wtorek, 9 grudnia 2014

008. "Nikt mnie nie zje, nie martw się."


Jest wtorek, więc jest też nowy odcinek :D 

Rozdział 8


- No pięknie! Ja tu zrywam się z samego rana z łóżka, bo moja przyjaciółka chce ze mną pogadać, a ty co?! Śpisz sobie w najlepsze! – Podskoczyłam na łóżku, gdy przez sen dotarł do mnie pretensjonalny głos mojej przyjaciółki, która wparowała do mojego pokoju niczym burza. Od razu pozbawiła mnie kołdry i odsłoniła zasłony. Nie ma to jak „miła” pobudka… no ja ją po prostu uwielbiam, moja najlepsza przyjaciółka…. Jak to się w ogóle stało, że ona nią jest?
- Sara, nie krzycz. Już przecież wstaję - jęknęłam podnosząc się niechętnie z cieplutkiego łóżka. Po wczorajszym dniu padłam jak mucha, zasypiając właściwie natychmiast po przyłożeniu głowy do miękkiej poduszki. Nic dziwnego, że straciłam poczucie czasu i zapomniałam nie tylko o umówionym spotkaniu z Sara, ale i w ogóle o kolejnych próbach z zespołem.
Omiotłam pokój zaspanym spojrzeniem i widząc, jak moja przyjaciółka stoi nade mną z założonymi rękami na biodrach, wiedziałam, że zbyt dużą cierpliwością to ona dziś nie grzeszy.
- No to masz dziesięć minut - stwierdziła, a ja ze skrzywioną miną zabrałam swoje ciuchy i skierowałam się do łazienki. Dziesięć minut… to ja w tym czasie zęby umyję i się ubiorę, a co z makijażem!? Czy ona myśli, że mam taki guziczek „TURBO dopalanie” ? No to ją rozczaruję, bo nie mam. A by się przydał, oj by się przydał!
Zmobilizowałam się i wykonałam poranne czynności najszybciej jak tylko potrafiłam, ale oczywiście musiało mnie jeszcze coś tego dnia wkurzyć i to z samego rana. Czasami wolałabym być chłopakiem. A dokładnie raz w miesiącu przez tę parę dni… I to akurat dzisiaj musiały nadejść te dni… Nic dziwnego, że mam zły nastrój. Standard. Zrobiłam wszystko co trzeba, pomijając makijaż i wróciłam do pokoju, gdzie czekała na mnie Sara.
- No więc o czym chciałaś pogadać? – rzuciła nie zwlekając. Czemu jej się tak wiecznie spieszy? To takie dziecko w gorącej wodzie kapane. Zważywszy, że u mnie ostatnio wszystko się dzieje, jakby ktoś włączył przyspieszone tempo, drażni mnie to, że i ona je ma. Gdzie ja mam szukać siły i cierpliwości na to wszystko?
- Yh… o mnie chyba…- westchnęłam, zastanawiając się nad tym, bo już sama nie wiedziałam o czym chcę z nią konkretnie gadać. Jeszcze wczoraj to wiedziałam, ale obawiam się, że jak jej powiem o swoich wątpliwościach to ona pomyśli, że się poddaję. Ale tak nie jest! Nie, no mimo wszystko to moja przyjaciółka, na pewno mnie zrozumie, albo przynajmniej spróbuje. Czy nawet przyjaźń musi być taka pogmatwana w moim życiu?
- Oho, czyżbyś już się zakochała? – zapytała z chytrym uśmieszkiem na twarzy i rozsiadła się na moim fotelu. Przewróciłam  teatralnie oczami. Ona znowu zaczyna… Eh, co ja z nią mam.
- Nie. Chodzi mi o ten zakład. Tylko mi nie przerywaj! - rozkazałam, przewidując, iż Sara będzie miała ochotę wtrącić się ze swoją wypowiedzią. Teraz musiałam powiedzieć wszystko bez przerywania i bez względu na skutki czekać na jej reakcję. - Na początek mówię, że na pewno nie zrezygnuję.  Ale skoro jesteś moją przyjaciółką, chciałam się z tobą podzielić moimi przemyśleniami i tym co do tej pory zauważyłam, nie tylko u niego, ale i u siebie! – zaczęłam od razu podkreślając, że nie chodzi tylko o mnie. Blondynka posłusznie milczała, jedynie przypatrując mi się z uwagą. W sumie chyba już wolę, gdy papla bez sensu. Wtedy wyraz jej twarzy nie jest taki nurtujący… Ona nawet jak z pozoru niewinnie na ciebie patrzy, i tak masz wrażenie, że coś ci sugeruje! -  Bo… ja się chyba trochę przeliczyłam. On jest strasznie trudny! I taki tajemniczy! Taki dziwny! A najgorsze jest to, że mnie cholernie intryguje to jego zachowanie i sama jego osoba! Gdyby nie to, zapewne bym zrezygnowała…. Ale wiesz co? Nie zrezygnuję. Dopnę swego. Za trzy miesiące będę wiedziała o nim wszystko, będę go znała lepiej od jego brata – Zakończyłam wypuszczając ze świstem powietrze z ust i opadłam na łóżko. To było niebywale stresujące! Bo teraz boję się, że cokolwiek nie powiem, będzie odebrane, jakbym faktycznie coś miała do tego Inteligenta. W kwestiach uczuciowych. O dziwo Sara milczała. Może z nią coś nie tak? Chyba się zawiesiła. Albo analizowała teraz moje słowa w tym swoim wielkim mózgu, by za chwilę znowu wyskoczyć mi z jakimiś farmazonami o miłości…
- No w porządku. Cieszę się, że się tym ze mną dzielisz. Mam nadzieję, że tobie też dzięki temu lżej – odezwała się w końcu, aż za bardzo dojrzale jak na siebie. Nie wiem co jej dziś jest, ale ewidentnie coś być musi! - A tak zmieniając temat… Dlaczego nasyłasz na mnie jakichś gościów? – dodała jeszcze a ja od razu skojarzyłam o co chodzi… a raczej o kogo. Przez moment miałam nadzieję, że to mi się upiecze. Te moje naiwne nadzieje!
- Yy… wiesz co…  Ja już muszę się zbierać. Wiesz, próba czeka - Uśmiechnęłam się niewinnie. Ten argument był idealny, by wymigać się od odpowiedzialności za tego chłopaka. Oj przecież nie stało się nic złego! Nim zdążyła zareagować, wstałam, odwróciłam się i żwawo opuściłam swój pokój. Sara coś tam za mną jeszcze wołała, ale nie zrozumiałam… wpadłam do łazienki i się w niej zamknęłam. Tak, uciekam przed własną przyjaciółką… To takie naturalne. I takie dojrzałe. Dobra, dobra nikt nigdy nie mówił, że jestem dojrzała. Proszę bardzo, jestem największym dowodem na to, że wiek nie wyznacza dojrzałości. O.
Nie marnując czasu, skoro już chowałam się w tej łazience, zrobiłam sobie delikatny makijaż. Zajęło mi to trochę czasu, miałam nadzieję, że Sara zdążyła już sobie pójść… Wiem, to bardzo miłe z mojej strony. Ale ja naprawdę czasem się jej boję! I teraz też prawie dostałam zawału, gdy wyszłam a ona wyrosła przede mną jak spod ziemi.
- Jeżeli już ze mną nie masz o czym rozmawiać, to spadam - rzekła nie wykazując zbytniego przejęcia ani moim unikaniem tematu, ani też dziwnym zachowaniem. Może ona jest doroślejsza ode mnie… Cóż. Nie będę podważać tej tezy! Przyznaję bez bicia.
- Właściwie to na razie tyle. Muszę za chwilę lecieć do chłopaków – mruknęłam niepewnie, na co ta skinęła głową.
- No to uciekam. Odezwij się jeszcze do mnie przed wyjazdem, albo to ja jeszcze wpadnę. I powodzenia na próbie – Posłała mi swój przyjazny uśmiech i zeszła po schodach udając się do wyjścia.
Odetchnęłam z ulgą, ona też mnie zaskakuje… ale skoro na mnie nie krzyczała, to znaczy że ten chłopak nie jest taki zły i wcale jej to za bardzo nie przeszkadza, że ośmieliłam się go skierować do niej… Proste.

#

Znowu musiałam przebrnąć przez tę ochronę za nim znalazłam się w domu Kaulitzów. Dzisiaj na szczęście wpuścili mnie bez żadnych oporów. No i to na ich szczęście, bo ja jestem w złym humorze i wszystko mnie drażni, więc lepiej żeby uważali… Nie tylko ci ochroniarze… no cóż, raz w miesiącu mam prawo na takie „wyskoki”, w końcu to ja się z tym męczę! Tak, to nie podlega żadnym wątpliwością i nikt nie może z tego powodu narzekać. Ale faceci to takie niewyrozumiałe istoty. Myślą, że mają te swoje zarosty i poranne wzwody i, że to jest już sprawiedliwość! Gówno, a nie sprawiedliwość. Już nie wspomnę o rodzeniu dzieci…! I o dziewictwie! To oni muszą nas rozdziewiczać przez…
- To co Carmen, zaczynamy? – Pytanie Billa przerwało moje jakże inteligentne rozmyślenia. Zamrugałam powiekami spoglądając na niego lekko nieprzytomnie. Gdyby tylko wiedział, o czym przed chwilą myślałam. Boże, zdecydowanie jestem nienormalna. Najchętniej to odpowiedziałabym mu: nie. No ale bez przesady… przecież nie jestem obłożnie chora, a to że mnie brzuch boli to już szczegół. Kogo to w ogóle obchodzi! Teraz, a co dopiero, gdy będziemy w trasie! Nikogo! Sama się męcz ze swoim bólem, rozchwianiem emocjonalnym i w ogóle wszystkim!
- Jasne - Skinęłam tylko ponuro głową i wzięłam swoją gitarę. Wszyscy stanęli na swoich miejscach i się zaczęło… Kolejne godziny męki. Przez ten czas starałam się unikać jakichkolwiek rozmów, po prostu nie chciałam przypadkiem na kogoś się złościć, bo w sumie to czemu oni mają „dostawać” za moje humorki? Nie lubię się wyżywać na ludziach… Chociaż kiedyś, bardzo chętnie robiłam to na Tomie, teraz nie mogę. To mogłoby przynieść pewna ulgę! Poza tym, że nie powinnam tego robić ze względu na swój zakład. Hm… Niestety. Dobre czasy, gdy mogłam bezkarnie wyżywać się na tym Inteligencie, już minęły. I to w sumie na moje własne życzenie. Muszę teraz dusić w sobie swoją złość.
- Dobra, chwila przerwy - Zarządził Gustav po jakichś trzech godzinach grania. Odłożyliśmy instrumenty i każdy chwycił za swoją szklankę z wodą, ja też. Strasznie chciało mi się pić… to granie jest chyba bardziej męczące od sportu. Nigdy jeszcze nie grałam przez tyle czasu. Moje ręce i mięśnie zaczynają już to powoli odczuwać. Muszę sobie je rozmasowywać. Ciekawe, czy oni mają jakichś ludzi od takich zadań? Nie ukrywam, że by się  przydali.
- Muszę do toalety, zaraz wracam - zakomunikowałam moim towarzyszom i biorąc swoją torbę, udałam się do łazienki. Dzisiaj byłam bardzo mało rozmowna, właściwie to tylko przytakiwałam albo odpowiadałam krótkimi zdaniami… Nikt jednak jakoś specjalnie się tym nie przejmował. No oczywiście, bo co ja ich obchodzę? Żaden nie pomyśli, by zapytać, czy coś się stało. A jakby ktoś mi umarł? Albo cokolwiek innego? Po co się w ogóle mną interesować!
