. Przez moment miałam nadzieję,
że to mi się upiecze. Te moje naiwne nadzieje!
-
Yy… wiesz co… Ja już muszę się zbierać.
Wiesz, próba czeka - Uśmiechnęłam się niewinnie. Ten argument był idealny, by
wymigać się od odpowiedzialności za tego chłopaka. Oj przecież nie stało się
nic złego! Nim zdążyła zareagować, wstałam, odwróciłam się i żwawo opuściłam
swój pokój. Sara coś tam za mną jeszcze wołała, ale nie zrozumiałam… wpadłam do
łazienki i się w niej zamknęłam. Tak, uciekam przed własną przyjaciółką… To takie
naturalne. I takie dojrzałe. Dobra, dobra nikt nigdy nie mówił, że jestem dojrzała.
Proszę bardzo, jestem największym dowodem na to, że wiek nie wyznacza dojrzałości.
O.
Nie marnując czasu, skoro już
chowałam się w tej łazience, zrobiłam sobie delikatny makijaż. Zajęło mi to
trochę czasu, miałam nadzieję, że Sara zdążyła już sobie pójść… Wiem, to bardzo
miłe z mojej strony. Ale ja naprawdę czasem się jej boję! I teraz też prawie
dostałam zawału, gdy wyszłam a ona wyrosła przede mną jak spod ziemi.
-
Jeżeli już ze mną nie masz o czym rozmawiać, to spadam - rzekła nie wykazując
zbytniego przejęcia ani moim unikaniem tematu, ani też dziwnym zachowaniem. Może
ona jest doroślejsza ode mnie… Cóż. Nie będę podważać tej tezy! Przyznaję bez
bicia.
-
Właściwie to na razie tyle. Muszę za chwilę lecieć do chłopaków – mruknęłam
niepewnie, na co ta skinęła głową.
-
No to uciekam. Odezwij się jeszcze do mnie przed wyjazdem, albo to ja jeszcze
wpadnę. I powodzenia na próbie – Posłała mi swój przyjazny uśmiech i zeszła po
schodach udając się do wyjścia.
Odetchnęłam z ulgą, ona też mnie
zaskakuje… ale skoro na mnie nie krzyczała, to znaczy że ten chłopak nie jest
taki zły i wcale jej to za bardzo nie przeszkadza, że ośmieliłam się go
skierować do niej… Proste.
#
Znowu musiałam przebrnąć przez tę
ochronę za nim znalazłam się w domu Kaulitzów. Dzisiaj na szczęście wpuścili
mnie bez żadnych oporów. No i to na ich szczęście, bo ja jestem w złym humorze
i wszystko mnie drażni, więc lepiej żeby uważali… Nie tylko ci ochroniarze… no
cóż, raz w miesiącu mam prawo na takie „wyskoki”, w końcu to ja się z tym
męczę! Tak, to nie podlega żadnym wątpliwością i nikt nie może z tego powodu narzekać.
Ale faceci to takie niewyrozumiałe istoty. Myślą, że mają te swoje zarosty i
poranne wzwody i, że to jest już sprawiedliwość! Gówno, a nie sprawiedliwość. Już
nie wspomnę o rodzeniu dzieci…! I o dziewictwie! To oni muszą nas rozdziewiczać
przez…
-
To co Carmen, zaczynamy? – Pytanie Billa przerwało moje jakże inteligentne
rozmyślenia. Zamrugałam powiekami spoglądając na niego lekko nieprzytomnie.
Gdyby tylko wiedział, o czym przed chwilą myślałam. Boże, zdecydowanie jestem
nienormalna. Najchętniej to odpowiedziałabym mu: nie. No ale bez przesady…
przecież nie jestem obłożnie chora, a to że mnie brzuch boli to już szczegół.
Kogo to w ogóle obchodzi! Teraz, a co dopiero, gdy będziemy w trasie! Nikogo! Sama
się męcz ze swoim bólem, rozchwianiem emocjonalnym i w ogóle wszystkim!
