wtorek, 25 sierpnia 2009

80. 'Przepraszam, bardzo się pogubiłem...'

 

Mijały kolejne długie dni. Sara, nie odzywała się do mnie, nawet nie odbierała moich telefonów. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. I już sama nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam mówiąc jej prawdę...

Moje świetne samopoczucie odeszło w zapomnienie. Nie czułam się najlepiej, niemalże każdego wieczoru towarzyszyła mi wysoka gorączka, a rano budziłam się cała mokra. Coraz częściej miałam wizyty u lekarza, zawsze powtarzał to samo. Nawet nie wiem, czy mówił mi wszystko, ale to było nieistotne, bo i tak jego słowa nic nie zmieniały. Ja cały czas wierzyłam i walczyłam.

Tom, nie spuszczał mnie z oka nawet na chwilę, opiekował się mną i wspierał, gdy tylko nadeszła chwila zwątpienia. W końcu też musieliśmy powiadomić o wszystkim Davida, ze względu na zespół. Bardzo nas zaskoczył, bo wcale nie był zły. Wyglądał nawet, jakby go to zmartwiło i zapewnił nas, że nie będzie żadnych problemów z przełożeniem wywiadów i kolejnej trasy. Możemy nawet zrobić sobie przerwę, aż wyzdrowieje, z tym, że chłopcy będą musieli jedynie popracować nad płytą. Do tego nie byłam im potrzebna... zastąpił mnie ktoś inny, nawet nie znam tej osoby, ale podobno bardzo dobrze gra. W każdym razie menadżer i chłopcy są z tego kogoś zadowoleni.

A ja tymczasem wypoczywam w domu, ale wcale się nie lenię, bo nie potrafię usiedzieć w miejscu. Ostatnio zaczęłam gotować i całkiem nieźle mi to wychodzi, jeżeli mam wierzyć w słowa Billa i Toma. Twierdzą, że im smakuje... poza tym, że gotuję sprzątam i nawet, gdy już naprawdę tak strasznie mi się nudziło włączyłam komputer i zaczęłam pisać książkę. Żadna tam ze mnie pisarka, ale zaczyna mnie to kręcić. I przynajmniej nie marnuję czasu. Bardzo często jestem w domu sama, ale zdarza się, że wpada Andreas, więc wtedy naprawdę nie jest nudno.

Ten chłopak, ma w sobie tyle pozytywnej energii, że czasami zastanawiam się, skąd się wziął. Rzadko kiedy można spotkać takich ludzi. No i nie mogę zapomnieć o Amelii, która jest najczęstszym gościem w naszym domu. Już się do niej przyzwyczaiłam i nawet przestało mi przeszkadzać jej gderanie. Ostatnio chwaliła się, że Alex do niej wrócił... czasem, gdy tak opowiada mi swoje historie przypominają mi się dawne czasy. Kiedyś też byłam taka roztrzepana i cieszyłam się byle czym. Ta dziewczyna jednak ma coś w sobie i myślę, że można wyprowadzić ją na ludzi.

Może mi się to uda?


#


-Bill...- Czarnowłosy drgnął słysząc za sobą kobiecy głos. Zupełnie się nie spodziewał czegoś takiego w męskiej toalecie. Odwrócił się za siebie i jeszcze bardziej się zdziwił widząc Sarę. Uniósł brwi przyglądając jej się uważnie, dawno się nie widzieli, a on nadal coś do niej czuł. Czasem zastanawiał się, dlaczego właściwie z nią zerwał. Akurat wtedy, gdy już go pokochała... i mogłoby być cudownie.- Czy ona umrze?- Ocknął się ponownie słysząc jej drżący głos. Nie trudno było mu się domyślić o kogo chodzi.

-Nie wiem, mam nadzieje, że nie. Wszyscy wierzymy, że będzie żyła, ale to nie zależy od nas.- Odparł spokojnie. Nie łatwo było mu o tym mówić, był w podobnej sytuacji, co Sara z tym, że on nie miał na tyle czasu, aby to tak bardzo przeżywać, jak ona.

-Jak ona się czuje?

-Ostatnio nie najlepiej. Jest słaba, a najgorzej znosi noce. Zresztą, mogłabyś ją odwiedzić i sama zapytać. Ona teraz potrzebuje towarzystwa przyjaciół.

-Nie umiem...- Spuściła głowę, czując pod powiekami łzy.-Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być...

-Nikt sobie tego nie wyobraża, ale przecież nie można przed tym uciec.- Stwierdził.

-Jasne...pójdę już zanim ktoś mnie tu zobaczy.- Westchnęła cicho i wycofała się do drzwi, jednak nie wyszła. Obróciła się w jego stronę.- Tak w ogóle... wiem, że wiele razy mogłam sprawić ci przykrość, ale to ty chciałeś w to brnąć i ty przyjąłeś moje zasady. Jesteś świnią, Bill, wiesz?- Dodała na koniec i zniknęła za drzwiami pozostawiając go samego. Zupełnie nie wiedziała, po co właściwie do niego przyszła, jednak bardzo jej ulżyło. Chciała mu to powiedzieć. Bo w sumie to była prawda... może ona wiele razy nie zachowywała się fair, ale on na to się zgadzał i sam prosił, aby z nim była. Mówił, że ją kocha, a gdy ona go pokochała... stwierdził, że się pomylił, że popełnił błąd... a co z nią? Poczuła się oszukana i odrzucona.


-Helooł, może byś tak za nią pobiegł?

-Helooł, po co niby?

-Hej, świnia z ciebie.

-A z niej, może nie?

-Dobrze wiemy, że tak o niej nie myślisz.


-Dlaczego jeszcze się ze mną męczysz? Dlaczego do cholery nie wygarniesz mi, jaka jestem okropna?! No wyrzuć to z siebie!- Poderwała się z miejsca podchodząc do niego, cała wręcz drżała z emocji.

-Wcale tak nie uważam...- Powiedział cicho spuszczając wzrok.

-Przecież cie ranie...jak możesz tak nie uważać?- Spojrzała na niego z niedowierzaniem. To było dla niej, nie do pojęcia. Czuła się jak, jakiś potwór i nie wiedziała dlaczego Bill nadal traktuje ją tak samo jak dawniej...

-Zależy mi na tobie, akceptuje wszystkie twoje zasady... nie chce cie stracić.-Odparł spoglądając na nią, w jego oczach pojawiły się iskierki nadziei. Cały czas ją miał.

-Ale ja ci nic nie daje... jestem jak bezużyteczny przedmiot...

-Wcale nie. Bardzo wiele mi dajesz, jesteś mi potrzebna.

-Niby jako kto? Przyjaciółka? Kochanka? Koleżanka?

-Jako, ty.

-Nie zasługuję na ciebie, nawet jako przyjaciela... a co dopiero samego ciebie. Przepraszam za wszystko...-Spuściła wzrok powstrzymując łzy. Już przestała być taka silna, teraz chciałaby cofnąć czas...

-Tylko nie odchodź. Proszę cię, nie zostawiaj mnie... mogłabyś dać nam szansę... tylko jedną, obiecuję, że zrobię wszystko, aby było dobrze i żebyś była szczęśliwa...”


-I co ty na to? Kłamałeś. Kłamałeś!

-Nie znoszę cię.


Zacisnął mocno powieki oddychając głęboko, nie zwlekając dłużej wyszedł z łazienki w szybkim tempie kierując się do wyjścia z nadzieją, że jeszcze ją dogoni. Stanął przed budynkiem i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu blondynki. Nie zdążył. Nigdzie jej nie było... zbyt długo się zastanawiał. Nie powinien czekać na wspomnienie, powinien od razu posłuchać serca i swojego „sumienia”. Westchnął ciężko zrezygnowany, miał ochotę walnąć głową w mur. Bo dlaczego, jest tak głupi?

-Szukasz kogoś?- Usłyszał za sobą pytanie. Przez chwile wydawało mu się, że to tylko jego wyobraźnia, jednak gdy się odwrócił zdał sobie sprawę, że to rzeczywistość. Dziewczyna przyglądała mu się uważnie przechylając lekko głowę.

-Szukam drugiej szansy.

-Myślisz, że zasługujesz?- Zapytała nie spuszczając z niego wzroku. Tak rzadko ma okazję, aby na niego patrzeć...

-Nie wiem, czy świnie zasługują. Ale chciałbym ją znaleźć...

-Może spróbuj w chlewie?- Zasugerowała z poważną miną. Niby obydwoje byli poważni, ale tak naprawdę w duchu się śmiali z własnej głupoty. Duże dzieci.

-A przyjmiesz mnie do swojego?

-Że niby twierdzisz, że mieszkam w chlewie?- Zmarszczyła brwi nieco się burząc.

-Nie... miałem nadzieje, że hodujesz takie świnki jak ja.

-Hodowałam gorszą świnię, nie była taka jak ty.- Westchnęła spoglądając gdzieś w bok.

-Możemy już porozmawiać normalnie?

-A niby jak rozmawiamy? Nazywamy rzeczy po imieniu.- Stwierdziła, jakby to było jasne. Nie mogła się oprzeć jego urokowi...-Chodź ze mną, świnko...- Wyciągnęła do niego rękę uśmiechając się delikatnie. Ale ten niewinny uśmiech mówił mu wszystko. Bez wahania złapał ją za rękę i pozwolił się poprowadzić. Mało go obchodziły konsekwencje tego, że nie będzie go w studiu.

-Przepraszam cie...- Zatrzymał się w pewnej chwili i przytulił do niej mocno. Zrobił to tak szybko, że nawet nie zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować.-Kocham cie... przepraszam, bardzo się pogubiłem, nie chciałem cie zranić...

-W porządku...- Odwzajemniła uścisk wtulając się w niego. Brakowało im tego, być może to rozstanie jeszcze bardziej ich ze sobą związało. W każdym razie nie mieli już wątpliwości, że są dla siebie kimś ważnym, a nawet najważniejszym.


#


-Podobno kiedyś tańczyłaś... tęsknisz za tym?

-Bardzo, gdybym teraz była zdrowa i nie była w ciąży, na pewno bym do tego wróciła.- Wyznałam przyglądając się poczynaniom brunetki. Dałam się namówić, aby pomalowała mi paznokcie. Samej nie chce mi się tego robić, więc nawet dobrze, że Amelia jest taka uparta. Przynajmniej ona zadba o mój wygląd... ostatnio wszyscy tak się o mnie troszczą i nawet dobrze mi z tym, choć wolałabym być zdrowa.

-Masz ładne paznokcie, powinnaś o nie bardziej dbać.- Stwierdziła nakładając mi czerwony lakier na ostatni paznokieć.- A próbowałaś kiedyś kręcić włosy? Ładnie by ci było.- Uniosła na mnie swój wzrok uśmiechając się wesoło.- Gotowe.- Zamknęła buteleczkę z czerwoną mazią i odłożyła ją na szafkę.- Teraz tylko wyschną i będzie super, na pewno Tomowi się spodoba.

-Dzięki. Ja nie mam cierpliwości do takich rzeczy, już w ogóle nie zwracam na to uwagi.- Przyznałam wpatrując się w swoje paznokcie. Rzeczywiście wyglądały znacznie lepiej niż zwykle i bardzo mi się to podobało. Taki szczegół, a może sprawić przyjemność.

-A ja lubię to robić, więc jakbyś kiedyś potrzebowała kosmetyczki to polecam się.

-Będę pamiętała.- Uśmiechnęłam się. Jak się teraz zastanawiam, to Amelia pasowałaby do Andreasa... są do siebie podobni z charakteru i w ogóle z zachowania. Szkoda, że brunetka jest związana z Alexem, bo miałabym niezłą zabawę swatając ją z Andim.- A co tam u Alexa?

-Nawet nie wiem, ostatnio nie dzwoni... zawsze jest zajęty.- Wzruszyła ramionami, jakby było jej to obojętne.- Właściwie nie wiem, dlaczego chciał, żebym do niego wróciła, skoro wcale nie ma dla mnie czasu.

-Kochasz go?

-Czy ja wiem... kiedyś kochałam, ale teraz... już nie jest jak dawniej.- Westchnęła cicho.- Ale nie mówmy o tym. Może chciałabyś się gdzieś przejść? Chętnie ci potowarzyszę.- Zaproponowała, co mi się bardzo spodobało. Nawet nie wie, jaką mam ochotę wyjść z domu, tym bardziej, że pogodna znacznie się poprawiła.

-Ty mi chyba z nieba spadłaś.

-No nie wiem.- Zaśmiała się.- Mam rozumieć, że idziemy?- Zapytała, na co skinęłam twierdząco głową. Mogłabym nawet pobiec!

-Tylko się przebiorę, bo ten dres nie pasuje mi do moich paznokci.- Stwierdziłam i wstałam z miejsca kierując się do szafy.

-Załóż coś ciepłego, pogoda jest zdradliwa. Niby słońce świeci, a zimno jak nie wiem, co.

-Okej, zaraz wrócę.- Rzuciłam przez ramię i udałam się do łazienki. Naprawdę mój nastrój znacznie się poprawił. Bardzo się cieszę, że przekonałam się do tej dziewczyny. Jest niesamowita, w dodatku jej towarzystwo ma na mnie dobry wpływ. Może mogłabym się z nią zaprzyjaźnić? Kto wie...

 

###

 

Jej, dobrnęłam do 80 odcinka xD Było trudno, ale jakoś się udało... a nawet uda się więcej ;D

Kurcze, nie mogę uwierzyć, że już za kilka dni szkoła ;(

Ale mam stresa xD

 

16marta05: dziękuję Ci bardzo :) Twoje słowa bardzo motywują i mam nadzieję, że wytrwam przy tym opowiadaniu jak najdłużej xD Mnie też brakuje naszych rozmów na gg, mam nadzieje, że w końcu uda nam się pogadać ;p

 

pozdrawiam ;*

 

9 komentarzy:

  1. kicia10116@onet.eu25 sierpnia 2009 20:16

    Pierwsza! Kocham to opowiadanie ! Lece czytać! [rette--mich--opko] ; ***

    OdpowiedzUsuń
  2. kicia10116@onet.eu25 sierpnia 2009 20:27

    Wpisuję się tu dopiero po raz drugi. Ale ona przeżyje, prawda? Z paznokciami czy bez przeżyje?!. W każdym razie ja zapraszam do siebie na www.rette--mich--opko.blog.onet.pl pozdrawiam, zakazana ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. cudownie ;)) niech one się zaprzyjaźnią;D tak bardzo się cieszę, że Sara wróciła do Billa ;D oni do siebie pasują ;D och ;D nie mogłam się tego doczekać ;D i się doczekałam ;D pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Jeśli chodzi o Billa i Sarę... Moim zdaniem, mimo wszystko, ona powinna go zrozumieć, bo nawet jeśli mówił, że zgadza się na jej zasady, to miał prawo mieć tego dość. A skoro ona też go pokochała to powinna się domyślić jak było mu ciężko i chociaż spróbować zrozumieć. Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeeeeeee :D Najbardziej mi się podobał fragment, jak Bill i Sara się godzili. To było piękne ;) Cieszę się, że jednak w końcu doszli do porozumienia.Ehh... stan Carmen zaczyna się pogarszać. Ale ja nadal wierzę, że wyjdzie z tego i nie tylko urodzi ślicznego dzidziusia, ale też nie umrze xD I to strasznie fajnie, że Tom się tak nią opiekuje.Gratuluję Ci tej osiemdziesiątki i mam nadzieję, że na trzy miesiące pojawi się jeszcze wiele, wiele odcinków ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale zajebsty wygląd bloga. Ty! Ale pamiętasz, że Tomash jest mój! <33 ;P;* [rette--mich--opko]

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak, ostatnio sie rozpisalam, bo podsumowalam cale napisane przez ciebie opowiadanie. Ale wiesz co?? powinnam sie na ciebie wkurzyć! ;/ Juz bylo tak pieknie, bill wreszcie przejzał na oczy, carmen ma nowa przyjaciółkę... wiec pomijają c fakt choroby, to jest idealnie, a ty mi tu ze szkoła na koncu wyskakujesz!!!!życ sie odechciewa... no ale có zrobisz taka prawda... ciekawe jak bedzie z dodawaniem notek, co?? pewnie ciezko, wiec korzystaj w tym tygodniu, bo ja juz sie nie moge doczekac kolejnej czesci

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale przeżywałam małe załamanie i na chwilę odcięłam się od ffth. Ale wracam i nadrabiam. :DBoże, jaki boski szablon!:D normalnie uwielbiam to zdjęcie i odwołuję wszystko co mówiłam niepochlebnego na warkoczyki Toma.;dTo tak nie podoba mi się Simone... nie zna Carmen a już jej nie lubi. -,- i w ogóle przegięła. Mam nadzieję, że zrozumie, że źle postąpiła i postara się poznać Carmen.A zachowanie Amelii wprowadza mnie w szok! Najpierw biła brawo na wieść o zaręczynach, a teraz odwiedza Toma i Carmen. Czyżby się zmieniła?Sara dobra haha nie ma to jak dobrze przyjąć informację o ciąży hahah.Kurcze.... biedna Carmen... normalnie pomódlmy się , żeby wyzdrowiała!Jejku, jejku! Pogodzili się! Wreszcie! *.*I moje negatywne emocje co do Amelii zniknęły.;d mam nadzieję, że nie na krótko. Carmen jest teraz właśnie potrzebny taki ktoś jak Amelia.Pozdrawiam. ;*[wenn-nichts-mehr-geht-th]

    OdpowiedzUsuń
  9. madzioszka@onet.eu27 sierpnia 2009 17:36

    Przeczytałam... Świetny odcinek... A szablon... Cóż... Po prostu cudowny... Nieziemski...;) Pozdrawiam;***

    OdpowiedzUsuń