czwartek, 16 lipca 2009

66.'Przeszłość.'

 

Szłyśmy przez pobliski park, co było najrozsądniejsze w sytuacji, kiedy nie znamy okolicy, ani języka. Chciałyśmy tylko pogadać, więc nic więcej nie było nam potrzebne. Cieszę się z przyjazdu Sary, przynajmniej mam okazję na szczerą rozmowę. Poświęcam jej zbyt mało czasu, a jesteśmy przyjaciółkami. Chyba powinnam wiedzieć, co się dzieje w jej życiu, a tymczasem nie wiem prawie nic. Byłam zbyt zajęta swoim związkiem, aby interesować się tym, co dzieje się w życiu mojej przyjaciółki. Ale kiedy teraz już wszystko się ułożyło, mogę w końcu skupić się na niej. Czasem brakuje mi tych rozmów i spotkań, dawniej gdy Tom nie miał w moim życiu takiego znaczenia, wolny czas spędzałam z Sarą. Wtedy czułam się jeszcze jak nastolatka, nie patrzyłam na siebie do końca jak na osobę dorosłą, choć byłam pełnoletnia. Teraz to się zmieniło. Być może to związek z Tomem i te wszystkie przeżycia sprawiły, że stałam się nieco dojrzalsza...

-Sara, dlaczego tak właściwie przyjechałaś?- Zapytałam oczekując szczerej odpowiedzi, jakoś nie mogłam uwierzyć, że to jej zwyczajna zachcianka.

-Mówiłam ci już... zadzwonił Bill i powiedział, że jesteście w Rosji. Dawno się nie widzieliśmy, więc pomyślałam, że i tak nie mam nic ciekawszego do roboty... no i przyleciałam dzisiaj.- Wyjaśniła spokojnie.

-Yhym, a co cię łączy z Billem?- Walnęłam prosto z mostu. Najlepiej od razu przejść do rzeczy...

-Jak to, co? Przyjaźnimy się...

-Tylko tyle?- Drążyłam, ona naprawdę sądzi, że w to uwierzę? Jest w wielkim błędzie, bo zapewne nie ma pojęcia, iż wiem dużo więcej niż jej się wydaje. Mnie nie oszuka, nawet gdybym nie wiedziała nic.

-A niby co jeszcze?

-No nie wiem... bo wydaje mi się, że łączy was coś więcej. Nie wyglądacie jak zwykli przyjaciele.- Stwierdziłam bez większego wahania, mam zamiar grać z nią w otwarte karty. Po co kręcić? Jesteśmy przyjaciółkami, nie musimy udawać...

-Może po prostu jesteśmy nieco bardziej do siebie przywiązani, ale to jest chyba normalne. Z tobą też łączy mnie jakaś więź.- Wzruszyła ramionami w dalszym ciągu trzymając się swojej wersji, która znacznie mijała się z prawdą.

-Ale nie taka, jak z Billem.

-Carmen, naprawdę... on jest tylko moim przyjacielem, dlaczego miałoby być inaczej?

-Nie wiem, ale... na pewno nic do niego nie czujesz?- Nie dawałam za wygraną, zależało mi na tym, aby sama się przyznała. Od tego zależało na ile mi ufa... bo jakby ufała, powiedziałaby prawdę? Zawsze sobie o wszystkim mówiłyśmy...

-To świetny chłopak i w ogóle, tyle, że nie dla mnie. Nawet do siebie nie pasujemy.

-Co ty opowiadasz! Doskonale się uzupełniacie. Bylibyście świetną parą.- Prawie, że krzyknęłam z entuzjazmem w głosie. Chciałam ją przekonać do tego, sądziłam, że jest już blisko i zaraz mi się zwierzy... a powinna była zrobić to już dawno.

-Ale jesteśmy, przyjaciółmi, a przyjaciele nie tworzą związków.- Oznajmiła tym swoim obojętnym tonem, poczułam jak wzbiera się we mnie złość. Nie mówiła mi prawdy. Oszukiwała mnie prosto w oczy...

-Czyli być razem nie możecie, ale uprawiać seks wam wolno?- Zapytałam z ironią w głosie, nie potrafiłam już się dłużej powstrzymywać. Byłam na nią wściekła, że nie mówi prawdy. Nawet jeżeli nie chce o tym rozmawiać, mogłaby po prostu powiedzieć... a nie wymyślać jakieś głupie odpowiedzi, w które i tak nie uwierzę.

-Co?

-Przykro mi, że nie jesteś ze mną szczera. Wiem, co między wami zaszło i miałam nadzieję, że nie będę musiała o tym mówić, bo sama to zrobisz. Tymczasem, ty wpajasz mi jakieś bzdury.

-Carmen, jakby łączyło mnie coś z Billem, powiedziałabym ci. Zresztą nie ukrywalibyśmy swojego związku. A to z kim uprawiam seks mimo wszystko nie jest twoją sprawą. Ja nie mieszam się w twoje intymne sprawy z Tomem, więc ty nie mieszaj się w moje.- Rzekła lekko poddenerwowana, widziałam, że z trudem uniknęła wybuchu. Widać ja też ją wkurzyłam.

-Jesteś egoistką, nigdy taka nie byłaś. W ogóle nie obchodzi cie, co on czuje.

-Do niczego go nie zmuszam, ja postawiłam sprawę jasno i uwierz, że nie dałam mu żadnych nadziei więc nie obwiniaj mnie.

-Nie rozumiem cie, to jest jakieś chore... jak wy możecie tak żyć?

-Mówisz, jakby to było coś strasznego. A przypomnij sobie, siebie. Teraz się zmieniłaś, ale kiedyś wcale nie byłaś lepsza.

-Ja miałam powody, ty nie masz żadnych.- Stwierdziłam starając się nad sobą panować. Ona w ogóle nic nie rozumie... czuję się, jakbym rozmawiała z kimś obcym. O ile w ogóle można nazwać to rozmową.

-Nie przyjechałam tu, żeby się z tobą kłócić. Ani rozmawiać na temat mojego zachowania. Nie robię nic złego.

-Właśnie, że robisz.

-Złe było to, że odkryłaś swoją miłość poprzez głupi zakład. Gdybyśmy się wtedy nie założyły, myślisz, że byłabyś teraz z Tomem?- Tym razem to ona użyła wobec mnie swojej ukrytej broni, zabolało jednak miałam swoją siłę i pewność. Bo wierzę, że nawet gdyby nie było zakładu, prędzej czy później ja i Tom zakochalibyśmy się w sobie.

-Tak, byłabym. Bo ja w przeciwieństwie do ciebie, nie boję się.

-Więc skoro jesteś już taka odważna, może byś powiedziała swojemu chłopakowi, co chciałaś mu zrobić?

-Przecież, to już przeszłość.- Odparłam, głos mi lekko zadrżał. Tak naprawdę nigdy nie myślałam o tym, aby zdradzić Tomowi plan związany z zakładem... nie mam pojęcia, jakby zareagował... ale chyba nie powinnam się bać? On mnie kocha...

-Na pewno? Skąd mam wiedzieć, że nadal nie grasz? Termin wykonania zadania minął miesiąc temu. Może teraz właśnie masz zamiar go rzucić?

-Dlaczego mówisz w ten sposób? Wiesz, że go kocham... chcesz mnie zranić? O to ci chodzi?- Spojrzałam na nią. Było mi okropnie przykro usłyszeć te wszystkie słowa, właśnie z jej ust.

-To nie ma sensu.

-Najlepiej tak powiedzieć i uciec. Bo po, co w ogóle rozmawiać.

-Nie tylko ja się zmieniłam, Carmen.- Zakończyła stanowczo, po czym znacznie przyspieszyła pozostawiając mnie w tyle. Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową i zawróciłam do hotelu. Naprawdę trudno było mi w to wszystko uwierzyć. Nigdy się z nią nie kłóciłam, a jeżeli już to o jakieś błahostki, które nie miały większego znaczenia i zaraz nam przechodziło, jednak to nie było coś zwykłego.

I mam już zepsuty humor, zapewne do końca dnia. A zapowiadało się tak fajnie. Wróciłam do pokoju, Tom akurat wyszedł z łazienki, więc domyślam się, że niedawno co wstał.

-A gdzie ty mi uciekłaś?- Zmrużył oczy przyglądając mi się z uwagą. Może jednak nie wszystko stracone? Coś czuję, że zaraz mój nastrój się polepszy...

-Nie uciekłam, tylko wyszłam, na chwilę. Wiesz, że Sara przyleciała?- Usiadłam na skraju łóżka wbijając wzrok w ścianę naprzeciwko.

-A Gustav sądził, że zwariował.- Uśmiechnął się siadając obok mnie.- Ale ty jakoś nie wyrażasz entuzjazmu z tego powodu.

-Bo się z nią pokłóciłam. Albo to ona ze mną... w ogóle jej nie poznaję. Wiem, że ja nie jestem idealna, ale ona nigdy nie zachowywała się w ten sposób...- Pożaliłam się opierając głowę o jego ramie.- Ja chciałam tylko dowiedzieć się, co jest między nią, a Billem... mogła mi powiedzieć spokojnie, że nie chce gadać na ten temat, a ona rzuciła się na mnie od razu...

-Jak, to rzuciła?

-Oh, no w znaczeniu, że ze słowami się rzuciła...

-Oj, nie przejmuj się. Przejdzie jej i jeszcze przyjdzie cie przeprosić.- Pocieszył mnie, co jednak na mnie nie za bardzo podziałało.

-Tak, tyle, że potem ja też nie szczędziłam swojej złości. Nie lubię się z nią kłócić.

-Będzie dobrze.- Pocałował mnie w czoło przytulając do siebie. Jak tu mu nie wierzyć? Skoro tak mówi.- Wiesz... bo my chyba mamy poważniejszy problem...

-Co się stało?- Odsunęłam się od niego z lekkim przerażeniem patrząc na jego twarz.

-Mam nadzieje, że nic... ale... chodzi o wczoraj...


#


Wpadła do pokoju nawet nie myśląc o tym, że wypadałoby zapukać. Odszukała szybko wzrokiem chłopaka, który wydawał się być wyraźnie zaskoczony jej widokiem.

-Wracam do domu. Nie wiem, po jaką cholerę dałam się namówić na przyjazd tutaj.

-Sara, co się stało?

-Przez ciebie pokłóciłam się z Carmen.- Oświadczyła ze złością i usiadła na łóżku tupiąc nerwowo nogami o podłogę. Chyba jeszcze nie widział jej tak wkurzonej.

-A co ja zrobiłem?

-Pojawiłeś się w moim życiu. Faceci zawsze wszystko mieszają!- Uniosła na niego swoje rozżalone, a jednocześnie wściekłe spojrzenie. Wszystkie jej uczucia plątały się ze sobą, była już zupełnie zdezorientowana i nie wiedziała na czym stoi. Gdy na niego patrzyła wszystko w niej miękło, przecież on jest taki dobry, taki kochany... taki idealny. I niczemu niewinny.

-Przykro mi...- Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Nie wiedział, co ma zrobić. Już nie był taki pewny siebie, znowu stał się zagubiony i bezradny. Bolało go, że dziewczyna, na której tak bardzo mu zależy żałuje, że go poznała. Bo właściwie tak zrozumiał jej słowa.

-Dlaczego jeszcze się ze mną męczysz? Dlaczego do cholery nie wygarniesz mi, jaka jestem okropna?! No wyrzuć to z siebie!- Poderwała się z miejsca podchodząc do niego, cała wręcz drżała z emocji.

-Wcale tak nie uważam...- Powiedział cicho spuszczając wzrok.

-Przecież cie ranie... jak możesz tak nie uważać?- Spojrzała na niego z niedowierzaniem. To było dla niej, nie do pojęcia. Czuła się jak, jakiś potwór i nie wiedziała dlaczego Bill nadal traktuje ją tak samo jak dawniej...

-Zależy mi na tobie, akceptuje wszystkie twoje zasady... nie chce cie stracić.- Odparł spoglądając na nią, w jego oczach pojawiły się iskierki nadziei. Cały czas ją miał.

-Ale ja ci nic nie daje... jestem jak bezużyteczny przedmiot...

-Wcale nie. Bardzo wiele mi dajesz, jesteś mi potrzebna.

-Niby jako kto? Przyjaciółka? Kochanka? Koleżanka?

-Jako, ty.

-Nie zasługuję na ciebie, nawet jako przyjaciela... a co dopiero samego ciebie. Przepraszam za wszystko...- Spuściła wzrok powstrzymując łzy. Już przestała być taka silna, teraz chciałaby cofnąć czas...

-Tylko nie odchodź. Proszę cię, nie zostawiaj mnie... mogłabyś dać nam szansę... tylko jedną, obiecuję, że zrobię wszystko, aby było dobrze i żebyś była szczęśliwa...


kolejny dzień przynosi nam nowe szanse

i wierze, że nie skończy się tak jak zawsze...*


###


*Sylwia Grzeszczak- „Nowe szanse”

 

Angels-Bill: Jakoś się stało, że nie mam Twojego numeru gadu... więc jakbyś mogła napisz do mnie jeszcze raz, albo zostaw w komentarzu, będę wdzięczna :)

 

Jak dłuugo nie było nowego odcinka ^^ Jakoś nie potrafię publikować codziennie, wydaje mi się to zdecydowanie za szybko. Zdecyduję się na co drugi dzień ;D

Alle... szykuję niezłe zmiany w życiu bohaterów i myślę, że tak powolutku, ale naprawdę powolutku zbliżamy się do końca... no, ale tymczasem jeszcze sporo przede mną, dopiero piszę 73 odcinek a chciałabym dociągnąć do 100, przynajmniej, albo aż xD

pozdrawiam ;*

 

7 komentarzy:

  1. ach... wiesz co? kocham Twoje opowiadanie. Po prostu kocham! Szkoda, że Carmen i Sara się pokłóciły, ale jestem pewna, że szybko się pogodzą, w końcu zawsze były dobrymi przyjaciółkami. Na miejscu Carmen nie wspominałabym mu o tamtym zakładzie, bo chyba by się chłopak zdenerwował... I mam nadzieję, że Sara da szansę Billowi, bo na to czekam już od bardzo dawna! Jestem pewna, że dociągniesz do setki albo i więcej. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. cuudowny :)) dlaczego przerwałaś w takim momencie?! xD ehh.. mam nadzieje, że szybko się pogodzą ;) no i że Sara da szanse Billowi. ;) fajna byłaby z nich para :)) pozdrawiam i czekam na kolejny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. dziewczyno, ja już zdążyłam się stęsknić za nową notką ;ddd. bez kitu ;d ech.. oby tylko Sara nie namieszała z tą przeszłością o.O bez kitu. tak jej się wymsknie przypadkowo to i owo i kaszana o.O ale joo. mogłaby dać Billowi szanse. przez wzgląd naa eee.. wewnętrzny. nawet bardzo bardzo bardzo wewnętrzny seksapil xD czy coś w ten deseń ;d. i teraz na następną mam czekać do soboty.? o.O no nie żaaartuj sobie.. ;| tosz to za długo... ;| echh xD;******

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Na miejscu Carmen pewnie też bym się wkurzyła, ale... Jak dla mnie zareagowała trochę zbyt gwałtownie. Sara ma rację - jej życie intymne nie powinno nikogo obchodzić. Nawet przyjaciół. Niby o takich sprawach rozmawia się z przyjaciółmi, ale... To bardzo prywatne. Ale tak poza tym bardzo mi się podoba. ^^ Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja osobiście proponuję do 150 odcinków dojść :DI kurcze czy Sara nigdy nie zmądrzeje?! Heeloł! Jeśli to co Bill powiedział do niej na samym końcu nie zadziała to jak Boga kocham jak tam wpadnę to będzie teksańska masarka! ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaa czyżby zapomnieli się zabezpieczyć?! Wtedy w wannie?! Nie wiem, ale to pierwsze co mi się nasunęło na myśl ;D. Kurcze Sara mnie trochę przeraziła, gdy wspomniała o tym ich zakładzie... Mam nadzieję, że nie będzie nic mieszać z tą przeszłością. Swoja drogą ciekawe jakby Tom zareagował.Och, może Billowi w końcu uda się przekonać do siebie Sarę... Tzn. to pewne, że ona czuje do niego coś więcej niż zwykła przyjaźń, ale chyba przeraża ją myśl, że nie pasuje do niego^^ A to nie prawdaaa! xD Czekam na 67 odcinek^^Wierzę, że dociągniesz do setki^^.Pozdrawiam:*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech, ale się pokomplikowało, szkoda że się pokłóciły, notka superowa, ale przerwałaś w napiętym momencie, więc czekam na kolejny news:D

    OdpowiedzUsuń