piątek, 26 czerwca 2009

62.'Irytujący menadżer.'

<title></title><style type="text/css"></style>

Dzieńzapowiadał, się „cudownie”, już od samego rana. Podczasśniadania doznałam szoku, gdy zostało mi podane coś dziwnego,czego nazwy nawet nie zapragnęłam poznać. W każdym razieprzypominało to jakąś maź i pierwsze moje skojarzenie- ślimaki.Ale raczej nie były to ślimaki, na śniadanie się chyba tego nieje. Zresztą wszystko jedno i tak nie uśmiechało mi się zamoczeniew tym widelca. Zlustrowałam wzrokiem moje towarzystwo, jedynie Jostcoś ruszył ze swojego talerza. Reszta miała podobne miny, co jajednak nie protestowali. Gustav, jako pierwszy odważył się wsadzićwidelec do ust, widziałam po jego minie ile go kosztowało, aby toprzełknąć.

-Dlaczegonie dostaliśmy karty dań?- Odezwałam się niepewnie i od razunapotkałam oburzone spojrzenie menadżera. A liczyłam, że dziśnie tylko ja będę w lepszym humorze...

-Bo nie.Jecie to, co jest, a nie to co chcecie. Nikt nie będzie spełniałwaszych zachcianek.

-A czyzwykła jajecznica, to jakaś zachcianka?- Trudno było mi opanowaćswój nieprzyjemny ton. Poza tym on sam nie pałał do mnie w tejchwili sympatią. Wiele się zmieniło...

-Gdy sięnie ma, co się lubi, to się lubi co się ma.- Odparł z niemałąsatysfakcją, po czym powrócił do spożywania tego świństwa. Niemuszę tego jeść, aby stwierdzić że jest obrzydliwe.

-W takimrazie, ja nie jestem głodna.- Odsunęłam od siebie talerz,myślałam, że facet mnie wzrokiem zabije. Zupełnie nie wiem, co ondo mnie ma, ale okej. Ja z nim tylko współpracuję, mam w dupiejego humory, tak jak i on ma gdzieś moje.

-Masz zamiarspędzić pół dnia na próbie bez śniadania?

-Skorogłupie jajka są tutaj problemem.- Wzruszyłam ramionami i odsunęłamsię od stołu chcąc wstać, lecz Tom siedzący obok złapał mnieza rękę nakazując tym samym, abym się nie ruszała. Spojrzałamna niego z zapytaniem, wyglądał na bardzo niezadowolonego. Małopowiedziane, był wściekły...

-Nigdzie niepójdziesz, zjesz to na co masz ochotę.- Oświadczył wpatrując sięuparcie w Davida, który na chwilę oniemiał.- Jeszcze nie doszłodo tego, aby menadżer, mówił nam, co mamy jeść.- Dodał, a jamyślałam, że on jest zły na mnie...

-Ale janaprawdę...

-Carmen,śniadanie to podstawa.- Przerwał mi następnie nawołując kelnera.Nie mogłam patrzeć na te ich wrogie wyrazy twarzy, chyba wcale misię nie wydaje, że to ja cały czas psuję atmosferę. Gdyby nieja, ich stosunki nie byłyby takie beznadziejne...

-W takimrazie, smacznego.- Jost wstał od stołu i zasuwając za sobąkrzesło, wyszedł.

-Boże, coto jest!?- Bill prawie się zadławił i wszystko co miał w buziwypluł na talerz. Nie wyglądało to zbyt ładnie, ale kto by siętym przejmował.

No możekelner, który właśnie pojawił się przy naszym stoliku ipowiedział coś w swoim języku z czego, ani ja ani żadne zchłopaków nic nie zrozumiał.

-Ej, pojakiemu tu się mówi?

-Przepraszam,zapomniałem że państwo z Niemiec. Pytałem, czym mogę służyć?-Kelner okazał się być inteligentnym człowiekiem, co naspozytywnie zaskoczyło.

-Macie tujaja?- Wypalił nagle Bill, wszyscy spojrzeliśmy na niego ledwopowstrzymując śmiech. Czy w tym było coś zabawnego?

-W sensie,że kurze?

-No tak...serwujecie jajecznice?

-Oczywiście,żaden problem.

-Poprosimycztery porcje, a to proszę zabrać.- Tom uśmiechnął sięprzyjaźnie, zapewne nie chcąc urazić faceta, tym że odrzucamypotrawy jego kraju. Pewnie to była jakaś specjalność, czy coś...

-Oczywiście.-Mężczyzna bez zastanowienia wykonał polecenie i odszedłzmierzając do kuchni.

-Patrzcie,jacy ci Rumuni wykształceni...


#


Zaczynam sięobawiać, że długo nie pogram w tym zespole, skoro menadżerwyraźnie ma jakiś problem. Cóż, ja nie mam zamiaru psuć, anizawadzać. Jeżeli tak bardzo mu przeszkadzam, jestem skłonnaodejść, bo sama też nie mam ochoty się męczyć. Fajnie by było,gdybym wiedziała o co mu chodzi. A moja cierpliwość też ma swojegranice, jestem wybuchowa i może zdarzyć się tak, że niewytrzymam.

Irytujemnie, gdy Jost stoi pod ścianą na próbie i się na mnie gapi tymswoim złowrogim spojrzeniem. I wątpię, żeby mi się wydawało.Nigdy wcześniej nie uczestniczył w naszych próbach i nigdywcześniej nie patrzył w ten sposób.

-Ale wamdzisiaj beznadziejnie idzie ta gra.- Skrzywił się, jakby ktośwsadził mu cytrynę do buzi. Miałam ochotę podejść i rozbić muna głowie bas. Nie trudno było zauważyć, że ma na myśli tylko iwyłącznie moją osobę. Uwziął się na mnie, jakbym była jegonajwiększym wrogiem.- Rodzynku, przyłóż się trochę.- Naprawdęstarałam się to zignorować, a już na pewno tego przeklętego„rodzynka”. Nienawidzę go!-Grasz, jakbyś siły nie miała.Równie dobrze mogliśmy zrobić casting, już jakoś specjalnie sięnie wyróżniasz. Poza tym! Mogłabyś trochę bardziej zadbać oswój wygląd. Ja rozumiem, że może ci nie zależeć, ale jednakjesteś teraz osobą medialną... nie możesz pokazywać się w takimstanie...

-Dosyćtego!- Mnie samej cisnęło się to na usta, jednak Tom byłpierwszy. Myślałam, że mnie szlag trafi. Prawdą było, żeprzyszłam na próbę w zwykłym dresie i nawet nie zrobiłamporządnego makijażu... ale bez przesady! Na co dzień naprawdęjestem taka okropna?- Wszyscy gramy tak jak zawsze i Carmen robi tobardzo dobrze, a ty nie wpieprzaj nam się do muzyki! Po drugie gównoci do tego, jak wyglądamy!

-Chyba mamprawo powiedzieć parę uwag, jako menadżer.

-Nie masz.Wyjdź stąd.- Nakazał ze złością, na co mężczyzna parsknąłśmiechem.

-Bezprzesady, póki co ja tu wydaję polecenia. I mam prawo żądać odwas, abyście dbali o swój wizerunek nie mówiąc już o graniu, copowinniście robić perfekcyjnie!

-Wobectego...- Tom podszedł do mnie i zabrał mi gitarę odkładając jąna bok. Złapał mnie za rękę, był naprawdę wściekły. Chybapierwszy raz go takiego widziałam...- My wychodzimy. A ty, zagraj zanas.- Oświadczył i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Nie miałamnawet kiedy zaprotestować, w sumie też nie widziałam takiejpotrzeby. Bardzo mi się podoba, że jednak mam na kogo liczyć w tymzespole.

-Kaulitz,wracaj tu natychmiast!- Huknął, a blondyn zatrzymał się nachwilę, aby spojrzeć na brata, który jakby dopiero terazzorientował się, co się dzieje.

-W takimrazie my też idziemy.- Odezwał się Bill.- Chodź, Gustav...

-Co to zabunty!? Jutro macie koncert! Jak chcecie zagrać bez wcześniejszychprób?!

-Nie musimywcale.- Tom rzucił przez ramię, a następnie zamkną za namidrzwi.- Chyba coś mu się poprzewracało w tej głowie.- Burknąłpodążając w stronę widny.

-Ciekawe cosię stało, że jest taki...- Mruknął Gustav. Nie on jedenchciałby to wiedzieć. Teraz, ja sama mam wątpliwości, czy totylko moja wina. Może coś mu się w życiu nie układa i nie ma nakim się wyładować? No okej, ale dlaczego akurat ja!?

-Gówno mnieto obchodzi, to dopiero dwa dni, a ja już mam dosyć. Nie będętolerował takiego zachowania.- Oświadczył Tom, wyraźnie czułam,że nadal jest wkurzony w dodatku ściskał moją rękę tak mocno,jakby ktoś miał mu ją zabrać.

-On jakośzawsze musiał tolerować twoje wybryki.- Przypomniał jego bliźniak.Ja wolałam się nie mieszać, najlepiej wychodzi mi milczenie.

-Bronisz go?

-Nie, bomimo wszystko przegina, ale staram się go zrozumieć.

-Co tu jestdo rozumienia? Jest wkurzony bo Carmen jest ze mną, ale nie będziesię na niej wyżywał.- Czułam się przez chwilę, jakby mnie tamnie było. Bo oni właściwie rozmawiali, jakby byli sami...

-Pewnie boisię, że stracimy fanów.

-Pff, teżmi fani. Nie potrzebuję zadurzonych we mnie dziewczyn, które niedopuszczają do siebie myśli, że ja też jestem człowiekiem.

-Dobra,nieważne już. Co będzie z jutrzejszym koncertem?- Wtrącił sięperkusista wyraźnie zaniepokojony całą sytuacją.

-Co ma być?Pójdziemy na żywioł.- Dredziarz wzruszył ramionami. I jakbydopiero teraz sobie o mnie przypomniał przyciągnął mnie bliżejsiebie obejmując w pasie.-Dlaczego nic nie mówisz? Mam nadzieję,że nie wzięłaś do siebie tego co powiedział Jost.

-Nie, niewzięłam.- Uśmiechnęłam się blado, trudno było mi się oswoićz tą całą sytuacją. Nie sądziłam, że mogłoby dojść doczegoś podobnego. Nigdy nie podejrzewałabym Davida o coś takiego itrudno mi uwierzyć, że tak bardzo się zmienił tylko dlatego, żejestem dziewczyną Toma. Tak bardzo mu przeszkadzają artykuły nanasz temat? Zdjęcia w gazetach? Naprawdę nie rozumiem. I jest mi ztym cholernie ciężko, bo dawniej było inaczej. Myślałam, żeteraz będzie tak samo...

-Wracamy dohotelu, czy wolisz gdzieś iść?- Zapytał, gdy byliśmy już wwindzie. Bill i Gustav zajęli się dyskusją na jakiś temat w ogólenie zwracając na nas uwagi...

-Do hotelu,jestem zmęczona. Mam na dzisiaj dosyć wrażeń.- Odparłam niecoprzyciszonym głosem. Naszło mnie jakieś przygaszenie, chciałamjak najszybciej znaleźć się w łóżku i zasnąć, aby zapomniećo problemie, jaki tworzy David Jost.


###


Krótko i badziewnie- czyli nic nowego ;>

Jakoś nie chce mi się nawet tego publikować, ale jutro mnie nie będzie więc zrobiłam to dziś.

A co robi Ka., gdy jej się nudzi? Tworzy nowe, kretyńskie opowiadanie... miałam już je dawno w planach, gdy nie mam weny na aktualne, to lubię sobie popisać coś nowego, a dzisiaj stworzyłam kolejną przygodę Toma, tym razem z księżniczką(olaboga!), zainteresowanych zapraszam.

[ www.zbiegla-ksiezniczka.blog.onet.pl ]

Z mojej strony to już tyle, żegnam.


12 komentarzy:

  1. Jost jest... denerwujący!! nawet bardzo! I dobrze, że Tom jest stanowczy!! A nie kurde będzie Jost im rozkazywał... może jeszcze będzie ich ubierał po swojemu ? ;|Ej.. ja tam lubię Rumunów xD zabawni tacy są xDBardzo dobrze zrobili, buntując się! Jost już przegina... I 'rodzynek' co to za 'ksywa' w ogóle.. nie lubię go!A Tom jest taki opiekuńczy aaaah xDI nie zgadzam się, że badziewnie! Wcale nie badziewnie!Odcinek świetny ;)pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. adamchabros@op.pl27 czerwca 2009 01:05

    Jost niech nie będzie taki do przodu bo mu z tyłu zabraknie...Wkurzający typ się z niego robi....Ja bym na miejscu Carmen chyba nerwicy dostała i to porządnej...Kurde facet ma jakieś problemy, czy co?Chyba tak i się na wszystkich wyżywa i próbuje Carmen do poczucie winy doprowadzić...Bunt!Taaa to lubię...Nie ma to jak strajk....xDPrzepraszam, że przez pewien czas nie komentowałam, (choć ciągle czytałam)Ale mój net jest w stanie krytycznym...Niestety puki pogoda się nie zmieni nie będę miała go naprawionego i klapa...Ale i tak staram się być na bieżąco...;)Także czekam na next...Pozdrawiam ;***Kathy[lonely-tears]

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, ale nie wylogowałam sie...Jak coś to zamiast podpisu był adres poczty mojego taty...Musiał sprawdzać i to przez niego...Sorry....xDTrochę tak głupio ten podpis wygląda....xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem krótki, ale bron boże nie badziewny !! Dużo się dzieje :) Nie wiem co temu Jostowi odbija.. może dziewczyna go rzuciła, jakiś kryzys w związku albo co.. ? xD kurcze ja to snuję domysły.. :D Fajny odcinek, byłby świetny gdyby był dłuższy :P Ale taki też dobry :* Pozdrawiam :) Buziaki :*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, ale ten menadżer chamski :Ja rozumiem, że zależy mu na dobru zespołu, ale przegina, i to ostro.Muszę się zgodzić z Tomem: czepia się Carmen, bo jest z nim.Mam nadzieję, że ta sytuacja się jakoś rozwiąże, a Jost nabierze trochę ogłady.A na nowe opowiadanie na pewno wpadnę ;)Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej masz bardzo fajne opowiadanie ale mam jedno bardzo ważne pytanie co z zakładem? 3 miesiące minęły 1 stycznia ! Opowiadanie i tak jest super ale brakuje mi tu tego wątku....

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ze typek ten Jost!!! No to co on wyprawia to szczyty-.- Jeszcze zaczął się czepiać o wygląd Carmen. Normalnie brak słów na tego ... człowieka. Dobrze, że Tom jest taki stanowczy i broni swoją dziewczynę xDD. Ha, a Tom ma rację pójdą na żywioł, im próby nie potrzebne ^^. Jeszcze Jostowi pokażą kto tu rządzi^^. W ogole nie mogliby się oni pozbyć tego menagra? I znaleźć sobie nowego? Napewno było by dużo chętnych oO. Ejjj! A może ten Jost się podkochuje w Carmen?xDD *lol*No nic zobaczymy xD. Pozdrawiam:*A odcinek wcale badziewny nie jest ! <33

    OdpowiedzUsuń
  8. odcinek świetny ;) a te David to przegina! wredny się zrobił i denerwujący... mam nadzieje, że mu przejdzie :) oczywiście, już zabieram się za czytanie tego nowego opowiadania ;Dpozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Najbardziej na miejscu byłyby teraz przeprosiny. Powinnam tu być częściej, czytać i komentować na bieżąco... Ostatnio jednak nie miałam do tego głowy. Nadrobiłam jednak wszelkie zaległości i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. A pomyśleć, że miał to być tylko zwykły zakład. A przerodził się w wielką miłość. Najlepsze jest to, że to Bill jest tu tym seksoholikiem a Tom romantykiem, a nie na odwrót. Nie ma co gratulować talentu, bo już to pewnie robiłam. Ale nie mogę się doczekać co będzie dalej. Temu menadżerowi naprawdę odbija. Co on sobie wyobraża w ogóle? Że jest panem? To oni tu są ważniejsi. To on na nich zarabia, a nie oni na nim. I to oni mogą go w każdej chwili zwolnić, a nie odwrotnie. Mam nadzieję, że mu niedługo przejdzie, bo facet jest naprawdę nie do zniesienia. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka. Weny życzę :D [biec-przez-zycie]

    OdpowiedzUsuń