-
Jasne - Skinęłam tylko ponuro głową i wzięłam swoją gitarę. Wszyscy stanęli na
swoich miejscach i się zaczęło… Kolejne godziny męki. Przez ten czas starałam się
unikać jakichkolwiek rozmów, po prostu nie chciałam przypadkiem na kogoś się
złościć, bo w sumie to czemu oni mają „dostawać” za moje humorki? Nie lubię się
wyżywać na ludziach… Chociaż kiedyś, bardzo chętnie robiłam to na Tomie, teraz
nie mogę. To mogłoby przynieść pewna ulgę! Poza tym, że nie powinnam tego robić
ze względu na swój zakład. Hm… Niestety. Dobre czasy, gdy mogłam bezkarnie
wyżywać się na tym Inteligencie, już minęły. I to w sumie na moje własne
życzenie. Muszę teraz dusić w sobie swoją złość.
-
Dobra, chwila przerwy - Zarządził Gustav po jakichś trzech godzinach grania.
Odłożyliśmy instrumenty i każdy chwycił za swoją szklankę z wodą, ja też.
Strasznie chciało mi się pić… to granie jest chyba bardziej męczące od sportu. Nigdy
jeszcze nie grałam przez tyle czasu. Moje ręce i mięśnie zaczynają już to
powoli odczuwać. Muszę sobie je rozmasowywać. Ciekawe, czy oni mają jakichś
ludzi od takich zadań? Nie ukrywam, że by się
przydali.
-
Muszę do toalety, zaraz wracam - zakomunikowałam moim towarzyszom i biorąc
swoją torbę, udałam się do łazienki. Dzisiaj byłam bardzo mało rozmowna,
właściwie to tylko przytakiwałam albo odpowiadałam krótkimi zdaniami… Nikt jednak
jakoś specjalnie się tym nie przejmował. No oczywiście, bo co ja ich obchodzę?
Żaden nie pomyśli, by zapytać, czy coś się stało. A jakby ktoś mi umarł? Albo
cokolwiek innego? Po co się w ogóle mną interesować!
Dużo czasu nie spędziłam w tym
jakże pięknym i eleganckim pomieszczeniu. Na pewno mają sprzątaczki, bo
wszystko się błyszczy jak psu… No, nie powiem już co. Szybko do nich wróciłam. Tym również się nie
przejęli. Siedzieli dyskutując o czymś. Mnie też to nie obchodziło… usiadłam
sobie pod ścianą i odpoczywałam pogrążona we własnych myślach. Zupełnie się od
nich odcięłam. I tak mnie olewają, wiec co za różnica. To smutne ! !
-
Alyson, wiesz, że jutro wyjeżdżamy, nie?
- Na ziemię sprowadził mnie głos Wokalisty. No i całkiem drastycznie mnie
sprowadził, aż zadrżałam… Od razu posklejałam wszystkie posiadane informacje i
doszłam do wniosku, że coś mi tu nie pasuje.
-
Czy to nie powinno być po jutrze? – zerknęłam w jego kierunku zdezorientowana.
-
Zmiana planów. Jutro nieco wcześniej, bo o siódmej po ciebie przyjedziemy -
Tak, to rzeczywiście „nieco” wcześniej… Tylko trzy godziny. Pomijając już w
ogóle, że wyjeżdżamy dzień wcześniej. Ale co to dla nich! Dwa czy trzy dni, to
przecież niemal to samo! I nie warto mnie wcześniej uprzedzać.
-
Jedziemy na początek do Francji - Kontynuował, a ja tylko mu przytakiwałam. Powiedział
jeszcze coś o koncertach i próbach… Właściwie to mnie trochę wprowadził do tego
świata. Nie wyglądało to aż tak strasznie. Przynajmniej na chwilę obecną, gdy
się tego tylko słuchało. Ostrzegał mnie, że może być ciężko, bo jestem w tym
nowa. Cóż… Nie liczę na taryfę ulgowa.
-
Dobra, to wracamy do próby?
Nie
marnowaliśmy więcej czasu na pogawędki. Właściwie ich pracowitość i zaangażowanie
mogłyby zadziwiać a nawet wzbudzać podziw. Mogłyby, gdybym nie była taka rozdrażniona
i rozchwiana. Na póki co mam uraz do
płci męskiej.
Dzień minął nam szybciej niż się
spodziewałam. Udało mi się przetrwać te próby, z moim fatalnym nastrojem i samopoczuciem.
Granie pozwoliło mi nie myśleć chociaż o doskwierającym bólu. Chociaż tyle
dobrego. Dziś skończyliśmy nieco później, bo chłopcy chcieli by wszystko było
idealnie. Nie dyskutowałam z nimi w tej kwestii, jeśli chodzi o sprawy zespołu,
to oni rządzą a ja się dostosowuję. Koło dwudziestej drugiej szykowałam się już
do wyjścia i kątem oka widziałam tylko, jak starszy Kaulitz czai się niedaleko.
Ewidentnie coś kombinował i chyba nawet się domyślałam co.
-
Tylko nie mów, że mnie odprowadzisz - Uprzedziłam go, za nim ten zdążył
cokolwiek powiedzieć. Domyślałam się, że znowu będzie chciał ze mną iść. Tyle,
że ja naprawdę nie potrzebuję ochrony. Nie raz już wracałam w nocy sama do domu
i nic się nie działo. A to już się robi dziwne, jak codziennie jestem
odprowadzana pod sam dom i to jeszcze przez Kaulitza…I wtedy dzieją się ze mną
te wszystkie dziwne rzeczy. Dlatego bezpieczniej będzie, jeśli dzisiaj wrócę
sobie sama. Tym bardziej, że mam ten cholerny okres i jestem nieprzewidywalna.
Moje uczucia dziś mogłyby mnie totalnie zgubić. Jeszcze zrobiłabym coś
głupiego, z czego potem nie miałabym jak się wykręcić.
-
A czemu nie?
-
Bo dzisiaj idę sama. Nie masz lepszych zajęć? Nikt mnie nie zje, nie martw się.
A po za tym umiem się bronić – oznajmiłam, kierując się w stronę wyjścia.
-
Ale dzisiaj jest już znacznie później niż wczoraj - Zauważył udając się za mną.
Czy on mógłby chociaż raz odpuścić i nie wdawać się w bezsensowne dyskusje? Skąd
u niego nagle taka troska? Cały dzień się mną nie interesował, a teraz nagle
czuje obowiązek by odprowadzać mnie do domu. Faceci.
-
Idź spać, Inteligencie. Poradzę sobie - zapewniłam go i nie czekając dłużej, wyszłam.
Chyba
wiadomo, że dzisiaj wolałam wracać sama, jeszcze bym powiedziała mu coś
niemiłego, co zepsułoby mój plan i miałabym trudniejszą drogę do zwycięstwa. Albo
zrobiła coś nieodpowiedniego. Ja się zaczynam bać samej siebie, serio. Ale to
nawet miłe, że mu tak zależy na moim bezpieczeństwie… Nie, o czym ty w ogóle
znowu myślisz, Alyson. To wcale nie jest miłe, nie zapominaj się już tak. Chyba
potrzebuję jakiegoś psychologa, bo czuję że kiedyś zwariuję…
Jutro wyjazd, a ja jeszcze nawet
się nie spakowałam, będę miała co robić w nocy… Właściwie to strasznie się tego
boję… boję się tych koncertów, reakcji fanów. W końcu zastępuję im Georga!
Takiego wielkiego chłopa, zastąpi niewielka dziewczynka… Mam nadzieję, że mnie
nie zabiją. Ja chce jeszcze żyć. No przynajmniej przez te trzy miesiące. Jak
wygram zakład to będę mogła spokojnie odejść z tego świata… Choć wtedy co mi po
tej wygranej?
Nawet nie zauważyłam jak
znalazłam się pod swoim domem, prawie go przy tym też ominęłam. Na szczęście w
porę się zorientowałam, że jestem na miejscu. Weszłam ostrożnie do budynku z
obawą, że zaraz wyskoczy skądś moja przyjaciółka, jak to zwykle bywało… ale tym
razem nie. W domu panowała cisza. Czyżby Melanie nie było? Niemożliwe. Nie
zostawiłaby otwartego domu. Udałam się do swojego pokoju. Sądziłam że moja
siostra jest u siebie, nie chciałam jej przeszkadzać. Bóg jeden wie, co ona tam
robi…
Po
chwili bezczynnego stania na środku pokoju, zaczęłam pakować swoje rzeczy do
dużej torby. Zajęło mi to wszystko strasznie dużo czasu. Musiałam wybrać co
jest mi potrzebne, a co nie. Nie mogłam przecież wziąć ze sobą całej szafy. A
czasem trudno jest z czegoś zrezygnować… Bo oczywiście ma się wrażenie, że nagle
wszystko jest ci niezbędne do życia. Niemniej, udało mi się w końcu wszystko ogarnąć.
Skończyłam przed północą. Szaleństwo, jak ja jutro wstanę?
Miałam już iść się myć, ale zadzwonił
telefon… o tej porze? Ktoś spać nie może czy co? Może to Sara. W sumie dobrze
by było, bo nawet nie poinformowałam jej jeszcze o zmianie planów. Nie ma
pojęcia, że już jutro wyjeżdżam. A to się zdziwi.
Byłam
już potwornie zmęczona, a myśl że musze wstać jutro przed szóstą żeby się
wyrobić, dobijała mnie… Niechętnie więc sięgnęłam po swój telefon i odebrałam
połączenie z jakiegoś nieznanego mi numeru. Mógł to być, któryś z chłopaków.
-
Witaj Carmen - Usłyszałam po drugiej stronie męski głos, który doskonale
znałam. Skąd ten człowiek znowu wytrzasnął mój numer? Nie wiem, może on jest jakoś
ogólnodostępny. Najpierw Kaulitz, teraz ten. - Dobrze, że nie śpisz, skarbie -
Po tych słowach, zagotowałam się ze złości. Jak on śmie do mnie dzwonić i
jeszcze tak mówić?! Przecież wyraźnie mu powiedziałam, że nic między nami nie
będzie!
-
Czego chcesz? - warknęłam nieprzyjemnie. Też sobie wybrał moment na te swoje
głupie żarty. Nie mam czasu i siły użerać się z idiotami. W dodatku tak tępymi.
Ile razy mam powtórzyć takiemu debilowi, że nie ma u mnie szans, żeby dotarło?
-
Oj co tak niemiło? No ale skoro tak chcesz, ja też będę niemiły. Bo jak
ostatnio się widzieliśmy trochę niegrzecznie mnie potraktowałaś – Mimo wszystko
jego ironiczny głos zaczynał mnie lekko niepokoić. Bo zabrzmiało to jak z jakiegoś
filmu o psychopacie. On brzmiał jak psychopata.
-
Nie rozumiesz co to znaczy : nie? – parsknęłam automatycznie ściskając mocniej
dłoń na swojej komórce.
-
Mi się nie odmawia, kochanie. No ale
pewnie nie wiedziałaś, to mogę ci to wybaczyć – Nie wierzę. Po prostu nie
wierzę. Czy on siebie słyszy? Co za brednie! To ewidentnie chory człowiek. I to
poważnie chory. Czemu to zawsze ja muszę trafiać na takich psycholi?
-
Jesteś żałosny! – skwitowałam z ironia. Ten człowiek potrafił wyprowadzić z równowagi
bardziej niż sam Kaulitz. Już o stokroć bardziej wolę Inteligenta! Bo on chyba
faktycznie posiada dużo więcej inteligencji, gdy tak porównuję go z tym
czubkiem, Harrym.
-
Och… nie denerwuj się tak. Zresztą nieważne. Nie po to dzwonię…
-
To czego do cholery chcesz!? – zapytałam tracąc już resztki cierpliwości. Jest
środek nocy, a ja zamiast spać użeram się z jakimś idiotą. Powinnam była w
ogóle nie odbierać. A najlepiej rozłączyć się, gdy tylko zaczął te swoje głupie
gadki.
-
Jutro u mnie o dwudziestej, pasuje?
-
Nie, nie pasuje! – fuknęłam wychodząc już z siebie. Teraz naprawdę przegiął, za
kogo on mnie ma!?
-
A to dlaczego? Bo wiesz, mi pasuje. Więc lepiej, żeby tobie też pasowało.
-
Co ty sobie wyobrażasz!? Nie jestem dziwką! Odwal się ode mnie! Nigdy z tobą
nie będę! - Oświeciłam go. Mój głos był już tak podniesiony, że dziwiło mnie,
iż Melanie jeszcze się tutaj nie zjawiła.
-
To się jeszcze okaże czy nie będziesz, bo ja sądzę inaczej. Radzę ci się nie
sprzeciwiać i przyjść jutro, dopóki grzecznie proszę.
-
Chyba śnisz! Nawet jakbym chciała, nie mogę bo wyjeżdżam. Ale nigdy nie będę
chciała. Pogódź się z tym człowieku i daj mi święty spokój, bo to przestaje być
już zabawne.
-
Cóż, ja jestem całkowicie poważny. I radzę ci się jutro zjawić punktualnie, bo
ja nie lubię czekać. A chyba nie chcemy, żeby stało się coś złego, prawda?
-
Myślisz, że jestem taka głupia?! To się mylisz - Oznajmiłam próbując opanować
swoje emocje. Nie zamierzałam czekać już na odpowiedź. Nie będę słuchać go ani
chwili dłużej! To i tak zaszło za daleko. On mi grozi? Co to ma w ogóle być. Niedorzeczność.
Cała wręcz drżałam ze złości… Wcale
się go nie bałam, on mi nie może nic zrobić. Nie odważy się… a po za tym i tak
mnie już tu nie będzie. Kolejny plus z tego wyjazdu. We Francji na pewno mnie
nie znajdzie. Boże, nie sądziłam, że kiedykolwiek doświadczę takiej chorej sytuacji.
W
sumie to nie wiem do czego on mógłby być zdolny, ale chyba nic mi nie zrobi?
Nie, no przecież nie mogę się go bać. Nie ja. Teraz nie mogę się tym dręczyć,
jutro wyjeżdżam i wracam dopiero za kilka tygodni. W tym czasie na pewno o mnie
zapomni! Dupek…
Za taką pobudkę to ja serdecznie dziękuję, na miejscu bym udusiła. Chociaż w sumie nie, nie miałabym gdzie ciała schować. Dobrze, że Aly porozmawiała z Sarą, tylko że to i tak nie rozwiązało jej problemów. Cóż, może z czasem zrozumie tą całą sytuację, bo jak na razie to jest ona tak bardzo poplątana, że już bardziej chyba być nie może. I ten paskudny humor, zupełnie jak mój dzisiaj i jutro zapewne też. Od czasu do czasu to można by być facetem, jakaś odskocznia przynajmniej. I nie ukrywam, w podstawówce zawsze chciałam być chłopcem i ta cząstka mnie wciąż gdzieś tam siedzi. Harry mnie zdenerwował, tak bardzo. Mam wrażenie, że się od niej nie odczepi. A nawet może za nią pojechać, tacy ludzie są nieobliczalni. Czasami wręcz nieprzewidywalni.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy, w piątek i dużo cierpliwości Ci życzę! :3
Łe, za mało scen z inteligentem! Za mało! :(
OdpowiedzUsuńAle odcinek był cudowny, i w ogóle ciesze się, że dodałaś go tak wcześnie, bo przecież jest wtorek ! Ale i tak fajowo :)
Francja... Może jeszcze dodatkowo miasto zakochanych, hm? Fajnie by było jak by spędzili w tej Francji jakiś miesiąc i tam by coś zaiskrzyło pomiędzy nasza Carmelką i Tomaszem :)
Co to za jakiś pojeb wydzwania, niech on tylko spieprzy coś, to obiecuje , że sama mu jaka urwę i nie będzie już tak zabawnie.
Biedna Aly, okres i jeszcze wyjazd. Ha! Niezłe połączenie. :) I do tego ta jakże cudowna pobutka by Sara... ha ha ! Ogólnie Mistrzostwo ! :)
Czekam na kolejny odcinek!!? :)
Pozdrawiam Re :)
Jakby mnie ktoś w ten sposób obudził to... Normalnie nie ręczę za samą siebie.
OdpowiedzUsuńBiedna Aly, okres, wyjazd, próby ;/. To musi być męczące w szczególności, gdy ma bardzo bolesne kobiece dni... Współczuje jej.
Zachowała się w porządku jeśli chodzi o rozmowę z Sarą, która o dziwo odebrała to spokojnie, a nie zaczęła dogryzać ''Już się zakochałaś?'' itp ;)
Wyjazd- mam nadzieję, że coś miedzy Inteligentem a Al zaiskrzy. Że wygra ten cholerny zakład no i... nie tylko zakład. Że obudzą się w nich jakieś uczucia (nie wspominając, ze sobie to powiedzą) bo wiadomo za wcześnie jeszcze na to, a tym bardziej przy ich upartych charakterach xD
No i! Co to za typ w ogóle do niej wydzwania? Jakim prawem śmie jej grozić?! Już go nie lubie! Dupek- ot co. A jak ją skrzywdzi to normalnie nogi z d*py mu powyrywam :D
Ale coś mi się czuje, że chyba pan szanowny Kaulitz wcześniej to zrobi ;). Bo nie uwierzę, że jeżeli nastąpi taka sytuacja, w której wyjdzie na jaw ten cały Harry, to że Tom nie stanie w jej obronie ;D
Czekam na kolejny rozdział i weny życzę ;* ;)
Hahahaa, Alyson jest mega okropna gdy ma te dni !! :D
OdpowiedzUsuń