wtorek, 16 grudnia 2014

010. "Superman przyszedł z pomocą..."

Witam, przed nami ostatni odcinek w tym roku :) Zostawiam Was z tym o to jakże intrygujacym rozdziałem i mam nadzieję, że będziecie czekać na pojawienie się 11 w styczniu :) Nie będę życzyć Wam  wesołych świat bo jeszcze zobaczymy się na moich pozostałych blogach, na które serdecznie zapraszam oczywiście :D 

Również zapraszam do śledzenia mojej strony na facebooku, gdzie udzielam się właściwie codziennie przy czym i Wy także możecie się czegoś dowiedzieć np. o opowiadaniach xD Tyle ode mnie i wracamy z Alyson oraz Tomem w styczniu, w razie gdyby ten termin uległ jakimś zmianom na pewno Was poinformuję. Pozdrawiam i miłej lektury :)


Rozdział 10


Szłam przez park. Było już późno, wracałam do hotelu. Otaczająca mnie ciemność i cisza, były dosyć przerażające. Miałam wrażenie, że wyskoczy mi zaraz zza krzaka jakiś zwierz, czy psychopata. Wszędzie było pusto. Żadnej żywej duszy, tylko ja wracam po nocy, w dodatku sama. Czemu nie ma teraz ze mną takiego Inteligenta..? Coś tu chyba jest nie tak…
Kiedy wyszłam z parku, mogłam odetchnąć. Uliczne lampy sprawdzały się świetnie rozświetlając mi drogę. Zbliżałam się już do hotelu, dostrzegałam go z daleka. Moja głowa zaczynała powoli tworzyć jakieś chore wizje, więc chciałam przyspieszyć kroku, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce… Wtedy poczułam, jak ktoś łapie mnie od tyłu. Serce podeszło mi do gardła i automatycznie wydałam z siebie pisk. W tym momencie oprawca zasłonił mi usta swoją ręką i zaciągnął w jakiś zaułek. Trzymał mnie tak mocno, że nie byłam w stanie się mu wyrwać. Wierzgałam, kopałam nogami, szarpałam się z całych sił. Nic z tego. W oczach stanęły mi łzy, a w mojej głowie zaczęły przewijać się obrazy z przeszłości. Ta sytuacja była mi już dobrze znana i nie mogłam uwierzyć, że to znowu mnie spotyka… Strach zaczynał mnie paraliżować.
Wydałam z siebie zduszony pisk, gdy mężczyzna brutalnie przygniótł mnie do ściany. I wszystko stało się jasne. Znałam go. Odnalazł mnie… Oddychałam ciężko patrząc na niego z przerażeniem. Minęła dobra chwila nim zdołałam wydobyć z siebie głos.
- Harry…
- Niegrzeczna jesteś, wiesz? Miałaś się ze mną spotkać, a tymczasem urządzasz sobie wycieczki po świecie z tymi gwiazdeczkami od siedmiu boleści – wysyczał mi prosto w twarz. Mimo strachu jaki się we mnie przez niego zalęgnął, udało mu się wzbudzić we mnie również gniew. Byłam wściekła, że odstawia te swoje żałosne sceny, wtrąca się do mojego życia. W nosie mam to, czego on chce!
- Nic ci do tego! Mówiłam już, że się z tobą nie będę spotykała! – warknęłam wściekle. Miałam ochotę go rozszarpać. Szkoda tylko, że nie bardzo mam możliwość ruszenia się.
- Do prawdy? A ja ci mówiłem, że będziesz! Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?!
- Tak! - Szarpnęłam rękami, żeby mnie puścił, lecz to nie poskutkowało. Nie zamierzałam się jednak poddawać. Użyłam nóg. Kopnęłam go z całej siły w piszczel. Zasyczał z bólu puszczając mnie, lecz tylko na krótki moment. Zaraz znowu poczułam mocny ucisk na swoich nadgarstkach.