Dużo czasu nie spędziłam w tym jakże pięknym i eleganckim pomieszczeniu. Na pewno mają sprzątaczki, bo wszystko się błyszczy jak psu… No, nie powiem już co.  Szybko do nich wróciłam. Tym również się nie przejęli. Siedzieli dyskutując o czymś. Mnie też to nie obchodziło… usiadłam sobie pod ścianą i odpoczywałam pogrążona we własnych myślach. Zupełnie się od nich odcięłam. I tak mnie olewają, wiec co za różnica. To smutne !  !
- Alyson, wiesz,  że jutro wyjeżdżamy, nie? - Na ziemię sprowadził mnie głos Wokalisty. No i całkiem drastycznie mnie sprowadził, aż zadrżałam… Od razu posklejałam wszystkie posiadane informacje i doszłam do wniosku, że coś mi tu nie pasuje.
- Czy to nie powinno być po jutrze? – zerknęłam w jego kierunku zdezorientowana.
- Zmiana planów. Jutro nieco wcześniej, bo o siódmej po ciebie przyjedziemy - Tak, to rzeczywiście „nieco” wcześniej… Tylko trzy godziny. Pomijając już w ogóle, że wyjeżdżamy dzień wcześniej. Ale co to dla nich! Dwa czy trzy dni, to przecież niemal to samo! I nie warto mnie wcześniej uprzedzać.
- Jedziemy na początek do Francji - Kontynuował, a ja tylko mu przytakiwałam. Powiedział jeszcze coś o koncertach i próbach… Właściwie to mnie trochę wprowadził do tego świata. Nie wyglądało to aż tak strasznie. Przynajmniej na chwilę obecną, gdy się tego tylko słuchało. Ostrzegał mnie, że może być ciężko, bo jestem w tym nowa. Cóż… Nie liczę na taryfę ulgowa.
- Dobra, to wracamy do próby?
Nie marnowaliśmy więcej czasu na pogawędki. Właściwie ich pracowitość i zaangażowanie mogłyby zadziwiać a nawet wzbudzać podziw. Mogłyby, gdybym nie była taka rozdrażniona i rozchwiana. Na póki co  mam uraz do płci męskiej.
           
Dzień minął nam szybciej niż się spodziewałam. Udało mi się przetrwać te próby, z moim fatalnym nastrojem i samopoczuciem. Granie pozwoliło mi nie myśleć chociaż o doskwierającym bólu. Chociaż tyle dobrego. Dziś skończyliśmy nieco później, bo chłopcy chcieli by wszystko było idealnie. Nie dyskutowałam z nimi w tej kwestii, jeśli chodzi o sprawy zespołu, to oni rządzą a ja się dostosowuję. Koło dwudziestej drugiej szykowałam się już do wyjścia i kątem oka widziałam tylko, jak starszy Kaulitz czai się niedaleko. Ewidentnie coś kombinował i chyba nawet się domyślałam co.
- Tylko nie mów, że mnie odprowadzisz - Uprzedziłam go, za nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. Domyślałam się, że znowu będzie chciał ze mną iść. Tyle, że ja naprawdę nie potrzebuję ochrony. Nie raz już wracałam w nocy sama do domu i nic się nie działo. A to już się robi dziwne, jak codziennie jestem odprowadzana pod sam dom i to jeszcze przez Kaulitza…I wtedy dzieją się ze mną te wszystkie dziwne rzeczy. Dlatego bezpieczniej będzie, jeśli dzisiaj wrócę sobie sama. Tym bardziej, że mam ten cholerny okres i jestem nieprzewidywalna. Moje uczucia dziś mogłyby mnie totalnie zgubić. Jeszcze zrobiłabym coś głupiego, z czego potem nie miałabym jak się wykręcić.
- A czemu nie?
- Bo dzisiaj idę sama. Nie masz lepszych zajęć? Nikt mnie nie zje, nie martw się. A po za tym umiem się bronić – oznajmiłam, kierując się w stronę wyjścia.
- Ale dzisiaj jest już znacznie później niż wczoraj - Zauważył udając się za mną. Czy on mógłby chociaż raz odpuścić i nie wdawać się w bezsensowne dyskusje? Skąd u niego nagle taka troska? Cały dzień się mną nie interesował, a teraz nagle czuje obowiązek by odprowadzać mnie do domu. Faceci.
- Idź spać, Inteligencie. Poradzę sobie - zapewniłam go i nie czekając dłużej, wyszłam.
Chyba wiadomo, że dzisiaj wolałam wracać sama, jeszcze bym powiedziała mu coś niemiłego, co zepsułoby mój plan i miałabym trudniejszą drogę do zwycięstwa. Albo zrobiła coś nieodpowiedniego. Ja się zaczynam bać samej siebie, serio. Ale to nawet miłe, że mu tak zależy na moim bezpieczeństwie… Nie, o czym ty w ogóle znowu myślisz, Alyson. To wcale nie jest miłe, nie zapominaj się już tak. Chyba potrzebuję jakiegoś psychologa, bo czuję że kiedyś zwariuję…
Jutro wyjazd, a ja jeszcze nawet się nie spakowałam, będę miała co robić w nocy… Właściwie to strasznie się tego boję… boję się tych koncertów, reakcji fanów. W końcu zastępuję im Georga! Takiego wielkiego chłopa, zastąpi niewielka dziewczynka… Mam nadzieję, że mnie nie zabiją. Ja chce jeszcze żyć. No przynajmniej przez te trzy miesiące. Jak wygram zakład to będę mogła spokojnie odejść z tego świata… Choć wtedy co mi po tej wygranej?
Nawet nie zauważyłam jak znalazłam się pod swoim domem, prawie go przy tym też ominęłam. Na szczęście w porę się zorientowałam, że jestem na miejscu. Weszłam ostrożnie do budynku z obawą, że zaraz wyskoczy skądś moja przyjaciółka, jak to zwykle bywało… ale tym razem nie. W domu panowała cisza. Czyżby Melanie nie było? Niemożliwe. Nie zostawiłaby otwartego domu. Udałam się do swojego pokoju. Sądziłam że moja siostra jest u siebie, nie chciałam jej przeszkadzać. Bóg jeden wie, co ona tam robi…
Po chwili bezczynnego stania na środku pokoju, zaczęłam pakować swoje rzeczy do dużej torby. Zajęło mi to wszystko strasznie dużo czasu. Musiałam wybrać co jest mi potrzebne, a co nie. Nie mogłam przecież wziąć ze sobą całej szafy. A czasem trudno jest z czegoś zrezygnować… Bo oczywiście ma się wrażenie, że nagle wszystko jest ci niezbędne do życia. Niemniej, udało mi się w końcu wszystko ogarnąć. Skończyłam przed północą. Szaleństwo, jak ja jutro wstanę?
Miałam już iść się myć, ale zadzwonił telefon… o tej porze? Ktoś spać nie może czy co? Może to Sara. W sumie dobrze by było, bo nawet nie poinformowałam jej jeszcze o zmianie planów. Nie ma pojęcia, że już jutro wyjeżdżam. A to się zdziwi.
Byłam już potwornie zmęczona, a myśl że musze wstać jutro przed szóstą żeby się wyrobić, dobijała mnie… Niechętnie więc sięgnęłam po swój telefon i odebrałam połączenie z jakiegoś nieznanego mi numeru. Mógł to być, któryś z chłopaków.
- Witaj Carmen - Usłyszałam po drugiej stronie męski głos, który doskonale znałam. Skąd ten człowiek znowu wytrzasnął mój numer? Nie wiem, może on jest jakoś ogólnodostępny. Najpierw Kaulitz, teraz ten. - Dobrze, że nie śpisz, skarbie - Po tych słowach, zagotowałam się ze złości. Jak on śmie do mnie dzwonić i jeszcze tak mówić?! Przecież wyraźnie mu powiedziałam, że nic między nami nie będzie!
