Spędziłam cały dzień w towarzystwie jakiegoś gburowatego goryla. Mój błąd, ale cóż... przynajmniej będę miała nauczkę na przyszłość. W każdym razie wróciłam do domu, jak się okazało Melanie również wróciła już z pracy. Siedziała w kuchni przy stole i gdy tylko weszłam wlepiła we mnie swoje spojrzenie, aż się przeraziłam, bo nie wyglądało to naturalnie.
-Nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać.- Oświadczyła poważnym tonem.- Siadaj.- Wskazała mi miejsce, a ja niepewnie wykonałam jej polecenie. Zaczynam się bać...- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo było mi przykro, że dowiedziałam się o wszystkim prawie jako ostatnia. I pewnie gdyby nie ta cała akcja ze strzelaniną nadal bym o niczym nie wiedziała.- Nie miałam odwagi się odezwać. Nawet nie wiedziałabym, co powiedzieć...- Byłam na ciebie potwornie zła... przeszło mi, ale to tylko ze względu na twój stan. Poza tym... ja też nie powiedziałam ci czegoś.- Wyznała, co wywołało u mnie zaskoczenie.- Pamiętasz, jak byłam z Kevinem i on ze mną zerwał? Wtedy zniknęłam na trochę...
-Pamiętam.- Potwierdziłam przyglądając jej się uważnie.
-Wyjechałam, żeby usunąć ciążę.- Jej słowa spadły na mnie jak jakiś grom. Nie byłam w stanie uwierzyć, w to co usłyszałam. To niemożliwe, ona sobie ze mnie żartuje... a to nie jest w najmniejszym stopniu zabawne.- Nie chciałam jego dziecka... nie chciałam, aby moje dziecko nie miało ojca. Wiem, co sobie teraz myślisz...
-Nie mów nic.- Przerwałam jej. Oczy zaszły mi łzami z szoku jakiego doznałam.- Twoje argumenty i tak nic nie znaczą.- Dodałam ledwo wydobywając z siebie głos i wstałam z miejsca natychmiast opuszczając pomieszczenie. Czułam się z tym okropnie źle, choć to nie było moje dziecko... Melanie, doskonale zna moje zdanie na temat aborcji i nie wierzę, że moja własna siostra zabiła nowe życie. Być może to nie moja sprawa i nie mam prawa jej osądzać, ale nie umiem... nie umiem przejść obok tego obojętnie. Bo czuję ból...
Wyszłam z domu, aby odetchnąć świeżym powietrzem i nie chciałam już tam wracać. Na szczęście zadzwonił mój telefon, dzięki czemu mogłam skupić się na czymś innym... albo raczej kimś.
-Hej, kotku... dzwonił do mnie Andreas, skończyli już z Amelią robotę, więc jak możesz jedź do nas i zaczekaj na mnie. Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę...- Uśmiechnęłam się do siebie słysząc jego wesoły głos.
-Dobrze, zaraz tam będę.- Odparłam i zerknęłam w stronę samochodu, w którym siedział ochroniarz.
-Ale się zdziwisz...- Zachichotał, co wzbudziło we mnie jakieś podejrzenia. O czym on mówił? Bo chyba nie chodziło już tylko o nowy wygląd pokoju...- No, ale na razie nic ci nie powiem. Uważaj na siebie i do zobaczenia.
-Do zobaczenia.- Pożegnałam się i zakończyłam połączenie. Tom, zupełnie namieszał mi w głowie. Brzmiał tak tajemniczo... i dzięki niemu zapomniałam o przykrym zajściu, które miało miejsce kilka chwil temu. Chyba na tym polega miłość... żeby w jej szczęściu zatapiać wszystkie smutki i bóle.
Udałam się do samochodu i poprosiłam pana „goryla”, żeby zawiózł mnie do domu. Tak, idealnie. Raczej nie chciałabym resztę tego dnia spędzić w towarzystwie Melanie, muszę ochłonąć...
Ze względu na to, że dom Kaulitzów znajdował się niedaleko bardzo szybko byliśmy na miejscu. Równie dobrze mogłabym przejść się na nogach, ale dla bezpieczeństwa wolę samochód.
Gdy weszłam do domu, Toma jeszcze nie było. Zastałam za to w salonie Amelię z Andreasem, oraz Sarę. Amelia i Andreas siedzieli zmęczeni i cali kolorowi od farby na kanapie, brunetka opierała się głową o ramie chłopaka i chyba przysypiała. Sara, za to siedziała w fotelu i wpatrywała się w sufit. Widzę, że wszyscy, aż tętnią życiem.
-Cześć!- Przywitałam się głośno i wyraźnie, aby dosłyszeli.
