sobota, 29 listopada 2014

005. "Ciągnie swój do swego."


Znowu dam radę ze sprawdzaniem, możecie być ze mnie dumni :D
I nawet publikuję odcinek, gdy mnie nie ma w domu, taka zdolna jestem xD 
Ciekawe, czy po tym rozdziale Tom zyska choć trochę w Waszych oczach ;>

Jeśli ktoś jeszcze ma możliwość, nadal proszę od głosy na mojego bloga Miłość z Las Vegas. Zostały ostatnie dni.
Głosy oddajemy pod tym linkiem, w sondzie na dole: http://spisfanfiction.blogspot.com/
Dziękuję i zapraszam na rozdział 5! ;)


Rozdział 5


- Zaczekaj! – zawołał za mną, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się triumfalny uśmiech. Ja zawsze wiedziałam, że jak chcę to nikt mi się nie oprze. - Odprowadzę cię – Podszedł do mnie żwawym krokiem.
- Nie no, nie fatyguj się - Postanowiłam udawać, że jest mi przykro przez to co powiedział wcześniej. Może się nabierze? Mój głos był wyraźnie przygaszony. I o to mi chodziło. Nie, żeby naprawdę mi było… - Na pewno masz lepsze rzeczy do roboty niż odprowadzanie swojego wroga numer jeden.
- Nie jesteś moim wrogiem, Aly – zaprzeczył z taką łagodnością, że aż mną wstrząsnęło. I to jego pieprzone „Aly”. Serio? Przed chwilą zachowywał się wobec mnie, jak ostatni dupek. Przestaję nadążać, rozumieć cokolwiek. - Po prostu… Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że będziesz z nami grała…- dodał podczas, gdy ja milczałam jak zaklęta. Okej, to nieco rozjaśnia sytuację. Już mniej więcej wiem, co go tak dręczy i boli.
- Ja też – Przyznałam zachowując ten sam ton. Bo sama nie wiem, czy jestem do końca świadoma swoich poczynań. Wpakowałam się w coś, z czego nie wyjdę tak łatwo. A wyjść będę musiała, bo tego wymaga między innymi mój zakład. Nie odpowiedział już nic. W milczeniu ruszyliśmy w kierunku mojego domu a właściwie to parku, bo właśnie ta droga prowadzi do mojego domu. Ten park jest jakiś niezwykły, wszystko się z nim wiąże. Gdziekolwiek nie idę, prędzej czy później muszę w nim wylądować.
- Wiesz, że teraz będziesz gwiazdą? – odezwał się w pewnym momencie, a w jego głosie mogłam wyczuć lekkie rozbawienie. Jego humor zdecydowanie się poprawił.  
- E tam… to wy jesteście gwiazdami, ja jestem tą niechcianą. Wiesz jaki to będzie szok jak wasze fanki zobaczą na koncercie mnie, a nie Georga? - Starałam się rozmawiać z nim jak najbardziej normalnie. Zapomniałam na tę chwilę o zakładzie i o wszystkich innych przykrościach z nim związanych. Jak chcę, to potrafię być miła. I teraz byłam naprawdę szczera. Uważałam ich za gwiazdy i zdawałam sobie sprawę z tego, że ich fanki nie będą zadowolone, gdy się o mnie dowiedzą. Nie wszystko jest takie proste, jak się maluje. Powiedziałabym nawet, że nic takie nie jest.
- No na pewno będą zaskoczone, ale muszą zaakceptować tą nową sytuację. W końcu należysz do zespołu i to nie one o tym decydują, tylko my - Jego głos również był jakiś opanowany. Dokładnie taki jak wtedy, gdy rano do mnie przyszedł. Taki zagubiony… Wiedziałam jednak, że to chwilowe… To niemożliwe, żeby on był dla mnie miły na stałe. Dopiero co się o tym boleśnie przekonałam. Pewnie to znowu część jego głupiej gry… Nie powinnam być tak łatwowierna. Myślałam, że może teraz tak jest bo jesteśmy sami… A przy kimś nie chce pokazywać, że tak naprawdę nic do mnie nie ma. Nie rozumiem go, tak samo jak w tej chwili nie rozumiem siebie… Po tym co odstawił, nie powinnam się z nim patyczkować. Niemniej, nie umiem być w tym momencie wredna, jak zawsze. Nie wtedy kiedy on nie jest…