- Nie zaczynaj ze mną! Bo już nie będziesz taka śliczna, jak jesteś! Zrobię z tobą wszystko na co będę miał ochotę!
- Chyba śnisz! Odpieprz się! - Szarpałam się z nim, ale nie miałam wystarczająco siły. Byłam już zbyt wyczerpana. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Harry przypominał mi człowieka sprzed lat. Największy koszmar mojego życia…
- Uspokój się szmato! - Teraz to on krzyknął i wyciągnął z kieszeni mały nóż. Przystawił mi go do gardła. Przełknęłam z trudem ślinę. - I co teraz? Nie wiesz? To ja ci powiem. Zrobisz wszystko to co będę ci kazał.
- Nigdy…- szepnęłam ledwo wydobywając z siebie głos. Poczułam jak po mojej twarzy staczają się krople zimnych łez… nie umiałam ich powstrzymać.
- Widzę, że ci życie niemiłe! - Zaczął jeździć nożem z góry na dół najpierw po mojej szyi, a potem po całym ciele. Mógł mi grozić śmiercią, czy cokolwiek chciał, ale nigdy mu nie ulegnę. Choćbym miała tu umrzeć!
- No to jak będzie? - zapytał ponownie przystawiając mi nóż do gardła. Jeśli myśli, że uda mu się mnie przekonać w ten sposób, to jest w wielkim błędzie… Przeszłam w życiu więcej niż mu się wydaje. Nie zastraszy mnie czymś takim!
- Nic nie będzie! Wole umrzeć niż mieć cokolwiek z tobą wspólnego! – Zdawałam sobie sprawę, że takimi słowami tylko bardziej go prowokuję, ale nie mogłam inaczej. Nie pozwolę by kolejny psychol zniszczył mi życie i jeszcze z przekonaniem, że ma do tego prawo.
- Sama tego chciałaś… - Tylko tyle zdołał powiedzieć, jak w tej samej chwili niespodziewanie mnie puścił. Nie wiedziałam co się dzieje. Ktoś trzeci odciągnął go ode mnie, zobaczyłam tylko jak zaczynają się ze sobą szarpać. Nie potrafiłam rozpoznać tej drugiej osoby. Nie wiedziałam co mam robić… ale nie mogę pozwolić, żeby on coś mu zrobił, kimkolwiek mój wybawca jest!
Widziałam jak Harry wymachuje nożem. Serce drżało mi za każdym razem na ten widok. Nadal stałam przyklejona do zimnej ściany, choć już nikt mnie nie blokował. Nikt poza mną samą. Moim strachem. Taka odważna jesteś, Alyson!?
Wstrzymałam oddech, gdy w pewnej chwili obydwaj mężczyźni stanęli tak, że oświetlało ich światło latarni. Tom… To był Tom. Mój oddech przyspieszył jeszcze bardziej. Nie mogłam pozbierać swoich myśli. Gitarzysta był w niebezpieczeństwie. Przecież ten popieprzony Harry jest nieobliczalny! Zrobi mu krzywdę! Nie mogę do tego dopuścić! Nie mogę!
Widząc jak Harry zbliża się do Kaulitza z nożem, po prostu rzuciłam się na niego w ogóle się nad tym nie zastanawiając. To był odruch. Nie wybaczę sobie jeśli coś mu zrobi. Mój wysiłek i tak poszedł na marne, bo zostałam z całej siły odepchnięta. W skutek czego wylądowałam z powrotem pod murem, uderzając jeszcze o niego głową.  Przeszył mnie potworny ból, nie mogłam się już podnieść by zrobić cokolwiek…
- Pomocy! - Zaczęłam krzyczeć z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy. Moja naiwność. Jak na złość nie ma żywej duszy. Gdzie są ci wszyscy ludzie! - Zostaw go! Przecież to ja… przecież to mnie chciałeś! – wyjęczałam żałośnie, obraz już mi się zamazywał… - Proszę…
- Za późno, Carmen - usłyszałam z jego ust i w tym samym momencie powalił Toma na ziemię, wbijając mu nóż w brzuch…


- Tom, nie!
Obudziłam się przeraźliwie krzycząc. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam… To był tylko sen… Cała drżałam, to było takie realne… Tak bardzo… Mój Boże…
 W pokoju panowała ciemność, zupełnie jak w tym parku. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić która jest godzina… Było po północy. Jeszcze do końca nie uświadomiłam sobie, że to był tylko zły sen. Miałam wrażenie, że to działo się naprawdę… Że jemu cos się stało. Poważnie się bałam. W jednej chwili stanęły mi przed oczami wszystkie chwile, w których z nim rozmawiałam, kiedy się z nim kłóciłam… Jak bardzo się nienawidziliśmy… Każde słowo, każde spojrzenie, każdy gest…
A jeżeli to prawda… przemknęło mi przez myśl, której za nic w świecie nie potrafiłam od siebie odgonić. Teraz widziałam przed oczami najgorszy scenariusz… Te wszystkie emocje i uczucia ze snu, wciąż we mnie tkwiły. Odruchowo dotknęłam swojej głowy, by sprawdzić, czy nie mam na niej rany od uderzenia… Rany nie było, ale czułam jakby faktycznie coś mnie bolało.  
Drgnęłam nerwowo, słysząc nagle głośne pukanie do drzwi… Z przerażeniem w oczach spojrzałam w ich stronę… Bałam się, że wszystko co mi się śniło, za chwilę stanie się rzeczywistością. Serce nadal mi waliło jak oszalałe. Może ja przesadzam? Pewnie obudziłam kogoś krzykiem i chce sprawdzić, czy wszystko w porządku… a jeżeli nie? Jeżeli to wcale nie był sen? Teraz wiem, jak bardzo boli samotność… Jakbym nie była sama, miałabym się do kogo przytulić i mogłabym poczuć się bezpiecznie. Silne, męskie ramiona w mig odgoniłyby ode mnie te czarne myśli, negatywne emocje.
Pukanie powtórzyło się teraz jeszcze głośniej… Odetchnęłam głęboko i zrzuciłam z siebie kołdrę. Muszę się wziąć w garść. Jestem już za stara, żeby bać się swoich snów. Wstałam powoli i ostrożnie, wręcz na palcach podeszłam do drzwi. Najpierw zapaliłam światło i jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, jakbym chciała sprawdzić czy na pewno jestem sama… Paranoja. Ogarnij się, Aly. Ogarnij się. Przekręciłam kluczyk w drzwiach kolejno pociągając za klamkę. Jestem pewna, że w moich oczach malował się jedynie ogromny strach.
- Tom? - Poczułam wielką ulgę widząc przed sobą sylwetkę chłopaka. To znaczy, że naprawdę miałam tylko zły sen! W tej chwili zapragnęłam się na niego wręcz rzucić i go uściskać. W ostatnim momencie się od tego powstrzymałam, stwierdzając, że to jednak nie byłby najlepszy pomysł…
- Coś się stało? – zapytał od razu, spoglądając na mnie z niepokojem.
- Bo…ja…bo… - Zaczęłam dukać nie wiedząc co właściwie mu odpowiedzieć. Przecież jak mu powiem, że miałam zły sen to mnie wyśmieje. Zachowuję się, jak małe dziecko… Zresztą już pewnie tak wyglądam stojąc przed nim, jak ta sierota. - Nic…
- Ej, co się stało? Jesteś cała roztrzęsiona… Słyszałem jakiś hałas, dlatego przyszedłem. Carmen, co się dzieje? – Dotknął mojego ramienia nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Trudno było mi w tej chwili wyczytać z jego oczu, co wyrażają. Bo miałam uporczywe wrażenie, że troskę. Ale czy to w ogóle możliwe?
- Miałam tylko… Zły sen… - Spuściłam głowę odwracając się od niego i wycofałam się w głąb pokoju. Było mi głupio. Ale co mu miałam niby powiedzieć? Nawet nie byłam w stanie wymyślić niczego sensownego na poczekaniu. Trudno, najwyżej stracę w jego oczach.
Położyłam się na łóżku, tyłem do wejścia, w którym wciąż stał. Wolałam na niego nie patrzeć. I właściwie mógłby już sobie iść, bo przecież… nic tu po nim. Dowiedział się, czego chciał. Okazałam przed nim swoją słabość. Powoli już się opanowywałam, lecz moje serce było jeszcze trochę niespokojne…
Kaulitz zamknął drzwi, ale od środka. Spodziewałam się raczej, że wyjdzie. Jedynym pocieszeniem było to, że mnie nie wyśmiał.  W ogóle wydawało się, jakby się zawiesił czy coś…
- Co ci się śniło? – Poczułam jak materac łóżka ugina się, a chłopak siada obok mnie. Na samo wspomnienie o tym śnie robiło mi się słabo… naprawdę mam mu to teraz wszystko opowiedzieć?
Obróciłam się w jego stronę i usiadłam. Chyba pierwszy raz w życiu widział mnie nie dość, że w takim stanie zewnętrznym, to jeszcze z brakiem pewności siebie, brakiem odwagi. Nie potrafiłam teraz udawać, że jest super. Przyznałam się tym samym sama sobie, że jestem słaba, że tak naprawdę zależy mi na innych… Nawet na nim.  Nie jestem egoistką. A Kaulitz nie jest mi obojętny. Trudno jest się do tego przyznać… ale fakty mówiły same za siebie.
- Wracałam w nocy do hotelu i ktoś mnie napadł – zaczęłam niepewnie nie zdradzając przy tym tożsamości mojego napastnika. Nie musiał znać, aż takich szczegółów. To i tak by nic nie zmieniło. – Mówił, że mam robić to co on sobie zażyczy. Groził mi. Oczywiście ja musiałam się sprzeciwiać… Wtedy wyjął nóż. Chciał mnie skrzywdzić… ale nagle… nagle pojawiłeś się ty – uniosłam na niego swoje zaszklone spojrzenie. Cały czas patrzył na mnie uważnie słuchając. To była bardzo dziwna sytuacja. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek, my dwoje, się w takiej znajdziemy. - I go ode mnie odciągnąłeś. Zaczęliście się szarpać… ja chciałam ci pomóc, ale on mnie odepchnął. Upadłam, uderzyłam się w głowię, nie mogłam wstać… Nie mogłam nic zrobić. Błagałam go, żeby przestał… Że przecież to mnie chciał… ale on powiedział że już za późno i… wbił ci nóż… - dokończyłam bardzo cicho, drżącym głosem. To był wielki skrót tego co tak naprawdę przeżyłam w tym koszmarze. - Może to głupie, ale ja naprawdę się bałam… a raczej boje. I uwierz, wcale nie jest mi łatwo przyznać się do tego właśnie przed tobą, a jeszcze trudniej jest przed samą sobą…
- To wcale nie jest głupie – Niespodziewanie poczułam na swojej ręce jego dłoń. Dziwne ciepło rozeszło się po moim ciele, a ja sama zamilkłam, nie wiedząc co powiedzieć, a już na pewno co zrobić… Boże, co się ze mną dzieje? Jestem całkowicie rozstrojona. Realne groźby Harrego musiały nieźle namieszać mi w psychice, że nawet śnią mi się tak okrutne rzeczy. I jeszcze Kaulitz… Ostatnia osoba, której spodziewałabym się u siebie w środku nocy.  - Więc jednak tylko udawałaś, że mnie nie lubisz – dodał uśmiechając się chytrze. Tak, zdecydowanie mógł dojść do takich wniosków. Sama do nich już dziś doszłam…
- Nie wiem…- spuściłam głowę, wlepiając wzrok w bordową pościel. Cały czas czułam jego dłoń na swojej… Przecież mu się nie przyznam do tego otwarcie. Poza tym pogubiłam się w tym wszystkim… Już sama nie wiem co czuję, co myślę. Może powinnam to wszystko przemyśleć? Bo jeżeli tego nie zrozumiem, wiem, że mogę popełnić błąd który zaważy na moim życiu… a tego nie chcę…
- Ale ja wiem – usłyszałam jego pełen przekonania głos. Nie brzmiał jednak wcale jakby się z tego powodu wywyższał. Był bardzo ciepły, powiedziałabym nawet, że aż czuły. Naprawdę zaczynam się dziwnie z tym wszystkim czuć. - Jak chcesz, zostanę z tobą…
- Dziękuję – szepnęłam dość nieśmiało. Nadal było mi głupio, tym bardziej, że chciał teraz ze mną zostać. Wspierał mnie choć nie musiał. Wspierał mnie choć zawsze byłam dla niego wredna, nigdy nie pałaliśmy do siebie sympatią. Potrafił przełamać to wszystko, by być tu teraz ze mną. Był w stanie tak po prostu przyjść i mnie uspokoić. A odkryłam właśnie, że jego obecność jest niesamowicie kojąca…

