Od dnia, w którym odbył się obiad minęły całe trzy dni. Czułam się całkiem dobrze, gorzej jednak pod względem psychicznym. Cały czas myślałam o mamie Toma, prosiłam go, aby do niej zadzwonił i zrobił to, aczkolwiek ich rozmowa zakończyła się kłótnią, a kolejnych telefonów już nie odebrała. Naprawdę chciałabym zrozumieć, dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego tak bardzo nie chce, abym związała się na stałe z jej synem. My się tak bardzo kochamy, tak bardzo siebie potrzebujemy. Ani ja, ani on nie wyobrażamy sobie bez siebie życia. Przeszliśmy razem tak wiele i w dalszym ciągu los wystawia nas na wielką i ciężką próbę. Może, gdyby znała moje argumenty byłoby inaczej?
Nie mogę przejmować się odrzuceniem mamy Toma, bo wiem, że muszę zająć się przede wszystkim sobą i swoim zdrowiem. Teraz to jest najważniejsze i Tom powtarza mi to, każdego dnia. Bardzo o mnie dba i jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Udało nam się odesłać wszystko co złe w zapomnienie. To była jedna z najtrudniejszych rzeczy, jaką mi przyszło zrobić, ale udało się. Poradziłam sobie. Skoro on się z tym pogodził i zdołał mi wybaczyć, ja też to zrobiłam. Nie mogłam zniszczyć tego, co tak starannie odbudował.
Mam nadzieję, że wiara naprawdę czyni cuda, bo ja cholernie wierzę... i nie przestanę.
Bill cały czas chodzi struty i już sama nie wiem, czy powodem tego jest rozstanie z Sarą, czy wieść o mojej chorobie, albo może jeszcze coś innego... trochę zamknął się w sobie i nie chce nic mówić. Zbywa mnie i Toma, więc za nic w świecie nie możemy go rozgryźć.
Ostatnio częstym gościem u nas jest Amelia, okropnie się ekscytuje zaręczynami moimi i Toma, jakby co najmniej ona miała coś z tym wspólnego. Staram się jakoś znosić jej towarzystwo, gdyż jestem kulturalna. Dobre sobie... mam już jej po same dziurki w nosie. Najważniejsze, że mam pewność, że Tom mnie kocha i mnie dla niej nie zostawi, a nie raz przeszło mi coś takiego przez moją głupią głowę. Nie wiem, jak w ogóle mogą mi przychodzić na myśl takie rzeczy! Ten chłopak to chodzący ideał, cud natury! To jedyne szczęście, jakie mógł mi zesłać Bóg na ziemię. No i oczywiście dziecko, które według mnie też jest cudem. Chyba nic nie dzieje się bez przyczyny... może właśnie miałam zajść w ciążę i zachorować? Może tak to miało być. I może jest mi pisane urodzić, a potem umrzeć? Albo umrzeć i zabrać ze sobą istotę, która się we mnie rozwija. Wszystko jest możliwe, a ja czasem boję się, że moja wiara nie wystarczy. Że zabraknie mi sił i zdrowia... Bardzo chcę żyć, przezwyciężyć chorobę... ale najbardziej pragnę urodzić zdrowe dziecko i zostawić je na tym świecie. Wiem, że będzie kochane i że będzie miało wspaniałego tatę. On już je kocha... tak samo jak ja. Obydwoje przygotowujemy się do roli rodziców, może nie dosłownie, ale psychicznie. Zauważyłam nawet, że Tom coraz częściej zwraca uwagę na małe dzieci. Uśmiecha się wtedy tak słodko... marzę o tym, aby nasze maleństwo było do niego podobne. Będzie najpiękniejszym dzidziusiem pod słońcem...
No, ale jak się ma takich pięknych rodziców, to przecież nie można być brzydkim. Czasami zapominam, co to skromność. A podczas ciąży moje hormony buzują, jak nigdy... są sytuacje, w których sama siebie nie poznaję. Mam jakieś głupie zachcianki i kaprysy, zdarza się też, że obrażam się o byle co, bądź jestem po prostu złośliwa. Nie ukrywam, że potem jest mi głupio. Niby Tom to rozumie, ale ja i tak muszę go dziesięć razy przeprosić.
Rzadko wychodzę z domu i widuję się z Sarą, albo Melanie... dlatego pewnie jeszcze się nie domyśliły, że coś jest nie tak. Prawda jest taka, że boję się spojrzeć im w oczy. A już najbardziej, Mel... to moja siostra! Jedyna osoba, która jest ze mną zawsze pomimo wszelkich problemów i kłótni. Nie chciałabym jej martwić, ale z drugiej strony przez to, że o niczym nie wie, unikam jej, jak ognia, a być może to moja ostatnia szansa, aby spędzić z nią trochę więcej czasu. Poświęcić uwagę, co ostatnio zaniedbałam. Podobnie jest z Sarą. Już kompletnie nie wiem, co się z nią dzieje. Jeszcze, gdy była z Billem, było mi znacznie łatwiej, bo częściej się widywałyśmy i zawsze mogłam dowiedzieć się czegoś, jeżeli nawet nie od niej, to od samego Billa. Nie jest łatwo ukrywać coś tak poważnego. Mogę udawać, że jestem zdrowa, ale nie mogę ukrywać swojej ciąży.
-Kochanie! Sara, przyszła do ciebie...- Do pokoju wszedł Tom wyrywając mnie z zamyśleń. Właśnie, chyba przywołałam ją swoimi myślami, jeszcze brakuje tylko Melanie.- Ale jeżeli źle się czujesz...
-Nie, wszystko jest w porządku. Już schodzę.- Zapewniłam go i podniosłam się z łóżka, na którym leżałam. Zeszliśmy razem na dół. Blondynka stała podparta o ścianę i wpatrywała się beznamiętnym wzrokiem w ekran telewizora, zapewne w ogóle nie zainteresowana filmem. Tom musnął mnie w policzek i zaraz zniknął w kuchni zostawiając nas same. A właściwie nie do końca same... dopiero po chwili zorientowałam się, że na kanapie siedzi Bill i zawzięcie czyta gazetę. No tak, Sara i Bill... nie mam pojęcia, dlaczego się rozstali i jakie są teraz między nimi relację, ale wnioskuję, że nie najlepsze, skoro się do siebie nie odzywają.- Cześć, fajnie, że wpadłaś. Właśnie o tobie myślałam.- Przywitałam się z przyjaciółką, która dopiero teraz mnie zauważyła.
-No bo wiesz, nie dajesz znaku życia... nawet nie wiem, co u ciebie i w ogóle.- Odwróciła się w moją stronę.
-Tak, a ja bardzo chętnie dowiem się co u ciebie.- Spojrzałam na nią znacząco.
-To może wyjdziemy, gdzieś i porozmawiamy w cztery oczy?- Wiedziałam, że nie odpowiada jej towarzystwo Billa i w sumie też chciałabym porozmawiać z nią bez niego, ale przecież nie będę go wypraszała z salonu. To też jego dom, a poza tym równie dobrze możemy my wyjść. Przyda mi się trochę świeżego powietrza.
-Dobrze, powiem tylko Tomowi, że wychodzę.- Rzuciłam i skierowałam się do kuchni, gdzie przebywał mój narzeczony. Zauważyłam, że Sara miała wyraźnie zaskoczoną minę, ale czy jest coś dziwnego w tym, że mówię mu o takich rzeczach?-Tom... idziemy z Sarą do miasta, chcemy pogadać...
-A nie możecie gadać tutaj?- Zwrócił na mnie swój wzrok.
-Nie możemy, poza tym chce stąd wyjść.- Stwierdziłam dając mu do zrozumienia, że mnie nie przekona. Wiem, że się będzie martwił, ale nie może mnie pilnować non stop. Przecież nic mi nie będzie, gdy wyjdę na dwie godziny z domu.- Pójdziemy może do galerii, niedługo wrócę.
-Może weźmiesz ze sobą ochroniarza?
-Nie potrzebuję go.- Rzekłam stanowczo.- Jakoś do tej pory radziłam sobie bez ochrony, nic mi się nie stanie, poza tym nie będę sama.
-W takim razie zadzwoń, gdy skończycie, przyjadę po ciebie... chyba, że Sara cie odprowadzi.
-Jasne...cześć.- Mruknęłam nieco naburmuszona i wróciłam do przyjaciółki, która zdążyła się już zniecierpliwić. Jak jej o wszystkim powiem, na pewno będzie chciała mnie odprowadzić, a nawet przyniesie mnie na rękach... ale ja nie wiem, czy chce jej powiedzieć. Boję się...
-Nareszcie. Gdy wrócisz musisz zdać mu raport?
-Nie, nie muszę.- Odparłam gromiąc ją spojrzeniem. Słyszałam, jak Bill śmieje się pod nosem i byłam pewna, że to z mojego powodu.- Chodźmy już.- Ruszyłam do przedpokoju, gdzie założyłam buty i kurtkę, gdyż było jeszcze dość zimno. Marzec w tym roku był bardzo ponury i chłodny, wcale mnie to nie cieszyło. Wydaje mi się, że na problemy najlepsze jest słońce, a w tym miesiącu było go niewiele...
-Przejdziemy się, czy chcesz dokądś iść?
-Powiedziałam, że będziemy w galerii...- Wyznałam niepewnie, na co przewróciła oczami. Mogłam się tego spodziewać.
-No skoro już powiedziałaś, gdzie będziesz musimy przecież tam być.
-Przestań...nie wiem, o co ci w ogóle chodzi.
-Nie poznaję cię, Carmen...- Westchnęła ciężko. Ja też siebie nie poznaję, ale co z tego? Zmieniłam się. To było raczej nieuniknione.
#
Od dobrej godziny zbieram się w sobie, aby wyznać Sarze prawdę... myślałam, że przyjdzie mi to znacznie łatwiej, ale myliłam się. Rozmawiałyśmy już chyba na wszystkie możliwe tematy, a ja cały czas myślę o jednym. Jak jej to powiedzieć... może tak prosto z mostu? Albo zacznę od tej lepszej wiadomości...
-A tak w ogóle... wiesz, ja nie chce nic mówić, ale trochę ostatnio przytyłaś. Nie żeby ci było z tym źle, bo nawet dobrze wyglądasz, tylko trochę blada jesteś... Czym cie Tom karmi?- Więc z pierwszą informacją nie będzie tak ciężko... jeszcze miesiąc i sama by się domyśliła, ale wtedy byłaby pewnie wściekła, że o niczym jej nie powiedziałam.
-Niczym mnie nie karmi, po prostu jestem w ciąży.- Wypaliłam niewiele się zastanawiając. Dziewczyna akurat zagapiła się na jakąś wystawę w sklepie.
-Co? Kto jest w ciąży?
-No, ja jestem.
-Aha, a tak na poważnie? Wiesz, to że przybyło ci kilka kilogramów to nic złego nie musisz sobie wymyślać, żadnych wymówek... naprawdę dobrze wyglądasz.
-Sara, ale ja nic nie wymyślam. Jestem w ciąży.- Powtórzyłam bardzo spokojnie i wyraźnie, aby to do niej dotarło. Zamyśliła się na dłuższą chwilę robiąc przy tym wielkie oczy, a potem czułam już tylko jak na mnie wisi i mnie ściska, aż słabo mi się zrobiło...
-O mój Boże! Nie wierze!- Odsunęła się ode mnie, a ja odetchnęłam głęboko.-Który to tydzień? I w ogóle, co Tom na to? To dlatego ci się oświadczył?- Zaczęła zadawać pytania wielce podekscytowana.- Nie! To dlatego zwlekacie ze ślubem!
-Uspokój się i ciszej trochę, bo zaraz całe miasto będzie wiedziało.- Skarciłam ją.- Zachowaj to w tajemnicy, nie chcemy, aby zrobił się wokół tego szum.
-No, jasne... przecież wiem. Ale super!
-Też się cieszę, ale to nie wszystko.
-Bliźniaki!?- Okrzyknęła prawie, że podskakując. Jeszcze tego by mi brakowało... świadomości, że mogę stracić dwoje dzieci.
-Nie...- Zaprzeczyłam, co ją wyraźnie rozczarowało.- Jestem chora...
-No mówiłam ci, żebyś nie jadła lodów w taką pogodę!
-Ale nie o to mi chodzi...- Nawet nie wie, jak bardzo chciałabym być tylko przeziębiona. Już sama nie wiedziałam, czy w ogóle powiedzieć jej prawdę. Przed chwilą tak się cieszyła, a teraz? Nie, nie mogę tego ukrywać. Muszę mieć to za sobą.- Mam białaczkę.
-Że niby ten nowotwór?- Spojrzała na mnie, na co skinęłam głową potwierdzając. I nagle nastała cisza. Czułam na sobie jej wzrok, a ja sama wpatrywałam się w podłogę nie wiedząc, jak się zachować. Nie jest łatwo informować kogoś bliskiego o czymś takim...- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Pomyliły ci się dni i pewnie myślisz, że dzisiaj prima aprilis.
-Nie, nic mi się nie pomyliło, Sara.- Powiedziałam poważnym tonem, tak aby zrozumiała. Ale wydawało się, jakby do niej nic nie docierało. Cały czas patrzyła na mnie tym swoim niezrozumiałym wzrokiem i uśmiechała się niewyraźnie, jakby sądziła, że to tylko żarty, a jednocześnie zdawała sobie sprawę, że mówię prawdę.
-Carmen, to wcale nie jest śmieszne.- Skwitowała po chwili i ruszyła do wyjścia. Westchnęłam z rezygnacją podążając w jej ślady.- Naprawdę z takich rzeczy się nie żartuje. I może ta ciąża, to też żart?
-Sara!- Złapałam ją za rękę zmuszając, żeby się zatrzymała. Było mi okropnie ciężko, a oczy już wypełniły mi się łzami, jednak musiałam jej to uświadomić.- Jestem chora i to nie są żadne żarty, rozumiesz? Mogę umrzeć!- Potrząsnęłam ją lekko widząc jej nieprzytomny wzrok. Cały czas patrzyła na mnie jak na kogoś nienormalnego.- I moje dziecko też...- Dodałam nieco ciszej puszczając ją...
-Jak opowiem to Andreasowi, to pęknie ze śmiechu...- Szepnęła, zupełnie jakbym rozmawiała z nieprzytomną osobą. Jednak wiedziałam, że ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego co powiedziałam. To po prostu jej taktyka obronna... nie miałam zamiaru powtarzać jej tego po raz kolejny. Nie było sensu, tym bardziej, że już wiedziała, tylko potrzebowała czasu...- Wiesz, dobra jesteś... prawie ci uwierzyłam.- Pokręciła głową z udawanym rozbawieniem.- Chodź, wracamy bo Tom pewnie już wygląda cie z okna...
###
Bez zbędnych słów. ^^
pozdrawiam ;p
świetnie ;)) och ta Sara... też sobie wymyśliła, że Carmen udaje ... no ale cóż... ciekawe czy oni się jeszcze pogodzą... Sara i Bill oczywiście ;)) pozdrawiam ;***
OdpowiedzUsuńNo a myślałam, że będę pierwsza..; // xDDDI jeszcze raz dziękuję, że dodałaś ten odcinek! ; **; pSara to jest niezła.. ; ]A Tom to jeszcze gorzej..mało sraczki nie dostał jak Carmen miała iść z Sarą. xDDŚwietny odcinek. ^^
OdpowiedzUsuńEhh... ja na miejscu Sary chyba bym zrobiła podobnie, albo wybuchnęłabym płaczem czy po prostu oczy by mi wyszły z orbit. Kurczę, cały czas mam nadzieję, że Bill i Sara jeszcze się zejdą no i że matka Toma zaakceptuje jego związek z Carmen. Naprawdę, jej postawa mocno mnie wkurza ^^ Czekam na 80 [!] notkę :*
OdpowiedzUsuńNie dziwie się Carmen, że nie wiedziała, jak powiedzieć Sarze o tym wszystkim. Ja na jej miejscu też bym nie wiedziała, ale myślę, że zrobiłabym to wcześniej. Dużo wcześniej. Bo mimo wszystko najbliższe osoby mają ten priorytet. Notka bardzo fajna, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńsuper. ciekawe czy Simone w końcu zmieni swoje zdanie i pogodzi się z wiadomością, że Tom i Carmen biorą ślub, a potem to, że zostanie jeszcze babcia.Nie, no reakcja Sary była powalająca. - najarała się czegoś xD xD
OdpowiedzUsuńno to tak... to bedzie dlugi komentarz, przynajmniej takie mam plany ;P.1. dawno nie gadalysmy na gg, co mnie irytuje, bo nie mam sie nawet komu wyzalic, bo moja kuzynka przez caly tydzien trąbila jakie to th jest okropne, bill brzydki, ich muzyka denna, a wszyscy niemcy do egoistyczni faszysci i szwabi... a zresztą...2. swietne opowiadanie, zreszta jak kazde inne, ale czuje, ze zbliza sie do konca, tylko prosze nie zakoncz go tak, ajk te które czytalam wczesniej ( A BYLO WIELE OPOWIADAN O CIAZY I CHOROBIE NA RAZ) czyli smierc i samotny tatus... to troche malo orginalne i jeszcze tak sie wczulam w to opowiadanie, ze jestem pewna, ze kiedy ona by umarla to bym ryczala do komputera...3. jesli juz masz plany usmiercenia glównej bohaterki i jej dziecka 9 lub tylko jej) to prosze ciagnij dalej opowiadanie, ale juz o billu i jego dziewczynie, a watek toma mozesz rozwinąc w jakis orginalny sposób ;P4. i zacznij moze nowe opowiadanie o th, bo zmierzch to nie to samo, a te które piszesz dobiegaja koncowi... zreszta sama tak mówilas... chociaz zostanie jeszcze jedno... heh5. nie wiem który raz ci to mówie, ale musze. jestes wspanialą pisarką i nawet jesli czytalam opowiadania o podobnej fabule, to i tak to bedzie lepsze, kazdy odcinek jest czyms wspanialym i jest lepszy od poprzedniego, mam nadzieje, ze nie zakonczysz opowiadania, bo to by byla wielka strata, choc wiem, ze lepiej zakonczyc, niz sie wypalic ;Pa ten odcinek siwetny oczywiscie ;***
OdpowiedzUsuńKurde! Sara jest irytująca! Carmen prawie płacze a ta sądzi że to kłamstwo czy żart. Nie rozumiem jej. Ale fajna reakcja na wieść o dziecku ;DPozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że przez pewien czas nie komentowałam ale nie miałam dostępu do neta a wróciłam dopiero w sobotę i musiałam dużo nadrabiać...;)Trochę rozumiem zachowanie Sary...A raczej to, że słowa Carmen wzięła za kawał...Ale cóż... to był szok!W końcu nie codziennie najlepsza przyjaciółka mówi, że jest w ciąży i umiera na białaczkę...Carmen może popełniła błąd nie mówiąc Sarze tego od razu ale Sara w końcu też ma sporo kłopotów...Czekam na następny odcinek...;)
OdpowiedzUsuń