czwartek, 7 maja 2009

51. 'Sielanka się skończyła, panno May.'

 

Święta bez śniegu, cudownie. W ogóle nie czuję tej atmosfery. Zresztą chyba nigdy tak naprawdę nie czułam świąt. Nie przeżywałam tych magicznych chwil, tak jak powinnam. Jakoś nie umiem się cieszyć. Może kiedyś się nauczę, gdy będę miała swoją rodzinę. Docenię ten czas...

A tymczasem wigilia upłynęła nam prawie, jak zwykły wieczór, za wyjątkiem tego, że na stole zawitało dwanaście potraw, zupełnie nie rozumiem po co Melanie tak bardzo się wysilała. Ale zapewne kiedyś zrozumiem. Skoro myślę w ten sposób, to znaczy, że jeszcze nie dojrzałam?


Było dość miło, powspominałyśmy sobie miłe czasy, bo do tych gorszych nigdy nie wracamy i nawet pośpiewałyśmy kolędy. Kilka osób zadzwoniło z życzeniami, a pośród nich nie było Toma. Dzwoniła Sara, dzwonił Bill, Georg, Gustav, nawet zapomniany wujek... ale chyba nie mam się czym przejmować?

Obraził się, jego sprawa. Ja wysłałam mu życzenia sms-em, nie odpisał. Nie mam zamiaru się tym przejmować. Prezent, który mu kupiłam schowałam głęboko w szafie, dam mu, jak wróci, albo wcale... nie mam pojęcia, co z nami będzie.

W każdym razie, na pewno nie mogę się załamywać. Cokolwiek by się nie stało, muszę być silna. Tak jak moja siostra, sama jej to mówiłam...

Kolejne dni świąt także nie wyróżniały się niczym niezwykłym. Przynajmniej dla mnie. Ja tylko czekałam na 31 grudnia. Melanie nie była zbyt zachwycona moim pomysłem na sylwestra, ale z czasem się przekonała.

Wydaje mi się, że najbardziej w tym wszystkim nie odpowiadał jej Alex, ale to przecież fajny chłopak. Nie może się na nim wyżywać, za to co zrobił jego brat. Ja już zrozumiałam... No proszę, jesteśmy siostrami, a tak bardzo się od siebie różnimy. Ona niby jest starsza i dojrzalsza, a czasami zachowuje się, jak małe dziecko, tak samo ja. Zdarza się, że wydaję się być rozsądniejsza, ale to jednak nieliczne przypadki. Jeszcze jestem tą roztrzepaną Alyson, co kiedyś, tyle, że teraz w nieco mniejszym stopniu. Nie traktuję już życia, aż tak beztrosko. Nie umiem. Za wiele przeżyłam i dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, jak wielkie znaczenie ma dla mnie moja przyszłość. Jak ogromny wpływ mają na mnie wydarzenia sprzed kilku lat. Wydaje się, że zapomniałam, że poradziłam sobie z najgorszym... lecz gdy nadchodzą chwilę zwątpienia, przypominam sobie wszystko. Jednocześnie uświadamiając, że jestem wielka i niepokonana. Niektóre sytuacje wydają mi się wręcz głupie, bo przejmuję się takimi błahostkami, zadręczam się i nie umiem sobie z tym radzić, a z czymś o wiele gorszym poradziłam sobie bez problemu. Niepotrzebnie wyolbrzymiam coś, co tak naprawdę może być zupełnie proste.

Chyba muszę się nauczyć lepiej radzić sobie z emocjami. Zawsze byłam wybuchowa, ale teraz zauważyłam, że przynosi mi to same kłopoty. Chociaż z drugiej strony... gdyby Tom mnie znał, wiedziałby, że taka już jestem i że czasami najpierw robię, a potem myślę.

Stali we trzech przed moimi drzwiami, kazałam im wszystkim, żeby się odwalili, a tylko Tom odszedł. Jak mam to rozumieć? Z jednej strony jest to pozytywne, bo uszanował moją decyzję, a z drugiej zwyczajnie sobie odpuścił, jakby w ogóle mu nie zależało. I jakby nie wiedział, że zdarza mi się wybuchnąć ze złości. Poza tym nie znał sytuacji i nie miał pojęcia, jak się czułam, gdy na mnie naskoczył. Za to Alex i Herry zostali, słusznie przewidując, że jeszcze nie wszystko stracone i mogą coś wskórać. Więc jak to jest? Alex i Herry, których znam mniej od Toma, wiedzą o mnie więcej niż on?

A może on ma już dość? Znudziłam mu się? Nie potrzebuje takiej idiotki, która nie panuje nad sobą i jest nieprzewidywalna... Co ja robię źle? I znowu mam się zadręczać? Nie.

Nie pozwolę, aby Kaulitz mnie pogrążał. Miłość to jedno, a zdrowy rozsądek drugie. Skoro, tak ma być zawsze, to wolę żeby wcale nie było. Nie musimy się męczyć.


-Dzwonił...

-Tom?!- Wypaliłam przerywając siostrze wypowiedź. Sama nie wiem, jak to wydostało się z moich ust. Oczywiście miałam złudne nadzieje, jak zawsze. Czego ja się w ogóle spodziewam? Przecież, to Tom Kaulitz. On zawsze będzie taki sam. -Sielanka się skończyła, panno May.- Przemknęło mi przez głowę.

-Nie...- Blondynka spojrzała na mnie w dość dziwny sposób, jakbym była jakaś niedorozwinięta. Nie lubię tego.- Alex, mówił, że wpadnie jutro.

-Aha, to super.

-Tak myślałam, że wasz związek szybko się rozpadnie. Nie przejmuj się, on na ciebie nie zasługuje...

-Co? A kto mówił o rozpadzie czegokolwiek?- Uniosłam na nią swoje wściekłe spojrzenie.

-Ja tylko wnioskuję. Carmen, obudź się! Wiesz, że ja życzę ci dobrze. Zasługujesz na kogoś, kto będzie potrafił się tobą zaopiekować, Kaulitz nigdy temu nie podoła. On jest tylko ładny i niedługo wiecznie zajęty. Nie będzie miał dla ciebie czasu. Ani ty nie pasujesz do jego świata, ani on do twojego. I nie myśl, że mówię to z zazdrości, czy złośliwości po prostu taka jest rzeczywistość.

-Ale ja go kocham...- Szepnęłam czując jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Nic tak bardzo nie boli, jak prawda. A Melanie miała racje i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby mówiła to tylko po to, aby mnie zdenerwować. Wiedziałam, że chce mi pomóc i wszystko, co robi, czy też mówi, jest to dla mojego dobra. Szkoda tylko, że ta prawda nie może być inna...

-Wiem... i to od ciebie zależy, jak będzie wyglądało twoje życie. Możecie być razem szczęśliwi, albo nieszczęśliwi. Tylko zastanów się, czy warto? Bo kiedyś może stać się coś, co wszystko zniszczy. Doskonale znasz Toma, chcesz przez niego płakać? Zobacz, jak teraz wygląda wasz związek. Raz jest dobrze, a za chwilę znów źle. Chyba oboje nie jesteście gotowi na coś tak poważnego, jak wspólne życie.- Kontynuowała dalej, a ja z każdym jej słowem coraz bardziej sobie uświadamiałam, że brak mi w tym wszystkim tego 'czegoś'.

-Nasz związek nie ma przyszłości...- Stwierdziłam cicho i starłam z policzków kropelki łez.- Zupełnie się w tym wszystkim zatraciłam, zaczęłam wierzyć, że będzie jak w bajce... bo byłam naprawdę szczęśliwa, Mel... bo ktoś mnie pokochał, bo stałam się dla kogoś ważna... Tom, jest pierwszym chłopakiem, którego obdarzyłam tak wielkim uczuciem i byłabym skłonna zrobić dla niego wszystko... ale jest mi tak cholernie dobrze, gdy żyję marzeniami... gdy on jest blisko i wyobrażam sobie nas za kilka lat...

-Carmen, proszę cię tylko, żebyś nie brała pod uwagę, w podejmowaniu decyzji, tego co ci powiedziałam. To musi wyjść z twojej inicjatywy i musisz zrobić po swojemu. Nie chcę mieć wpływu na twoje decyzje, w dodatku tak ważne. Chciałam ci tylko pokazać drugą stronę medalu, bo nie zawsze jest idealnie.- Objęła mnie przytulając do siebie. Nawet nie wiedziała, jak bardzo mi pomogła...- I wiedz, że ja zawsze będę z tobą.

-Dzięki... kocham cię...jesteś najlepszą siostrą na świecie...


#


-Słuchaj, ważniaku zależy mi na dobrych relacjach z kuzynką, więc się do mnie nie przystawiaj. Doskonale wiem, że masz dziewczynę, a ta dziewczyna jest przyjaciółką Sary. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby przypadkiem łączyło nas coś więcej. Możesz być piękny i cudowny, ale nie zbliżaj się do mnie, wybacz relacje rodzinne póki co są dla mnie najważniejsze. Wyrażam się jasno?- Wyrecytowała tak szybko, że chłopak ledwo za nią nadążył. Nie zmieniało to jednak faktu, że wprawiła go w niemałe osłupienie. Czegoś takiego nigdy by się nie spodziewał. Jednak taka lekcja dała mu wiele do myślenia. Chyba zszedł na ziemię...-Cieszę się, że się rozumiemy. Oczywiście to nie znaczy, że nie możesz ze mną rozmawiać, naprawdę nic do ciebie nie mam. Ale z drugiej strony... myślisz, że twoje zachowanie jest fair w stosunku do Carmen? Ona tam pewnie usycha z tęsknoty, a ty oglądasz się za każdą dziewczyną, która przejdzie obok nie wspominając już o zachowaniu w stosunku do mnie.- Mówiła jak nakręcona, nawet nie było momentu, w którym mógłby jej przerwać. Albo raczej nie potrafił tego zrobić...-I nie patrz tak na mnie, wiem, że dużo paplam, ale czasami trzeba. Szczególnie do takich jak ty.- Zaznaczyła i nie minęła sekunda, jak znowu otworzyła usta.- Nie żebym ja coś sugerowała, ale czasami wydajesz mi się strasznie dziecinny... chłopie, masz już dziewiętnaście lat, nie sądzisz, że pora się obudzić? Twój brat niby młodszy, a sto razy bardziej rozgarnięty i mądrzejszy. Mówię ci, że jak teraz się nie ockniesz i nie zaczniesz żyć, to potem będziesz miał przejebane.- Zakończyła swoją wyczerpującą wypowiedź i oparła się rękoma o barierkę balkonu wlepiając wzrok w ciemne niebo.- A teraz daj mi papierosa...- Westchnęła zerkając na niego z boku. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem widząc jego minę. Jeszcze nigdy nie widziała bardziej zdezorientowanego i zagubionego chłopaka. To było niesamowite. A już zaczynała myśleć, że jej urok się ulotnił.- No mówiłam, żebyś się obudził i zaczął żyć, a ty dalej jesteś w zupełnie innym miejscu. Daj mi p-a-p-i-e-r-o-s-a.- Powtórzyła przeliterowując ostatnie słowo i jednocześnie machając mu dłońmi przed oczyma. Wyglądał jak zahipnotyzowany.- Wiem, że masz...Kaulitz! Mówię do ciebie, a mnie się nie ignoruje!

-Co?- Spojrzał na nią w ogóle nie wiedząc o co chodzi, jakby wcale nie słyszał co się do niego mówi.

-Papieros, taka biała rurka z tytoniem w środku... chyba, że masz inne. Bo wiesz są takie....

-Dobra! Już daję...- Wyrwał się chcąc uniknąć kolejnej gadaniny. Nie sądził, że ta zgrabna brunetka mogłaby być tak męcząca. Bez chwili wahania wyjął z kieszeni paczkę papierosów i wręczył jednego dziewczynie.- To, ja pójdę do siebie...- Mruknął, lecz nie zdążył zrobić kroku kiedy wypowiedziała jego imię.

-Tom... ty jesteś u siebie.- Uniosła na niego swoje pobłażliwe spojrzenie.

-To wszystko przez ciebie... już zupełnie nie wiem, co jest grane.

-Prawda, że jestem okropna?- Bardziej stwierdziła niż zapytała, wcale nie oczekiwała odpowiedzi, sama ją znała. Odwróciła się od niego, aby nie mógł dostrzec jej wyrazu twarzy. Ukrywanie uczuć wychodziło jej zawsze najlepiej. Ale nie miała pojęcia, że ma do czynienia z kimś, kto wbrew pozorom wcale nie jest głupi, a bardzo spostrzegawczy. Przecież już dawno coś się w nim zmieniło...

-Nie jesteś... może dużo mówisz, ale za to dość mądrze. Zresztą i tak nie zawsze się tak rozkręcasz....naprawdę, gdybym nie miał dziewczyny i jej nie kochał, nie odpuściłbym sobie twojej osoby.- Powiedział, co zabrzmiało całkiem przekonująco.

-Za duży wybór, nie?

-Tak, zdecydowanie za dużo pięknych kobiet na tym świecie...

 

###

 

I oto zakończył się pięćdziesiątypierwszy odcinek mojego 'serialu'. Na reżysera się nie nadaję ;]

 

Po pierwsze, witam nowe czytelniczki ;) Jest mi niezmiernie miło, że jeszcze pojawia się ktoś tu nowy i na tyle odważny, aby zmierzyć się z moim opowiadaniem.

Po drugie, dziękuję wszystkim, którzy tu są i czytają. Wytrwałam ponad rok, aż trudno mi w to uwierzyć... było tyle trudnych chwil w moim realnym życiu, a jednak się nie poddałam. Jestem tu nadal i myślę, że będę do końca.

Po trzecie, mam nadzieję przeżyć w tym wirtualnym świecie kolejny wspaniały rok, bo choćby działy się najgorsze rzeczy tutaj zawsze będzie, tak jak ja chcę. I choć jestem beznadziejna pod każdym względem w życiu, w tej całej fikcji potrafię się odnaleźć, tak jak trzeba.

Po czwarte, to wszystko ;D

Jestem szczęśliwa, że w końcu mam te swoje 'sześć' lat ;)

Jeszcze raz wszystkim dziękuję, pozdrawiam ;**

 

 

11 komentarzy:

  1. Tom jest głu.pi!Kurczee noo! ja nie chce Alexa! Tylko Tomaa! Niechżeż on zmądrzeje trochę! To nie może się skończyć! Nie no nie wytrzymam! Kurcze tak nie może być:(pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. mogę tylko powzdychać..ooooooooooooooooooooooooooooooooch... *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze nie wiem co napisać... świetne jest to opowiadanie ;)) ;d obyś dotarła do końca ;)) pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze jestem pod wielkim wrażeniem Twojego sposobu opisywania uczuć bohaterki :) Mam nadzieje że Rose nie ugnie sie pod urokiem Kaulitza, mimo wszystko. Dziękuje za info i pozdrawiam :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Rose nagadała Tomowi xD I prawidłowo ;) Może chłopak się otrząśnie i zrozumie, że Carmen jest dla niego wszystkim i ją bardzo kocha. Zachowuje się jak kretyn : Tylko żeby dalej nie próbował tych swoich gierek, bo Rose jeszcze mu ulegnie...Ciekawe, jak będzie przebiegał Sylwester :) Bardzo mnie to ciekawi, zwłaszcza że u Carmen i Mel pojawi się Alex xD Może on coś namiesza ? :PNotka boska, jak zawsze zresztą =) Pozdrawiam ;] :*

    OdpowiedzUsuń
  6. tez jestem nowa i kocham to jak piszesz serio xD bardzo fajne opko.pisz czesciej czekam;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo kochana ! Super odcinek ! Mam nadzieję, że Carmen nie "zrezygnuje" z Toma ! :) Bo to by było niefajnio xD I myślę, że Tom przyjedzie do Carmen w Sylwestra. Tylko żeby Alex nie wywinął jakiegoś numeru ! Bo mu w pyziora dam, i to porządnie !! xD Niech no tylko spróbuje.. xD Ja Ci życzę tego następnego roku tutaj :* A nawet więcej, duuuuużo więcej !! I wcale nie jesteś beznadziejna, tak myślę, chociaż Cię nie znam ^^ :) Nikt nie jest beznadziejny tak w pełnym metrażu :) :* To ja kończę i czekam na next :* Pozdrówka i buziaki :*:*

    OdpowiedzUsuń
  8. nowy dźwięk na hollow sound ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Ci za ciepłe słowa:* Nawet sobie nie wyobrażasz ile to dla mnie znaczy:) Nic nie szkodzi,doceniam to,że jesteś z moim opowiadaniem aż tak długo^^ Widze u Ciebie już 51 odcinków,oj będe miała co nadrabiać^^Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam gorąco:)[my-angel-in-my-heaven]

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej to opowiadanie jest świetne przeczytałam całe w jeden dzień.!Dziewczyno ty masz ogromny talent mama nadzieję, że pojawią się jeszcze jakieś odcinki ;p

    OdpowiedzUsuń