- Dlaczego dzisiaj byłeś taki milczący? - Zmieniłam temat. Jakoś na myśl przyszedł mi mój zakład, ja chyba za szybko chcę osiągnąć swój cel. To dopiero drugi dzień, powinnam być bardziej cierpliwa, przecież i tak mi się uda… Skoro on umie czasami być miły, to będzie potrafił takim być zawsze… za te trzy miesiące taki będzie. A nawet wcześniej.
- Bo było mi głupio - wyznał niepewnie. Godzina szczerości? - Odkąd się znamy jest między nami źle, a teraz tak nagle mam cię o coś prosić i będziesz z nami w zespole… dla mnie jest to nowa sytuacja i jakoś dziwnie to odbieram…
- Mi też nie jest łatwo. I gdyby nie moja siostra, w życiu bym się na to nie zgodziła i to właśnie ze względu na ciebie - oznajmiłam zatajając pewien fakt, bo przecież moja siostra prawie wcale nie miała wpływu na moją decyzję, zgodziłam się przez ten zakład. Bo chcę go wygrać. Muszę…
A więc to twojej siostrze zawdzięczamy, że nie musimy odwoływać trasy? Dziwne, że jeszcze jej nie poznałem…
- Jak nie? Przecież ją znasz - Oświeciłam go. Bo to oczywiste, że zna moją siostrę tyle, że nie wie iż Melanie właśnie nią jest. Najwyraźniej nie było takiej potrzeby, żeby mu mówić, że jesteśmy spokrewnione, a sam się nie domyślił. Inteligent.
- Nie przypominam sobie - Zastanowił się przez chwilę. Nie mogę z niego… Takie to głupie, takie to puste. Takie to niemyślące.
- Melanie May, to moja siostra.
- Naprawdę?! - Prawie podskoczył z zaskoczenia. Z nim będzie ciężej niż myślałam. On  serio jest taki głupi, czy tylko udaje? Bo ja już zwątpiłam. Zbyt wiele niejasności w tej naszej relacji.
A co? Tak bardzo się różnimy, że nie możesz uwierzyć?- Zatrzymałam się, aby spojrzeć w jego oczy. Właściwie na celu miałam, żeby to on wpatrywał się w moje, ale jakoś tak wyszło, że obydwoje patrzyliśmy z takim samym zaangażowaniem. Mam wrażenie, że pakuję sama siebie we własne zasadzki… I zdarza się to coraz częściej… Co się ze mną dzieje?
Trwało to dość długo, jednak w porę się opanowałam i odwróciłam szybko głowę. Jeszcze by mnie zaczarował… wolałam tego uniknąć. Zdecydowanie wolałam tego uniknąć. Och, Alyson weź się w garść.
- Nie no… zależy czym… - wydukał również nieco speszony. Przecież ja jestem bardzo podobna do mojej siostry, jak można było w ogóle się nie domyślić?
Nawet nie zauważyłam jak przeszliśmy przez park. No cóż, w końcu byłam pochłonięta jakże ciekawą rozmową… z jakże ciekawą osobą.
- Już jesteśmy - zakomunikowałam mu zatrzymując się. Przy okazji też wybrnęłam z tego trudnego tematu, przynajmniej dla niego jest on trudny… ale nie ma się co dziwić. Gdybym była naprawdę wredna, drążyłabym go dalej!
- No. To jutro o dziesiątej, nie zaśpij. I przejrzyj to sobie jeszcze dzisiaj.
- Dobra. To do jutra – Jakimś cudem uśmiechnęłam się do niego. Jego to chyba bardziej zaskoczyło niż mnie, niepewnie odwzajemnił mój gest. Tyle, że jego uśmiech jest zupełnie inny od mojego… I zawsze jest taki sam, no prawie zawsze… ale ja chyba przesadzam. No mówiłam, że mnie zaczaruje! Też nie mam o czym myśleć, tylko o jego uśmiechu.
 Schodzisz na psy, Alyson. Skarciłam się w myślach.
- To pa - Pożegnał się szybko i zawrócił w stronę swojego domu. A ja stałam jeszcze chwilę przy furtce i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę, aż w końcu zniknął mi z pola widzenia. I po co? Jak na tych chorych filmach, gdzie główna bohaterka patrzy na odchodzącego faceta utęsknionym wzrokiem… Okej, ja i moje filozofie.

Weszłam do domu, rzuciłam gdzieś swoją kurtkę i zdjęłam buty. Udałam się do salonu, gdzie siedziała moja siostra i oglądała jakiś film w telewizji.
- Sara czeka na ciebie w pokoju - oznajmiła od razu nawet na mnie nie spoglądając. Na mojej twarzy pojawił się niewielki grymas. Nie jestem do końca pewna, czy z powodu tej bezinteresowności wobec mnie siostry, czy z powodu wizyty mojej przyjaciółki. Ja dziś niczego już nie jestem pewna. Poza tym, że jestem cholernie zmęczona. Tymi wszystkimi niezrozumiałymi uczuciami, emocjami, myślami… a to dopiero początek.
Skierowałam się w stronę schodów i wspięłam po nich na piętro. Za nim jednak weszłam do swojego pokoju, wzięłam kilka głębokich oddechów. Trzeba jakoś nabrać sił do kolejnego starcia. Sara siedziała znudzona przy moim biurku, podpierając głowę rękoma. Cóż, mogła wcześniej zadzwonić to by nie przychodziła za wcześnie i czekała. Na mój widok od razu się ożywiła.
- No i jak? – Wyprostowała się jak struna.
- Super. Od dzisiaj jestem basistką zespołu Tokio Hotel. Chcesz autograf? - Poruszyłam śmiesznie brwiami. Sara patrzyła na mnie jakby z rozbawieniem, a jednocześnie z powagą, nie wiem jak ona to robiła… miałam ochotę wybuchnąć śmiechem na widok tej bliżej nieokreślonej miny.
- Boże… ty naprawdę się zgodziłaś?! - Wyskoczyła nagle robiąc wielkie oczy z niedowierzania. Jak ja lubię zaskakiwać! Choć na dobra sprawę, zarówno moja siostra jak i Sara wiedziały o decyzji, którą podjęłam. To co ją tak znowu dziwi? Ona chyba naprawdę nie wierzy w moje możliwości. A może miała nadzieję, że odmówię i moje szanse na wygranie zakładu zmaleją… Ha, nie ma tak dobrze.
- No raczej. Nie mogłam zaprzepaścić takiej szansy! - rzekłam kładąc teczkę, którą dostałam od Toma, na biurko a sama opadłam na swoje łóżko wzdychając przy tym głęboko. - Jeszcze trochę i będę wiedziała o tym Inteligencie wszystko – dodałam nieco rozmarzonym głosem, a moja twarz ozdobił błogi uśmiech.
on o tobie…- mruknęła blondynka z podejrzanym wyrazem twarzy. Znałam tę minę. Znałam ją. Ona coś sugeruje.
- Sara, daj spokój. To tylko zakład. Przecież mnie znasz, potrafię być podła. Potrafię być egoistką, potrafię kłamać i doskonale udawać - wymieniłam, moje bardziej wady niżeli zalety, ale w pewnym sensie te cechy były dobre. Przynajmniej w tym wypadku. Przeważnie w życiu tak często nie korzystam z tych moich umiejętności, bo wolę być szczera. I przede wszystkim zawsze sobą. Ale teraz przez te trzy miesiące, mogę sobie bezkarnie udawać przed Kaulitzem jego dobrą przyjaciółkę… Nawet mogę dać mu więcej, żeby tylko wygrać ten idiotyczny zakład. No właśnie, to jest tak głupie, że aż sama się sobie dziwię, że się zgodziłam… Że niby co więcej mu dam?
- No, ale przecież on ma w sobie jakiś urok. Teraz jak będziecie spędzać ze sobą tyle czasu…
- Lepiej nie kończ tej wypowiedzi! - Przerwałam jej podnosząc się gwałtownie do pozycji siedzącej. - Doskonale wiesz jak bardzo się z nim nie lubimy, od zawsze. Nie rozumiem w ogóle, jak mogłaś pomyśleć, że ja mogłabym …Ugh… - Te słowa nie chciały nawet przejść mi przez gardło. Co ona wymyśla! Moja własna przyjaciółka!