-Carmen, jak miło...- Blondyn uniósł na mnie swoje spojrzenie uśmiechając się ciepło. Biedak, pewnie jest wykończony... czy Toma nie stać na ekipę remontową, że wykorzystuje biednych przyjaciół?
-A ty co tu robisz?- Zwróciłam się do Sary i usiadłam na drugim fotelu.- Nie powinnaś być w pracy?
-E, dopiero złożyłam CV.- Mruknęła.- No i Bill kazał mi tu przyjść, ale nie wiem po co.- Wzruszyła ramionami.
-Podobno Tom ma dla mnie jakąś niespodziankę.
-No właśnie... Bill, też coś wspominał. Ciekawe o co chodzi...
-Pewnie znowu wymyślili coś... głupiego.- Westchnęłam ciężko opierając się wygodniej.- Mogliby przynajmniej nie kazać nam tyle czekać.
-Może skończyli płytę?- Zastanawiała się Sara, a mnie na samą myśl o tej płycie zrobiło się niedobrze. Nie żebym coś do niej miała, ale kojarzy mi się z tą dziewuchą, jak jej tam... Emi! Zresztą nieważne, nie będę psuła sobie humoru i tak już dzisiaj wystarczająco się nadenerwowałam.
-Raczej za wcześnie.- Stwierdziłam, a w tej samej chwili ktoś otworzył drzwi i zaraz w salonie pojawił się Gustav.
-Cześć! Przywiozłem wam waszych chłopaków.- Oświadczył szczerząc się przy tym dumnie.
-Mojego też?- Odezwała się ospale Amelia, która chyba skończyła drzemać.
-Nie, twojego nie.
-No tak, bo ja nie mam chłopaka.- Zmarszczyła brwi, jakby sobie właśnie przypomniała o tym szczególe, natomiast ja doszłam do wniosku, że wiele się zmieniło, gdy mnie nie było.
-Uwaga, chodź Bill!- Perkusista krzyknął w stronę przedpokoju, z którego zaraz wyłoniła się czarna czupryna... zaraz, zaraz! To nie jest czarna czupryna! Myślałam, że mi oczy wyjdą, jak zobaczyłam, że Bill, to chyba nie Bill... Co on ma na głowie?! Znaczy się... co on zrobił z głową?!
-Nie wierze!- Sara podskoczyła do góry od razu stając w pionie.- Zrobiłeś to! Jak mogłeś?!- Patrzyła na niego z niedowierzaniem, a chłopak tylko się szczerzył jak głupi.- Przecież ja żartowałam!
-Już za późno. Zmieniłem fryzurę, a ty idziesz na studia.- Oznajmił zadowolony, a ja parsknęłam śmiechem widząc minę przyjaciółki.
-Ładnie ci.- Amelia pokiwała z uznaniem głową.- To są dredy?
-Bill!- Pisnęła Sara zapowietrzając się z wrażenia.
-Nie podoba ci się?
-To nie ma nic do rzeczy, zrobiłeś to specjalnie. To nie fair.- Naburmuszyła się zakładając ręce na piersi.
-Oj tam, zaraz nie fair.- Uśmiechnął się słodko.- Wybierz sobie kierunek studiów, masz jeszcze trochę czasu, więc nie musisz się spieszyć.
-A gdzie Tom?- Wtrąciłam się, bo jakoś nie widziałam nigdzie swojego mężczyzny, a zaczynało mi go brakować jakoś.
-Właśnie... gdzie Tom?- Gustav spojrzał na czarnego.
-A... poszedł do sklepu, zaraz przyjdzie.
-Po co?- Tym razem to ja się naburmuszyłam. Bo ja tu czekam, a on sobie do sklepu chodzi! Czy tylko ja tęsknię w naszym związku?
-Nie wiem, po co... po coś tam poszedł, najwyraźniej czuł taką potrzebę. Wiesz, nie zdaje mi sprawozdania z tego co kupuje.
-Ej, mogę iść się umyć?- Wypaliła nagle Amelia zwracając na siebie uwagę.- Carmen, pożyczysz mi jakieś czyste ciuchy?
-Jasne, chodź.- Wstałam i udałam się na piętro, a za mną brunetka.
-Tylko twoje rzeczy są jeszcze w pokoju Billa, bo nie zdążyliśmy poukładać do szafek...
-Aha, okej.- Cofnęłam się o jedne drzwi i weszłam do pokoju wokalisty, gdzie panował mały nieład.- Weź sobie co chcesz...- Wydałam jej pozwolenie, a sama oparłam się o ścianę zamyślając się na chwile.- Zerwałaś z Alexem?
-A...no.- Odparła nie bardzo wykazując zainteresowanie tym tematem, jednak ja nie chciałam tak prędko sobie odpuszczać.
-Dlaczego?
-Bo mnie wkurzył.- Burknęła jak mała niezadowolona dziewczynka.- Dasz wiarę, że on mi tutaj scenę zazdrości urządził? Imbecyl jeden. W ogóle nie wiem, co on sobie wyobraża! Przychodzi nieproszony, najpierw się mną wcale nie interesuje i ni stąd ni zowąd przypomniał sobie o swojej dziewczynie. Żałosne.- Wyrzuciła z goryczą.
-Był zazdrosny?- Uśmiechnęłam się pod nosem, domyślając się o kogo mogło chodzić.
-Przecież mówię. Albo może raczej chciał pokazać, jaki on ważny.- Prychnęła kręcąc głową.- Czy oni wszyscy naprawdę uważają mnie za idiotkę?
-Nie, chyba nie wszyscy.
-Mam nadzieję... bo jak sobie tak patrzę na ciebie i Toma, to tylko wam pozazdrościć. Brakuje mi kogoś, kto by się o mnie zatroszczył.- Westchnęła z rozmarzeniem.- Ale nieważne, idę się myć bo niewygodnie mi w tej farbie. Później pomogę ci posprzątać te ubrania...- Uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami.
-I jak, skończyliście wszystko?- Ocknęłam się nagle słysząc głos Toma dobiegający z przedpokoju, aż serce zaczęło mi mocniej bić.
-Tak, tylko trzeba poukładać rzeczy w szafkach.- Odpowiedział mu Andreas, a ja już nie mogłam dłużej wytrzymać, aby nie wyjść i się z nim nie przywitać. Uśmiechając się od ucha do ucha wyłoniłam się na korytarz i... zawał. Gdyby nie ściana chyba wylądowałabym na podłodze. Zabrakło mi tlenu i nie wiem czy dlatego, że doznałam szoku, czy dlatego, że doznałam szoku! Obydwaj skierowali na mnie swoje spojrzenia, a Tom uśmiechnął się niepewnie. Chyba weszłam w ścianę... a właściwie próbowałam, normalnie czułam jak moje plecy próbują się w nią wbić. Cały czas wpatrywałam się ogromnymi oczami w swojego narzeczonego o ile w ogóle to był mój narzeczony...
-To ja was lepiej zostawię... Powodzenia, Tom.- Andreas poklepał go po ramieniu i zszedł na dół. Gdyby nie wypowiedział jego imienia nie byłabym pewna, że to on.
-Gdzie... są twoje... co ty...jak... że...- Zwyczajnie nie umiałam dobrać słów.
-Byłem z Billem w salonie i jakoś tak wyszło... taki impuls.- Odezwał się w końcu patrząc na mnie uważnie.- Mam nadzieje, że nie przestaniesz mnie przez to kochać...
Dopiero teraz pozwoliłam sobie na trzeźwe myślenie, odetchnęłam głęboko jeszcze raz się mu przyglądając. Przecież wygląda nieziemsko... i chyba to mnie tak zszokowało. Że może wyglądać jeszcze cudowniej niż zazwyczaj wyglądał... Nogi mi się normalnie ugięły, zupełnie jakbym była niedojrzałą dziewczynką, która dopiero co odkryła swoją pierwszą miłość.
-Ty jesteś... boski!- Zamrugałam oczami i niewiele myśląc rzuciłam się na niego.- Nie wiem co zrobiłeś ze swoimi dredami, ale... tak czy inaczej jesteś cudowny.- Pocałowałam go namiętnie, nie mogłam się oprzeć. Zawsze był przystojny i wzbudzał we mnie wielkie emocje, ale teraz wyjątkowo... jestem dumna, że jestem jego narzeczoną. Nie dość, że ma wspaniałe wnętrze, to jeszcze z zewnątrz jest zniewalający.
-Od razu lepiej, już myślałem, że ze mną zerwiesz... miałaś taką minę...- Zaśmiał się muskając mnie w czoło.
-Chyba żartujesz, musiałabym być kompletną idiotką. Nie zrezygnuje z ciebie za żadne skarby świata. Kocham cię z dredami czy bez, z warkoczykami czy z czymkolwiek innym, na tej twojej pięknej główce.- Uśmiechnęłam się i znowu wpiłam się w jego usta....
###
_ten_który_patrzy_: Ehem, uciekaj mi stąd! xd
(małe niedociągnięcie, albo nawet duże... pomieszały mi się wieki głównych bohaterów ^^ Carmen nie może być starsza od Toma o 4 miesiące, gdyż jest młodsza od niego o rok xD to tak dla jasności, bo w jednym z odcinków coś tam o tym było xd)