-Przykro mi, ale to koniec... myślałem, że sobie poradzę, ale to wszystko mnie przerasta.- Oznajmił, a ja zamarłam. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, jakby spadł z kosmosu. Nie wierzyłam... nie mogłam uwierzyć. Przecież... przecież... jak? Dlaczego?- Dobra, żartowałem...- Wyszczerzył się do mnie, a ja się zapowietrzyłam z wrażenia. Mój Boże! Myślałam, że go zaraz zabije!- Miałaś taką minę, że nie mogłem się powstrzymać.
-Jesteś nienormalny!- Fuknęłam odwracając od niego głowę.
-Oj, no nie złość się...przepraszam, już więcej nie będę.- Cmoknął mnie w policzek i złapał za dłonie. Nie mogłam się na niego długo gniewać, zaraz na moją twarz wpłynął uśmiech.- Ale teraz, tak na serio...
-Stało się coś?
-Nie, nic się nie stało, ale zaraz się stanie.- Powiedział, co mnie nieco przestraszyło. Mam nadzieje, że to nie jest kolejny żart z jego strony... no ja nie mogę się tak denerwować! -Wiem, że wiele się wydarzyło... że nie jest ci wcale łatwo i bardzo to wszystko przeżywasz, ale...- Przerwał na chwilę, jakby zapomniał, co chciał powiedzieć. A ja oczywiście już zdążyłam się zdenerwować... kompletnie nie wiedziałam, o co mu właściwie chodzi.- Ja już chciałem dawno to zrobić, tylko nie było jakoś okazji... myślę, że nie warto z tym zwlekać.- Brzmiał tak poważnie, że aż się przeraziłam. Czy ja zawsze muszę się doszukiwać tych czarnych scenariuszy?- Chciałbym, abyś została... moją żoną.- Nagle ujrzałam przed sobą srebrny pierścionek z niewielkim brylancikiem, który aż raził w oczy. Osłupiałam nie bardzo orientując się w całej sytuacji. To zdecydowanie spadło na mnie jak grom z nieba. W życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała, miałam ochotę się roześmiać sądząc, że to żart... ale... on cały czas był poważny, patrzył na mnie i oczekiwał odpowiedzi... I co ja mam zrobić? Mam się zgodzić? Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim on chce mieć mnie za żonę... To przerasta moje najśmielsze wyobrażenia. Powinnam się chyba cieszyć? On poprosił właśnie mnie o rękę... chce, żebym za niego wyszła! Nawet o tym nie marzyłam!
-Ty...naprawdę... chcesz?- Zapewne wyglądałam jak jakaś idiotka. Zamiast się zgodzić, jak każda inna zrobiłaby to na moim miejscu, to ja zadaję jakieś kretyńskie pytania. Naprawdę jestem nienormalna.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami cały czas nie dowierzając. Ja chyba śnię... obym się nie obudziła.
-Wiem, że powinienem jeszcze mieć kwiaty, ale chciałem to zrobić teraz... Gdybym nie chciał nie pytałbym. A pytam ciebie, czy chcesz zostać moją żoną?- Powtórzył również mi się przypatrując. Dreszcze przeszły mi po ciele z ekscytacji jakiej doznałam. Przecież on mi się oświadczył, mój Boże! Dopiero teraz to do mnie dotarło.
-Oczywiście, że chce... kocham cię, Tom.- Wydusiłam w końcu, jakby to była najjaśniejsza rzecz na świecie. Chyba nie sądził, że mogłabym mu odmówić? Nie można odmówić komuś kogo się tak bardzo kocha... w sumie może i można, ale ja bym nie potrafiła. To tak jakbym odmówiła sobie życia. Naprawdę byłabym jakąś idiotką, gdybym powiedziała, nie.
-A już myślałem, że dasz mi kosza.- Uśmiechnął się delikatnie i włożył mi pierścionek na palec. Był piękny, ale to tylko pierścionek... ważniejsze jest to, co znajdowało się w naszych sercach. To, co do siebie czuliśmy. I nikt nie powie mi, że ta miłość nie ma szans. Bo, gdyby nie miała skończyła by się z dniem, gdy przyznałam się do zdrady. Ale wciąż trwa.- Teraz jesteś moją narzeczoną.- Dodał z dumą i pocałował mnie w usta. Znowu byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Znowu poczułam się, jak dawniej... i zapomniałam o tym, co złe.
-Wiesz, że jesteś najcudowniejszy na świecie?- Szepnęłam przez łzy, które automatycznie napłynęły mi do oczu. Byłam taka szczęśliwa...
-I wszechświecie też.- Uzupełnił z szerokim uśmiechem gładząc mnie dłonią po policzku. Chyba wszystko wróciło do normy... poza małymi, albo dużymi szczegółami. Jestem w ciąży i nie mam pojęcia, jak długo będzie dane mi żyć...lecz nie chce o tym myśleć, na pewno nie teraz. Pragnę się cieszyć, tym co mam. Żyć chwilą.- Ale ty i tak będziesz zawsze moją najsłodszą, najukochańszą, najwspanialszą i wszystko naj Carmelką.- Po raz kolejny obdarzył mnie słodkim pocałunkiem, który tym razem odwzajemniłam z większym zaangażowaniem. Nie mogłam się oprzeć jego ustom...W końcu opadliśmy na pościel nie przerywając przyjemnych czynności. Czułam jego dłonie błądzące po moich plecach i z każdym kolejnym jego dotykiem przechodziły mnie dreszcze. Czasem jest mi głupio, że nadal tak na niego reaguję... jakby wciąż było to dla mnie coś nowego i nieznanego. Mogłabym tak całą wieczność...
-Carmen...- Oderwał się nagle ode mnie, co mi się wcale nie podobało. Oczekiwałam czegoś więcej i na pewno nie kolejnej rozmowy.- A ty możesz?
-Co mogę?- Zamrugałam powiekami lekko zniecierpliwiona.
-No wiesz...kochać się...- Zabrzmiało to, jakby było mu co najmniej głupio. Ale i tak był słodki...
-Jasne, że mogę głupolu.- Zaśmiałam się z jego poważnej miny. A już myślałam, że nic z tego nie wyjdzie. Chyba muszę mu wyjaśnić jeszcze parę rzeczy dotyczących ciąży, biedak jest niedoinformowany... Swoją drogą, to będzie nasz pierwszy raz, po ostatnich wydarzeniach, które w gruncie rzeczy miały miejsce już dość dawno... nie wiem, kiedy będę potrafiła powiedzieć o tym, że to przeszłość.
#
-Carmen!- Sara zapiszczała nagle przyprawiając mnie tym o szybsze bicie serca. Ja chyba nie doczekam porodu, jak tak dalej pójdzie... spojrzałam na nią z zapytaniem, w ogóle nie wiem, o co jej chodzi... Siedzimy sobie jak normalni ludzie i rozmawiamy o głupotach, a ona mi tu piszczy, jakby ducha zobaczyła, czy coś...- Pierścionek! Zaręczynowy!
-Skąd ty od razu wiesz, że zaręczynowy?- Zapytałam oburzona, bo to pierścionka już nosić nie można? Nie wiem, czy powinnam się chwalić, Tom nic nie wspominał, abym milczała, ale może zapomniał? Ostatnio bardzo uważnie słucham tego, co mówi... nie chcę popełnić żadnego błędu. Bo już popełniłam ich zbyt wiele w swoim życiu.
-Bill, mi o wszystkim powiedział, czekałam tylko, aż w końcu ci się oświadczy... normalnie tak długo z tym zwlekał, myślałam, że się nie doczekam.- Nadawała jak nakręcona. Była bardziej podekscytowana ode mnie... a myślałam, że to niemożliwe.- Jaki ładny... kurczę, cieszysz się nie?
-Bardzo...- Przyznałam szczerze, ale nie dało się opisać słowami, co wypełniało moje serce. To jest niesamowite uczucie. Przecież nigdy nie sądziłam, że tak szybko doczekam tej chwili. Nawet przez myśli mi nie przeszło, że Tom mógłby mi się kiedykolwiek oświadczyć. Czasami zapominam, że to jest ten mój Tom, a nie Tom jakiego opisują gazety.
-Ah, no i tak w ogóle moja przyjaciółko... czy wy moglibyście trochę... ciszej?- Spojrzała na mnie ze swoim cwanym uśmieszkiem, a ja nie bardzo wiedziałam o czym mówi. Czy ona nie mogłaby tak wprost? Nie mam ochoty bawić się w zgadywanie.
-Co masz na myśli?
-Jakby to delikatnie powiedzieć... słyszałam, jak się zgadzałaś na ten ślub.- Uśmiechnęła się szeroko, dopiero po chwili zorientowałam się, że ma na myśli seks. Boże, ona nie ma co robić tylko siedzi w pokoju całe dnie? Zero intymności.
-Trzeba było iść gdzieś z Billem, a nie nasłuchiwać...- Mruknęłam, jednak wcale nie zrobiło mi się głupio. Jestem dorosła i to nie stanowi dla mnie problemu.
-No jasne... Bill sobie sam gdzieś poszedł i nawet nie raczył mnie powiadomić gdzie, nie mówiąc już o tym, aby zabrał mnie ze sobą. - Stwierdziła z naburmuszoną miną przy okazji zmieniając temat. Coś mi się wydaje, że Sara nawet nie spostrzegła kiedy ich związek stał się poważny.
-Pewnie znalazł sobie jakąś inną...taką, która go kochaaa...- Uśmiechnęłam się chytrze.
-Dzięki, wiesz?- Zgromiła mnie swoim spojrzeniem. Najwyższy czas, żeby była zazdrosna. Przecież są już razem wystarczająco długo.
-Oj, daj spokój... pewnie niedługo wróci i będzie ci się tłumaczył.- Pocieszyłam ją. Znam Billa całkiem dobrze i wiem, że Sara może być o niego spokojna.
-Nie musi mi się tłumaczyć, ja się mu nie tłumaczę...- Wzruszyła obojętnie ramionami, ale ja widziałam, że jej zależy. W końcu jestem jej przyjaciółką.
-Ale on cie kochaa...
-Ty masz za dobry humor dzisiaj, nie da się z tobą wcale rozmawiać.- Pokręciła głową z ponurą miną.
-To chodźmy na lody!- Wypaliłam w ogóle nie myśląc. Nie moja wina, że naszła mnie ochota... przestaję już nad sobą panować.
-Heloooł, marzec mamy dopiero...- Pomachała mi rękoma przed oczami, jakbym nie wiedziała. Dobrze wiem, jaki mamy miesiąc. Ale ja chce loda, czekoladowego z polewą czekoladową i kawałkami czekolady...- Zimno jest, nie mam zamiaru być chora.
-Ale ty jesteś.- Zrobiłam minę obrażonej dziewczynki i skierowałam się do wyjścia.- Idę sobie do Toma, on mi na pewno da loda.- Wystawiałam jej język.
-Oo, na pewno ci da. Tylko żeby za głośno ci nie dawał...
-Jesteś obrzydliwa.- Skwitowałam nadal naburmuszona i wyszłam kierując się do pokoju obok, gdzie znajdował się mój narzeczony. Za każdym razem, gdy pomyślę o nim w ten sposób na mojej twarzy pojawia się mimowolnie wielki uśmiech... Narzeczony! Mój, narzeczony!
Jak weszłam do pokoju, chłopak akurat kończył pakowanie. O ja zła, zostawiłam go z tym samego... no, ale przecież nie mogę się przemęczać, co ja się będę fatygować? Ta ciąża ma swoje plusy...choroba też.
Dzięki tej wielkiej miłości i ostatnim wydarzeniom, dzięki otaczającym mnie przyjaciołom mam w sobie wielką siłę i w ogóle nie myślę o tym, że jestem poważnie chora. Wierzę, że to przezwyciężę. Nie jestem przecież sama...a cuda się zdarzają. Cudem jest, że zaszłam w ciążę, cudem jest, że nadal jestem z Tomem i że się zaręczyliśmy, a cudem będzie, że urodzę wspaniałe, zdrowe dziecko i sama wyzdrowieję.- Toom... ja chce loda, a Sara nie chce ze mną iść na lody.- Poskarżyłam się jednocześnie zwracając na siebie jego uwagę.
-Loda?- Uniósł na mnie swój czekoladowy wzrok... czekolada! Boże, mam jakąś obsesje.
-Noo, czekoladowego...- Zagryzłam wargę wyobrażając sobie mój przysmak.
-Lekarz mówił, że musisz się zdrowo odżywiać.
-A skąd ty wiesz, co mówił lekarz skoro cię przy tym nie było.- Usiadłam sobie na skraju łóżka spoglądając na niego spod przymrużonych powiek.
-A bo dzwoniłem do niego.- Uśmiechnął się podchodząc do mnie.- I musisz bardzo o siebie dbać, aby dzidziuś urodził się zdrowy i żebyś mogła rozpocząć leczenie od razu po porodzie.
-Widzę, że ty już wszystko dokładnie masz zaplanowane.
-No oczywiście.- Cmoknął mnie w nos.-Jutro wracamy do Niemiec, więc... tak sobie pomyślałem, może warto by było zamieszkać razem?
-Jeju, to wszystko tak szybko się dzieje... nie nadążam już...- Stwierdziłam. W ogóle nie myślałam o tym, aby z nim zamieszkać... jakoś nie wpadło mi to do głowy, a przecież zawsze tak bardzo za nim tęskniłam, gdy go nie było obok. Właściwie to dobry pomysł... po co mamy nocować u siebie, skoro możemy razem po prostu mieszkać. I mieć siebie na co dzień.
-O! I muszę cie przedstawić mojej mamie. Urządzimy duży obiad, gdzie poinformujemy wszystkich oficjalnie o naszych zaręczynach.- Oświadczył radośnie, jednak mnie to za bardzo nie uszczęśliwiało... strasznie się bałam reakcji jego mamy i w ogóle wszystkich...
-A najszczęśliwszy będzie nasz menadżer.- Mruknęłam wyobrażając sobie jego minę. To będzie dopiero wojna...
-Nim się w ogóle nie przejmuj.- Objął mnie i pocałował w policzek.
-Oh no dobra... ale chodźmy na te lody, co?- Spojrzałam na niego robiąc słodkie oczka.
-Mogę cie zabrać jedynie na ciepłe lody.
-Ujdzie.- Zmarszczyłam nos.-Ale za to podwójne. I koniecznie czekoladowe.
-Gruba będziesz.- Zaśmiał się.
-To nieuniknione mój drogi. Będziesz miał grubą narzeczoną, nie przeraża cie to?
-Ani trochę. Już się nie mogę doczekać, kiedy będziesz miała taki wieeelki brzuch.- Wyszczerzył się, a ja zmrużyłam oczy patrząc na niego uważnie.
-To ja może po ciąży wyhoduję sobie taki na stałe?- Zaproponowałam z żartem.
-Ym...no wiesz, mi tam wszystko jedno...
-Akurat! Gdybym miała taki brzuch zawsze, wcale by ci to nie odpowiadało.
-I tak bym cię kochał.- Stwierdził przytulając się do mnie.- Jesteś śliczna i z małym brzuszkiem i z dużym...i do tego strasznie seksowna. Nie wiem, czy to ta ciąża tak działa, ale najchętniej nie wypuszczałbym ciebie z łóżka.- Wyszeptał mi do ucha zahaczając wargami o jego płatek. Ah, i znowu te cudowne dreszcze... naprawdę, chyba nigdy mi to nie przejdzie. Ale to dobrze...
-Tak, a potem dziecko urodzi się z uszkodzoną psychiką bo tatuś bez przerwy kochał się z mamusią.- Uśmiechnęłam się pod nosem, oczywiście nie mówiłam na poważnie i mój ton też na to nie wskazywał.
-Serio?
-No, co ty. Nic mu nie będzie.- Zapewniłam go. Sama nie wiem, czy w ogóle zdaję sobie sprawę, że będę miała dziecko. Będę mamą! Jeszcze nawet nie mam dwudziestu lat... został miesiąc do moich urodzin... Gdzieś w głębi liczyłam się też z tym, że w każdej chwili mój stan zdrowia może się pogorszyć, jednak nie chciałam o tym myśleć. Bo, żeby przezwyciężyć chorobę nie można się zadręczać tylko walczyć. A ja mam dla kogo żyć. Dlatego nigdy nie zwątpię.
-W takim razie, możee...
-Nie ma tak dobrze, kochanie. Najpierw lody, a potem może, jak sobie zasłużysz...- Podniosłam się z miejsca z cwanym uśmiechem. Czy ja jestem niedobra? Niee... skąd.
-Jesteś okrutna.- Westchnął ciężko udając się w moje ślady. Czy on czyta mi w myślach?- Ale i tak cię kocham. Dostaniesz tyle lodów ile zechcesz.
-Nie podlizuj się.- Wystawiłam mu język i otworzyłam drzwi wychodząc z pokoju. Tom wziął klucze i zaraz pojawił się obok mnie. Zamknęliśmy pokój i opuściliśmy hotel kierując się do najbliższej kawiarni.
#
-Gdzie byłeś?- Blondynka uniosła swój wzrok na wokalistę, który właśnie pojawił się w pokoju. Trudno jej było nie zadać tego pytania, a przecież obiecała sobie, że nie będzie okazywała tego, że cały czas czekała i myślała tylko o tym, gdzie on jest, gdy go nie ma z nią.
-A co?- Nie znosiła, gdy odpowiadał jej pytaniem na pytanie, a już tym bardziej w ten potoczny sposób.
-Nic...- Wzruszyła ramionami odwracając od niego swój wzrok. Znowu chciała zachować obojętność, co z każdym dniem przychodziło jej z większym trudem.
-Stęskniłaś się za mną?
-Niee, tak tylko pytam... z ciekawości.- Stwierdziła biorąc do ręki jakąś gazetę, chcąc mu uświadomić, że kompletnie nie obchodzi ją, co robił przez cały dzień.
-Aha, akurat.- Uśmiechnął się pod nosem podchodząc bliżej niej.
-No naprawdę, wcale nie tęskniłam... nie było cię tylko cały dzień.- Rzekła spokojnie nie odrywając wzroku od kolorowych obrazków w gazecie. Nie dało się nie zauważyć, że podkreśliła ostatnie słowa.
-I chyba ci się to nie podoba, co?
-Dlaczego? Nic mi do tego, przecież.
-Ktoś tu jest zły.- Jego głos brzmiał, jakby był całkiem zadowolony z tego powodu. On zawsze wiedział swoje.
-No, chyba ty bo ja na pewno nie. Nie mam powodów...- Obruszyła się odkładając czasopismo.
-Pewnie, że nie masz...chodź tu do mnie, tęskniłaś?- Złapał ją za rękę przyciągając do siebie.
-Nie.- Prychnęła starając się na niego nie patrzeć. Denerwowała ją jego pewność siebie. Bo zawsze wiedział lepiej i ostatnio za bardzo udawało mu się ją rozgryźć.
-Taak.- Uśmiechnął się.
-Niee.- Pokręciła stanowczo głową, jednak chłopak nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać. Był uparty.
-Tak.
-Nie.- Jej cierpliwość powoli dobiegała końca. Dlaczego on nie może przyjąć tego do wiadomości? Przecież nie jest wszystkim. Chyba...poza tym mógłby czasem nabrać się na jej kłamstewka.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Kocham cie!- Nagle obydwoje zamilkli. Sara przełknęła głośno ślinę patrząc na niego przestraszonym wzrokiem. Na jego twarzy malowało się wielkie zdumienie.
-Co?
-Nic...- Mruknęła odsuwając się od niego. Marzyła o tym, aby teraz zniknąć...
-Ale co powiedziałaś?- Drążył. Sam już nie wiedział, czy naprawdę to usłyszał, czy może to tylko jego wyobraźnia. Chciał, aby to powtórzyła.
-Nic nie mówiłam...- Dziewczyna nadal trzymała się swojej wersji. Sama nie wiedziała, jakim cudem wydobyło się to z jej ust. Ona też doznała szoku.
-Właśnie, że powiedziałaś. Powtórz to, proszę.- Złapał ją za podbródek unosząc go lekko zmuszając ją, aby na niego spojrzała. Miała tak przerażone oczy, jakby stało się coś strasznego... jakby się bała...
-Ko...cham cię... i tęskniłam... i nie chce, żebyś mi nic nie mówił...
###
^.^
Ciekawy rozdział. Żałuje ,że dopiero teraz zaczęłam czytać.Poinformuj mnie o nowym.wyznania-pesymistki
OdpowiedzUsuńTen rozdział był bardzo zaskakujący....Na początku, gdy Tom oświadczył się Carmen a potem jak jeszcze Sara wyznała miłość Billowi...Naprawdę mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem...;)Znaczy się jego treścią...;PAle oczywiście pozytywnie...;)Bardzo mi się podobał...xDCzekam na kolejne ;*
OdpowiedzUsuńMyślę, że to dobrze, że Carmen i Tom chcą razem zamieszkać. Narzeczeństwo to coś innego niż chodzenie, a z kolei małżeństwo to już w ogóle inna bajka. No i Sara wreszcie się przyznała. Cóż, Bill potrafi być przekonujący. ^^ Pozdrawiam. ;]
OdpowiedzUsuńJezu świetny ten odcinek ! I długi. Niesamowicie się wciągnęłam^^. Tom się jej oświadczył ! On jest naprawdę niesamowity. Zapomniał o zdradzie (bynajmniej mam takie wrażenie) i kocha ją z dnia na dzień coraz bardziej. W ogóle taki słodki jest^^. W momentach, kiedy nie wie dokładnie jak przebiega ciąża, zadaje takie słodkie pytania xD. Haha :D. Normalnie rozpłynąć się xD.Carmen jak zwykle twarda babka i ukazuje to również terz w podejściu do swojej choroby. Według mnie to chyba dobrze. Wiara czyni cuda. A w jej przypadku cuda często się zdarzają. Chociażby ta ciąża. Swoją drogą mam wielką nadzieję, że urodzi zdrowe dziecko, a nic złego nie zdarzy się podczas ciąży...Sara oO. Ta to mnie zaskoczyła maxymalnie oO. Wreszcie się przyznała !. Ale w jaki sposób XD. Bosko;d. Lepiej tego nie mogłaś wymyślić. Naprawdę. Taka prostolinijna jej wypowiedź pasuje genialnie. No i ten zaskoczony Bill... Achhh nie wiem jak ja wytrzymam do kolejnej części oO.Pozdrawiam :*:*:*:*
OdpowiedzUsuńaaaaaaaa! wreszcie! wreszcie! och ta Sara ;D i Tom się oświadczył Carmen! hura! ;D no i ona urodzi to dziecko i będzie zdrowe :)) odcinek cudowny ;* pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńSuper.Dobrze, że Tom się wreszcie jej oświadczył.Ha, dobrze, że Sara się w końcu przyznała do tego, że go kocha.Jupi, jupi...Teraz Tom się nią będzie opiekował...a Davida będzie zżerać złość, ale może w końcu coś do niego dojdzie i ją zaakceptuje. czekam na next
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaa ! rozpływam się nad tym rozdziałem i to dosłownie. W końcu Sara wyznała Billowi miłość ! Nosz ja kuwa myślałam, że ona nigdy tego nie zrobi ;) A Tom jak się słodko oświadczył... czytałam ten fragment chyba z trzy razy i za każdym razem z wielkim uśmiechem na twarzy ;D Mam nadzieję, że ciąża Carmen przebiegnie bez komplikacji i zarówno mama jak i dzidziuś będą zdrowi xD Świetny odcinek, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! Nie wierze! Tom się oświadczył Carmen!!! Ale się ciesze! O rany, tak na maksa! No i wreszcie Sara wyznala to co czuje xD Jestem szcześliwa okropnie ^^ cudownie jest xDPzdr. ;*
OdpowiedzUsuńTom mnie zabił z tym na początku! Normalnie aż spadłam z krzesła. Ależ on jest głuupi!O ja nie mogę! O JA NIE MOGĘ! Ojaniemogę! Oświadczył się Carmen! Oświadczył się! Aaaaa! Oświadczył się! Carmen Kaulitz, ładnie. :DNie mogę z Toma hahahaha ten by się tylko szeksił xdd'Tak' Sara, 'tak' kity to my, a nie nam! Ja też wiem, że interesowało ją to bardzo gdzie Bill był cały dzień, o.'TakNieTakKocham cie' → boskie!Zajebiaszcozski ten odcinek! Coś mi się wali, ale nie przejmuj się.Ale serio odcinek jeden z lepszych. :))
OdpowiedzUsuń