- Niby się nie lubicie, ale widujecie się często i wcale wam to tak naprawdę nie przeszkadza! Jakbyście się widywali dwadzieścia cztery godziny na dobę, też bylibyście szczęśliwi – skwitowała bez wahania, na co aż się zapowietrzyłam z wrażenia.
- Pogięło cię? Przecież ja się nie zakochuję – uświadomiłam ją, bo najwyraźniej nagle przestała mnie znać, tak jak myślałam, że mnie zna… ale jednak mnie wcale nie zna, bo jak… Och!
- a może tak ci się tylko wydaje? Serce nie sługa.
Irytowało mnie przekonanie w jej głosie. Ta pewność siebie. Jakby nie miała grama wątpliwości. Jakby znała moją przyszłość. Irytowała mnie myśl, że mogłaby mieć rację. Irytowała mnie nawet najmniejsza, najdrobniejsza możliwość, żeby to co mówiła się urzeczywistniło…
- I tak wygram ten zakład - powiedziałam stanowczo i ponownie opadłam na pościel wlepiając swój wzrok w sufit. Muszę się ogarnąć. Zmienić nastawienie. Cokolwiek…
- Jak się zakochasz to go nie wygrasz.
Trzymajcie mnie. Ona to robi specjalnie, chce mnie wyprowadzić z równowagi. A ja dziś już nie mam w sobie tyle cierpliwości… Wdech, wydech, wdech, wydech… Spokojnie, Aly. O nie, nie, nie… Jaka Aly! Jestem Alyson! Alyson! Głupi Kaulitz. Głupi!
- Gadasz głupoty – bąknęłam pod nosem starając się ukryć swoje emocje, które zebrały się we mnie w ciągu ostatnich minut. Nie chciałam przed nią wybuchnąć, bo jeszcze pomyślałaby, że ma rację!
- Jeszcze zobaczymy kto tu gada głupoty.
- Sara, proszę cię daj spokój. Ja i on? Nie sądzisz, że to jest za bardzo nierealne? – spojrzałam na nią, z irytacją. Nudzi mnie już ten temat i te bzdury, którymi mnie raczy. Przecież to idiotyczne. Czy ona siebie w ogóle słyszy?
- Nie. Wszystko jest możliwe. Obydwoje jesteście nieprzewidywalni. I ja czuję, że przegrasz przez miłość.
- Nie przegram! Alyson nigdy nie przegrywa! Alyson nigdy się nie zakochuje! Alyson nie lubi Kaulitza! – wyrecytowałam głośno i wyraźnie. Może w ten sposób to do niej dotrze.
- Jasne. To się okaże – rzekła nieporuszona i wstała ze swojego miejsca. – Będę już lecieć. Wpadnę jeszcze w tygodniu. Będziemy w kontakcie.
- Ok, to cześć - rzuciłam w stronę drzwi, przy których już stała. Za nim jednak wyszła jeszcze obróciła się w moją stronę i przez chwile mi się przyglądała. Co znowu..?
- Widziałam was przed domem… ciągnie swój do swego - Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Chciałam przywalić jej poduszką, ale nie zdążyłam bo zaraz zniknęła za drzwiami.
Co ona w ogóle gada? Jakieś głupie przypuszczenia. Przecież to jest niemożliwe. Ja jeszcze nigdy się nie zakochałam. Najwyżej zauroczyłam… nigdy nie czułam prawdziwej miłości. I jak już miałabym kogoś tak naprawdę pokochać, to raczej nie Kaulitza. Co ja gadam, nie raczej, ale na pewno. Gdzie mi do niego? Albo gdzie jemu do mnie!? My razem? No to jest po prostu śmieszne.
Wstałam i podeszłam do szafy, aby wyjąć z niej mój bas. Miałam zamiar zapoznać się z utworami chłopaków. Chciałam, żeby jutro przynajmniej trochę było mi łatwiej. Mam tylko trzy dni, żeby wszystko załapać. Zapewne mi się uda bez problemów, bo to nie jest takie trudne.
Och, czas się wyżyć. Należy mi się po tym wszystkim.

#

            Późnym wieczorem, gdy skończyłam już męczyć mój bas i w miarę ogarnęłam chwyty, zeszłam na dół. Melanie krzątała się po kuchni. Może teraz będzie bardziej zainteresowana moją osobą. Nie żeby coś, ale ja dziś jednym podpisem odmieniłam całe swoje życie… Nic nadzwyczajnego, nie?
- Mel, jakbym zaspała to obudź mnie jutro przed dziewiątą, okej? - Zwróciłam się do niej wchodząc do pomieszczenia.
- Jasne - Kiwnęła głową i zalała dwie szklanki z herbatą, wrzącą wodą. Skoro dwie, to chyba trochę o mnie jeszcze myśli.  Zajęłam miejsce przy stole a moja siostra uczyniła to samo, stawiając wcześniej szklanki z gorącym napojem, na jego blacie. - A więc już niedługo pozna cię cały świat – zaczęła spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem. No w końcu jakieś zainteresowanie!
- Niestety…- mruknęłam biorąc do ręki małą łyżeczkę i wsadziłam ją do cukierniczki.
A jacy są ci chłopacy? – drążyła temat. Wydawała się być szczerze zaciekawiona. Lepiej późno niż wcale!
- Normalni - odpowiedziałam krótko jednocześnie bardzo wolno nabierając cukier na łyżeczkę, następnie całą jej zawartość wsypałam do szklanki, powtórzyłam tę czynność jeszcze jeden raz po czym zaczęłam dokładnie mieszać swoją herbatę. To było dużo bardziej fascynujące od opowiadania, jacy są chłopcy z Tokio Hotel. Co ja mogłam jej powiedzieć po jednym dniu znajomości z nimi? Pomijając oczywiście Kaulitza - Inteligenta.
- No nie mogę uwierzyć, że będziesz z nimi grała. Teraz będziesz sławna tak jak oni!
- Ja jakoś nie widzę w tym nic ekscytującego  – stwierdziłam obojętnie. Mój zapał zdecydowanie opadł. To z pewnością wina Sary, która zamiast mnie wspierać, skutecznie miesza mi w głowie tymi swoimi chorymi wymysłami. Poza tym jestem już taka zmęczona…
- Na razie nie widzisz, ale jak tylko zagrasz na pierwszym koncercie, zobaczysz.
- Wątpię - Westchnęłam próbując upić trochę herbaty, ale była zdecydowanie za gorąca. - Dobra ja idę spać – powiedziałam podnosząc się od razu z miejsca, za nim siostra zaczęłaby kolejne zdanie. Wiem najpierw narzekam na brak zainteresowania z jej strony a potem sama ją olewam… ale co ja poradzę, że jestem padnięta. Nawet mówić mi się już nie chce, a rano muszę wstać… Moja pierwsza próba z Tokio Hotel. To będzie dzień!

Wzięłam swoją herbatę i udałam się na górę, do swojego pokoju.

6 komentarzy:

  1. Łoł ;). Coraz bardziej się wkręcam w to opowiadanie.
    Jestem cholernie ciekawa jak potoczy się teraz cała znajomość Kaulitza i Aly. Może on się w końcu przełamie, a ona przestanie być wredna i wyjdzie szydło z worka xD.
    Coś mi się czuje, że Sara ma rację. A Aly swoimi przemyśleniami sama wszystko nam potwierdza. Skoro jej nie zależy, skoro go tak nie lubi to dlaczego się tak denerwuje? Dlaczego tak na niego marudzi, tak przed wszystkim się broni? Zwykły zakład? Haha. Jasne :d. Może był zwykły, ale z chwili na chwile ten zakład jakoś tak zanika mimo, że główna bohaterka tak się przed tym broni :D.
    No cóż, czekam na szóstkę i życzę weny! ;* ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam sobie tak powolutku czytać to cudeńko, a tu przychodzi mi powiadomienie, że droga KA lubi moje zdjęcie na insagramie, i sobie tak myślę " no wyczuła mnie dziewczyna "... Przypadek ? Nie sądzę. :)
    Wracając do opowiadania... Genialne :) Mam nadzieje, ze juz niedługo dodasz nowy odcinek ;) Pozdrawiam :)

    RE :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie; jestem z Ciebie dumna, bardzo!
    Przeczytałam od razu po dodaniu, ale tak jakoś wyszło, że nie chciałam być pierwsza. Tak, wiem, to dość dziwne, że jakaś osoba nie chce być gdzieś pierwsza. Cóż, bywa.
    Tom się przynajmniej trochę ocknął i trzeba przyznać, że na pewno nie jest on obojętny Aly. Ewidentnie ją do niego ciągnie, nie powinna się tego wypierać i zwalać swoje odczucia na zakład. To takie niepoważne, tak nie da się żyć, znaczy da, ale bardzo trudną sztuką to jest. Sara zaczyna ją podjudzać i wiercić dziurę w brzuchu, w sumie to dobrze, może tak zacznie Aly coś więcej mówić w tym temacie. Bycie gwiazdą dla niektórych to udręka, a do innych zupełnie coś przeciwnego. Zobaczymy czym okażę się to być dla nowej basistki Tokio Hotel.
    Dużo wytrwałości życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam, mimo tego, że nie komentowałam. Staram się być na bieżąco, ale nadciągająca sesja, kolokwia skutecznie zabierają mi czas na komentowanie. Zachciało się takich studiów i teraz marudzę :)
    Uśmiecham się cały czas jak to czytam, bo ten blog bardzo przypomina mi stare opowiadania. Poważnie. Czasami brakuje mi takich blogów, tego wyobrażenia ich osoby - Bill romantyk, Tom łamacz serc. Dużo się pozmieniało, prawda?
    I w sumie to nie wiem, co dalej mam napisać, skoro bohaterka dopiero w to wszystko się wdraża. Pozostaje mi tylko czekać na rozwój sytuacji...przełamania pierwszych lodów.
    Trzymam kciuki i czekam na kolejny odcinek! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bo sama nie wiem, czy jestem do końca świadoma swoich poczynań" - to zdanie kojarzy mi się jedynie z psychopatami xd.
    Podoba mi się godzina szczerości, i w sumie aktualnie nie zależy mi na wielkiej miłości, lecz bardziej na przyjaźni Toma z Alyson, bo .. bo po prostu tak - byłoby mega fajnie !

    Założe się, że dziewczyna zaśpi ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu mam chwilę czasu, by nadrobić tę historię :)

    Sara jest taka irytująca! Jakby nie mogła już odpuścić, choć w jej toku myślenia jest dużo racji. Bardzo dużo. No nieważne. Ach ten Tom i jego niekojarzenie faktów xD Rozbawiło mnie to. I coraz bardziej lubię Aly. Jest taka pewna tego, że wygra, a jednak coś ją ciągnie ku Kaulitzowi. No nic, lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń