Od ostatniej afery z Davidem minęły calutkie trzy tygodnie i od tamtej pory już, ani razu na nas nie nawrzeszczał. Choć zapewne miał wiele powodów i ochotę... nie raz był zdenerwowany, ale mimo wszystko jakoś się powstrzymywał. Jednak to nie zmieniło atmosfery w zespole. W dalszym ciągu było dziwnie... można nawet powiedzieć, że nieprzyjemnie. Odczułam to też w swoim związku z Tomem. On się bardzo starał, aby nic nie miało wpływu na nasze relacje, ale to chyba nie wystarczało. Cały czas coś wisiało w powietrzu, ale w dalszym ciągu byliśmy razem szczęśliwi...nie mogłoby być inaczej.
Kolejnym państwem w trasie była Rosja. Wcześniej byliśmy w Portugalii... jak dla mnie to dziwnie jakoś... cóż nigdy nie zwracałam uwagi na te państwa, więc teraz mam takie, a nie inne odczucia.
Rosyjscy fani są jednak o wiele milsi niż ci, których spotkałam w Rumuni... choć zapewne te dziewczyny, co się mnie uczepiły pochodziły z innego kraju. Ale nie ważne, było, minęło i już.
Każdy kolejny koncert przynosił mi wiele radości i z czasem przestawałam już odczuwać tak jak na początku, że niby nie pasuję do tego zespołu, czy też, że fani mnie nie znoszą bo zastąpiłam ich Georga. Myślę, że przez ostatnie tygodnie zdążyli już zrozumieć, a nawet się z tym oswoić. Nauczyłam się podchodzić do wszelkich uwag na mój temat z dystansem, więc już nie wyprowadzają mnie z równowagi głupie teksty zazdrosnych panien. W razie czego, zawsze mogę liczyć na Toma, który ma niezwykłe wyczucie czasu i wie, kiedy wkroczyć do akcji. Czasami mam wrażenie, że sprawia mu wielką satysfakcję, gdy klei się do mnie na oczach wszystkich... w każdym razie jego zachowanie w żadnym wypadku nie zostaje poparte przez Davida, któremu na nasz widok dymi się z uszu... myślę, że wypadałoby z nim porozmawiać, tak normalnie, w cztery oczy. Może gdyby powiedział, o co tak właściwie chodzi wszystkim byłoby łatwiej...
Luty to najkrótszy miesiąc w roku, więc wydawało się, że każdy dzień szybko upływa... Tym bardziej, że cały zespół był pochłonięty wszelkimi wywiadami, sesjami i koncertami, że nie mieliśmy nawet czasu zastanowić się, jaki dzisiaj dzień, bądź która jest godzina. Gdy wracaliśmy do hotelu byliśmy padnięci i od razu szliśmy spać. Jedliśmy zwykle w pośpiechu, żeby się gdzieś nie spóźnić... naprawdę ta trasa była dość ekspresowa. Nawet Tom nie miał już chwili, aby ze mną porozmawiać o czymś innym niż sprawy związane z muzyką. Nie przeszkadzało mi to, nie mogło. Przecież sama brałam udział w tym co się działo, więc i ja nie mogłam pozwolić sobie na prywatne życie. Ledwo w ogóle znajdowałam kilka minut, aby zadzwonić do siostry i zapytać co u niej, o Sarze już nie wspomnę. Nie rozmawiałam z nią od dobrych dwóch tygodni... szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że wszystko będzie działo się w takim tempie. Ale cóż, sława wymaga.
Byłam już potwornie zmęczona, ale mimo to chciałam dalej grać. Sprawiało mi to wielką frajdę, myślę, że warto jest trochę się pomęczyć...
-Carmen!- Do pokoju wpadł uradowany Tom wykrzykując moje imię. Tyle, że ja znajdowałam się właśnie w łazience, a dokładniej w wannie pełnej piany. Korzystając z wolnego wieczoru chciałam się odprężyć i odpocząć, czasami trzeba...- Gdzie jesteś?!
-Tutaj...- Mruknęłam, w ogóle nie myśląc o tym, czy mnie usłyszy. No, ale jakby się tak zastanowić... gdzie ja mogę być? Skoro w pokoju mnie nie ma, to chyba oczywiste, że jestem w łazience. Chyba, że Tom chciałby sprawdzić jeszcze szafę...tam też mogłabym być. Szczególnie, że te hotelowe szafy są takie duże i fajne...no i mają super, wielkie lustra!- W łazience!- Wysiliłam się na wyższy ton naprowadzając go na właściwy trop. Po chwili wpadł do pomieszczenia, ledwie unikając poślizgu na kafelkach...
-Udało mi się...- Urwał, zapewne orientując się dopiero, gdzie jestem.- To ja... powiem ci później...- Wycofał się speszony odwracając ode mnie swój wzrok. No straszne, zobaczył swoją dziewczynę pokrytą pianą! Zaraz go zjem, jestem potworem!
-Zaczekaj...nie musisz wychodzić. Co chciałeś powiedzieć?- Zatrzymałam go. Chyba mu nie przeszkadza, że jestem zupełnie naga? Jak mi nie przeszkadza, to jemu tym bardziej nie powinno.
-Zaczekam na ciebie w pokoju...
-Tom...chodź tu.- Nakazałam surowo. Zaczyna mnie denerwować jego dziwne zachowanie. To ja powinnam się krępować, a nie on!- O co chodzi?
-Chciałem tylko powiedzieć, że mamy wolny dzień w walentynki...- Przygryzł wargę lustrując wzrokiem całą łazienkę pomijając oczywiście moją osobę.
-Fajnie, ale nie o to pytam. Może byś tak na mnie patrzył, gdy do mnie mówisz? A może wyglądam tak okropnie, że nie da się na mnie patrzeć.
-Carmen, dobrze wiesz, że nie...
-A jednak cały czas nie chcesz na mnie spojrzeć... a nawet nic nie widać poza tą głupią pianą.- Stwierdziłam z wyrzutem i podkuliłam nogi pod brodę odwracając od niego wzrok. Jest mi przykro, bo nie rozumiem... naprawdę nie rozumiem jego zachowania. Może jakbyśmy byli ze sobą dwa dni, albo tydzień jeszcze mogłabym być wyrozumiała, ale my nie dość, że się znamy masę czasu, to jesteśmy parą od bardzo dawna...
-Kochanie, nie gniewaj się na mnie...- Przykucnął przy wannie spoglądając na mnie niepewnie, jednak jego wzrok znajdował się cały czas na poziomie mojej twarzy.
-Nie gniewam się.
-To nie rób takiej miny, bo myślę że jesteś smutna...
-Bo ty mnie nie chcesz.- Zrobiłam dokładnie taką minę, jaką miałam przed chwilą. Wiedziałam, że to na niego działa. Ja już znajdę na niego sposób.
-Co ty mówisz, przecież cię kocham.
-No to chodź do mnie.- Uśmiechnęłam się zachęcająco, lecz nie jestem pewna, czy go tym przekonałam. Wyglądał jakby się zastanawiał... ale nad czym!? Ja mu wykładam kawę na ławę, a on nie wie, co robić? Coś mi się wydaje, że jeszcze długa droga przed nami...
-Ale... tak do wanny?
-A gdzie ja jestem?- Spojrzałam na niego z lekką irytacją. Czułam, że wymięka...- No chodź, umyję ci plecy...- Mój ton był bardzo przekonujący, a ja sama miałam ochotę się roześmiać. Moje argumenty były dość płytkie...- Tylko się najpierw rozbierz.- Dodałam widząc, że wstaje. Uśmiechnął się do mnie i nachylił się, aby pocałować mnie w usta. Odwzajemniłam szybko pocałunek i oderwałam się od niego spoglądając mu w oczy.-Kocham cię.- Szepnęłam specjalnie z nadzieją, że dzięki temu nie będzie, aż tak wściekły, jak coś zrobię...
Niespodziewanie- dla niego- wciągnęłam go do wody, której jednocześnie ubyło... ktoś będzie musiał powycierać podłogę...
-Carmen! Jestem cały mokry!- Powiedział z wyrzutem, jakbym nie wiedziała. Zaczęłam się śmiać z jego miny. Mnie bardzo odpowiadała ta cała sytuacja... i w sumie nie musiał nawet tracić czasu na zdejmowanie ubrań... tak też może być.
W końcu opanowałam swój śmiech i automatycznie spoważniałam widząc jak się na mnie patrzy. Na szczęście, nie był zły. Przecież nawet nie miał powodów... nic takiego nie zrobiłam... po prostu wzięłam sprawy w swoje ręce i myślę, że wyszło nam to na dobre.
Nastała między nami cisza, słyszeliśmy tylko kapanie wody...
Nie czułam się nawet w najmniejszym stopniu skrępowana, gdy spostrzegłam, że właściwie nic mnie już nie zakrywa... nie miałam problemu ze swoją nagością w jego obecności, kocham go i tylko on może mnie taką widzieć. Bo jestem jego.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę, to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Niby nic nadzwyczajnego, ale czułam jakąś magię...
Uśmiechnęłam się delikatnie i zbliżyłam do niego, aby wpić się w jego słodkie usta. Chyba już mu nie przeszkadzało, że jestem zupełnie naga... w każdym razie nie wydawał się taki speszony, jak na początku. Teraz był naturalny, jak zawsze... a pocałunek był cudowny.
Odsunął się ode mnie z uśmiechem na twarzy i odgarnął mi nieposłuszne kosmyki włosów, które przykleiły się do mojej buzi.
-Jesteś niemądra, za karę będziesz suszyła mi ubrania.- Oświadczył poważnym tonem, po czym zdjął z siebie koszulkę ukazując swój wspaniały tors, aż zaparło mi dech w piersiach.
-Z przyjemnością, ale zdejmij wszystko.- Nie spuszczałam z niego wzroku, jest taki cudowny... Gdy zajął się swoim paskiem od spodni, ja zdjęłam mu czapkę z głowy.- Teraz będzie sprawiedliwie.- Uśmiechnęłam się, jak już uporał się ze spodniami...- Jak chcesz mogę nie patrzeć...- Zaproponowałam zauważając jego wahanie. Wcale mnie nie interesuje, co on tam ma...wcale, naprawdę wcale!
-Wtedy nie byłoby sprawiedliwie.- Zauważył, ale mimo to odwróciłam wzrok. Zwróciłam się w jego stronę, dopiero gdy wszystkie jego rzeczy wylądowały na podłodze...-Gwarantuję, że to będzie niezapomniana kąpiel...
#
Czarnowłosy usiadł na łóżku i chwycił za swój telefon, przez chwilę obracał go w dłoniach, po czym oddychając głęboko wybrał numer Sary i wcisnął przycisk z zieloną słuchawką. Po kilku sygnałach, które były dla niego męką, bowiem obawiał się, że nie odbierze, usłyszał jej głos...
-Tak?
-Cześć, co słychać?- Zapytał niepewnie, starając się jakoś normalnie rozpocząć rozmowę. Przecież od razu nie wypali ze swoją propozycją.
-Nic ciekawego, a co u was? Carmen nie dzwoni... nie macie pewnie czasu, co?- Jej ton jak zwykle wydawał się być obojętny, bo przecież o to jej chodziło. Jednak Bill nie potrafił tego wyczuć, był zbyt omamiony. Może gdyby rozmawiał z nią na żywo byłoby inaczej, ale przez telefon nie wiele potrafi wywnioskować. Swoją drogą, gdzie podziała się ta dawna Sara, którą poznał?
-Tak, ostatnio wcale nie mamy chwili dla siebie, dlatego dzwonię dopiero teraz.- Wyjaśnił.- Wiesz... może wpadniesz do nas?
-Co?- W jej głosie można było wyczuć rozbawienie. Nie spodziewała się takiego pytania nawet w swojej wybujałej wyobraźni...
-No, mogłabyś do nas przyjechać... Jesteśmy teraz w Rosji.- Oświadczył zupełnie nie poruszony jej reakcją, dla niego nie było w tym nic dziwnego.
-Chyba oszalałeś...
-Tak, już dawno. To, jak będzie?
-Chyba nie myślisz, że przyjadę do Rosji, specjalnie po to, żeby się z wami zobaczyć.
-Myślę, że przylecisz do Rosji, specjalnie po to, żeby zobaczyć się ze mną.- Położył się oczekując reakcji dziewczyny, był bardzo pewny siebie i być może to mu wiele pomagało. Już dawno zauważył, że pewność siebie dużo ułatwia w życiu. A szczególnie jeżeli chodzi o Sarę... ona chyba woli tego odważnego Billa, który nie boi się nowych przygód.
-Czy ty coś piłeś może?
-Po jutrze walentynki.- Zignorował jej pytanie przypominając o dniu zakochanych, co właściwie nie powinno mieć żadnego związku z nimi.
-No i co? Nie będziesz miał się do kogo przytulić?
-Tak samo, jak ty.- Mruknął starając się przybrać taki sam ton głosu, jakim ona go darzyła.- Przyjechać po ciebie na lotnisko?
-Niby po co mam do ciebie lecieć?
-Choćby po to, żeby pójść ze mną do łóżka.- Rzekł poirytowany. Miał już dosyć jej pytań, oczekiwał zwykłej, prostej odpowiedzi. Ale wiedział, że skoro tak przeciąga tę rozmowę, zależy jej. I tak naprawdę od razu rzuciłaby wszystko i wskoczyła w pierwszy samolot, gdyby tylko mogła i nie unosiła się swoją głupią dumą.-Więc?
-Okej.- Podniósł się gwałtownie słysząc jej odpowiedź. Był przekonany, że się zgodzi, ale mimo to zaskoczyła go. Jak to możliwe?
-No więc czekam, daj znać gdy będziesz na miejscu.- Uśmiechnął się do siebie triumfalnie.
-Bill...- Jego serce zabiło mocniej, gdy usłyszał jej głos, taki jak dawniej. Ciepły i melodyjny... a najcudowniejsze w tym było, że wypowiedziała w ten sposób jego imię. Od razu zmięknął, a pewność siebie odleciała gdzieś daleko...- Nieważne. Zadzwonię, jak będę na lotnisku... Nie mów nic Carmen... do zobaczenia.
-Do zobaczenia.- Zakończył połączenie cały w skowronkach. Niesamowite, jak on dużo potrafi zdziałać. Nie ma już chyba żadnych wątpliwości, że Sara jest jego.-Bill, jesteś wielki!- Powiedział do siebie z dumą w głosie, odłożył telefon na szafkę i opadł na pościel...teraz pozostało mu tylko czekać...
Ona żarem jest i lodem
słońcem, przejmującym chłodem
kiedy gniewa się lepiej z drogi zejść
Bo jej gniew to rwąca rzeka
Trzeba burzę tę przeczekać
przyjdzie cicho spytać, czy wybaczyć chcesz
Jest niezwykła choć zwyczajna
całkiem nieprzewidywalna
jej największe wady nie są takie złe.
Czasem niespokojną jest wodą
czasem prostą, wiejską drogą
jest jedyną, którą chciałbym mieć.*
###
*Cezary Makiewicz- „Wszystkim, czym chcesz”
Pomyślałam sobie, że po co kolejne odcinki mają się kisić na moim starym komputerze? I z tego wyszło, że po powrocie do domu, po męczącym dniu opublikowałam 64. ^^
Podoba się? Bo mi tak! xD Zapiszę to w kalendarzu, koniecznie ;p
A co do tego, abym publikowała codziennie- zastanowię się ;D Nie wiem, czy mi na to pozwoli zapas odcinków i moja weeeena, cudowna, która ostatnio mnie nie opuszcza i normalnie palce mnie bolą i nie mogę się skupić na rehabilitacji, czasem nie wiem, co pan do mnie mówi i biedny musi się powtarzać xD A Jezuu, jakie on ma ogromne, orzechowe ślepia xD Aż strach się bać ;>
Dobra już nie będę się rozpisywała, kolejna MOŻE jutro, albo po jutrze... albo za trzy dni, albo kiedyś...
pozdrawiam.
Pierwsza xD
OdpowiedzUsuńOch, jutro, jutro, jutro ! xD. Publikuj, publikuj :D. Wene trzeba wykorzystać w zupełności. Zazdroszczę ci jej ;D. Dobra, a teraz o odcinku. Aaaaa ;D. Uwielbiam Carmen xD. Dziewczyna wie na czym stoi i postanowiła wziąć sprawy w swoje rączki. Mmm nie ma to jak Tom w wannie^^ On taki śmieszny słodziak, kiedy jest taki speszony. Chciałab jego mine widziec;D. No, ale w rezultacie rozebrał się i on. Teraz się dopiero będzie działo !!! xD. Ulalala :D.Bill! Ja Cie kręce jaki on pewny siebie! Wali prosto z mostu co ma na myśli. Ha i podoba mi się to xD. Jego postać w Twoim opowiadaniu również uwielbiam ^^ xD.Alleluja. Czekam na 65 odcinek <3333Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńcudowny! ;D publikuj codziennie :)) no i Sara wreszcie 'zmądrzała' xD dobrze, że zgodziła się na przyjazd do nich, do niego ;)) no i ta kąpiel Toma i Carmen... ;DD pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńPo pierwsze stanowczo nakazuje Ci OPUBLIKOWAĆ JUTRO odcinek! Po drugie jestem pod wrażniem tego, jak Carmen postawiła Toma przed faktem dokonanym w tej wannie xD To mi się na maksa podobało :D I ciesze się ze Sara do nich przyjedzie ^^ Wydaje mi się że z tej trasy koncertowej, nie wróci tylko jedna para, a dwie xD ^^ Pzdr. ;*
OdpowiedzUsuńWiesz co? Strasznie kocham to opowiadanie, przeczytałam ten odcinek i natchnęło mnie by przeczytać wszystko:D To, jest strasznie fajne, piszesz tak lekko i przyjemnie, nie sztucznie, jak niektórzy i czytając można się delikatnie uśmiechnąć, bo się lżej na sercu robi. Lubie Kaulitz'ów w twojej wersi. Dodaj mnie do czytelników i pisz...pisz...pisz...pisz...bo masz wielki dar do pisania.KOCH:*Angels-Bill
OdpowiedzUsuńaaaach... niezapomniana kąpiel ;> jak tylko zobaczyłam ten tytuł, od razu przysunęłam się bliżej komputera, żeby móc czytać ^^ publikuj kolejną jak najszybciej! Chcę wiedzieć, co Carmen i Tom tam robili *.* No dobra, już nie gadam, bo zaraz wyjdzie, że jestem zboczona xDBill jest wielki, to fakt. Cóż... może podczas tych Walentynek on i Sara w końcu się... zbliżą? Nie chodzi mi tu o sprawy łóżkowe. Z nich naprawdę mogłaby być fajna para. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNo nareszcie !!! ;D zrobili to ahahaah ^^ zrobili!;D i ja wiem, że to jeszcze bardziej umocni ich związek ;]] kurcze, ale Tom to niezły jest ^^ rozbroiło mnie zdanie, że interesował się bardziej wnętrzem łazienki niż Carmen... Boże, uwielbiam go ;DNo i nawet Sara WRESZCIE zrozumiała, że między nią i Billem jest coś więcej ;))Świetnie! Świetnie! ;D
OdpowiedzUsuńNotka jest super.Rzeczywiscie, kompiel będzie niezapomniana xDAhhh...walentynki. Ciekawe co Tom na ta okazję zaplanuje.No i niech David w końcu przestanie pokazywac te swoje "chimery" czekam na next
OdpowiedzUsuńŁiii odcinek normalnie cud, miód i orzeszki.! xDHa podobała mi się scenka kiedy Carmen wrzuciła Toma do wanny haha .! ;]a ja już nie mogę doczekać się kolejnego odcinka .uwielbiam Twoje opowiadania.Ciekawi mnie czy Sara w końcu będzie z tym Billem xD ehh. ;ppozdrawiam i czekam na kolejny odc.! ;]]
OdpowiedzUsuń