- Czego chcesz? - warknęłam nieprzyjemnie. Też sobie wybrał moment na te swoje głupie żarty. Nie mam czasu i siły użerać się z idiotami. W dodatku tak tępymi. Ile razy mam powtórzyć takiemu debilowi, że nie ma u mnie szans, żeby dotarło?
- Oj co tak niemiło? No ale skoro tak chcesz, ja też będę niemiły. Bo jak ostatnio się widzieliśmy trochę niegrzecznie mnie potraktowałaś – Mimo wszystko jego ironiczny głos zaczynał mnie lekko niepokoić. Bo zabrzmiało to jak z jakiegoś filmu o psychopacie. On brzmiał jak psychopata.
- Nie rozumiesz co to znaczy : nie? – parsknęłam automatycznie ściskając mocniej dłoń na swojej komórce.
- Mi się nie odmawia,  kochanie. No ale pewnie nie wiedziałaś, to mogę ci to wybaczyć – Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Czy on siebie słyszy? Co za brednie! To ewidentnie chory człowiek. I to poważnie chory. Czemu to zawsze ja muszę trafiać na takich psycholi?
- Jesteś żałosny! – skwitowałam z ironia. Ten człowiek potrafił wyprowadzić z równowagi bardziej niż sam Kaulitz. Już o stokroć bardziej wolę Inteligenta! Bo on chyba faktycznie posiada dużo więcej inteligencji, gdy tak porównuję go z tym czubkiem, Harrym.
- Och… nie denerwuj się tak. Zresztą nieważne. Nie po to dzwonię…
- To czego do cholery chcesz!? – zapytałam tracąc już resztki cierpliwości. Jest środek nocy, a ja zamiast spać użeram się z jakimś idiotą. Powinnam była w ogóle nie odbierać. A najlepiej rozłączyć się, gdy tylko zaczął te swoje głupie gadki.
- Jutro u mnie o dwudziestej, pasuje?
- Nie, nie pasuje! – fuknęłam wychodząc już z siebie. Teraz naprawdę przegiął, za kogo on mnie ma!?
- A to dlaczego? Bo wiesz, mi pasuje. Więc lepiej, żeby tobie też pasowało.
- Co ty sobie wyobrażasz!? Nie jestem dziwką! Odwal się ode mnie! Nigdy z tobą nie będę! - Oświeciłam go. Mój głos był już tak podniesiony, że dziwiło mnie, iż Melanie jeszcze się tutaj nie zjawiła.
- To się jeszcze okaże czy nie będziesz, bo ja sądzę inaczej. Radzę ci się nie sprzeciwiać i przyjść jutro, dopóki grzecznie proszę.
- Chyba śnisz! Nawet jakbym chciała, nie mogę bo wyjeżdżam. Ale nigdy nie będę chciała. Pogódź się z tym człowieku i daj mi święty spokój, bo to przestaje być już zabawne.
- Cóż, ja jestem całkowicie poważny. I radzę ci się jutro zjawić punktualnie, bo ja nie lubię czekać. A chyba nie chcemy, żeby stało się coś złego, prawda?
- Myślisz, że jestem taka głupia?! To się mylisz - Oznajmiłam próbując opanować swoje emocje. Nie zamierzałam czekać już na odpowiedź. Nie będę słuchać go ani chwili dłużej! To i tak zaszło za daleko. On mi grozi? Co to ma w ogóle być. Niedorzeczność.
Cała wręcz drżałam ze złości… Wcale się go nie bałam, on mi nie może nic zrobić. Nie odważy się… a po za tym i tak mnie już tu nie będzie. Kolejny plus z tego wyjazdu. We Francji na pewno mnie nie znajdzie. Boże, nie sądziłam, że kiedykolwiek doświadczę takiej chorej sytuacji.

W sumie to nie wiem do czego on mógłby być zdolny, ale chyba nic mi nie zrobi? Nie, no przecież nie mogę się go bać. Nie ja. Teraz nie mogę się tym dręczyć, jutro wyjeżdżam i wracam dopiero za kilka tygodni. W tym czasie na pewno o mnie zapomni! Dupek…

4 komentarze:

  1. Za taką pobudkę to ja serdecznie dziękuję, na miejscu bym udusiła. Chociaż w sumie nie, nie miałabym gdzie ciała schować. Dobrze, że Aly porozmawiała z Sarą, tylko że to i tak nie rozwiązało jej problemów. Cóż, może z czasem zrozumie tą całą sytuację, bo jak na razie to jest ona tak bardzo poplątana, że już bardziej chyba być nie może. I ten paskudny humor, zupełnie jak mój dzisiaj i jutro zapewne też. Od czasu do czasu to można by być facetem, jakaś odskocznia przynajmniej. I nie ukrywam, w podstawówce zawsze chciałam być chłopcem i ta cząstka mnie wciąż gdzieś tam siedzi. Harry mnie zdenerwował, tak bardzo. Mam wrażenie, że się od niej nie odczepi. A nawet może za nią pojechać, tacy ludzie są nieobliczalni. Czasami wręcz nieprzewidywalni.
    Czekam na ciąg dalszy, w piątek i dużo cierpliwości Ci życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Łe, za mało scen z inteligentem! Za mało! :(
    Ale odcinek był cudowny, i w ogóle ciesze się, że dodałaś go tak wcześnie, bo przecież jest wtorek ! Ale i tak fajowo :)
    Francja... Może jeszcze dodatkowo miasto zakochanych, hm? Fajnie by było jak by spędzili w tej Francji jakiś miesiąc i tam by coś zaiskrzyło pomiędzy nasza Carmelką i Tomaszem :)
    Co to za jakiś pojeb wydzwania, niech on tylko spieprzy coś, to obiecuje , że sama mu jaka urwę i nie będzie już tak zabawnie.
    Biedna Aly, okres i jeszcze wyjazd. Ha! Niezłe połączenie. :) I do tego ta jakże cudowna pobutka by Sara... ha ha ! Ogólnie Mistrzostwo ! :)
    Czekam na kolejny odcinek!!? :)

    Pozdrawiam Re :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby mnie ktoś w ten sposób obudził to... Normalnie nie ręczę za samą siebie.
    Biedna Aly, okres, wyjazd, próby ;/. To musi być męczące w szczególności, gdy ma bardzo bolesne kobiece dni... Współczuje jej.
    Zachowała się w porządku jeśli chodzi o rozmowę z Sarą, która o dziwo odebrała to spokojnie, a nie zaczęła dogryzać ''Już się zakochałaś?'' itp ;)
    Wyjazd- mam nadzieję, że coś miedzy Inteligentem a Al zaiskrzy. Że wygra ten cholerny zakład no i... nie tylko zakład. Że obudzą się w nich jakieś uczucia (nie wspominając, ze sobie to powiedzą) bo wiadomo za wcześnie jeszcze na to, a tym bardziej przy ich upartych charakterach xD
    No i! Co to za typ w ogóle do niej wydzwania? Jakim prawem śmie jej grozić?! Już go nie lubie! Dupek- ot co. A jak ją skrzywdzi to normalnie nogi z d*py mu powyrywam :D
    Ale coś mi się czuje, że chyba pan szanowny Kaulitz wcześniej to zrobi ;). Bo nie uwierzę, że jeżeli nastąpi taka sytuacja, w której wyjdzie na jaw ten cały Harry, to że Tom nie stanie w jej obronie ;D
    Czekam na kolejny rozdział i weny życzę ;* ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaa, Alyson jest mega okropna gdy ma te dni !! :D

    OdpowiedzUsuń