#

Pierwszy poranek w Paryżu. Gdy się przebudziłam nie miałam pojęcia gdzie jestem. Pierwsze wrażenie to szok… No cóż, zazwyczaj nie sypiam w takim ładnym pokoju. Minęła dłuższa chwila za nim wszystko skojarzyłam… Od razu humor mi się poprawił. Ale chwila… czy to przypadkiem nie dzisiaj mamy pierwszy koncert!? Spokojnie. Na razie nie myślmy o tym. Teraz przydałoby się wstać.
Rozciągnęłam się na łóżku, wszystko było super, dopóki nie dotknęłam czegoś ręką… a mianowicie to był czyjś brzuch… automatycznie podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na osobę leżącą obok.
To ja tak szybko go złapałam? Coś mnie ominęło? Przemknęło mi przez myśl, ale zaraz to od siebie odgoniłam przypominając sobie szczegóły z zeszłej nocy. Superman przyszedł z pomocą… To całkiem miłe z jego strony. Aż dziwne, że nawet ja umiem to przyznać. Cóż… Zdecydowanie pozytywnie mnie zaskoczył. Niemniej, zła noc minęła a on wciąż śpi w moim łóżku. Czy nie powinnam go obudzić? Co będzie jak ktoś go tu zobaczy? Nikt nie uwierzy w prawdę…  Mi samej się wierzyć nie chce…. Jak człowiek się boi to czasami głupoty gada… I robi…
Cholera, czy on musi tak słodko wyglądać gdy śpi?! Tak niewinnie… Zupełnie, jak nie on.
Uspokój się, Aly. Skarciłam sama siebie, naprawdę zaczynam wariować. Czy ja w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, że obok mnie leży Kaulitz!? No jak ja w ogóle mogłam do tego dopuścić… przecież miałam na jakiś czas zapomnieć o zakładzie, więc nie ma mowy o spaniu w jednym łóżku! Nie mówiąc już o innych rzeczach… pełen dystans.
Już miałam zacząć go budzić, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że zawału dostanę. Zerwałam się z łóżka jak oparzona, potykając się przy tym o śpiącego chłopaka, tym samym wylądowałam z impetem na podłodze. Mało brakowało a zaryłabym o nią twarzą… narobiłam trochę hałasu, budząc tym Toma a sama jęknęłam z bólu…
- Carmen? Co ty robisz na podłodze? – usłyszałam jego zaspany głos i ujrzałam wychylającą się znad łóżka głowę.
- Opalam się, wiesz!? - fuknęłam masując swoje kolano. Głupio się pyta! - Wstawaj, ktoś pukał. Musisz się schować, nie mogą cię tu zobaczyć… w tym stroju! - Zlustrowałam go wzrokiem z dołu do góry, bo tak było mi najwygodniej z obecnej pozycji… Wcześniej zupełnie nie zwróciłam uwagi na jego wygląd. W nocy nie miałam do tego głowy, a dziś widziałam go do tej pory pod kołdrą. A ten mi tu teraz gołą klatą świeci! Może w innej sytuacji ten widok byłby całkiem przyjemny…
Dredziarz wygramolił się z łóżka i stanął nade mną wyciągając w moją stronę rękę. Niechętnie ją złapałam a on pociągnął mnie tak mocno, że w ułamku sekundy stałam już na nogach. Tyle, że bardzo blisko niego. Dzieliły nas zaledwie milimetry… a ja nieświadomie wlepiłam swój wzrok w jego oczy i tak stałam zahipnotyzowana do czasu, aż po pokoju rozległo się po raz kolejny pukanie… Zamrugałam szybko powiekami i odsunęłam się od niego. Nic nie zauważył, na pewno nic nie zauważył! Wcale się nie patrzyłam na niego jak zaczarowana, wcale!
Odetchnęłam głęboko kilka razy i wskazałam skinieniem głowy na łazienkę, dając  mu do zrozumienia, że ma się w niej schować. Kaulitz w odpowiedzi wywrócił tylko teatralnie oczami, ale nie dyskutował. Bez słowa wykonał moje nieme polecenie. Gdy już zniknął w pomieszczeniu, poprawiłam swoje włosy i koszulkę, po czym podeszłam do drzwi otwierając je od razu.
- Już myślałem, że umarłaś. Co to był za hałas? - Moim oczom ukazała się postać Billa.
- Yy… no zrzuciłam przypadkiem…ee… książkę !- Wymyśliłam coś na poczekaniu, nie chcąc przyznawać się do własnego upadku. To mogłoby wydać się zbyt głupie.
- Książkę? - Powtórzył wyraźnie zdziwiony, zresztą nie dziwię mu się. Bo niby po co mi książka na trasie koncertowej? Żebym jeszcze miała czas na takie rzeczy, jak czytanie…
- Ta… e… a właściwie po co przyszedłeś? - Zmieniłam temat, nie chcą się już z tego tłumaczyć. I tak był zbyt podejrzliwy. Dociekliwe to takie!
- Żeby cię obudzić. I zapytać czy nie widziałaś Toma… Przypadkiem… - oznajmił i rozejrzał się po moim pokoju jakby kogoś szukając… Przepraszam bardzo, na jakiej podstawie on myśli, że jego braciszek miałby tu być!?
- No to już się obudziłam - Uśmiechnęłam się wesoło, przynajmniej tak zamierzałam. - a Toma nie widziałam… - Skłamałam odwracając gdzieś wzrok. Ja oczywiście potrafię kłamać w żywe oczy, ale nie wszystkim. Z Billem  tak nie umiem. No cóż… dobrzy ludzie nie zasługują na to by być okłamywanym… Źle mi z tym. Bardzo źle.
- Ok. To zejdź na śniadanie, czekamy na ciebie - zakomunikował i posyłając mi swój zniewalający uśmiech odszedł… Tak sobie teraz myślę, że on jest chyba lepszy od swojego brata. Byłoby mi łatwiej, gdyby to on był celem zakładu… ale przecież jego nie byłabym w stanie skrzywdzić. Nie mówiąc już o tym, że z niego nie trzeba wyciągać żadnych dobrych cech, bo przecież on cały jest nimi przesiąknięty. A przede wszystkim niczego przed nikim nie udaje w przeciwieństwie do swojego bliźniaka. Czemu oni się tak różnią? Ech…

