poniedziałek, 22 czerwca 2009

61. 'Kochanie, ja przed tobą nie mam żadnych tajemnic.'

<title></title><style type="text/css"></style>

Położyłam torbę napodłodze i kopnęłam w nią z całej siły przez co stoczyła siępo schodach i wylądowała w salonie. Od razu napotkałam się zzaskoczonym wzrokiem mojej siostry, która akurat miała wchodzić nagórę, jej szczęście, że nie zrobiła tego kilka chwil wcześniej,bo pewnie leżałaby teraz obok mojego bagażu.

-Czy z tobą wszystko wporządku?- Zwróciła się do mnie, a ja spojrzałam na nią spodbyka.

-Nie!- Warknęłam poczym w szybkim tempie zeszłam po schodach stając koło niej.- I toniesprawiedliwe!

-Co jest niesprawiedliwe?

-Że my musimy męczyćsię z jakimiś pieprzonymi miesiączkami, a faceci mają tylkozarost!- Oświadczyłam ze wściekłością i podniosłam swojąnieszczęsną torbę, czymże ona sobie zasłużyła na takietraktowanie...- Życz mi powodzenia.

-Powodzenia i niepozabijaj tam ich wszystkich...- Rzekła z lekkim przerażeniem wgłosie, na co ja prychnęłam. W tej samej chwili po domu rozległsię dzwonek do drzwi.- Zadzwoń, jak będziesz miała chwilę.

-Cześć.- Burknęłamnie okazując entuzjazmu i skierowałam się do drzwi, za którymistał już Tom. Od razu wręczyłam mu mój skromny pakunek nieszczycąc się na żadne słowa. Naprawdę nie mam humoru, do tegoboli mnie brzuch. Szlag by trafił tą naturę.

-Haloo... a może jakieś,witaj kochanie?- Upomniał się, gdy dochodziłam już do furtki.Odwróciłam się z przymusu i zaczekałam chwilę, aż do mniedołączy po czym pocałowałam go w policzek.

-Witaj, kochanie.-Zacytowałam go i udałam się do autobusu. Wolę unikaćjakichkolwiek rozmów, żeby przypadkiem kogoś nie zirytować swoimzachowaniem, albo samej siebie, bo to również jest możliwe.Czasami moje trudne dni są nie do zniesienia... po prostu.

-Cześć, Carmen...-Gustav i Bill przywitali się ze mną z szerokimi uśmiechami, wogóle nie rozumiem z czego oni się tak cieszą. Że niby na mójwidok? Pff, też mi coś.

Mruknęłam tylko cośpod nosem w odpowiedzi i usiadłam w kącie, aby nie rzucać się woczy. Jeszcze komuś przyszłoby do głowy, aby ze mną rozmawiać.Nie mam ochoty, chyba doskonale to widać...

-Carmen, Słońce, stałosię coś?- Tom zajął miejsce naprzeciwko mnie. Chyba byłam bardzonaiwna sądząc, że będę miała spokój i nikt się mną niebędzie interesował.

-To w końcu, Carmen czysłońce? Albo ja, albo ono!- Zmrużyłam oczy patrząc z powagą nachłopaka, który natomiast wyglądał jakby zupełnie nie ogarniałcałej sytuacji. I ja wcale nie żartowałam.

-Miałem na myśli, żety jesteś słońcem...

-A czy ja wyglądam!?Naprawdę świecę?! Lepiej na mnie nie patrz, bo oślepniesz.-Założyłam ręce na piersi i odwróciłam od niego wzrok wpatrującsię w ścianę. Nawet nie zauważyłam kiedy ruszyliśmy.

-Czyli nie chceszrozmawiać?

-Jesteś bardzospostrzegawczy. Zostawcie mnie w spokoju najlepiej do końca tejprzeklętej podróży.- Powiedziałam stanowczo, a gitarzysta tylkoprzytaknął i sobie poszedł. Jaki on posłuszny, no naprawdę. I wogóle to bardzo miłe, że zostawił mnie zupełnie samą sobie wtakim stanie! Przecież, zaraz mnie rozniesie...

-Tylko... wiesz terazjedziemy na lotnisko do Berlina, a potem samolotem do Rumuni...-Jednak wrócił, tylko po to żeby mi powiedzieć o jakimśsamolocie? Nie, to nie na moje siły...

-Dobrze.- Mruknęłamstarając się brzmieć nieco milej. W końcu on nie jest niczemuwinien. To kochany chłopak...

-Jakby, co będę zchłopakami...- Uśmiechnął się do mnie, a ja skinęłam głową.Z nimi na pewno będzie mu lepiej niż ze mną... teraz nie nadajęsię do żadnego użytku.


#


-Wyśpijcie się, jutroczekają was pierwsze próby, a potem się zobaczy. A ty Tom i tyCarmen, starajcie się nie obnosić zbytnio z tym swoim związkiem.Ja w ogóle nie wiem, jak do tego doszło, że jesteście parą.-David uniósł oczy ku górze, nie wyrażał zadowolenia z powodunaszego uczucia, ale ja wolałam milczeć, jeszcze powiedziałabymkilka słów za dużo.- W każdym razie nie chcę z wami żadnychproblemów, nawet nie wiecie ile trzeba się narobić, aby wyjaśnićchoć jedną sytuację z wami związaną.

-Przecież wszystko jestjasne, niby co ty wyjaśniasz...- Wtrącił się Tom, któremurównież nie podobała się postawa menadżera wobec całej„sprawy”.

-Po pierwsze nieprzerywaj mi, gdy mówię, a po drugie nie będę z tobą dyskutował.Tobie się wydaje, że wszystko jest proste i jasne, ale niestety taknie jest, Kaulitz.- Oświadczył srogo, ja tylko niecierpliwieczekałam, aż skończy biadolić i łaskawie da nam klucze od pokoi,byłam potwornie zmęczona. Ta podróż była najgorsza w moim całymżyciu.- Zresztą, jutro jeszcze pogadamy na ten temat. Tymczasem,piętro trzecie i kluczyki, dla was chłopcy... i dla ciebierodzynku.- Wręczył klucze wszystkim trzem, a do mnie zwrócił sięna końcu ze słodkim uśmieszkiem... powiem szczerze, miałam ochotęgo pobić, za to jak mnie nazwał. Albo to przez te moje kobiece dni,albo to Jost się zmienił przez tę długą przerwę... ewentualnie,zawsze taki był, tylko nie miałam okazji się przekonać. Irytującyfacet. Moja nowa zasada; nie dyskutować. Niech sobie gada, co chce,zawsze mogę to zignorować, a nie czuję potrzeby na kłótnie. Niemam do tego, ani głowy, ani siły.- Mój pokój na parterze, jakbyco.- Dodał.

-A dlaczego my nie możemymieć wspólnego pokoju?- Tom stanął obok mnie, a mężczyznaspojrzał na niego, jakby miał go zabić wzrokiem. Tak, inteligencjamojego chłopaka dała właśnie o sobie znać. Kuj żelazo pókigorące!

-Oświadczam wam wszem iwobec, iż w zespole jesteście współpracownikami, koleżeństwem zpracy i czymkolwiek innym, ale nie parą. Nie ma mowy o wspólnymłóżku.- Prawie, że wysyczał. Ten facet mnie zaskakuje corazbardziej. Czuję, że zostanę znienawidzona. Tom oczywiście niechciał tak łatwo odpuścić, jednak ja zdecydowanie pragnęłam jużznaleźć się w swoim pokoju, więc zanim zdążył otworzyć ustaszturchnęłam go w ramię, w tym czasie Jost odwrócił się iodszedł w swoją stronę.

-Nie wiem, po co się takirytujesz... ostatnio też mieliście osobne pokoje i jakoś nie byłotrudności, żebyście razem sypiali...- Mruknął Bill, który odziwo też nie pałał dobrym humorem. Możemy podać sobie dłonie.Tyle, że ja ponadto jestem wkurzająca.

-Jasne, najlepiej nawszystko znaleźć kretyńskie rozwiązanie, a my będziemy wykonywaćpolecenia króla Davida.- Zakpił blondyn, na co jego brat przewróciłoczami i udał się do windy, a zaraz za nim zaspany Gustav, któryledwo już kontaktował ze światem. Wątpię, że w ogóle wie o cochodzi.

Chwyciłam Toma za rękęi pociągnęłam go za sobą dołączając do czarnowłosego. Jachce, aby ta noc dobiegła już końca!

Jeszcze ta idiotycznawinda wlokła się jak na złość, albo tylko mi się takwydawało... wszystko jedno, dla mnie czas płyną wolniej i już.

-I w ogóle... jak onmógł nazwać cie rodzynkiem!?- Oburzony głos Toma chyba wszystkichprzywrócił drastycznie na ziemię. Ja nie wiem... czy on w ogólenie odczuwa zmęczenia? Może ma jakiś nadmiar energii... Bogudzięki, drzwi windy rozsunęły się i mogliśmy w końcu rozejśćsię do pokoi. Zerknęłam na swój breloczek z numerkiem iodszukałam drzwi z numerem 89.- To gdzie śpimy?

-Gdziekolwiek, nawettutaj...- Wskazałam na podłogę, na co parsknął śmiechem.-Otworzysz?- Dałam mu swój klucz, a sama oparłam się o ścianęczekając, aż spełni moją prośbę. Cała szczęśliwa wpadłam dopokoju i nie zważając na nic rzuciłam się na wielkie łóżko ześwieżą pościelą.

-Zaniosę swoje rzeczy dosiebie, zaraz wracam.- Usłyszałam koło ucha, a zaraz po tympoczułam muśnięcie na policzku.

-Yhym...- Wymruczałam ichoć bardzo starałam się nie zasnąć, aby na niego zaczekać, nieudało mi się. Nawet nie zauważyłam, kiedy odpłynęłam...


#


Otworzyłam szeroko oczywybudzając się ze snu. Śniły mi się święta, to było takierealne... jakbym naprawdę tam była i jeszcze raz wszystkoprzeżywała, tyle że trochę inaczej. Wigilia z mojego snu była zTomem i z całą moją rodziną, której nawet nie pamiętam. Dziwne,ale to tylko sen. Zaraz o tym zapomnę. Dobrze, że przynajmniejobudziłam się w lepszym nastroju niż wczoraj. Dzisiaj raczej niebędę „strzelała” do niewinnych. Rozciągnęłam się i wstałamnie zwracając uwagi na jeden szczegół, którego mi brakowało.Przekonałam się o tym dopiero, gdy otworzyłam drzwi łazienki,lecz nie na długo gdyż mój instynkt kazał mi je natychmiastzamknąć z powrotem.

-Nic nie widziałam!-Krzyknęłam od razu i wycofałam się z powrotem do łóżka.Naprawdę nic nie widziałam... wiem tylko tyle, że był tam Tom.Nic więcej... no może, nie miał na sobie koszulki... reszty niezdążyłam dopatrzeć. Jakoś wcale nie zrobiło mi się głupio, amoże powinno... ale z drugiej strony to mój chłopak, mam prawooglądać go w każdej sytuacji. Nawet pod prysznicem, o.

Rozłożyłam sięwygodnie na łóżku i wlepiłam wzrok w sufit czekając, aż chłopakwyjdzie. Długo to nie trwało, widocznie gdy mu przeszkodziłam,kończył już swoją poranną toaletę.

Wyszedł z tej łazienkibardzo zadowolony, a ja już się domyśliłam skąd u niego taradość. Najzwyczajniej w świecie się ze mnie nabijał.

-Co tak szybko uciekłaś?-Zapytał rozbawiony, na co tylko prychnęłam spoglądając na niegoz urazą.

-Drzwi od łazienkiposiadają taki atut, jak zamek, który się zamyka.- Oświadczyłampodnosząc się z miejsca.- Mógłbyś, nauczyć się nimposługiwać...

-Kochanie, ja przed tobąnie mam żadnych tajemnic.- Uśmiechnął się słodko podchodząc domnie, lecz ja go wyminęłam kierując swoje kroki do łazienki.

-To się cieszę, że niemasz.- Mruknęłam i weszłam do pomieszczenia zamykając się naklucz. Jak na ten poranek nie potrzebuję więcej niespodzianek.Muszę się w spokoju umyć, bez żadnych osób trzecich. Swojądrogą to ciekawe, że ja myślę o rozpoczęciu z nim współżycia,a tymczasem boję się zobaczyć go bez bokserek. Może to przez temoje nieszczęsne trudne dni... w każdym razie muszę nad sobąpopracować...


###


Dopiero początek wakacji, a mi się już zaczyna nudzić ;D Na szczęście jeszcze tylko tydzień i wyjeżdżam ^^

A dzisiaj składałam podanie do szkoły i zapewne się do niej nie dostanę, jee nie ma to jak pozytywne myślenie ;p

I kurczę, zaczyna mnie denerwować ten szablon... chociaż jest taki fajny xD

A notka wydaje mi się jakaś krótka... nieee, ona jest krótka! No, ale cóż... różnie wychodzi ;> Kolejna może pojawi się równie szybko, jak ta... ale kto tam wie ^^

pozdrawiam ;*


9 komentarzy:

  1. piszesz bardzo ciekawe notki. Ja dopiero zaczynam .Chciała bym mieć takiego bloga jak twój ;D[ loove-magic ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie chciałabym w 'tych dniach' spotkać na swojej drodze Carmen xDD. Mogłoby się to skończyć nieciekawie. Matko, ten Tom taki potulny w tym odcinku, a ona taka poddenerwowana ^^.'Carmen, Słońce' reakcja bohaaterki na te słowa, rozwaliła mnie totalnie buahahaha xD.Aaa Carmen wparowała do łazienki w nieodpowiednim momencie^^. Albo raczej w bardzo odpowiednim?:> xD. W każdym razie to chyba taki odruch,że mimo wszystko zamyka się te drzwi spowrotem *lol*. Ja w ogóle nie czuje wakacji-.- Pada, pada i pada oO. I co ty chcesz od tego szablonu?xD. Świetny jest^^. Ooo właśnie mi się coś przypomniało. Jak zaczynałam czytać Twoje opowiadanie, to przeczytałam na szablonie te słowa z piosenki Verius Manx i później miałam fazę na tą piosenkę przez dobre pięć dni xD. Bez przerwy jej słuchałam ^^Pozdrawiam x333

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe. Też mam czasem tak jak Carmen . xDŚwietna notka szkoda, że taka krótka ale nic czekam na kolejną . ;]]]

    OdpowiedzUsuń
  4. ostre_brzmienia@vp.pl24 czerwca 2009 09:57

    Nikt mi chyba nie zaprzeczy, jesli powiem, że fanki TH są najwytrwalszymi w pisaniu opowiadań. Zresztą nie tylko fanki piszą o TH, ponieważ znam dziewczynę, która nią nie jest a jej opowiadanie sięgnęło 225 odcinka. Podoba mi się tu... Brak tajemnic w związku jest czymś pięknym i niezwykle ważnymwww.ostre--brzmienia-ocen.blog.onet.pl zapraszam do oceny

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ;)) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogłabym Carmen rękę podać :D Też tak mam w pierwszym dniu :D Alee David jest wredny ;/ Jednak wiem że Carmen i Tom i tak go przechytrzą :D To nic że krótka i tak jest świetna :P Ja teraz czekam na wyniki rekrutacji, to już jutro i się nie mogę doczekać :D Wrzuć na pozytywne myślenie, ja jestem pewna, że dostaniesz się tam gdzie będziesz chciała :P Nie tylko Tobie się nudzi, więc nie jesteś sama :P:P Mam nadzieję, że zanim wyjedziesz to będą jakieś dwa odcinki :D :* Pozdrawiam :*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahh znam ten ból co do miesiączki... i czasami wolałabym być chłopakiem...Tom jak się martwi... no cóż będzie musiał znosić humorki Carmen xdJost jest... yyy... chamski... yyy... przegina...A Tom mnie rozbraja xd jak przeżywa wszystko xdOhh! Tom pod prysznicem xd aahh xdNiech Carmen skończą się już 'te dni' xDpozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń