wtorek, 2 grudnia 2014

006. "Wróżka..."



Hej, to znowu jaa :D

I znowu sprawdziłam odcinek wcześniej, a że w sumie one póki co nie sa zbyt treściwe, pomyślałam, że mogę publikować dwa razy w tygodniu. Przynajmniej do póki mi siły i chęci na to pozwola ;)

Także, zapraszam do czytania i pozdrawiam :)



Rozdział 6


          Wczesnym rankiem zostałam gwałtownie wybudzona ze snu przez koszmar. Był niesamowicie realny, a przede wszystkim okropny. Nie lubię takich snów. Budzisz się wtedy z mętlikiem w umyśle i sama nie wiesz, co było fikcją a co rzeczywistością. Te wszystkie tlące się w tobie emocje. I powtarzasz sobie, to tylko sen, tylko sen… Głupi sen.
Spojrzałam  na wyświetlacz mojego telefonu, była dopiero ósma. Normalnie nie wiem co się ze mną dzieje. W nocy nie mogłam zasnąć, śnią mi się jakieś koszmary i budzę się za wcześnie, a zazwyczaj śpię jak najdłużej się tylko da. Denerwuje się? Raczej nie. A może jednak? Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że denerwuje się bardziej tym zakładem niżeli tym, iż dołączyłam do zespołu. To na pewno przez Sarę, nagadała mi jakichś głupot wczoraj na temat mnie i Toma i teraz są oto tego efekty. Koszmary to rozumiem, ale żebym ja się denerwowała? Przecież jeszcze niedawno byłam pewna w stu procentach, że wygram zakład…
         Skoro jednak już tak wcześnie wstałam, mogę zrobić dobry uczynek i iść do sklepu po świeże bułki. Melanie zapewne jeszcze śpi… a to się zdziwi. Mi za to przyda się spacer z rana, świeże powietrze i te sprawy. Zwinnie wykonałam wszystkie poranne czynności i biorąc wszystkie niezbędne rzeczy, takie jak torebka, telefon, portfel i klucze, wyszłam z domu. Do sklepu miałam tylko dwie ulice, więc nie było to też tak daleko. Szłam sobie powoli, próbując poukładać w głowie swoje chaotyczne myśli i nie stresować się niepotrzebnie jakimiś bzdurami, kiedy nagle wyrósł przede mną jakiś typ. Jak spod ziemi!
- E..Sorry mała, gdzie tu jest sklep? – zapytał bez owijania w bawełnę. Nie znałam go, chyba nie jest stąd. Ale w ogóle co to za tekst? Do mnie się tak nie mówi. Faceci są tacy niereformowalni. 
- Duży, idź za mną to dojdziesz - odpowiedziałam mierząc go swoim nieprzychylnym spojrzeniem i bez namysłu ruszyłam w dalszą drogę. Słyszałam za sobą jego kroki, to znaczy, że mnie posłuchał. Bardzo dziwni ludzie chodzą po tym świecie. Zresztą, co mnie to obchodzi… pytał tylko o drogę. Ale nie zaprzeczę, że jest przystojny. Dobrze zbudowany, wygląda na inteligentnego. Tylko te jego teksty… no w sumie to za wiele nie powiedział, nie powinnam go oceniać nie znając. Nie powinnam w ogóle zawracać sobie głowy, jakimś obcym kolesiem, może od tego zacznijmy. Boże, ale jestem dziś rozkojarzona. Wszystko przez tę noc.
Dotarłam pomyślnie do sklepu, nieznajomy chłopak wszedł tuż za mną. Minęła zaledwie chwila, a ja już zapomniałam, że w ogóle ktoś mnie o coś pytał. Nie mogę się zajmować takimi błahostkami… nawet jak te błahostki, będą najprzystojniejsze na świecie…
Zapłaciłam za swoje zakupy i wyszłam, przyspieszyłam nieco tempa, chciałam mieć więcej czasu, żeby się przygotować za nim pójdę do Kaulitzów.
- Ej mała! Zaczekaj! - Ktoś zawołał za mną. Niechętnie się zatrzymałam  i obróciłam w jego stronę. To był ten sam koleś co mnie zaczepił w przeciwnej drodze. Czemu mnie to nie dziwi i czego on chce? - Może mogłabyś mi pomóc?
- Sorry, nie mam czasu - Chciałam go spławić, naprawdę nie miałam czasu na pomaganie. Może gdyby moje życie dzisiaj było takie, jak dwa dni temu, chętnie bym go wspomogła, ale nie jest. Teraz nie mogę. Dopiero zaczynam a już czuję smak tej całej kariery, którą krótko mogę określić - brak czasu.
- Ej no mała, nie daj się prosić. Ja chce tylko parę wskazówek.
- Alyson jestem - Automatycznie się przedstawiłam swoim drugim imieniem, gdy po raz kolejny usłyszałam to głupie określenie. Przecież człowieka szlag może trafić. - Jakie wskazówki? – mruknęłam unosząc na niego swoje zniecierpliwione spojrzenie. Już nie chciałam być taka nieuprzejma i go całkowicie olać.
- Bo niedawno się tu przeprowadziłem i za bardzo się nie orientuję, gdzie co jest…
- No dobra, dam ci trzy najważniejsze wskazówki - Zaczęłam uważnie na niego patrząc. - Po pierwsze: Nigdy nie zadzieraj z osobami, które wyglądają z pozoru sympatycznie. Po drugie: pełna kultura. A po trzecie: Skontaktuj się z Sarą. Ona ma dużo wolnego czasu, na pewno chętnie pokaże ci miasto – wyrecytowałam i szybko wyjęłam z torby jakąś kartkę i długopis, aby zapisać mu numer do mojej przyjaciółki. Na pewno się ucieszy… o ile mnie nie zabije z tej radości. Tak, lubię na nią zwalać coś czego ja nie mogę. I hm… chyba sobie na to zasłużyła. Zdecydowanie jej się to należy za to co ostatnio wygadywała na mój temat. Jest taka wredna i niedobra, a ja jej jeszcze podsyłam przystojnego faceta! Powinna mnie po rękach całować! - No, tylko zwracaj się do niej uprzejmie - Wcisnęłam mu kartkę i 
schowałam długopis. - Pa! - Obróciłam się szybko i ruszyłam do domu nie chcąc by mnie dłużej zatrzymywał.
- Dzięki mała! - Usłyszałam jeszcze na odchodnym. 
Tuman. Ale dobra, mogę to jeszcze wybaczyć i tak już więcej go nie zobaczę… 
Biedna Sara…

#

Niewiarygodne, że zrobiłam śniadanie. Tak jak myślałam, moja siostra była nieźle zaskoczona, ale pozytywnie. Zjadłam szybko coś lekkiego, nie to co przygotowałam, bo ja nie jadam takich posiłków… a więc śniadanie zrobiłam tylko dla mojej siostry, jaka ja jestem  uczynna! Mogę się trochę po przymilać. W końcu już niebawem mnie tu nie będzie. Niech tęskni za swoją kochaną siostrzyczką.
Było już po dziewiątej, a ja dopiero robiłam sobie makijaż, jakoś specjalnie się nie spieszyłam… przecież mam sporo czasu. Na pewno się nie spóźnię, nie ma w ogóle takiej opcji. Tak się zastanawiam jakim cudem nie dzwoniła jeszcze do mnie Sara. Powinna zadzwonić ze swoimi pretensjami… chyba, że ten chłopak jej się spodobał. Ciekawe… chociaż, jak rozmawiał z nią tak jak ze mną to raczej mało możliwe, żeby zrobił na niej pozytywne wrażenie. Sara jest bardzo wymagająca…
- Carmen! Jest za dwadzieścia dziesiąta! - Usłyszałam krzyk siostry, tak się wystraszyłam, że podskoczyłam  i strąciłam przy tym butelkę z perfumami, która staczając się ze stolika powywracała wszystkie kosmetyki lądując na końcu na podłodze w kawałkach… i po perfumach.
- Cholera! - zaklęłam pod nosem, patrząc na kawałki szkła. Te perfumy były moimi ulubionymi! Dostałam je na urodziny i nie mam pojęcia gdzie można dostać takie same. Wielka strata… i jak ja teraz zabłysnę przed Kaulitzem!? To wszystko wina mojej siostry. Nie prosiłam ją, żeby mówiła mi która jest godzina! Przecież się nie pali!
           Chyba jednak już późno. Zostawiłam po sobie bałagan i wzięłam wszystko to co mi potrzebne, a najważniejsze bas. Chociaż, jak sądzę dostałabym go od chłopaków. Nie ma to jednak, jak swój! Zeszłam na dół, gdzie napotkałam Melanie. Świetnie się składa, bo skoro niemal przyprawiła mnie o zawał serca teraz będzie miała do wykonania bojowe zadanie.
- Posprzątaj po mnie. Nie wiem kiedy wrócę – poleciłam i z cwanym uśmiechem skierowałam się do wyjścia. Wolałam nie czekać na jej reakcję. No cóż, to przez nią nabałaganiłam, więc niech teraz sprząta… Proste, prawda? Jakieś zasady muszą być. Poza tym, ja nie mam na to czasu. Tak… W sumie niedługo sobie będziemy mogły jakąś sprzątaczkę zatrudnić, jak już zostanę tą wielką gwiazdą. To byłoby interesujące rozwiązanie. Ciekawe, czy Kaulitzowie dużo takich sprzątaczek mają? Patrząc na ich wielki dom…
- Może powróżyć? - Nagle nie wiadomo skąd wyskoczyła przede mną jakaś starsza kobieta, zagradzając mi drogę. Od razu próbowała chwycić też moja rękę, ale w porę ją cofnęłam, spoglądając na nią spod byka. Wróżka? Dobre sobie. Ja niby miałabym się nabrać na jej czary?
- Nie, dziękuję – Odmówiłam, próbując ją wyminąć. Teraz naprawdę mi się spieszyło. Dlaczego ludzie lubią zawracać mi głowę zawsze w najmniej odpowiednich momentach?
- Ale ja nie chcę pieniędzy - Kobieta tak łatwo mi nie odpuściła, co było bardzo ciekawe. Bo po co chce mi wróżyć, skoro nie chce za to kasy? A może jej ktoś za to zapłacił..? - To nie zajmie dużo czasu.
- Dobra, ale szybko – Zgodziłam się już dla świętego spokoju. Bo jeszcze by polazła za mną do domu Kaulitzów i powiedzieliby, że jakieś cyganki na nich sprowadzam.
- Daj mi rękę - Obojętnie podałam jej swoją dłoń, zaczęła jej się uważnie przyglądać. Trochę ją macać swoimi pomarszczonymi palcami. Dosyć zabawnie to wyglądało. Tylko cóż, taki szczegół, że ja nie wierzę w takie rzeczy. Obydwie właśnie traciłyśmy czas. Niemniej byłam ciekawa, co takiego na mój temat sobie wymyśli.
- Osiągniesz sukces, twój talent zostanie doceniony… - zaczęła mówić, patrzyłam na nią uważnie i słuchałam. Muszę przyznać, początek był obiecujący! - Nie powinnaś bawić się czyimiś uczuciami, będziesz tego żałowała.
- Co? Ale ja się nie bawię… - przerwałam jej, lekko się bulwersując. Niby czyimi uczuciami miałabym się bawić? Chyba nie chodzi jej o Toma? Nie, no nie dajmy się zwariować. Przecież to brednie… Ona o niczym nie wie!
- Miłość i tak zwycięży, słuchaj rad swojej przyjaciółki. Trzy miesiące to bardzo dużo i wiele się może zmienić w tym czasie…
- Trzy miesiące? - Powtórzyłam po niej. Jeszcze chwila i jej naprawdę uwierzę… skąd ona to wie? Pewnie Sara ją na mnie nasłała! Zapewne chciała, żebym wycofała się z zakładu. Ale nie ze mną te numery. Już ja jej pokażę! Wszystkim pokażę! Wygram ten cholerny zakład i żadne wróżki, czy inne cuda na kiju tego nie zmienią! - Przepraszam, ale muszę już iść - dodałam nie czekając już na jej odpowiedź. Chciałam stąd jak najprędzej odejść.
- Nie wierzysz mi? Rozumiem cię, czasami sama sobie nie wierzę, ale to jest prawda. I do tego wcale nie trzeba magii…
- Dziękuję bardzo, na pewno przemyślę pani słowa. Do widzenia - Pożegnałam się w miarę grzecznie i ruszyłam w swoją stronę. Byłam w tym momencie totalnie zdezorientowana. Muszę przyznać, że ta cała „wróżka” mnie zaintrygowała… ale przecież nie mogę jej uwierzyć. Nie jestem aż tak naiwna. Rady przyjaciółki? Miłość silniejsza? Sukces? Co to w ogóle ma być? Nic dosłownego, żadnych konkretów. Namąciła mi tylko w głowie. Poza tym to wszystko wygląda na ukartowane. Pewnie to jest „wdzięczność” Sary za tego chłopaka. Jeśli chciała mnie tym rozstroić, to jej się świetnie udało. Ale jak mogła wypaplać to wszystko jakiejś obcej babie!?
         Westchnęłam głośno i wyjęłam z torby telefon, aby sprawdzić która jest godzina. Mimo wszystko trochę czasu minęło gdy rozmawiałam z tą kobietą…. Za dziesięć, dziesiąta. Chyba powinnam zdążyć, jeszcze tylko dwie ulice i będę na miejscu, o ile nie zatrzyma mnie jakiś czarodziej…
          Przeszłam żwawym krokiem ostatnie metry dzielące mnie od bramy do domu Kaulitzów i już po chwili stałam przed furtką. Niestety nie ma tak łatwo, wielcy bliźniacy Kaulitz mają ochroniarzy, którzy jak zwykle pomylili mnie z jakąś fanką. Powinni zacząć mnie już kojarzyć… ja nie jestem zwykłą dziewczyną, czy fanką Tokio Hotel. Ja teraz jestem basistką tego zespołu i nie życzę sobie, żeby ktoś mnie legitymował!
- A więc jak masz na nazwisko? - Usłyszałam pytanie ze strony wielkiego „goryla”, aż mnie coś w środku ścisnęło ze złości. Przez tego palanta się spóźnię, a stoję pod ich domem!
- Człowieku, nie: „masz”, tylko: „ma pani”! Nie przeszłam z panem na „ty”! – syknęłam a mężczyzna uśmiechnął się głupio wymieniając spojrzenia ze swoim towarzyszem. - Jestem umówiona z zespołem, na próbę. I jak panowie mnie zaraz nie wpuszczą, będę spóźniona, a tego bardzo nie lubię - dodałam nieco spokojniej, ignorując ich głupie uśmiechy.
- Jaką próbę?
- Zaraz mnie szlag trafi. Nie mam ochoty tłumaczyć wszystkiego takiemu tumanowi! Zapytaj Kaulitzów, czy na mnie czekają i będziesz miał problem z głowy.
- Za kogo ty się uważasz, żeby mi rozkazywać? Nie wspominając już o tym, że zwracasz mi uwagę, a sama mówisz mi na ‘ty’, nie jestem twoim kolegą! - Teraz to on się zbulwersował. Ale wcale mi się nie zrobiło głupio. Może i popełniłam mały błąd w wypowiedzi, ale to nie ja go dręczę tylko on mnie. Zostały mi dwie minuty, jak mnie zaraz nie wpuszczą to wybuchnę. Czy zawsze ktoś musi mnie zatrzymać?!
- To co mam zadzwonić do Kaulitza i powiedzieć, że się spóźnię bo jego ochroniarz przetrzymuje mnie przed furtką do jego własnego domu, w którym jesteśmy umówieni?!
- Niech ci będzie, ale jeżeli okaże się, że kłamiesz będziesz miała kłopoty - zagroził i otworzył tą nieszczęsną furtkę. Prychnęłam  tylko i podążyłam za nim do drzwi. Mężczyzna nacisnął na dzwonek…
Też mi coś, ochrona a sama wejść do domu nie może,  pomyślałam w złości. Ten typ popsuł mi humor. Naskarżę na niego… Naskarżę! Tomowi! Tak!
Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny,  jak Tom Kaulitz, a spodziewałam się jakiejś służącej prędzej… Może oni są normalniejsi niż sądziłam? Kurczę, chyba za bardzo ich oceniam. Ale to wszystko przez tego Inteligenta! Co ja poradzę, że nie trawię człowieka i ciągle mam o nim jak najgorsze zdanie. Poza tym, przecież to narcyz i egoista!
- O, Carmen,  punktualna jesteś -  Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam nieco zbyt sztucznie, ale chyba tego nie zauważył. Widziałam  jak na twarzy ochroniarza pojawia się grymas niezadowolenia, że nie miał racji. O tak, drogi panie! Ja ci jeszcze pokaże, teraz jestem jedną z nich!
- Ja nigdy się nie spóźniam - zapewniłam go i nie czekając na zaproszenie wtargnęłam do przedpokoju niemal go przy tym taranując. Tak, gracja, to podstawa! – I jestem Alyson, Inteligencie – upomniałam go jeszcze rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. No gdzie te diamentowe żyrandole i złote zdobienia na ścianach!?




8 komentarzy:

  1. Pięknie pięknie :D super jest czytać znowu to opowiadanie. Normalnie kocham <3 wracają miłe wspomnienia bo to od niego zaczęła się moja przygoda z opowiadaniami o th i Twoją twórczością ;)
    Z niecierpliwością czekam na następny odcinek ;)
    Uwielbiam Alyson i jej teksty oraz zachowanie :D

    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak cudownie, i wspaniale dziękuję Ci za ten odcinek, który podnosi mnie na duchu. Serio... Bo ten prawdziwy Kaulitz to mnie załamał. Ma u mnie przerąbane, ale tak nie ważne!
    WRÓŻKA?! Hm, zaciekawiło mnie to ogromnie, ale stawiam, że to nie będzie pomysł drogiej Sary. Cud, po prostu!
    A to Alyson się zdziwiła wchodząc do domów bliźniaków... I to bardzo, no ale po, co ocenia przed poznaniem. Hm?... No właśnie. Dobre sobie!
    Ten ochroniarz mnie zdołował. Po co gościu w ogóle się odzywał, tylko siary sobie narobił.
    No nic, czekam na dalszą notkę :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że Twoje rozdziały są za krótkie xD. Trudno jest zacząć ale jak już się wkręcisz... A tu bum! Koniec! Ygh! :D
    Skąd ta wróżka w ogóle się wzięła? Nie stawiałabym na kochaną Sare bo zapewne jest już zajęta wysoki, przystojnym blondynem ;). Ale kobita jest konkretna. Miłość, nie baw się uczuciami, sukces. Hm... Zdaje mi się, że owa pani ma rację. A nasza Aly wpadnie w miłość czy tego chce czy nie ;p.
    Wkurzył mnie ten cały ochroniarz. Oni zazwyczaj są gburami. Ale chociaż Tom na powitanie był miły i nieświadomie upokorzył w pewien sposób ''goryla'' :D
    Czekam na kolejny rozdział :3. Przeczuwam, że przygoda Aly nie skończy się po jej myśli. W końcu oboje z Tomem zrozumieją swoje uczucia.
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale przegapiłam 3 rozdziały! o.O W każdym razie nadrobiłam i komentuję!
    Zaintrygowałaś mnie kolegą, którego imienia nie było nam dane poznać :D Był naprawdę przeuroczy. Aczkolwiek ode mnie dostałby w dziób za to "mała" xd
    Przeraziła mnie ta wróżka. Przede wszystkim dlatego, że usłyszałam kiedyś coś równie podobnego, o czym nikomu nie mówiłam... Skąd one to wiedzą?!
    No i cóż, kocham Carmen i jej sformułowanie "inteligencie" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aly taran, już ja ją sobie doskonale wyobraziłam. Ochroniarz powinien się teraz palić ze wstydu za takie "miłe" powitanie w posiadłości Kaulitzów. Może z czasem zyska w oczach bohaterki, aczkolwiek nie liczyłabym na to. Kolega poznany rano na ulicy wydaje mi się uroczy, choć za razem denerwujący. Jakby nie mógł się nauczyć jednego prostego imienia i nie zwracać się do każdej napotkanejn dziewczyny w ten sam sposób. Gdybym to ja stłukła fiolkę swoich ulubionych perfum pewnie nawet bym tego nie zauważyła. W szczególności, że ja to pachnieć za ładnie nie muszę, co sprawdza to tego, iż nawet nie są mi one potrzebne. I wróżka, ja tam spostrzegam je na dwa sposoby. Do niedawna moja mam sama siedziała w tej branży i zadziwiające było to, jak ludzie szybko ulegają zabobonom. Coś mi się jednak nie wydaje, żeby to Sara na nią sprowadziła ów kobietę. Zbyt małp szczegółów i naprawdę obiecujące słowa.
    Czekam na więcej i dużo wytrwałości życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu nadrobiłam ! W sumie dużo czasu mi to nie zajeło, bo naprawdę piszesz na tyle przyjemnie, że z radością jeżdziłam wzrokiem po tekscie, a upływu czasu nawet nie czulam .. ;)
    Uwielbiam to opowiadanie - koncepcję, styl pisania, postać Alyson, nawet naburmuszonego Toma, Billa, Josta, i wróżkę też :D
    Czytam i buzia sama mi się cieszy ;) a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że mam ochotę na wiecej i wiecej i wiecej ..

    Także poinformuj mnie o nowości, bo już nei mogę się doczekać :)

    Pozdrawiam, KBill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak Ci się spodobało to opowiadanie <3
      Tobie się przyjemnie i z uśmiechem je czytało, a mi podobnie komentarze od Ciebie. Bardzo dziękuję za każda opinię ;)
      Odcinki będą się pojawiały w każdy wtorek i sobotę, będą informacje w grupie FFTH więc mam nadzieję, dowiesz się o nowościach zawsze na czas :)

      Usuń
  7. Boże, jak ja nie lubię takich typków! :O
    ,,Ej, mała!" to tekst, który działa na mnie jak płachta na byka. Jest tak chamski, w mojej opinii oczywiście xD Już myślałam, że Tom też postanowił przejść się rano po bułki, a tu du.pa.
    I wcale nie współczuję Sarze. Ma za swoje xD
    Ta wróżka pobiła wszystko! Nie wiem, skąd ona to wiedziała, bo sama nie wierzę w te brednie, ale na miejscu Aly też pewnie byłabym zdezorientowana.
    Określenie ,,Inteligent" bardzo pasuje mi do Toma. Trafiłaś w dziesiątkę! :)

    OdpowiedzUsuń