Teraz muszę wygonić tego Inteligenta z mojej łazienki. Boże, mam nadzieję, że nie będzie mi wypominał tej nocy do końca życia… Na co mi to było? No na co… Przeklęty Harry. Przeklęte sny…

7 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak ! Zdecydowanie uwielbiam czytać Twoją twórczość ;) Och i dlaczego to ostatni odcinek w tym roku ? Chyba tego nie przeboleje, pisz jak najwięcej pozdrawiam i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przestraszyłaś mnie tą akcją z tym popierd*lonym Harrym. Ten facet jest jakiś nienormalny ;O. Mam nadzieję, że w rzeczywistości Carmen nic nie grozi. Na dodatek biedny Tom ;/. A tak poza tym, co on wgl robił w śnie Alyson? Dziwne ;D. Najpierw te jej przemyślenia, później to wpatrywanie się w Toma, a teraz on się jej śni. I to jeszcze w jaki sposób. Jako bohater! Ot co! ;)
    Tom zachował się naprawdę super. Przyszedł, zapukał, zaopiekował się w pewien sposób roztrzęsioną Al. Sam fakt, że wgl przyszedł się spytać co się stało. Ba! Cud, że się obudził :D. Przecież oni z Billem mają taki talent do spania...
    Co do Billa- czy on musi być taki ciekawski? xD. Wstałaś już, a co się stało, a co to za hałas? Matko, trochę prywatności :D
    Schowanie Toma przed własnym bratem w łazience. Najlepszy pomysł, a co. Dobrze, że go w szafie albo pod łóżkiem nie ukryła xd.
    No cóż. Rozdział i śmieszny i .... Trochę straszny ;o. Czekam na jedenastkę ;). Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi podniosłaś ciśnienie ! Dobrze, to był tylko sen.
    I dziękuję Ci , za tę ich wspólną noc ( wiem, brzmi to dziwnie xd), poniewaz wierze, ze to ich do siebie zblizy. Oj, chyba Aly ma problem, bo juz zdazyla przynajmniej polubic Kaulitza ..

    Mam nadzieje, ze Bill tylko uwierzyl dziewczynie, a nie bedzie stal przed jej drzwiami gdy Tom będzie stamtąd wychodził xd


    Moze jakas niespodzianka po swietach i nowy odcinek ? :D
    Czekam z niecierpliwoscia na dalszy ciąg ;)

    Powodzenia, pozdrawiam,
    KBill

    OdpowiedzUsuń
  4. Najszczerzej w swiecie ,przyznaje sie bez bicia,ze nie czytalam systematycznie xD Raptem kilka rozdzialow...ale dzis cos mniw tchnelo,by przeczytac wszystko od samego poczatku i wcale nie zaluje !!! ;)
    Zarowno Milosc z Los Angeles jak i Trzy miesiace sa moimi najbardziej wyczekiwanymi opoqiadaniami. Uwielbiam to jak piszesz,w jaki sposob dobierasz slowa i opisujesz sytuacje.

    Co do tych opowiadan....
    Bardzo milo sie czyta i zauwaza zmiane glownych bohaterow. Czuje ,ze Alyson nie wygra tego zakladu ale tez szybko nie ulegnie zmiennemu Kaulitzowi :D

    zycze duuuuuzo weny i cierpliowosci w poprawianiu starego pismidla ;)

    PS. Uwielbiam Cie,ale to doskonale wiesz xd

    OdpowiedzUsuń
  5. I Bogu dzięki kobieto, że to był tylko sen. Choć jak wiadomo, te lubią się czasem ziścić. Pokazują nam wewnętrzne lęki ludzkiej podświadomość, także Aly boi i troszczy się o Toma, co już nam wcześniej pokazała, a do tego obawia się napadu ze strony Harry'ego, który tak naprawdę może nadejść w każdej chwili. Czy głupi sen? Z pewnością nie, każdy ma jakieś swoje skryte (czego by tu użyć, by się nie powtórzyć?) trwogi. Dobrze, że pojawił się tam w nocy Tom, ten to musi mieć lekki sen, bo ja to śpię jak głaz i nic mnie już obudzić nie może. A ta ich nocna rozmowa, dziwi mnie fakt, że nie strąciła po pewnym czasie jego ręki, ale być może już się przed nim otwiera, bo sam Kaulitz wydaje się być pewny siebie aż za bardzo. Jeszcze łatwo może się zdziwić po czym stąpa. Naprawdę nie zauważyła, że jest bez koszulki? Ja rozumiem, że się wtedy nie wpatrywała, ale tak oczywistego faktu, raczej nie da się przeoczyć. Ale przynajmniej rano mu to wynagrodziła, w pewnym sensie. Moment, gdy musiał wejść do łazienki był uroczy, bo gdyby nagle Bill wpadł na jakiś przedziwny pomysł to czy miałaby jak wytłumaczyć jego brata siedzącego u niej w pokoju w łazience? Nie, nie sądzę. I tym bardziej dziwię się, bo od razu przed moimi oczami stanęła mi ta scena i bardzo dziwne dźwięki, które byłyby sprawką Toma, dobiegające z łazienki. Ale to wszystko zwalam na późną porę. Zdecydowanie się z Aly nie zgadzam. Z Billem mogłoby być trudniej niż się wydaje. Fakt, są bardzo różni, ale wiele ich też łączy. A no i nie mogę się doczekać ich koncertu!
    Szkoda, że 11 dopiero na nowy rok ujrzę, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wesołych Świąt im życzę, choć do nich u nich jeszcze daleko, ale co tam. Spotkamy się ma Liebe von Las Vegas! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. No świetny blog. Czekam na kolejny rozdział. Niestety szkoda, że dopiero po nowym roku. No ale nic wytrzymam :D
    A jeżeli chodzi o historię to jest świetna i naprawdę już się nie mogę doczekać kolejnego odcinka. Sen Aly był tak realny, że na samym początku myślałam, że dzieje się to naprawdę. Życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tego opowiadania zajęło mi naprawdę dużo czasu głównie ze względu na narrację przez, którą naprawdę trudno mi było się przedrzeć. Główna bohaterka mnie bardzo irytuje. Może nie zapałałam do niej od razu nienawiścią - na to akurat nie zasługuje - ale nie jest to osoba, którą bym polubiła w rzeczywistości. Tak naprawdę to reprezentuje grupę społeczną, której się wystrzegam jak ognia. I nie dziwię się Kaulitzowi, że permanentnie się z nią kłóci i rzuca w jej stronę złośliwości - ja zapewne postąpiłabym tak samo!

    OdpowiedzUsuń