sobota, 18 lipca 2009

67.'Nikt nie jest idealny, nawet ja.'

 

Tom chodził po pokoju cały zdenerwowany, a ja zupełnie nie wiedziałam w jaki sposób się do niego odezwać. Nie potrafiłam mu tak po prostu powiedzieć, że nie ma żadnego problemu. Żadne słowo nie chciało wydobyć się z mojego gardła... pragnęłam tylko, żeby w końcu przestał krążyć w kółko i pozwolił mi się skupić, abym mogła odpowiednio dobrać słowa i wyznać mu coś, co miało bardzo duże znaczenie, zarówno w obecnej sytuacji, jak i w całym moim i jego życiu.

-Carmen... i co my zrobimy? Jeżeli ty jesteś w ciąży, Jost nas zabije! W ogóle... jak to będzie? Takie małe dziecko to tyle dodatkowych obowiązków, a zespół? Jak ty możesz tak spokojnie siedzieć? Powiedz coś!

-Uspokój się...- Mruknęłam, jednak moje słowa na niewiele się zdały. Chłopak ani myślał, aby się uspokoić. Naprawdę strasznie się tym denerwuje... i w sumie jest mi trochę przykro z tego powodu, bo gdybym była w ciąży... wcale by się nie cieszył... choć może to dlatego, że jest jeszcze za wcześnie na rodzinę... przecież dopiero co zdecydował się na związek... i nagle dziecko? To za wiele, za szybko...

-No, jak mam się uspokoić?! Musisz zrobić test, musimy wiedzieć... Widzisz, właśnie dlatego wolałem zaczekać... a teraz możemy zostać rodzicami, przez jakieś głupstwo.

-Przestań do cholery.- Warknęłam czując jak wzbiera się we mnie złość. Nawet nie ma pojęcia, jak bardzo ranią mnie jego słowa.- Nie jestem w ciąży, bo nie mogę mieć dzieci.- Pod wpływem złości wydusiłam to z siebie z większą łatwością niż się spodziewałam. Chłopak zatrzymał się, jak na zawołanie.- I szkoda, że to było dla ciebie głupstwo.- Dodałam podnosząc się z miejsca i skierowałam się do łazienki czując, że zaraz wybuchnę płaczem. Lecz nie pozwolił mi na to zagradzając drogę.

-Carmen, przepraszam spanikowałem... naprawdę tak nie uważam.

-A co gdybym jednak była w ciąży?- Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.- Wiem, że nie jesteś gotowy na ojcostwo... i uwierz, jakbym mogła zajść w ciążę, nigdy by nie doszło do tego, gdybyśmy nie mieli zabezpieczenia.

-Ale... dlaczego nie możesz?- Zapytał cicho.

-Pamiętasz jak rozmawialiśmy w sylwestra? Wtedy chciałam ci wszystko powiedzieć...

-Ja myślałem, że... że chodzi o gwałt...

-Bo chodzi. Miałam niespełna piętnaście lat, gdy mnie zgwałcono... zaszłam w ciążę, dla moich rodziców była to straszna tragedia i oczywiście wszystkiemu byłam winna ja. Od zawsze mną gardzili... w końcu ja też siebie znienawidziłam. A to dziecko, które w sobie nosiłam... brzydziłam się go. Jednak z czasem zaczęłam się przyzwyczajać, a nawet cieszyć... gdy już zaczęłam wierzyć, że mi się ułoży i będę szczęśliwą mamą, poroniłam. Najgorsze było dopiero, gdy lekarz powiedział mi, że nie ma już szans na to, abym kiedykolwiek jeszcze mogła zajść w ciążę.- Wyznałam wszystko w wielkim skrócie, chyba nic więcej nie powinien wiedzieć. Udało mi się nie rozbeczeć, spłynęło mi tylko kilka łez, które szybko starłam.- Więc nie grozi nam żadna wpadka...- Dodałam spoglądając na niego niepewnie z bladym uśmiechem. Dobra mina do złej gry. Wyglądał na zszokowanego, nie miał pojęcia co powiedzieć i wcale mu się nie dziwię... Chciałam odejść, żeby nie musiał się już męczyć, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie przytulając mocno. Ulżyło mi, ale za to rozpłakałam się jak dziecko... chyba potrzebowałam tego. Ten gest z jego strony był moją pewnością, że mnie nie zostawi. Jak ja w ogóle mogłam w to zwątpić... nie raz przeszło mi przez myśl, że będzie chciał się rozstać z tego powodu. Bo przecież ja nigdy nie będę mogła stworzyć rodziny... zawsze starałam się tym nie przejmować, nie myśleć... ale teraz to wszystko wróciło i jakby na nowo uświadomiłam sobie, że nigdy nie powiem do nikogo synku, albo córeczko... nie usłyszę z ust dziecka „mamo”... To chyba najgorsze co może spotkać kobietę.

-Ja kocham cię bez względu na wszystko i nie zostawię cię choćby walił się świat.

-Obiecujesz, że nigdy?- Uniosłam na niego swoje spojrzenie wypowiadając szeptem pytanie. Nie byłam w stanie mówić głośniej...

-Nigdy, nawet gdy umrę będę z tobą, obiecuję. I nie przejmuj się, jeżeli będziemy się kłócić, czy coś... podobno w każdym związku tak jest. Nikt nie jest idealny, nawet ja.- Uśmiechnął się słodko. Tylko on potrafi sprawić, że smutek znika, a życie nabiera nowych barw. I to on jest moją nadzieją i wiarą. Czasami wydaje mi się, że śpię, a to wszystko jest tylko snem... bo nigdy nie wierzyłam, że można być, aż tak szczęśliwym. Że istnieje taka miłość, która przetrwa wszystko...


#


Perkusista w wyśmienitym nastroju zamknął za sobą drzwi od swojego pokoju i nucąc pod nosem jakąś melodię skierował się w stronę windy. Dobrze zrobił przesypiając prawie cały dzień, przynajmniej czuje się dużo lepiej niż rano. Ten odpoczynek był mu bardzo potrzebny... a teraz spokojnie może się trochę rozerwać...

-Cześć, Gustav.- Drgnął lekko słysząc za sobą damski głos, kogoś mu przypominał, ale wolał o tym nie myśleć. Odwrócił się ostrożnie za siebie, a jego oczy przybrały, nienaturalnych rozmiarów. Zamrugał kilkakrotnie powiekami modląc się w duchu, aby dziewczyna zniknęła z jego widoku. Jednak tak się nie stało.

-Nie, nie wrobisz mnie. Ja i tak wiem, że ciebie tutaj wcale nie ma.- Powiedział zupełnie przekonany i odwrócił się od niej czekając na windę. Blondynka natomiast była nieco zdezorientowana, w ogóle nie rozumiała o co mu chodzi. Chciała się tylko przywitać... nie spodziewała się takiej reakcji.

-To dlaczego do mnie mówisz, skoro mnie tu nie ma?- Stanęła obok niego zerkając z zaciekawieniem w jego stronę. Chłopak potrząsnął głową, jakby chcąc odgonić natrętne muchy...

-Nie rób ze mnie wariata i znikaj stąd natychmiast.- Wysyczał nawet na nią nie spoglądając. Teraz to już zupełnie ją zaskoczył.

-Ja robię z ciebie wariata? Sam z siebie robisz. O co ci chodzi? Chciałam się tylko przywitać.

-Słuchaj no, dobrze obydwoje wiemy, że ciebie tutaj nie ma... i jak cię dotknę to...- Urwał zdumiony, gdy wykonując wcześniej wymienioną czynność poczuł materiał jej bluzki.- Sara!?

-A ty się dobrze czujesz?- Uniosła brwi oczekując jakichś wyjaśnień.

-Tak, wiesz...ekhm... nieważne. Sorry, trochę mnie fantazja poniosła...

-Zauważyłam właśnie... Tak w ogóle to przyleciałam dzisiaj do was, zauważyłam że wychodzisz więc chciałam się przywitać.- Wyjaśniła krótko, co sprawiło, że Gustav poczuł się o wiele lepiej. Czyli nie jest wariatem...-Dokąd idziesz?

-A chciałem sobie wyjść do jakiegoś klubu czy coś... ale wiesz, jednak pójdę do restauracji coś zjeść, a potem z powrotem się położę, czuję że moja energia już się wyczerpała.

-Ah, no jasne. To smacznego i dobranoc.- Uśmiechnęła się do niego, a chłopak wsiadł do windy na koniec machając jej wesoło. Gdy tylko zniknął jej z widoku pokręciła głową zawracając do swojego pokoju, lecz nie zdążyła nawet dojść do drzwi, kiedy dobiegł ją znajomy głos...

-Psst, Sara...- Rozejrzała się po korytarzu w poszukiwaniu czarnej czupryny i w końcu ją ujrzała wychylającą się zza drzwi.

-A ty, co? Dlaczego tak cicho mówisz?- Podeszła do niego. Kolejny wariat. A wydawało jej się, że przyjechała, do przyjaciół, ludzi których dobrze zna...

-Bo się boję, że Jost mnie usłyszy...ostatnio ma jakieś humory.

-Wy wszyscy macie coś z głową. Co chciałeś?

-Bo może byś tak... wiesz, po co masz płacić za pokój skoro mogłabyś tak... no wiesz, ze mną... w pokoju być, tak wiesz...

-Tak, wiem?- Zamknęła na moment oczy analizując jeszcze raz jego słowa i rozważając propozycję, miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Ciekawe, dlaczego...-W porządku.

-Tak?

-No.

-Tak?

-No, tak!

-Ale, tak, że tak na serio tak?

-Tak, że tak, na serio tak.

-No to chodź.- Zanim się zorientowała złapał ją i wciągnął do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Przygniótł ją do ściany zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć i wpił się w jej usta, ledwie nadążała odwzajemniać jego pocałunki, ale podobało jej się to.

-A..le.. moje...rze...czy...- Wybełkotała próbując się od niego oderwać, to była chyba najtrudniejsza rzecz jaką przyszło jej zrobić...-Bill!

-Jakie rzeczy?-Pozwolił jej złapać oddech, co trwało dosłownie moment po czym ponownie ją pocałował.-Po co ci rzeczy w ogóle?- Kontynuował starając się nie zaprzestawać pocałunków.-Co ty mi tu z jakimiś rzeczami...

-No błagam cie, ja muszę oddychać...- Wysapała, gdy udało jej się już uwolnić z jego sideł. W ostatniej chwili zrobiła unik, jak ponownie chciał się wpić w jej usta, czego skutkiem było, że trafił w ścianę, w tym czasie dziewczyna stanęła obok i pozwoliła sobie na szeroki uśmiech...

-Auła... jak mogłaś?

-Co cię opętało, hym?- Zapytała retorycznie, nie potrzebna była jej żadna odpowiedź, zbliżyła się do niego i delikatnie musnęła jego wargi.-Muszę zabrać ze swojego pokoju swój bagaż, jeżeli mam dzielić pokój z tobą.

-Pomóc ci? Ja ci pomogę!- Okrzyknął nawet nie czekając na odpowiedź, złapał ją za rękę i otwierając drzwi wręcz wybiegł zatrzymując się dopiero pod pokojem należącym do Sary.- Naprawdę nie wiem, po co ci te rzeczy...

-To tak, jakbyś ty nie miał kosmetyczki.

-Ooo, to wiele wyjaśnia.- Pokiwał z uznaniem głową, po czym wtargnął do pomieszczenia od razu rzucając się w stronę czarnej torby. Blondynka w ogóle nie rozumiała, po co ten cały pośpiech...- Później się wymeldujesz, znaczy się przemeldujesz... zresztą wszystko jedno, w każdym razie teraz idziemy do mnie.

-Sama bym na to nie wpadła.

-Wiem.- Wyszczerzył się do niej i przekręcił klucz w zamku.- Patrz, nawet nie zdążyłaś sobie w tym pokoju pomieszkać... ale ja mam lepszy, prawda?

-Powiedz mi, co cię opętało bo naprawdę zaczynam się niepokoić.

-Szczęście mnie opętało.- Oświadczył i obdarzył ją soczystym całusem w policzek.

-A jak długo, to będzie trwało?

-Tak długo, jak ze mną będziesz.

-O mój Boże...- Mruknęła do siebie przewracając oczami. Jednak zaraz na jej twarz wpłynął uśmiech. Nie spodziewała się, że będzie, aż tak fajnie...

 

###

 

Dawno nie zmieniałam wyglądu ;D Coś mnie napadło i pisze już 77 odcinek ;o Przynajmniej są szanse, że doprowadzę to opowiadanie do konca ^^

pozdrawiam ;*

10 komentarzy:

  1. A więc to był ten sekret... Carmen nie może mieć dzieci... matko... i została zgwałcona... Boże... biedna... Jejku jestem dla niej pełna podziwu, że tak sobie radzi. Dobrze, że ma Toma, który jej zawsze pomoże i wesprze.Hahaha Gustav mnie rozbraja totalnie hahaha xdNo wreszcie Sara! no wreszcie! ;D Bill jakiś niewyżyty jest xdd tylko by ją całował xdd ah co ta miłość robi z ludźmi ;DDI podoba się nowy wygląd xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się nowy szablon^^ I bardzo podoba mi się ten odcinek <333. Tak myślałam, że Carmen ukrywa fakt, że została zgwałcona..., smutno, że nie może mieć dzieci... Ale za to jak dobrze, że ma przy sobie kogoś takiego jak Tom;). Zawsze ją wspiera i teraz również nie zawiódł i obiecał zostań z nią na zawsze... Przyznam, że trochę się wzruszyłam.Gustav... hahaha *lol* Temu to nie wiem co odwala hahaha xD. Za to Bill jaki spragniony oO. Uwielbiam go normalnie xDDD.Sara pozytywnie mnie zaskoczyła, zgadzając się na zmianę apartamentu^^. No, ale po co te rzeczy..?xD :D.Świetny odcinek <3333333333.Pozdrawiam:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Carmen w końcu powiedziała Tomowi o wszystkim. I wcale mnie nie dziwi zachowanie Billa - ma się chłopak z czego cieszyć. ^^ Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super.W sumie nie dziwię się, że Tom tak spanikował, ale mógł jakoś inaczej obrać to wszystko w słowa. I nie musi się obawiać, że wpadną....chociaż dla niej to na pewno nie jest pocieszeniem, że nie będzie mogła mieć dzieci.Biedny Gustav. jeszcze kilka takich sytuacji i naprawdę go wezma za wariata xDI ciekawe czy będzie coś między B&S ?? oby tak...czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. ja dopiero zaczynam czytac twoje opowiadanie, wiec mam sporo do adrobienia, ale postaram sie top zrobic szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, ten Tom czasami mnie powala, ale w sumie mu się nie dziwie...w końcu, jest młody i ma inne obowiązki. Ale w gruncie rzeczy mogli pomyśleć o zabezpieczeniu, hehe. No i cieszę się, że Bill i Sara są razem, ale Bill był trochę brutalny, troszeczkę...lol:)

    OdpowiedzUsuń
  7. niezwykle skromny Tom i jego jakże nieegoistyczne stwierdzenie 'nikt nie jest idealny, nawet ja' hahahahaha xD ma chłopak podejście i potrafi wyciągać refleksyjno-filozoficzne wnioski ;d hahahaha ;d na dodatek Bill i jego zamiłowanie do nadużywania słowa 'tak' xD no i Gustav jako... Gustav xD ahahhahaaha ;d a nowy wygląd.? wyjekurwabistyczny.! ;d tyle ci powiem xD to co.? nowa dzisiaj.? ;d tak dla mnie, bo kurde skaczę z radości na wieść, że mamy mistrza świata na żużlu ;ddd wiem wiem, jestem inna i się tym interesuje xDDD to jak będzie.? aj tak tak też cię kocham xDD ;*********

    OdpowiedzUsuń
  8. w końcu Bill i Sara są razem ^^ ja już myślałam, że oni nigdy się za siebie nie zabiorą xDkurczę... przewidywałam, że sekretem Carmen jest to, że została zgwałcona, ale nie przypuszczałam, że zaszła w ciążę i na dodatek poroniła, a teraz nie może mieć dzieci : Współczuję jej, na pewno nie jest łatwo. Biedny Gucio myślał, że zwariował ;Dświetna notka, pozdrawiam ;*PS. śliczny szablon ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ach, ten Bill. ;D wariat ;P i dobrze, że Carmen powiedziała Tomowi. ;) ehh.. szkoda, że ona nie może mieć dzieci... no cóż ;) odcinek cudowny ;) pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń